T.
Przerasta mnie to, co się dzieje teraz. Mam ochotę uciec
gdzieś daleko, gdzie nie będzie ich wszystkich, gdzie może choć na chwilę
zapomnę o tym wszystkim, co się teraz dzieje.
Znam przeszłość, wiem jak było i wiem, że to samo powinno
być na końcu. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale moim zdaniem Stwórca
pomylił się, kiedy tworzył nas, jako przywódców. Pomylił się, albo dużo
zaryzykował, biorąc pod uwagę to, kim byliśmy kiedyś. Ja chyba jestem tu, gdzie
powinnam, ale nie jestem pewna gdzie powinna być Nalani. Jej klasyfikacja, jako
wody z jednej strony jest logiczna, bo jej cierpliwość przerasta wszystko, ale
z drugiej, chyba nie znam odważniejszej dziewczyny niż ona…
Potrząsam głową, żeby odgonić kłębiące się myśli innych.
Muszę się skupić. Chcę zajrzeć w przyszłość, chcę uspokoić swoje sumienie, chcę
wiedzieć, że wszystko skończy się tak, jak powinno. Niestety mój dar nie
pozwala mi spojrzeć daleko, jak chcę. Widzę tylko jakiś czas, zawieszony gdzieś
pomiędzy początkiem a końcem, ale zdecydowanie zbyt blisko początku. Wizja
napawa mnie przerażeniem, bo wygląda na to, że będzie tylko gorzej. Nie wiem
jak to zniosę, skoro już teraz muszę się bardzo starać zamykać przed nimi,
musze chronić siebie przed natarczywymi atakami ich myśli. Wzdrygam się. Nie
wiem jak to wszystko się skończy, ale wiem, że jeśli za chwilę ktoś nie odwróci
mojej uwagi, to chyba wybuchnę. Za dużo tego wszystkiego, za dużo sprzecznych
emocji. Latają dookoła mnie jak wygłodniałe sępy, dziobią, każdy w inną część
serca, każdy inną bronią, każdy po swojemu. Kręci mi się w głowie od natłoku
tego wszystkiego. Opieram się o Eriona, który, jak zawsze, jest dokładnie tam,
gdzie powinien. Jego obecność, jego dotyk pozwala mi się skupić na tym
wszystkim i wyodrębnić poszczególne uczucia, które mnie męczą.
Przede wszystkim jest złość, która kłębi się koło kilku
osób, nawet teoretycznie spokojnego Assana. Najsilniejsza jest jednak u Keba,
który się wtrąca, bo tak naprawdę nie ma pojęcia, że to, co się dzieje, jest
naturalne. Denerwuje go poza tym Valien, który jako jedyny zdaje się nie
przyjmować do wiadomości jego umownego przywództwa w naszej grupie i jako
jedyny ma odwagę mu odwarknąć i sprzeciwić się. Keb dyszy i sapie, jest zły, bardzo wzburzony
całą tą sytuacją, tym, co widzi między Ogniem i Wodą. Chyba boi się o nas
wszystkich. Nie podoba mu się też zachowanie Valiena, który jakby rywalizuje z
nim o to, kto jest silniejszy i kto kogo będzie słuchał. Dopiero teraz, po
chłodnej ocenie sytuacji, doszedł do wniosku, że wycofując się, dał mu zielone
światło na wszystko. Moim zdaniem zrobił dobrze. Nie powinien wchodzić w
konflikty, które go nie dotyczą. Chcę do niego przemówić, chcę go uspokoić, ale
jest tak roztrzęsiony, że nic do niego nie dociera.
Tuż obok jest smutek. Omala rozpacza, bo jej partner
bardziej zajmuje się Ogniem i Wodą niż nią. Niby powinna się już do tego
przyzwyczaić. Keb to nie jest wylewny typ, a ona cierpi przez to, mimo, że
akceptuje go takim, jakim jest. Posyłam jej ciepłe myśli. Ogrzewają ją i widzę
jak aura niepewności lekko opada. Omala porusza się delikatnie, wywołując
nerwowe warknięcie u swojego partnera. Jej dłoń wędruje na jego kolano, a ja z
radością odczuwam spadek silnych uczuć i u niego.
Jest załamanie i niedowierzanie Assana, który jeszcze tego
nie wie, ale nie ma szans na szczęście. A może ma? Nie wiem. Wiem tylko, że
jeśli świat wróci do pierwotnego porządku, to nie on będzie stał u boku Nalani.
Do tego wszystkiego jest Val, który chyba już zrozumiał kim jest dla niego
Nalani, ale nie umie jej tego powiedzieć i ciągle odpycha ją swoim zachowaniem.
Targają nim tak różne emocje, że jakbym miała ciągle siedzieć w jego głowie, to
chyba bym zwariowała. Z jednej strony jest wkurzony sam na siebie, na swoją
gwałtowność, z drugiej desperacko pragnie kontaktu z Nalani, z trzeciej nie
chce się przed nią odkrywać, bo boi się odrzucenia. Tak, Val się boi! Jestem w
szoku... Spodziewałabym się tego po każdym, nawet po Kebie, ale nie po nim!
Erion łapie mnie za ramię i przyciąga mocno do siebie. Tylko
dzięki niemu zapominam na chwilę o Ogniu i mogę się skupić na czymś innym. Na
kimś, kto jest mi chyba najbliższy z nas wszystkich, z całej ósemki - Nalani… No
właśnie, królowa Lodu, z którą łączy mnie coś szczególnego, więc jej uczucia
odczuwam najsilniej… a w tej chwili ma w głowie jeden wielki zamęt. Nie wie, co
ze sobą zrobić. Sama nie rozumie dlaczego podczas bójki stanęła jednak bardziej
po stronie antagonistycznego Żywiołu, zamiast bronić swojego partnera. Nie umie
rozszyfrować swoich uczuć do Valiena i do Assana, bo blokuje ją klątwa jednego
ze Stwórców. Próbuje więc jakoś rozgryźć to logicznie, ale nic z tego nie
wyjdzie. Podnoszę wzrok, żeby na nią spojrzeć, ale patrzy w przeciwną stronę.
Gdzieś w okolice czarnych butów ognistego chłopaka. Assan siedzi koło niej i nie bardzo wie, co ma
ze sobą zrobić, a ja czuję, że muszę choć trochę tego całego napięcia
rozładować, bo nie wytrzymam.
Zaczynam od Wody, przyciskam swój znak. Wiem, że nie będzie
łatwo, bo nie mogę mówić tego, co chcę i co wiem. Mogę im tylko dawać
wskazówki.
- „Przeznaczenie…” - szepczę do jego myśli.
Wodospad podnosi na mnie wzrok i przez dłuższą chwilę mi się
przygląda, a potem ruchem głowy wskazuje Valiena. Próbuję się uśmiechnąć, albo
skinąć, ale nie mogę. Mam związane ręce i usta. Klątwa robi swoje. Patrzę tylko
na niego. Mam nadzieję, że coś zrozumie, a on tylko coraz bardziej zamyka się w
sobie. Nastraja się do walki, nie odpuści. Będzie próbował odzyskać to, co
traci. Obejmuje Nalani ramieniem i przyciąga do siebie.
O nie! Teraz będzie tragicznie, już to czuję.
Valien zaczyna się gotować i żadne moje próby uspokojenia go
nic nie dadzą. Zamknął się w sobie i widzi i słyszy tylko to, co chce. Ściągnął
brwi, przyciągnął nogi i kuca teraz w tym samym miejscu, w którym przed chwilą
niemal leżał. Wygląda jak drapieżnik gotowy do skoku. Jego mięśnie drgają
niespokojnie. Zaciska pięści i wbija wzrok w Wodospad.
Nalani obserwuje reakcję Ognia, a jednocześnie czuje, że
Assan jej potrzebuje i jakoś podświadomie pragnie mu pomóc. Obejmuje go. Valien
otwiera szeroko oczy ze zdumienia. Na jego twarzy maluje się niedowierzanie.
Wiem, że zaraz wybuchnie. Czuję, że jest na granicy, czuję, że szykuje się
kolejna bójka, kolejna kłótnia. On nie może długo na to patrzeć. Nie mija
chwila, a zrywa się z miejsca. Wiem doskonale co chce zrobić. Wiem, że zaraz
będzie znowu bił, choć kiedyś tego nie robił. Teraz odebrano mu niemal
wszystkie opcje. To jedyny mechanizm obronny, jaki mu teraz pozostał. Jedyny
ratunek.
- Dość! – ostry głos Keba przywraca mnie rzeczywistości.
Świat uczuć rozpada się na chwilę, żeby ustąpić miejsca kolorowym obrazom przed moimi oczyma.
Władca Ziemi wstaje powoli i podchodzi ostrożnie do Valiena.
Obchodzi się z nim jak ze zranionym, przerażonym zwierzęciem. Idzie powoli, na
pół-ugiętych nogach. Jedną rękę schował za plecami, drugą wyciągnął przed
siebie, dłonią do góry. Ostrożnie stawia stopy, jakby zastanawiał się nad
każdym krokiem. Oczy ma utkwione w Ogniu, patrzy tylko na niego, jakby się bał,
ze w każdej chwili może nastąpić atak.
Valien prostuje się i patrzy na Keba. Jego złość trochę
opada, bo Nalani też wstała i już nie obejmuje Assana, tylko stoi ramie ramię z nim i z przerażeniem przygląda
się scenie, jakby nie wierzyła własnym oczom.
- Znowu się wcinasz?! – warczy w końcu.
Keb nie odpowiada, tylko dalej idzie w jego stronę. Stają
naprzeciwko siebie. Val wypina pierś i na przemian prostuje palce i zaciska
pięści. Chyba stara się zrobić wrażenie większego niż jest, ale nieskutecznie.
Keb jest o pół głowy wyższy i masywniejszy. Ogromny. Przyglądają się sobie w
milczeniu. Pojawia się Omala.
- Valien, co ty wyprawiasz?! – pyta – Pogięło cię? Weź sie
zachowuj! Wśród ósemki nie ma wrogów – Ogień prycha pogardliwie. – O co ci
chodzi? Assan i Nalani są parą, nie wiem czemu akurat oni cię wkurzają, a nie
obmacujący się w kółko powietrzni. Przecież Tadi nie schodzi niemal z kolan
Eriona, a ty się rzucasz na Assana, jak tylko dotknie…
- Tadi mnie mało obchodzi! – przerywa jej wściekły. –
Zresztą, to nie twoja sprawa. Ja mam do pogadania z Assanem, nie wcinaj się!
Dobrze ci radzę. – podnosi pięść i macha nią Omali przed oczami. Nie robi to
żadnego wrażenia na niej, za to na Kebie ogromne. Łapie go za nadgarstek i
wykręca mu dłoń tak, że Val opada na kolana.
- Zostaw Omalę! – warczy gardłowo i ściska jego dłoń jeszcze
mocniej, powodując grymas bólu na jego twarzy.
Valien szarpie się dłuższą chwilę, aż w końcu wyrywa się z
jego uścisku.
- A ty co, kurwa, myślisz, że jesteś moim szefem?! –
otrzepuje się z znów staje z nim oko w oko.
- Tak - spokój i pewność siebie w głosie Keba są
niesamowite. Nie wiem jak on tak szybko jest w stanie przeskakiwać z gniewu do
całkowitego opanowania emocji.
- Tak? A kto tak powiedział?! – wzburzenie Valiena sięga
zenitu – Kto dał ci prawo do kierowania nami wszystkimi? Pytałeś nas?! – Keb
nie odpowiada. – Zróbmy głosowanie.
Valien rozgląda się po wszystkich, pewny swego. Keb prawie
niezauważalnie unosi lewy kącik ust w drwiącym uśmiechu. Wie, jaki będzie
wynik.
- Kto chce, żeby ten gbur był naszym szefem? – ręka Omali
wystrzeliwuje w górę. Assan, Erion i ja dołączamy do niej niemal natychmiast. Keb
jest najlepszym kandydatem. Zdecydowanie. TO, że teraz uniósł ręce w obronnym geście,
dając znać, że nie będzie głosował, tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Phoenix
zakłada ręce na piersi. Nie będzie głosowała przeciwko Valienowi. Nalani waha się.
Długo to trwa. W końcu bierze głęboki oddech i drżąc wyciąga ręce do góry. Patrzy
przy tym przepraszająco na Valiena. Widzi to, co ja. W muskularnym blondynie rozpoznaje
urodzonego dowódcę. I dobrze.
Val rzuca jej wściekłe spojrzenie.
- A dlaczego nie ja?! – warczy.
Nalani kręci głową. Assan obejmuje ją, jakby chciał ją chronić,
ale ja wiem, że jej chronić nie trzeba. Sama o siebie zadba. Podchodzi kilka kroków
do przodu i kładzie dłoń na ramieniu Valiena, chcąc go uspokoić. On rozluźnia nieco
mięśnie pod lekkim naciskiem jej ręki, ale po chwili spina się znowu. Nie umie się
gniewać na nią, więc przenosi się na Keba.
- Dlaczego?! – warczy.
Omala staje przed swoim partnerem.
- Bo Keb widzi coś więcej niż czubek własnego nosa. Może powinieneś
też o tym pomyśleć! O nas wszystkich, nie tylko o sobie! – odparowuje.
Valien rozgląda się po zgromadzonych. Phoenix nie jest w ogóle
niczym zainteresowana. Ostentacyjnie piłuje paznokcie, żeby pokazać, że nie będzie
się wtrącać. Val prycha z niedowierzaniem, odwraca się na pięcie i idzie do swojego
namiotu mamrocząc coś pod nosem.
Keb ściska ramię Omali i uśmiecha się delikatnie, a ona zarzuca
mu ręce na szyję. Jak zawsze, Ziemia łapie ją za nadgarstki i odsuwa od siebie,
choć w głębi serca chce być jak najbliżej niej. Bierze ją za rękę i ciągnie w las.
- Patrol – mówi cicho, a ona uśmiecha się z nadzieją, że może
choć na osobności pozwoli jej i sobie na chwilę intymności, na jakiekolwiek okazanie
uczuć.
- Idźcie spać! – krzyczy do nas Omala. – My będziemy czuwali.
Assan kiwa głową i znika w namiocie. Nalani ociąga się. Patrzy
w stronę miejsca, gdzie będzie spał Valien, ale kiedy Phoenix znika za zasłoną wspólnego
namiotu Ognia, niechętnie wlecze się w stronę swojego posłania.
- Dom… - szepczę cicho do Eriona. Jestem osłabiona tym wszystkim
i muszę odpocząć. Ich obecność mnie męczy. Chcę wrócić tam, gdzie byliśmy, gdzie
będę tylko ja i on, gdzie razem będziemy kogli usiąść w ciszy i być, po prostu być
razem.
- My wracamy na naszą misję! – krzyczy mój partner do oddalającej
się już pary Żywiołów Ziemi. Machają nam w odpowiedzi.
- Jesteś pewna, że chcesz iść? – pyta z troską – Powinnaś odpocząć.
- Tam… - chrypię – Dom…
Marszczy brwi, jak zawsze, kiedy próbuje mnie rozszyfrować, a
potem nic nie mówiąc bierze mnie na ręce i rusza przez las do samochodu, który zostawił
na obrzeżach. Wtulam się w niego i skupiam na jego emocjach. Zamykam oczy i zasypiam
otulona ciepłem jego ciała i uczuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!