Me

Me

czwartek, 5 września 2013

Żywioły: Powietrze 16 - Emocje


T.
Przerasta mnie to, co się dzieje teraz. Mam ochotę uciec gdzieś daleko, gdzie nie będzie ich wszystkich, gdzie może choć na chwilę zapomnę o tym wszystkim, co się teraz dzieje.
Znam przeszłość, wiem jak było i wiem, że to samo powinno być na końcu. Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale moim zdaniem Stwórca pomylił się, kiedy tworzył nas, jako przywódców. Pomylił się, albo dużo zaryzykował, biorąc pod uwagę to, kim byliśmy kiedyś. Ja chyba jestem tu, gdzie powinnam, ale nie jestem pewna gdzie powinna być Nalani. Jej klasyfikacja, jako wody z jednej strony jest logiczna, bo jej cierpliwość przerasta wszystko, ale z drugiej, chyba nie znam odważniejszej dziewczyny niż ona…
Potrząsam głową, żeby odgonić kłębiące się myśli innych. Muszę się skupić. Chcę zajrzeć w przyszłość, chcę uspokoić swoje sumienie, chcę wiedzieć, że wszystko skończy się tak, jak powinno. Niestety mój dar nie pozwala mi spojrzeć daleko, jak chcę. Widzę tylko jakiś czas, zawieszony gdzieś pomiędzy początkiem a końcem, ale zdecydowanie zbyt blisko początku. Wizja napawa mnie przerażeniem, bo wygląda na to, że będzie tylko gorzej. Nie wiem jak to zniosę, skoro już teraz muszę się bardzo starać zamykać przed nimi, musze chronić siebie przed natarczywymi atakami ich myśli. Wzdrygam się. Nie wiem jak to wszystko się skończy, ale wiem, że jeśli za chwilę ktoś nie odwróci mojej uwagi, to chyba wybuchnę. Za dużo tego wszystkiego, za dużo sprzecznych emocji. Latają dookoła mnie jak wygłodniałe sępy, dziobią, każdy w inną część serca, każdy inną bronią, każdy po swojemu. Kręci mi się w głowie od natłoku tego wszystkiego. Opieram się o Eriona, który, jak zawsze, jest dokładnie tam, gdzie powinien. Jego obecność, jego dotyk pozwala mi się skupić na tym wszystkim i wyodrębnić poszczególne uczucia, które mnie męczą.
Przede wszystkim jest złość, która kłębi się koło kilku osób, nawet teoretycznie spokojnego Assana. Najsilniejsza jest jednak u Keba, który się wtrąca, bo tak naprawdę nie ma pojęcia, że to, co się dzieje, jest naturalne. Denerwuje go poza tym Valien, który jako jedyny zdaje się nie przyjmować do wiadomości jego umownego przywództwa w naszej grupie i jako jedyny ma odwagę mu odwarknąć i sprzeciwić się.  Keb dyszy i sapie, jest zły, bardzo wzburzony całą tą sytuacją, tym, co widzi między Ogniem i Wodą. Chyba boi się o nas wszystkich. Nie podoba mu się też zachowanie Valiena, który jakby rywalizuje z nim o to, kto jest silniejszy i kto kogo będzie słuchał. Dopiero teraz, po chłodnej ocenie sytuacji, doszedł do wniosku, że wycofując się, dał mu zielone światło na wszystko. Moim zdaniem zrobił dobrze. Nie powinien wchodzić w konflikty, które go nie dotyczą. Chcę do niego przemówić, chcę go uspokoić, ale jest tak roztrzęsiony, że nic do niego nie dociera.
Tuż obok jest smutek. Omala rozpacza, bo jej partner bardziej zajmuje się Ogniem i Wodą niż nią. Niby powinna się już do tego przyzwyczaić. Keb to nie jest wylewny typ, a ona cierpi przez to, mimo, że akceptuje go takim, jakim jest. Posyłam jej ciepłe myśli. Ogrzewają ją i widzę jak aura niepewności lekko opada. Omala porusza się delikatnie, wywołując nerwowe warknięcie u swojego partnera. Jej dłoń wędruje na jego kolano, a ja z radością odczuwam spadek silnych uczuć i u niego.
Jest załamanie i niedowierzanie Assana, który jeszcze tego nie wie, ale nie ma szans na szczęście. A może ma? Nie wiem. Wiem tylko, że jeśli świat wróci do pierwotnego porządku, to nie on będzie stał u boku Nalani. Do tego wszystkiego jest Val, który chyba już zrozumiał kim jest dla niego Nalani, ale nie umie jej tego powiedzieć i ciągle odpycha ją swoim zachowaniem. Targają nim tak różne emocje, że jakbym miała ciągle siedzieć w jego głowie, to chyba bym zwariowała. Z jednej strony jest wkurzony sam na siebie, na swoją gwałtowność, z drugiej desperacko pragnie kontaktu z Nalani, z trzeciej nie chce się przed nią odkrywać, bo boi się odrzucenia. Tak, Val się boi! Jestem w szoku... Spodziewałabym się tego po każdym, nawet po Kebie, ale nie po nim!
Erion łapie mnie za ramię i przyciąga mocno do siebie. Tylko dzięki niemu zapominam na chwilę o Ogniu i mogę się skupić na czymś innym. Na kimś, kto jest mi chyba najbliższy z nas wszystkich, z całej ósemki - Nalani… No właśnie, królowa Lodu, z którą łączy mnie coś szczególnego, więc jej uczucia odczuwam najsilniej… a w tej chwili ma w głowie jeden wielki zamęt. Nie wie, co ze sobą zrobić. Sama nie rozumie dlaczego podczas bójki stanęła jednak bardziej po stronie antagonistycznego Żywiołu, zamiast bronić swojego partnera. Nie umie rozszyfrować swoich uczuć do Valiena i do Assana, bo blokuje ją klątwa jednego ze Stwórców. Próbuje więc jakoś rozgryźć to logicznie, ale nic z tego nie wyjdzie. Podnoszę wzrok, żeby na nią spojrzeć, ale patrzy w przeciwną stronę. Gdzieś w okolice czarnych butów ognistego chłopaka.  Assan siedzi koło niej i nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić, a ja czuję, że muszę choć trochę tego całego napięcia rozładować, bo nie wytrzymam.
Zaczynam od Wody, przyciskam swój znak. Wiem, że nie będzie łatwo, bo nie mogę mówić tego, co chcę i co wiem. Mogę im tylko dawać wskazówki. 
- „Przeznaczenie…” - szepczę do jego myśli.
Wodospad podnosi na mnie wzrok i przez dłuższą chwilę mi się przygląda, a potem ruchem głowy wskazuje Valiena. Próbuję się uśmiechnąć, albo skinąć, ale nie mogę. Mam związane ręce i usta. Klątwa robi swoje. Patrzę tylko na niego. Mam nadzieję, że coś zrozumie, a on tylko coraz bardziej zamyka się w sobie. Nastraja się do walki, nie odpuści. Będzie próbował odzyskać to, co traci. Obejmuje Nalani ramieniem i przyciąga do siebie.
O nie! Teraz będzie tragicznie, już to czuję.
Valien zaczyna się gotować i żadne moje próby uspokojenia go nic nie dadzą. Zamknął się w sobie i widzi i słyszy tylko to, co chce. Ściągnął brwi, przyciągnął nogi i kuca teraz w tym samym miejscu, w którym przed chwilą niemal leżał. Wygląda jak drapieżnik gotowy do skoku. Jego mięśnie drgają niespokojnie. Zaciska pięści i wbija wzrok w Wodospad.
Nalani obserwuje reakcję Ognia, a jednocześnie czuje, że Assan jej potrzebuje i jakoś podświadomie pragnie mu pomóc. Obejmuje go. Valien otwiera szeroko oczy ze zdumienia. Na jego twarzy maluje się niedowierzanie. Wiem, że zaraz wybuchnie. Czuję, że jest na granicy, czuję, że szykuje się kolejna bójka, kolejna kłótnia. On nie może długo na to patrzeć. Nie mija chwila, a zrywa się z miejsca. Wiem doskonale co chce zrobić. Wiem, że zaraz będzie znowu bił, choć kiedyś tego nie robił. Teraz odebrano mu niemal wszystkie opcje. To jedyny mechanizm obronny, jaki mu teraz pozostał. Jedyny ratunek.
- Dość! – ostry głos Keba przywraca mnie rzeczywistości. Świat uczuć rozpada się na chwilę, żeby ustąpić miejsca  kolorowym obrazom przed moimi oczyma.
Władca Ziemi wstaje powoli i podchodzi ostrożnie do Valiena. Obchodzi się z nim jak ze zranionym, przerażonym zwierzęciem. Idzie powoli, na pół-ugiętych nogach. Jedną rękę schował za plecami, drugą wyciągnął przed siebie, dłonią do góry. Ostrożnie stawia stopy, jakby zastanawiał się nad każdym krokiem. Oczy ma utkwione w Ogniu, patrzy tylko na niego, jakby się bał, ze w każdej chwili może nastąpić atak.
Valien prostuje się i patrzy na Keba. Jego złość trochę opada, bo Nalani też wstała i już nie obejmuje Assana, tylko stoi  ramie ramię z nim i z przerażeniem przygląda się scenie, jakby nie wierzyła własnym oczom.
- Znowu się wcinasz?! – warczy w końcu.
Keb nie odpowiada, tylko dalej idzie w jego stronę. Stają naprzeciwko siebie. Val wypina pierś i na przemian prostuje palce i zaciska pięści. Chyba stara się zrobić wrażenie większego niż jest, ale nieskutecznie. Keb jest o pół głowy wyższy i masywniejszy. Ogromny. Przyglądają się sobie w milczeniu. Pojawia się Omala.
- Valien, co ty wyprawiasz?! – pyta – Pogięło cię? Weź sie zachowuj! Wśród ósemki nie ma wrogów – Ogień prycha pogardliwie. – O co ci chodzi? Assan i Nalani są parą, nie wiem czemu akurat oni cię wkurzają, a nie obmacujący się w kółko powietrzni. Przecież Tadi nie schodzi niemal z kolan Eriona, a ty się rzucasz na Assana, jak tylko dotknie…
- Tadi mnie mało obchodzi! – przerywa jej wściekły. – Zresztą, to nie twoja sprawa. Ja mam do pogadania z Assanem, nie wcinaj się! Dobrze ci radzę. – podnosi pięść i macha nią Omali przed oczami. Nie robi to żadnego wrażenia na niej, za to na Kebie ogromne. Łapie go za nadgarstek i wykręca mu dłoń tak, że Val opada na kolana.
- Zostaw Omalę! – warczy gardłowo i ściska jego dłoń jeszcze mocniej, powodując grymas bólu na jego twarzy.
Valien szarpie się dłuższą chwilę, aż w końcu wyrywa się z jego uścisku.
- A ty co, kurwa, myślisz, że jesteś moim szefem?! – otrzepuje się z znów staje z nim oko w oko.
- Tak - spokój i pewność siebie w głosie Keba są niesamowite. Nie wiem jak on tak szybko jest w stanie przeskakiwać z gniewu do całkowitego opanowania emocji.  
- Tak? A kto tak powiedział?! – wzburzenie Valiena sięga zenitu – Kto dał ci prawo do kierowania nami wszystkimi? Pytałeś nas?! – Keb nie odpowiada. – Zróbmy głosowanie.
Valien rozgląda się po wszystkich, pewny swego. Keb prawie niezauważalnie unosi lewy kącik ust w drwiącym uśmiechu. Wie, jaki będzie wynik.
- Kto chce, żeby ten gbur był naszym szefem? – ręka Omali wystrzeliwuje w górę. Assan, Erion i ja dołączamy do niej niemal natychmiast. Keb jest najlepszym kandydatem. Zdecydowanie. TO, że teraz uniósł ręce w obronnym geście, dając znać, że nie będzie głosował, tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Phoenix zakłada ręce na piersi. Nie będzie głosowała przeciwko Valienowi. Nalani waha się. Długo to trwa. W końcu bierze głęboki oddech i drżąc wyciąga ręce do góry. Patrzy przy tym przepraszająco na Valiena. Widzi to, co ja. W muskularnym blondynie rozpoznaje urodzonego dowódcę. I dobrze.
Val rzuca jej wściekłe spojrzenie.
- A dlaczego nie ja?! – warczy.
Nalani kręci głową. Assan obejmuje ją, jakby chciał ją chronić, ale ja wiem, że jej chronić nie trzeba. Sama o siebie zadba. Podchodzi kilka kroków do przodu i kładzie dłoń na ramieniu Valiena, chcąc go uspokoić. On rozluźnia nieco mięśnie pod lekkim naciskiem jej ręki, ale po chwili spina się znowu. Nie umie się gniewać na nią, więc przenosi się na Keba.
- Dlaczego?! – warczy.
Omala staje przed swoim partnerem.
- Bo Keb widzi coś więcej niż czubek własnego nosa. Może powinieneś też o tym pomyśleć! O nas wszystkich, nie tylko o sobie! – odparowuje.
Valien rozgląda się po zgromadzonych. Phoenix nie jest w ogóle niczym zainteresowana. Ostentacyjnie piłuje paznokcie, żeby pokazać, że nie będzie się wtrącać. Val prycha z niedowierzaniem, odwraca się na pięcie i idzie do swojego namiotu mamrocząc coś pod nosem.
Keb ściska ramię Omali i uśmiecha się delikatnie, a ona zarzuca mu ręce na szyję. Jak zawsze, Ziemia łapie ją za nadgarstki i odsuwa od siebie, choć w głębi serca chce być jak najbliżej niej. Bierze ją za rękę i ciągnie w las.
- Patrol – mówi cicho, a ona uśmiecha się z nadzieją, że może choć na osobności pozwoli jej i sobie na chwilę intymności, na jakiekolwiek okazanie uczuć.  
- Idźcie spać! – krzyczy do nas Omala. – My będziemy czuwali.
Assan kiwa głową i znika w namiocie. Nalani ociąga się. Patrzy w stronę miejsca, gdzie będzie spał Valien, ale kiedy Phoenix znika za zasłoną wspólnego namiotu Ognia, niechętnie wlecze się w stronę swojego posłania.
- Dom… - szepczę cicho do Eriona. Jestem osłabiona tym wszystkim i muszę odpocząć. Ich obecność mnie męczy. Chcę wrócić tam, gdzie byliśmy, gdzie będę tylko ja i on, gdzie razem będziemy kogli usiąść w ciszy i być, po prostu być razem.
- My wracamy na naszą misję! – krzyczy mój partner do oddalającej się już pary Żywiołów Ziemi. Machają nam w odpowiedzi.
- Jesteś pewna, że chcesz iść? – pyta z troską – Powinnaś odpocząć.
- Tam… - chrypię – Dom…
Marszczy brwi, jak zawsze, kiedy próbuje mnie rozszyfrować, a potem nic nie mówiąc bierze mnie na ręce i rusza przez las do samochodu, który zostawił na obrzeżach. Wtulam się w niego i skupiam na jego emocjach. Zamykam oczy i zasypiam otulona ciepłem jego ciała i uczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!