Zmienia mi się koncepcja tytułu, kochani...
Zobaczymy jak to będzie z Żywiołami.
A.H.
N.
Pamiętam dobrze ten dzień, poranek, kiedy poczułam, jakby moje
życie sie zmieniło, moment, kiedy otworzyłam oczy i wszystko wydawało się
dziwne inne, mimo, że było znajome.
Tego dnia prawie namacalnie poczułam obecność swojego
Stwórcy, który postawił przede mną nowe wyzwanie, dal mi misję do spełnienia.
Wiedziałam, że mam środki niezbędne do zapewnienia jej sukcesu. Wiedziałam, że
mogą to zrobić! Podskórnie czułam, że to jest dla mnie najważniejsze w tej
chwili, zadowolenie Stwórcy, spełnienie jego prośby, doprowadzenie misji do
końca. Coś kazało mi o niej pamiętać i skądś wiedziałam, że nawet jeśli kiedyś
przestanę wierzyć w jej powodzenie, nawet jeśli kiedyś uznam, że to juz nie ma
sensu, to wszczepione mi poczucie obowiązku nie pozwoli mi odejść.
Powoli otworzyłam oczy, rozglądając sie i chłonąc piękno
półprzezroczystych, niebieskich ścian mojego zamku, mojego ukochanego lokum. Mimo
spędzonego tu czasu, wciąż fascynowały mnie rozbłyski światła na kryształach, z
których stworzone były mury. Lubiłam chłód i zimno, które biło od ścian,
kochałam wszechobecny. Wszystko było niezwykłe i piękne, niemal bajkowe.
Miałam wrażenie, jakby coś się we mnie zmieniło, ale nie
potrafiłam powiedzieć co… Podniosłam dłonie do góry i zaczęłam się sobie
przyglądać. Moja blada skóra była jeszcze jaśniejsza, jakby delikatniejsza niż kiedyś.
Moje dłonie były smukłe, a włosy jasne. W odbiciu swojej twarzy w lodowej ścianie
widziałam spokojne, bladobłękitne oczy, takie same jak jeszcze pamiętałam od
zawsze. Dokładnie oglądałam swoje ciało, ale nie zauważyłam żadnych zmian poza małym
tatuażem po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka. Nie zdziwiło mnie to. W
naszym świecie wszystko mogło się zdarzyć. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam mu się
bliżej. Tatuaż symbolizował moje dziedzictwo, moja potęgę i moją misję. Czerń
tuszu wyraźnie odcinała sie od bieli mojej skóry. Dotknęłam go i poczułam moc, którą
zostałam obdarzona, moc mojego żywiołu, moc spokoju płaskiej tafli jeziora i
determinacji z jaka rzeka drąży swoje koryto, nie zważając na trudności. Poczułam
siłę lodu kruszącego przeszkody. Poczułam sie silna ich potęgą.
Leżałam w lodowym łóżku. Nie byłam przykryta, ale nie było
mi zimno. Moje włosy, rozrzucone po poduszce, musiały wyglądać, jak złocista
aureola dookoła mojej głowy. Poruszyłam się, żeby po raz kolejny zauważyć, że
poduszka wydawała się być zrobiona z wody, bez pokrycia. Nie moczyła mnie
jednak, jakbym zatrzymywała sie na granicy dotyku, jakbym unosiła sie nad nią. Usiadłam
na łóżku i opuściłam nogi na podłogę. To samo powtarzało się co rano. Nie
mogłam jakoś uwierzyć w magię, która mnie otaczała. Spróbowałam postawić stopę
na tafli lodu, delikatnie, jakby bojąc się, że może być za cienka. Ugięła sie
lekko, ale nie przerwała. Miałam wrażenie, że to materia pomiędzy lodem a woda,
ze to jakiś nowy, pośredni stan skupienia.
Uśmiechnęłam się i powoli wstałam. Lęk przed nieznanym, który czułam
jeszcze przed chwilą, zniknął gdzieś i zastąpiło go uczucie szczęścia i wszechogarniający
wewnętrzny spokój. Rozejrzałam sie szybko po komnacie mojego zamku, w rogu stało
biurko, na którym teraz leżały porozrzucane papiery. Postanowiłam wziąć usiąść ułożyć
jakiś plan, znaleźć sposób na wypełnienie misji. Powoli podeszłam do stolika i
już miałam usiąść, kiedy drzwi do mojej komnaty otworzyły się. Odwróciłam sie gwałtownie,
choć czułam kto w nich stoi. Wiedziałam, że to on, bo codziennie robił
dokładnie to samo. Zawsze wpadał do mnie chwilę po tym, jak się obudziłam,
jakby czuł, jakby słyszał kiedy się budzę, jakby wiedział...
Brązowowłosy chłopak stal już w mojej komnacie, uśmiechał
sie do mnie i co chwila potrząsał głową wyganiając włosy z oczu, które miały
niesamowita barwę morskiej wody. Jakoś wewnętrznie zapragnęłam sie do niego zbliżyć,
ale nie zdążyłam sie nawet ruszyć, nie zdążyłam mu sie dobrze przyjrzeć, kiedy
on w dwóch krokach podszedł do mnie i objął mnie mocno, szepcząc moje imię.
-Nalani...
Podniosłam na niego wzrok. Nie mogłam sie zmusić do oderwania
od niego oczu. Coś kazało mi zapamiętać każdy szczegół jego wyglądu, zapachu i głosu,
choć przecież znałam je już na pamięć. Wryły się e moją świadomość, jakby były
częścią mnie. Nie pamiętałam jak się poznaliśmy i kiedy, jakbyśmy od zawsze
byli razem, jakbyśmy zostali tak stworzeni. Jako para, jako przywódcy Wody.
- Witaj Assanie. - mój glos był delikatniejszy niż pamiętałam,
chłodniejszy.
Chłopak uśmiechnął sie szeroko, a jego opalona skora zalśniła
w odbitym przez kryształowe, lodowe ściany świetle.
- No cześć. - pogładził mnie po policzku dostosowując sposób
wypowiadania sie do naszego wieku. Jedna ręka porządkował papiery na biurku.
Robił to automatycznie, w ogóle nie patrząc na wykonywaną czynność. Uśmiechnęłam sie w duchu, bo wiedziałam, że
nie ma ze mną łatwego życia. Byłam bałaganiarą i raczej wątpiłam żeby komukolwiek
udało się tę wadę wyplenić.
Assan wciąż obejmował mnie jedną ręka, jakby nie mógł mnie
puścić, a ja patrzyłam w jego roześmiane
oczy, nie mogąc oderwać od niego wzroku. W końcu jednak górę nad ciekawością wziął
rozsądek.
- Musimy sie wziąć do pracy - oznajmiłam, a jego uśmiech zbladł
nieco, kiedy odsunęłam sie od niego żeby usiąść za biurkiem. Nie zrobiłam tego jednak, tylko jeszcze
dłuższą chwilę patrzyłam na niego skanując dokładnie każdy szczegół jego
sylwetki.
Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie tylko kąpielówki. Miał
ładne ciało, a na jego lewej piersi widniał taki sam znak jak na moim
nadgarstku, tylko nieco większy. Teraz mogłam przeczytać co napisano dookoła
znaku wody, naszego żywiołu. "Cztery moce, każda inna. Jedna misja, dla
wszystkich. Cztery cnoty, każda ważna. Jeden sposób na wygraną. Cztery żywioły,
jednością silne. Jedna droga do szczęścia… przez powrót"
Nie rozumiałam tego zapisu, ale uznałam to za chwilowo nieważne.
Mieliśmy tyle do zrobienia, że spiralny tekst na tatuażu nie wydawał się istotny.
Usiadłam na lodowym krześle, a Assan stanął za mną opierając dłonie na moich ramionach.
- Musimy wezwać pozostałych... - wyszeptałam i wzdrygnęłam
się nieco. Przez chwile, tylko przez krotką chwilę bałam się spotkania z
innymi. Nie mogli być mi tak bliscy jak Assan, nie mogli być do nas podobni. Byli
innymi Żywiołami, a dotychczas nie mieliśmy potrzeby kontaktowania się z nimi. Byliśmy
my dwoje i nasi podwładni.
Podniosłam wzrok i zauważyłam jego niepewność. Wstałam i
przez chwilę patrzyłam mu w oczy. Czułam jego niepokój.
- Ja też się ich boję… - wyszeptałam.
Objął mnie mocno i przyciągnął do siebie.
- Ja się ich nie boję – wyjaśnił.
- Więc o co chodzi? – ściągnęłam brwi i przyglądałam mu się uważnie.
- Ten tatuaż, ta nagła potrzeba spotkania się z nimi, to… - odchrząknął
– Mam złe przeczucia. Martwię się o ciebie. – przesunął palcem po moim ramieniu.
Zaśmiałam się. Martwił się o mnie?
- Nie masz powodu… - odparłam – Nic mi nie będzie.
Assan westchnął ciężko, miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa,
że coś jeszcze go trapi, ale nie chce mi powiedzieć co. Ścisnęłam jego ramię, ale
odwrócił głowę.
- Assan?
- Nie chcę cię stracić! Rozumiesz?! – warknął, a ja odskoczyłam
przerażona jego wybuchem. Nigdy taki nie był.
- Nic mi nie będzie – powtórzyłam, ale on pokręcił tylko głową
i machnął ręką. Nie o to mu chodziło.
Milczeliśmy przez chwilę wpatrując się w siebie nawzajem. Widziałam,
że on walczy ze sobą, że zastanawia się czy mi powiedzieć to, co ma mi do powiedzenia,
czy nie. W końcu westchnął i wzruszył ramionami.
- To co? – zapytał – Wzywamy?
Położyłam dłoń na
jego policzku.
- Razem damy radę.
Uśmiechnął sie szeroko, ale jego oczy pozostały smutne. Nie rozumiałam
dlaczego. Objął mnie w pasie przyciągając do swojej piersi.
- Razem... - szepnął, a ja czułam, że chce powiedzieć cos więcej,
ale nie umie.
Złapał delikatnie
moją lewą rękę i położył na swojej piersi przyciskając lekko i pozwalając, żeby
nasze znaki sie zetknęły. Poczułam przejmujące zimno, a Assan zatrząsł sie
lekko. Zamknęliśmy oczy wypowiadając wytatuowane na naszych ciałach słowa i wzywając
pozostałe Żywioly, wzywając sześcioro pozostałych przywódców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!