Me

Me

piątek, 30 sierpnia 2013

Żywioły: Powietrze 11 - Wyjaśnić


V.
- „To jest jednak przegięcie! Coś takiego się nie może dziać, nie mnie, nie teraz! A już na pewno nie z nią!” – myślę, kiedy po raz kolejny siedzę na rozstaju dróg i zastanawiam się czy wsiadać na motocykl i wracać do niej i wszystko jej wyjaśnić, powiedzieć, czy zostać tutaj, czy jechać na północ czy na południe. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Kilka razy wracałem, zatrzymywałem się przed wrotami zamku i ponownie uciekałem od tego, co mogłem tam spotkać, od własnych uczuć, od czegoś, czego nie umiałem powstrzymać. Od pragnienia…
Teraz znowu siedzę i mimo, ze staram się zaprzątnąć sobie głowę czymkolwiek innym, to wciąż myślę o niej! Od ostatniego powrotu minęło kilka dni, jestem juz daleko od lodowego zamku, czuje się silniejszy niż tam, ale nie czuję się wolny. Motocykl nie daje mi tej satysfakcji, którą dawał mi kiedyś.
Przez chwilę przyglądam się znakowi na swojej piersi. Zaczął rosnąć w stronę ramienia, pojawiły się kolejne płomienie, ale pojawiło się też coś, co każe mi przypuszczać… W sumie nie wiem co każe mi to przypuszczać, ale wydaje mi się, że gdzieś pod jednym z płomieni kryje się nadtopiony płatek śniegu.
Nie! Znowu próbuję sobie coś wmówić. Przyglądam się jeszcze raz temu fragmentowi tatuażu. Śnieżynka zniknęła, tym razem jej nie widzę. Masakra! Mam jakieś cholerne złudzenia. Nie mogę, no…
Wstaję, jestem wściekły i z każdym kilometrem ta wściekłość narasta. Muszę się wyżyć.
Siadam na motor i odpalam go. Tym razem startuje od dotyku i dobrze, bo nie mam teraz cierpliwości, żeby się z nim pieścić. Odkręcam manetkę i odjeżdżam w kierunku najbliższego miasta. Potrzebuje kobiety! Natychmiast! Już! Teraz!
 Drzewa migają koło mnie z taką prędkością, że prawie zlewają się w jedno. Rzut oka na prędkościomierz i już wiem dlaczego. Szybko. Fajnie… Nie! Do cholery, powinno być super fajnie, a nie jest! Co się ze mną dzieje, kurwa?!
Miasto… Odpuszczam, motocykl zwalnia. Z daleka widzę motel. Czekam na dziewczyny. Jedną, dwie, jakiekolwiek, gdziekolwiek. Nic mnie nie obchodzi, byle było jakieś młode ciało. Jest jedna. Stoi oparta o płot własnego domu i udaje, że mnie nie widzi. Zatrzymuję się koło niej i kiwam głową, a ona powoli podchodzi do mnie.
- Tak? – pyta trzepocząc rzęsami.
Prycham.
Jest żałosna w  swoich próbach zaimponowania mi. Wdzięczy się i pokazuje co ma, a raczej czego nie ma. Zauważam kilka rzeczy. Blond włosy mają zbyt ciepły odcień. Oczy są zielone, a ja wolałbym niebieskie, błękitne, jasnobłękitne, chłodne. Jej nogi są za krótkie, a ubranie odsłania za dużo ciała. Powinna mieć długą suknię, stać przede mną boso i delikatnie przesuwać zimną dłonią po moim przedramieniu powodując dreszcze.
Cholera! Ona nie jest nią! O to mi chodzi! Jasny gwint, tak nie może być.
Patrzę na nią jeszcze raz. Obiektywnie jest ładna, seksowna. Duże piersi, zgrabny tyłek. No, po prostu, oględnie mówiąc, ładna z niej dupa, ale… no właśnie! To cholerne ALE! Jeszcze niedawno nie byłoby żadnego ale, a teraz jest, a właściwie są! Jedno za drugim ,w rządku idą gęsiego, maszerują gdzieś w mojej podświadomości i rozpierzchają się na boki, nie pozwalając się złapać za każdym razem, kiedy próbuję je wygonić. Zupełnie jakby mówiły, że zostaną tam na zawsze, że już do końca życia będę miał jakieś ALE, chyba, że to ona będzie koło mnie! Nie podoba mi się to!!!
Ehhh…
Nie pociąga mnie. W ogóle mnie nie pociąga, ale jak patrzę na tendencję, która mi teraz towarzyszy, to chyba, żadna mnie nie będzie pociągała. Chyba, że będzie lodowata.
Patrzę jej w oczy i klepię siodło pasażera. Przekrzywia głowę i uśmiecha się lekko, a potem podchodzi bliżej, łapie moją brodę i całuje mnie mocno.
- Z tobą pojadę wszędzie – szepcze głosem, który miał być chyba zmysłowy, ale tylko mnie irytuje.
- Siadaj – mówię i klepię ją w pośladki.
Kiedyś ten dźwięk dawał mi satysfakcję. Teraz wydaje mi się to śmieszne.
Nic. Musze się jakoś wyleczyć z tego. A jak się wyleczyć z dziewczyny, jak nie inną dziewczyną?
Zatrzymuję się przed motelem. Wyłączam silnik. Zsiadamy. Dziewczyna prowadzi mnie do recepcji. Wykupuję pokój na godzinę, bo więcej mi nie potrzeba. Potem pojadę do innego miasta, innego motelu i znajdę inną dziewczynę. I tak w nieskończoność, dopóki nie wyleczę się z myślenia o zimnie i tym jak niesamowicie mnie ono podnieca! Potrząsam głową. Znowu! Znowu o niej myślę!
- Jestem Maggie. – mówi moja towarzyszka, kiedy wchodzimy do pokoju. Wzruszam ramionami, bo nie bardzo mnie to interesuje, ale ona nie odpuszcza – A ty?
- Valien, Val… - odpowiadam i zrzucam kurtkę.
Siadam na łóżku i ściągam glany. Ona siada koło mnie.
- Podobam ci się? – pyta łapiąc moją dłoń i kładąc ją na swojej piersi.
Powinno mi się to podobać, powinno! Zawsze mi się podobało, zawsze chciałem poznać dziewczynę, która nie będzie udawała nieśmiałej, która będzie znała zalety swojego ciała, teraz mam ją, praktycznie w garści, wystarczy, że ścisnę, ale… Nie chcę!
Nie chcę, bo jej ciało jest ciepłe. Nie chcę, bo jej dotyk nie wywołuje dreszczu. Nie chcę, bo jej głos nie powoduje, że włoski mi się jeżą na ciele. Nie chcę, bo…
Cholera! To nie będzie takie proste. Wyleczenie się, znaczy. Oj, nie będzie proste. Wszystko jest nie takie. Nawet cycki ma za duże! Cofam rękę, a ona przygląda mi się badawczo przez chwilę, po czym klęka przede mną i zaczyna rozpinać moje spodnie. Przymykam oczy. Jej dłonie przesuwają się po moich udach, wbija w nie paznokcie.
Czuję usta na swoim brzuchu…. Za ciepłe. Czuję palce muskające mój tatuaż, który nie pali. Jej dłonie wędrują w kierunku moich bokserek, próbuję się tym cieszyć, powinno mi być dobrze. Obiektywnie, ona jest niezła…
Chłodne, mokrawe usta przyciska do mojego brzucha. Chłodne dłonie błądzą po moim ciele, podnosi się, nasze usta się spotykają, jej są gładkie, znacznie zimniejsze niż moje. Mruczę z zadowoleniem i odchylam głowę do tyłu. Siada na mnie okrakiem, wplata palce w moje włosy i napiera na mnie. Opadam plecami na łóżko.
- Lani… - szepczę jej cicho do ucha, kiedy mnie całuje.
Dziewczyna nieruchomieje, jej gorący oddech pali moją szyję. Coś jest nie tak. Wszystko!
- Maggie – sapie – Jestem Maggie…
Łapię jej nadgarstki i zrzucam ją z siebie. Ona chyba coś wrzeszczy, ale nie obchodzi mnie to. Zapinam rozporek i wsuwam nogi w glany.
- Val, gdzie ty się wybierasz? Co się dzieje? - łapie mnie za ramię i ciągnie do siebie. Odtrącam jej rękę, chwytam kurtkę i wybiegam przed motel.
Cholera! Śniłem na jawie! O niej! Ratunku!!!
 Wsiadam na motocykl i odjeżdżam w kierunku lodowego pałacu. Muszę to wyjaśnić raz na zawsze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!