Chyba mam!
Napisałam od pocztku. To chyba bardziej mój rytm.
Jak Wam się podoba?
Napisałam od pocztku. To chyba bardziej mój rytm.
Jak Wam się podoba?
A.H.
Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, choć doskonale
wiedział, że zobaczy tylko jasność i szklane kule z zamkniętymi w środku
światami, które stworzył. Ten sam widok witał go co rano od kiedy mianowali go
Stwórcą, od kiedy został awansowany z rangi Żywiołu Światła. Z przyzwyczajenia
przeciągnął się, choć teraz nie musiał tego robić. Właściwie nie miał
materialnego ciała. Był jedynie własną świadomością, obłokiem myśli i pragnień
rozmywającym się w świetlistym otoczeniu.
Myślą przywoływał do siebie światy, które zdążył stworzyć w
czasie swojej krótkiej kariery Stwórcy. Zaczynał zawsze od tych, które lubił
najmniej, które go nie interesowały, bo były zbyt proste. Spojrzał na planetę,
którą porastały wyłączni rośliny. Przez chwilę próbował sobie wmówić, że ich
życie jest fascynujące, ale szybko porzucił tę myśl i zaczął przyglądać się
swojemu kolejnemu dziełu. W każdym świecie tworzył coś innego, próbował swoich
sił. Tworzył idealne istoty, które miały ogromną wiedzę, tworzył skomplikowane
układy i prawa rządzące światami. Mimo krótkiej kariery udało mu się bardzo
wiele, wiedział o tym. Najbardziej jednak kochał jedną z planet. Życie na niej
było dla niego fascynujące. Planetę tę nazwał Ziemią. Ponad połowę przykrył
wodą, resztę lądem i to właśnie życie na lądzie lubił obserwować, bo tam
mieszały jego ulubione stworzenia, te, których nie ograniczył nadmiernie
prawami, te, którym dał możliwość decydowania o niemal wszystkim. Dał im umysł,
potrafiący ogarnąć bardzo skomplikowane zagadnienia i z radością obserwował,
jak się rozwijają. Ludzie, bo tak ich
nazwał, mieli tendencję do poszukiwania rozwiązań, które ułatwiały im życie,
byli istotami poszukującymi wciąż nowych wyzwań, nowych uproszczeń, byli jak on
– tworzyli.
Niestety po pewnym czasie Stwórca zaczął obserwować, że ich
poczynania źle odbijają się na jego ukochanej planecie. Woda była co raz mniej
niebieska, a zieleń znikała z powierzchni lądów. Ileś jego tworów, innych istot
zamieszkujących Ziemię było na granicy wyginięcia przez to, co robili ludzie.
Długo myślał nad tym, czy może coś z tym zrobić. Wiedział,
że nie powinien się mieszać, wiedział, że nie powinien mieszać swojej
rzeczywistości ze stworzonym przez siebie światem, Lae nie mógł się
powstrzymać. Pokochał tę planetę tak mocno, że był gotów na wszystko. Liczył
się nawet z tym, że zdegradują go z powrotem do rangi Żywiołu Światła.
Plan był prosty. Jako stwórca miał możliwość podnoszenia
rangi każdego stworzenia niższej rangi. Mógł więc przemienić ludzi w Żywioły.
Nie chciał jednak robić tego z wszystkimi. Już od jakiegoś czasu wyszukiwał
swoich wybrańców.
Znalazł więc bezinteresownych i szlachetnych i nadał im
rangę Żywiołów Ziemi, zmuszając zwierzęta i rośliny do słuchania ich rozkazów,
wybrał dociekliwych i pomysłowych i uczynił ich Żywiołami Wiatru, spokojnych i
rozsądnych nagrodził władzą nad wodą i lodem, a na koniec, po długich wahaniach
odważnym i wytrwałym nadał rangę Żywiołów Ognia jednocześnie zmuszając
płomienie do całkowitego posłuszeństwa. Nie tworzył innych Żywiołów, bał się
już Ognia, bo wiedział ,że ich trudno kontrolować, że są najbardziej skłonni do
buntu. Wiedział, że Światło i Ciemność muszą istnieć razem i że mają ogromne
tendencje do walki między sobą. Nie chciał ich więc na swojej planecie, bał
się, że mogą ją zniszczyć.
Prawa Żywiołów istniały od dawna i on jako były Żywioł,
wiedział na co się godzi. Wiedział, że ci, których przemienił nie będą tacy,
jak byli, odebrał im to, co było ich najsilniejszą stroną jako ludzi – wolną
wolę. Wiedział też, że będą mieli poczucie misji, jaką w nich zaszczepi, więc
zaszczepił – ratujcie Ziemię przed zniszczeniem, ale nie zabijajcie jej istoty,
nie wolno wam niszczyć tego, co stworzyłem.
Miał nadzieję, że uda mu się wynagrodzić to, co im zabrał.
Wyostrzył więc ich zmysły i cechy charakteru. Dał im nadprzyrodzoną odporność, a na koniec
wybrał ośmioro z nich i uczynił ich przywódcami. Nie miał wątpliwości co do
Powietrza i Ziemi, ale długo zastanawiał się nad Ogniem i Wodą, bo z jednej
strony przeczuwał, że to właśnie oni mogą przeważyć szalę, ale też widział w
nich ogromne emocje, wiedział, że będą najtrudniejsi do kontrolowania.
Szczególnie niepokoił go Ogień i ich potencjalna skłonność do buntu i łamania
praw.
W końcu jednak wybrał ósemkę. Po dwoje z każdego żywiołu,
cztery kobiety i czterech mężczyzn. Wybudował im zamki w różnych końcach
świata, powiązał ich w pary, choć nie chciał ich zmuszać do niczego. Wiedział
jak bardzo ich ogranicza, ale w zamian każdemu z nich dał unikalną zdolność,
nadprzyrodzoną moc.
Spojrzał na swoje dzieło i poczuł dumę.
Trwało to jednak tylko chwilę, bo jasność dookoła niego
rozbłysła nagle oślepiającym, pulsującym światłem.
- RADA CIĘ WZYWA – zagrzmiał głos i Stwórca natychmiast
przeniósł swoją świadomość w inne miejsce. Poczuł obecność innych Stwórców i
zdziwił się jak wielu ich jest.
- Gdzie jestem? – zapytał przestraszony.
- Wszędzie i nigdzie, jak zawsze. Twój czyn spowodował
automatyczne zwołanie Rady Stwórców. Ja jestem jej przywódcą. Jestem Stwórcą
Stwórców.
Zaszumiało, Stwórca rozróżniał kilka głosów, które szeptały
albo warczały coś pod nosem.
- A ja byłem przeciwni awansowaniu go! – wychrypiał ktoś.
- Ja też – przytakiwał mu inny, kobiecy głos.
- Nie wolno mieszać światów! – odezwał się nagle jeden z
obecnych.
- Wiem… - wydukał – Możecie mnie zdegradować, ale nie cofnę
zmian.
Stwórca Stwórców zaśmiał
się.
- Nie. To nie będzie tak proste.
Nagle na środku pojawił się jego ukochany świat, zamknięty jak
zawsze w szklanej kuli. Stwórcy oświetlili go, każdy swoim światłem.
- Za każdą dodatkową moc, daję wam przekleństwo, przywódcy Żywiołów!
Nie będziecie szczęśliwi. – warknął jeden z nich i kropla jego światła upadła na
Ziemię.
- Ja nadaję wam Prawo Krwi – krzyknął inny, a Stwórca Ziemi wzdrygnął
się. – Nie będziecie mogli wiązać się z nikim poza tym, kogo wam wyznaczę!
- Nie… - zaczął słabo, chcąc bronić swoich wybrańców, ale było
za późno. Kolejna kropla spadła na powierzchnię planety rozpływając się po niej
i pokrywając ją w całości.
- Ja zabieram wam pamięć tego, kim byliście. Po przebudzeniu
będziecie przekonani, że tacy byliście od zawsze! – warknął kolejny
- Ja nadaję wam Prawo Rady, dla wszystkich, którzy zostali zmienieni!
– szepnął kolejny – poznacie je dopiero, kiedy je złamiecie.
- Ja was naznaczam, na zawsze.
Stwórca przestał słuchać. Widział co chcą zrobić, widział, że
próbują na przykładzie jego ukochanej planety pokazać mu, że Prawa Stworzenia nie
wolno łamać. Była to dla niego dotkliwsza kara niż gdyby go zdegradowali. Pochylił
się nad swoim dziełem, gotów cofnąć wszystkie zmiany, ale nie mógł. Stwórca Stwórców
zaśmiał się.
- Światy nie pozwalają się zniszczyć. – wyjaśnił – Nie od środka.
Radzą sobie z tym same. Ginące gatunki są niepotrzebne. Nie były doskonałe. – ciągnął
spokojnie jak na wykładzie – Tobie nie wolno ingerować, bo możesz tylko pogorszyć
sprawę…
Stwórca przytakiwał smętnie w myślach.
- Pokochałeś ludzi… - zaczął inny – Nie rozumiem dlaczego…
- Bo umieją walczyć o swoje. Wiedzą czego chcą i potrafią zmienić
świat, żeby to osiągnąć.
Stwórca kątem oka zauważył, jak przywódca Rady upuszcza swoją
kroplę na ziemię. Nie chciał nawet wiedzieć co to będzie, choć domyślał się. Znali
jego myśli. Wiedzieli czego się obawiał najbardziej, wiedzieli dlaczego wybrał tylko
niektóre z Żywiołów.
- Wiesz, że nie powinniśmy kochać swoich dzieł? Wiesz, że to
powoduje, że próbujemy ingerować, że walczymy z Prawem Stworzenia? – Stwórca Stwórców
przeniósł swoje światło znad szklanej kuli na twórcę tego, co przed chwilą sam zmienił.
- Wiem. – szepnął. – I teraz pragnę tylko jednego – wychrypiał
– żeby to wszystko dało się odwrócić.
- Bo ich kochasz?
- Tak. – odparł smętnie.
Stwórca Stwórców westchnął.
- Więc wszystko to wróci do normy, kiedy twoi przywódcy Żywiołów
staną się znowu ludźmi.
Światło Stwórcy przygasło na chwilę.
- Ale przecież nie mogą, nie pamiętają…
Odpowiedział mu tylko śmiech, który dźwięczał w jasności jeszcze
przez długi czas, nawet kiedy Stwórca wrócił do swojej światłości, do swojego Nigdzie.
- Nie mogą… - powtórzył i ze smutkiem spojrzał swoim światłem
na Ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!