Me

Me

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Żywioły - Prolog

Chyba mam! 
Napisałam od pocztku. To chyba bardziej mój rytm. 

Jak Wam się podoba?
A.H.



Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, choć doskonale wiedział, że zobaczy tylko jasność i szklane kule z zamkniętymi w środku światami, które stworzył. Ten sam widok witał go co rano od kiedy mianowali go Stwórcą, od kiedy został awansowany z rangi Żywiołu Światła. Z przyzwyczajenia przeciągnął się, choć teraz nie musiał tego robić. Właściwie nie miał materialnego ciała. Był jedynie własną świadomością, obłokiem myśli i pragnień rozmywającym się w świetlistym otoczeniu.
Myślą przywoływał do siebie światy, które zdążył stworzyć w czasie swojej krótkiej kariery Stwórcy. Zaczynał zawsze od tych, które lubił najmniej, które go nie interesowały, bo były zbyt proste. Spojrzał na planetę, którą porastały wyłączni rośliny. Przez chwilę próbował sobie wmówić, że ich życie jest fascynujące, ale szybko porzucił tę myśl i zaczął przyglądać się swojemu kolejnemu dziełu. W każdym świecie tworzył coś innego, próbował swoich sił. Tworzył idealne istoty, które miały ogromną wiedzę, tworzył skomplikowane układy i prawa rządzące światami. Mimo krótkiej kariery udało mu się bardzo wiele, wiedział o tym. Najbardziej jednak kochał jedną z planet. Życie na niej było dla niego fascynujące. Planetę tę nazwał Ziemią. Ponad połowę przykrył wodą, resztę lądem i to właśnie życie na lądzie lubił obserwować, bo tam mieszały jego ulubione stworzenia, te, których nie ograniczył nadmiernie prawami, te, którym dał możliwość decydowania o niemal wszystkim. Dał im umysł, potrafiący ogarnąć bardzo skomplikowane zagadnienia i z radością obserwował, jak się rozwijają.  Ludzie, bo tak ich nazwał, mieli tendencję do poszukiwania rozwiązań, które ułatwiały im życie, byli istotami poszukującymi wciąż nowych wyzwań, nowych uproszczeń, byli jak on – tworzyli.
Niestety po pewnym czasie Stwórca zaczął obserwować, że ich poczynania źle odbijają się na jego ukochanej planecie. Woda była co raz mniej niebieska, a zieleń znikała z powierzchni lądów. Ileś jego tworów, innych istot zamieszkujących Ziemię było na granicy wyginięcia przez to, co robili ludzie.
Długo myślał nad tym, czy może coś z tym zrobić. Wiedział, że nie powinien się mieszać, wiedział, że nie powinien mieszać swojej rzeczywistości ze stworzonym przez siebie światem, Lae nie mógł się powstrzymać. Pokochał tę planetę tak mocno, że był gotów na wszystko. Liczył się nawet z tym, że zdegradują go z powrotem do rangi Żywiołu Światła.
Plan był prosty. Jako stwórca miał możliwość podnoszenia rangi każdego stworzenia niższej rangi. Mógł więc przemienić ludzi w Żywioły. Nie chciał jednak robić tego z wszystkimi. Już od jakiegoś czasu wyszukiwał swoich wybrańców.
Znalazł więc bezinteresownych i szlachetnych i nadał im rangę Żywiołów Ziemi, zmuszając zwierzęta i rośliny do słuchania ich rozkazów, wybrał dociekliwych i pomysłowych i uczynił ich Żywiołami Wiatru, spokojnych i rozsądnych nagrodził władzą nad wodą i lodem, a na koniec, po długich wahaniach odważnym i wytrwałym nadał rangę Żywiołów Ognia jednocześnie zmuszając płomienie do całkowitego posłuszeństwa. Nie tworzył innych Żywiołów, bał się już Ognia, bo wiedział ,że ich trudno kontrolować, że są najbardziej skłonni do buntu. Wiedział, że Światło i Ciemność muszą istnieć razem i że mają ogromne tendencje do walki między sobą. Nie chciał ich więc na swojej planecie, bał się, że mogą ją zniszczyć.
Prawa Żywiołów istniały od dawna i on jako były Żywioł, wiedział na co się godzi. Wiedział, że ci, których przemienił nie będą tacy, jak byli, odebrał im to, co było ich najsilniejszą stroną jako ludzi – wolną wolę. Wiedział też, że będą mieli poczucie misji, jaką w nich zaszczepi, więc zaszczepił – ratujcie Ziemię przed zniszczeniem, ale nie zabijajcie jej istoty, nie wolno wam niszczyć tego, co stworzyłem.
Miał nadzieję, że uda mu się wynagrodzić to, co im zabrał. Wyostrzył więc ich zmysły i cechy charakteru.  Dał im nadprzyrodzoną odporność, a na koniec wybrał ośmioro z nich i uczynił ich przywódcami. Nie miał wątpliwości co do Powietrza i Ziemi, ale długo zastanawiał się nad Ogniem i Wodą, bo z jednej strony przeczuwał, że to właśnie oni mogą przeważyć szalę, ale też widział w nich ogromne emocje, wiedział, że będą najtrudniejsi do kontrolowania. Szczególnie niepokoił go Ogień i ich potencjalna skłonność do buntu i łamania praw.
W końcu jednak wybrał ósemkę. Po dwoje z każdego żywiołu, cztery kobiety i czterech mężczyzn. Wybudował im zamki w różnych końcach świata, powiązał ich w pary, choć nie chciał ich zmuszać do niczego. Wiedział jak bardzo ich ogranicza, ale w zamian każdemu z nich dał unikalną zdolność, nadprzyrodzoną moc.
Spojrzał na swoje dzieło i poczuł dumę.
Trwało to jednak tylko chwilę, bo jasność dookoła niego rozbłysła nagle oślepiającym, pulsującym światłem.
- RADA CIĘ WZYWA – zagrzmiał głos i Stwórca natychmiast przeniósł swoją świadomość w inne miejsce. Poczuł obecność innych Stwórców i zdziwił się jak wielu ich jest.
- Gdzie jestem? – zapytał przestraszony.
- Wszędzie i nigdzie, jak zawsze. Twój czyn spowodował automatyczne zwołanie Rady Stwórców. Ja jestem jej przywódcą. Jestem Stwórcą Stwórców.
Zaszumiało, Stwórca rozróżniał kilka głosów, które szeptały albo warczały coś pod nosem.
- A ja byłem przeciwni awansowaniu go! – wychrypiał ktoś.
- Ja też – przytakiwał mu inny, kobiecy głos. 
- Nie wolno mieszać światów! – odezwał się nagle jeden z obecnych.
- Wiem… - wydukał – Możecie mnie zdegradować, ale nie cofnę zmian.
 Stwórca Stwórców zaśmiał się.
- Nie. To nie będzie tak proste.
Nagle na środku pojawił się jego ukochany świat, zamknięty jak zawsze w szklanej kuli. Stwórcy oświetlili go, każdy swoim światłem.
- Za każdą dodatkową moc, daję wam przekleństwo, przywódcy Żywiołów! Nie będziecie szczęśliwi. – warknął jeden z nich i kropla jego światła upadła na Ziemię.
- Ja nadaję wam Prawo Krwi – krzyknął inny, a Stwórca Ziemi wzdrygnął się. – Nie będziecie mogli wiązać się z nikim poza tym, kogo wam wyznaczę!
- Nie… - zaczął słabo, chcąc bronić swoich wybrańców, ale było za późno. Kolejna kropla spadła na powierzchnię planety rozpływając się po niej i pokrywając ją w całości.
- Ja zabieram wam pamięć tego, kim byliście. Po przebudzeniu będziecie przekonani, że tacy byliście od zawsze! – warknął kolejny
- Ja nadaję wam Prawo Rady, dla wszystkich, którzy zostali zmienieni! – szepnął kolejny – poznacie je dopiero, kiedy je złamiecie.
- Ja was naznaczam, na zawsze.
Stwórca przestał słuchać. Widział co chcą zrobić, widział, że próbują na przykładzie jego ukochanej planety pokazać mu, że Prawa Stworzenia nie wolno łamać. Była to dla niego dotkliwsza kara niż gdyby go zdegradowali. Pochylił się nad swoim dziełem, gotów cofnąć wszystkie zmiany, ale nie mógł. Stwórca Stwórców zaśmiał się.
- Światy nie pozwalają się zniszczyć. – wyjaśnił – Nie od środka. Radzą sobie z tym same. Ginące gatunki są niepotrzebne. Nie były doskonałe. – ciągnął spokojnie jak na wykładzie – Tobie nie wolno ingerować, bo możesz tylko pogorszyć sprawę…
Stwórca przytakiwał smętnie w myślach.
- Pokochałeś ludzi… - zaczął inny – Nie rozumiem dlaczego…
- Bo umieją walczyć o swoje. Wiedzą czego chcą i potrafią zmienić świat, żeby to osiągnąć.
Stwórca kątem oka zauważył, jak przywódca Rady upuszcza swoją kroplę na ziemię. Nie chciał nawet wiedzieć co to będzie, choć domyślał się. Znali jego myśli. Wiedzieli czego się obawiał najbardziej, wiedzieli dlaczego wybrał tylko niektóre z Żywiołów.
- Wiesz, że nie powinniśmy kochać swoich dzieł? Wiesz, że to powoduje, że próbujemy ingerować, że walczymy z Prawem Stworzenia? – Stwórca Stwórców przeniósł swoje światło znad szklanej kuli na twórcę tego, co przed chwilą sam zmienił.
- Wiem. – szepnął. – I teraz pragnę tylko jednego – wychrypiał – żeby to wszystko dało się odwrócić.
- Bo ich kochasz?
- Tak. – odparł smętnie.
Stwórca Stwórców westchnął.
- Więc wszystko to wróci do normy, kiedy twoi przywódcy Żywiołów staną się znowu ludźmi.
Światło Stwórcy przygasło na chwilę.
- Ale przecież nie mogą, nie pamiętają…
Odpowiedział mu tylko śmiech, który dźwięczał w jasności jeszcze przez długi czas, nawet kiedy Stwórca wrócił do swojej światłości, do swojego Nigdzie.
- Nie mogą… - powtórzył i ze smutkiem spojrzał swoim światłem na Ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!