Me

Me

czwartek, 22 sierpnia 2013

Robin's Confession 4


Ściskam kurczowo to, co napisałem kiedyś. Znowu zastanawiam się czy jej to dać, czy opowiedzieć. Problem w tym, że jestem pewien, że nie umiem pisać, ale jeszcze trudniej jest mi mówić o tym wszystkim. O tym, że kochałem dziecko… O tym, że podglądałem ją niemal na każdym kroku…  O tym, że kiedy miała zaledwie kilka lat, ja rozmyślałem o tym, jak może nam być cudownie, jaka ona jest niesamowita i ile szczęścia może mi dać…
Wzdycham ciężko i podnoszę wzrok, kiedy ona wychodzi z domu.
- Jake śpi. – mówi cicho i uśmiecha się, ale po chwili napotyka moje spojrzenie i zatrzymuje się na chwilę, jakby nie wiedziała co zrobić. Przenosi wzrok na zwitek papierów, które trzymam w ręku. Podchodzi do mnie szybko i zaciska na nich palce.
- To jest twój pamiętnik? – pyta – Ten, o którym wspominałeś?
Nie mam odwagi spojrzeć jej w oczy. Puszczam papiery i opadam na ławkę, a ona drżącymi rękoma rozwija kartki i siada obok mnie.
- Mogę?
Kiwam głową, bo nie wiem co mam zrobić. Nie mogę się odezwać, bo coś mnie blokuje, nie potrafię…
Przyglądam jej się bacznie, kiedy czyta pierwszą stronę. Doskonale pamiętam każde zapisane tam słowo. Pamiętam nawet, że nadałem mu tytuł: „Czekając na Jolie”. Nadałem mu tytuł, jakby to było jakieś wielkie dzieło, coś wartego przeczytania, a to tylko zwierzenia faceta, który zakochał się w małej dziewczynce, a potem czekał aż ona dorośnie, żeby jej o tym powiedzieć. To wyznania kogoś, kto uważał się za ideał, dopóki nie zauważył, że w tej drobnej blondynce jest wszystko to, czego on najprawdopodobniej nie ma, a co tak naprawdę ceni najbardziej. To zwierzenia człowieka, który uświadomił sobie nagle, że nie jest ideałem i postanowił się zmienić, postanowił stać się lepszym człowiekiem, dla niej…
Pamiętam, że kiedy się oficjalnie poznaliśmy nie umiałem się rozluźnić. Bałem się, że wrócą dawne nawyki i pilnowałem niemal każdego gestu. Teraz jest trochę lepiej, ale jakaś obawa wciąż siedzi we mnie. Wciąż myślę, że może wrócić dawny Robin, ktoś, kogo obecnie nawet bym nie polubił.
Śledzę jej wzrok, jakbym czytał razem z nią. 
„Mam wrażenie, że moje życie składa się wyłącznie z czekania...
 Od kiedy skończyłem 18 lat, czekałem na nią. Wiedziałem, że warto, bo obserwowałem ją od momentu stworzenia i pokochałem ja juz dawno chociaż nie była ideałem. Nie była i nie jest. Ma swoje wady, ale dla mnie nie miały one znaczenia. Pragnąłem jej od dawna, była niemal ideałem, była delikatna, czuła, opiekuncza. Była taka, jaki ja powinienem byc, wiec chciałem się do niej zblizyc i to pragnienie, to oczekiwanie doprowadzało mnie do szaleństwa. Wiedziałem jednak, ze na nia nie zasługuje, ze musze najpierw zmienic samego siebie. Wiedzialem, że nie mogę jej nic powiedzieć… Było za wcześnie.
Parę razy o mało sie nie zdradziłem, na apelach patrzyłem tylko na nią, nie mogłem oderwać od niej wzroku... Musiała to zauważyć...
 Kochałem ją i wiedziałem, ze pragnę tylko jednego - żeby ona tez mnie pokochała. Byłem gotowy na wszystko, ale z ujawnieniem uczuć czekałem aż osiągnie pełnoletniość. Czekałem, żeby była w stanie zrozumieć, co czuję, żeby pojęła, że od kiedy tylko pamiętam, myślę wyłącznie o niej.
 Teraz moje jedyne pragnienie się ziściło. Ona jest ze mną, choć w zasadzie, to znowu jej nie ma…
Była już moja, mimo wielu przeciwności losu, mimo tego, że wielokrotnie cos nas rozdzielało, zawsze znajdowaliśmy drogę do siebie. Niedawno została moją żoną i wiem, że kocha mnie tak, jak ja kocham ją. W dniu ślubi byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale los znów nas rozdzielił, a ja nie mogę teraz jej szukać. Nie mam takiej możliwości, bo mój stan na to nie pozwala. Straciłem czucie w nogach i nie mogę chodzić. Lekarze mówią, że nigdy już nie będę chodził, a jeśli nie będę, to nie mam po co jej szukać. Nie chcę być dla niej ciężarem, tylko oparciem, a jakim oparciem może być kaleka?
Nie tracę jednak nadziei. Będę walczył, ale nie wiem czy dam rade... Dla niej skoczyłbym w ogień, więc czy kalectwo może mnie pokonać? Nic mi nie przeszkodzi w ponownym odnalezieniu Jolie, a juz na pewno nie moja własna słabość...
 Tymczasem, żeby nie zwariować z tęsknoty, piszę o tym wszystkim co czułem czekając na nią... Pisze o tym, jaki byłem zanim ja poznałem. To moja spowiedz, to moja terapia, przypominam sobie dawnego siebie, zanim zacząłem się zmieniac dla niej. Przypominam sobie swoje kleski i to jaki kiedys byłem okrutny, przypominam sobie tez najszczęśliwsze chwile, przypominam sobie ją, przypominam sobie to jak bardzo ją kocham...”
Jej pocałunek wyrywa mnie z zamyślenia.
- Ja ciebie też kocham. – szepcze i wtula się we mnie.
Próbuję się uśmiechnąć, ale nie mogę. Nie umiem sobie wyobrazić co ona poczuje, kiedy to przeczyta, kiedy zrozumie jaki byłem kiedyś, zanim mnie poznała, kiedy dotrze do niej, że nie obchodziło mnie to, że krzywdziłem innych, że dopiero po jakiś czasie dochodziłem do tego, że nie mam prawa wszystkich osądzać. Co pomyśli o mnie, kiedy dowie się, że kiedyś dla zabawy krzywdziłem słabszych, żeby udowodnić, że sam jestem od nich lepszy?
Siedzę cicho, czuję, jak z każdą przeczytaną przez nią stroną skacze mi ciśnienie. Czuję, jak zaczynam się trząść. Jolie nic nie mówi, tylko czyta. Jej wzrok przeskakuje po kolejnych wersach, nie mogę nic wyczytać z jej twarzy. Boję się. Ostatnia strona. Prawie mam mroczki przed oczami. Czekam w napięciu na jej reakcję. Skończyła. Nie spieszy się, zwija kartki, a ja czekam, na zbawienie albo na wyrok, choć bardziej spodziewam się tego drugiego.
- Boisz się. – mówi cicho oddając mi pamiętnik.
Kiwam głową, bo nie jestem w stanie nic powiedzieć.
- Boisz się od samego początku, od kiedy mi to dałeś… - szepcze , a ja ponownie kiwam głową. – Dlaczego?
Ściągam brwi i po raz pierwszy odważam się na nią spojrzeć. Nie rozumiem pytania. Rozumiem co powiedziała, ale nie rozumiem o co mnie pyta.
- Bo to jest chore, ja jestem chory… - chrypię w końcu. – Byłem…
Zatyka mi usta dłonią, pochyla się w moją stronę i całuje mnie lekko w policzek.
- Robin, ile razy mam ci powtarzać?! – pyta szorstko. – Kocham cię i NIC tego nie zmieni. Nic, rozumiesz?
- Ale… - zaczynam.
- Teraz lepiej cię rozumiem. Lepiej rozumiem twoje obawy i to dlaczego byłeś taki zamknięty w sobie i to dlaczego tak pilnujesz się na każdym kroku, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co może mi się nie spodobać, żeby nie zareagować spontanicznie… - wzdycha – A ja dalej chcę, żebyś był sobą i żebyś przestał się mnie bać! Dalej chcę poznać prawdziwego ciebie.
- Nie pokochasz prawdziwego mnie… - odpowiadam cicho i wbijam wzrok we własne dłonie.
Jolie milczy przez chwilę, a ta chwila wydaje mi się wiecznością.
- Ja myślę, że nie jesteś już tym, kim byłeś. Ja tego kogoś nie widzę… - zmusza mnie do spojrzenia na siebie – Nie znam człowieka, którego opisałeś. Mówiłam ci już jaki jesteś i chyba to widzisz. Jesteś czuły i opiekuńczy, nie wywyższasz się, a raczej wycofujesz z przepychanek. Nie podejmujesz bezsensownej walki o nic, za to jeśli walczysz o coś co kochasz, robisz wszystko, co w twojej mocy, choćbyś miał to przypłacić życiem. Ja znam takiego Robina.
Wzdycham i kręcę głową.
- Zmieniłeś się. – oznajmia – Nie jesteś tym samym człowiekiem. Ja też nie jestem taka, jaka byłam.
- Boję się, że ten ktoś, że ja… że wrócę i znowu będę taki.
- Nie będziesz – jej głos jest pewny, jakby oznajmiała, że dwa plus dwa jest cztery – Nie jesteś już tym człowiekiem tak, jak ja nie jestem tą przerażoną dziewczynką, którą kiedyś poznałeś.
Wzdycham.

- Robin! Weź się w garść, proszę cię i odzyskaj trochę swojej dawnej pewności siebie. Nie pozwól, żeby przeszłość niszczyła to, co mamy teraz. Postaraj się… - Ściska moją dłoń  -Muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw muszę być pewna, że jesteś w stanie sobie poradzić ze swoją przeszłością. –odwraca się ode mnie i znika w domu zostawiając mnie z pamiętnikiem w ręku. Siedzę tak przez chwilę sam, zastanawiając się nad tym co powinienem zrobić i przypominam sobie jak ona kiedyś spaliła nasze papiery rozwodowe.
Biorę ołówek i kartki, które zostały na werandzie od czasu, kiedy Kane i Jake coś tu rysowali. Zaczynam pisać, opisuję wszystko to, co przeżyłem z Jeleną. Opisuję nasze życie i moje uczucia. Kończę w środku nocy, szybko mi poszło. Wchodzę do domu i idę do sypialnie. Jolie nie śpi, tylko patrzy się w sufit. Czeka na mnie. Podaję jej kolejne części pamiętnika.
- Chcę, żebyś to wiedziała, a później razem pozbędziemy się tego, kto tam siedzi… - chrypię – Chcę być wolny! Nie chcę co noc budzić się zlany potem, przerażony jakimiś wizjami przeszłości. Nie chcę, żeby ścigały nas duchy.
- One nie odejdą – mówi cicho – będą zawsze...
- Wiem – odpowiadam – Ale ty odegnałaś swoje, teraz przychodzą znacznie rzadziej… - Jolie kiwa głową – Ja chcę zrobić to samo. 
Moja żona uśmiecha się i kiwa głową. Bierze do ręki pamiętnik i czyta go. Widzę łzy w jej oczach, kiedy dochodzi do końca. Ostatnie słowo to „Dziękuję”. Dziękuję jej, że mi wybaczyła i że widzi we mnie prawie same zalety. Dziękuję jej za samo to, że jest.
Jolie wstaje i wychodzi. Nie wiem co mam zrobić więc stoję na środku i czekam. Po chwili wraca z zaspaną Jill i bierze mnie za rękę ciągnąc do wyjścia. Zatrzymuje się przy kredensie i wyciąga z niego coś, po czym chowa to do kieszeni.
Księżyc świeci wysoko nad horyzontem, a my idziemy zarośniętą, dawno nie używaną ścieżką, która prowadzi do jaskini za wodospadem. Wchodzimy tam. Jolie zapala świeczkę i oświetla nam drogę. Idziemy do drugiej, większej groty. Jolie stawia świeczkę na skalnej półce, którą kiedyś wykorzystałem jako stolik i wręcza mi mój pamiętnik.
Patrzę na nią przez chwilę niepewny co mam zrobić, aż w końcu rozumiem, że ona pomyślała dokładnie o tym, o czym ja. Spalić, zapomnieć, zostawić za sobą... Mam się tego pozbyć, mam ich spalić. Mam spalić Jelenę i dawnego siebie, żeby już nam nie przeszkadzali, żeby nam nie zagrażali.
Wiem, że oni będą wracać, że te wspomnienia nie wyparują, ale mam nadzieję, ze jeśli to zrobię, będą się pojawiali rzadziej i nasze życie wróci do normy.
Ściskam jej dłoń i wsuwam kartki w płomień, a potem rzucam na ziemię i patrzę jak się palą. Czuję, jak ciężar spada z mojego serca, jak tajemnice, które ona poznała, znikają wraz z płomieniem. Palę swoją przeszłość, pozbywam się wszystkiego, co ciągnęło mnie w dół i zaczynam wierzyć w to, że mogę być szczęśliwy.
Jolie wtula się we mnie mocno i szepcze mi coś na ucho. Za początku nie rozumiem sensu jej słów, docierają do mnie po jakimś czasie, a moją twarz rozjaśnia uśmiech, przytulam ją mocno do siebie i całuję.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Kiedy?
- Niedługo…
Duchu przeszłości nie odeszły, nie zniknęły, żyją gdzieś w nas, ale na tyle głęboko, że nie przeszkadzają nam w codziennym funkcjonowaniu. Teraz mogę powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi, oboje.
Tak, jak powiedziała Jolie, niedługo po spaleniu pamiętnika, pojawia się na świecie dziewczynka o ciemnych włosach i chabrowych oczach. Nazywamy ją Saoirse, bo to imię oznaczało kiedyś wolność, a ona pojawiła się w momencie, w którym po raz pierwszy poczułem się naprawdę szczęśliwy i wolny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!