Me

Me

środa, 8 maja 2013

Somewhere in between 2

Po wyjściu Iana zostaję sama. Nie mogę uwierzyć, że aż tyle czasu byłam nieprzytomna. Niby się tego spodziewałam, ale jakoś wypowiedziane na głos wydaje się to nieprawdopodobne. Dwa miesiące. Dwa miesiące z nim, z daleka od Robina.
Właśnie, Robin… Liczę na to, ze żyje. Nie dociera do mnie, że może go nie być. Liczę na to, że po prostu jesteśmy daleko od siebie, że los znów nas rozdzielił. Nie uwierzę w jego śmierć dopóki nie zobaczę jego ciała. Nie uwierzę, choćby to miało oznaczać, że do końca życia będę czekać na kogoś, kogo już nigdy nie zobaczę. Kocham go i wiem, że nikt nigdy nie będzie dla mnie znaczył tyle, co on. Nie po tym co razem przeszliśmy, nie po tym, jak zgodziłam się zostać jego żoną… Nie po tych kilku nocach, które spędziliśmy tak naprawdę razem.
Ktoś naciska na klamkę. Drzwi się uchylają, słyszę strzęp rozmowy. Nie widzę ich twarzy, tylko mundury policjantów. Za nimi chyba sto Ian, bo słyszę jego głos.
- Macie jej pilnować. – mówi – Ma się nigdzie nie ruszać. Tylko łazienka i łóżko!
Zwariował chyba…
Policjanci kiwają głowami, odwracają się przodem do mnie i wchodzą do pokoju. Ian zamyka za nimi drzwi na klucz.
Mój wzrok jest jeszcze nieostry, więc z początku ich nie poznaję, dopiero kiedy podchodzą do mnie i się uśmiechają przypominam sobie ich twarze.
- Ethan – wzdycham z ulgą.
Uśmiecha się do mnie i wyciąga do mnie rękę. Łapię ją i potrząsam energicznie.
- Witaj Jolie – odzywa się ten drugi.
Kojarzę go. To on kazał mi uciekać, kiedy złapali Robina. Dziwnie na mnie patrzy, ale jego wzrok jest przyjazny. Wiem, że obu mogę zaufać, wiem, że brali udział w rewolucji, choć nie mam pojęcia czy rewolucja dalej trwa i jaki jest ich udział w niej.
- To jest Simon – przedstawia go Ethan.
- Już się kiedyś spotkaliśmy. – uśmiecha się.
Kiedy jest pogodny przypomina mi Robina. Ma ciemne, rozczochrane włosy i jasnoniebieskie oczy o trochę cieplejszym odcieniu. Ma też podobną bliznę w kąciku ust. Marszczy się charakterystycznie, kiedy się uśmiecha. Jest trochę bardziej postawny od Robina, mocniej zbudowany. Są do siebie tak podobni, ze gdybym nie wiedziała, że to niemożliwe, założyłabym się, że są braćmi.
Kiwam głową i też się uśmiecham.
- Kazałeś mi uciekać. – mówię cicho.
- Bo wiedziałem, że tego chciałby Robin. – odpowiada – Byłem jednym z przywódców rewolucji obok niego.
- Też jesteś wadliwą jednostką? – pytam z przekąsem.
Wybucha śmiechem.
- Na to wygląda.
Przez chwilę się śmiejemy, ale potem jego twarz poważnieje. Moja też. Muszę się dowiedzieć co z rewolucją.
- Jak to teraz wygląda? Jakie jest życie w Underground? – pytam.
Spoglądają po sobie. Ciemne oczy Ethana krzyżują się z jasnoniebieskimi Simona. Widzę, że żaden z nich nie chce podjąć tematu. 
- Simon! – naciskam. – Powiedz mi co się tu pozmieniało. Wiem, że Ian przejął władzę…
Simon patrzy uparcie na Ethana, jakby to on miał tu więcej do powiedzenia.
- Tak – warczy wściekły Ethan. – Przejął i zmienił zasady. Dotykanie jest już dozwolone.
Chcę się uśmiechnąć, bo między innymi o to walczyli, ale po ich minach widzę, że coś jest nie tak. Gestem proszę go, żeby kontynuował.
- Dotykanie cudzych żon tez jest dozwolone. – warczy – A dotykanie Iana przez cudze żony jest w ogóle obowiązkiem!
Potrząsam głową, bo przez chwilę nie dociera do mnie co on mówi…  Ian może dotykać cudzych żon? One muszą go dotykać?
- Nie rozumiem… - zaczynam.
- Wszystkie kobiety w Underground należą przede wszystkim do niego – wyjaśnia spokojnie Simon. – On jest… - urywa.
Kiwam głową. Wiem jaki jest Ian.
- Kiedyś próbował tego na mnie… - zaczynam, ale Ethan łapie mnie za rękę i ściska lekko. Cieszę się, że to robi, bo i tak głos za chwile uwiązłby mi w gardle. Nie umiem o tym spokojnie mówić.
- O ile dobrze pamiętam z tobą mu się nie udało… - mówi – Z moją żoną… - urywa. Ma łzy w oczach. Simon poklepuje go po ramieniu.
- Jego żona zabiła się po ostatniej wizycie u Iana. Kilka takich wizyt przeżyła, ale w końcu nie wytrzymała. – wyjaśnia.
Nie wiem jak on jeszcze wytrzymuje towarzystwo Iana. Nie wiem dlaczego go nie zabił. Nie rozumiem tego. Ja bym chyba nie wytrzymała…
Z trudem podnoszę się i siadam na łóżku. Wyciągam rękę w kierunku Ethana. Chcę go pocieszyć, choć wiem, że nie ma dla niego pocieszenia. Przez chwilę patrzy na mnie, jakby chciał o coś zapytać, aż w końcu obejmuje mnie mocno i przytula, wtula twarz w moje włosy. Jestem zaskoczona, ale nie protestuję. Jeśli to ma mu pomóc, to nie widzę problemu…
Kątem oka zauważam, że Simon niespokojnie się porusza, ale nie rozumiem dlaczego. Spoglądam na niego. Macha ręką i odwraca się od nas. Wygląda, jakby go coś bolało, jakby mu coś przeszkadzało. Ignoruję to, bo kompletnie nie wiem o co mu chodzi.
Ethan wciąga głośno powietrze i puszcza mnie.
- Przepraszam… - mówi.
Uśmiecham się i poklepuję jego ramię.
- Jeśli to ci pomogło… - urywam.
Kiwa smętnie głową.
- Chociaż na chwilę… - chrypi – ale to nie to samo…
Kiwam głową, bo wiem o czym mówi. Jest tylko jedna osoba, która wywołuje uczucie ciepła. Jedna. Ja jeszcze mam nadzieje, że ją spotkam, on już nie ma.
Kiwam lekko głową w stronę Simona, żeby zapytać co z jego żoną.
- Moja nie żyje od kilku lat. – mówi – Zajmowała się szkoleniem ocalałych i trafił jej się hulaka. Została skazana za jego ekscesy.
Mówi o tym tak, jakby go to w ogóle nie obchodziło. Podejrzewam, że jej nie kochał. Został zmuszony do ożenku jak większość mężczyzn w Underground. Nie miał wyboru, ona go wybrała, a on nie mógł jej odmówić. A może już zdążył zapomnieć jak to było. Może minęło tyle lat, że już jej nie pamięta, może nie pamięta tego ciepła, tego przyjemnego dreszczyku, kiedy ona była przy nim.
Zastanawiam się przez chwilę czy ja też zapomnę… Czy zapomnę Robina i to, że sprawiał, że cały świat przestawał się liczyć, że wszystko ograniczało się dl nas dwojga… Zapomnę?
Nie! Nie mogę zapomnieć. Muszę pielęgnować w sobie to wspomnienie. To mój obowiązek. Obiecałam mu miłość do śmierci, bez względu na okoliczności i mam zamiar tej obietnicy dotrzymać tak, jak on dotrzymywał swoich.
Przez chwilę wszyscy milczymy. Potem przypominam sobie o rewolucji.
- Kto teraz prowadzi rewolucjonistów? – pytam.
- Ja – odpowiada rzeczowo Simon.
Przenoszę na niego wzrok. Wygląda na przywódcę. Mocne ramiona, władczy wzrok, jakby dokładnie wiedział ile jest wart i dlaczego inni powinni go słuchać. To jest to, czego zawsze brakowało mi u Robina – pewność siebie. Nie będzie się rozmieniał na drobne. Wie czego chce od życia i wie jak to osiągnąć.
- Robicie coś? – pytam.
Kiwa głową.
- Jestem szpiegiem Beneath – wyjaśnia Simon.
Ożywiam się.
- Byłeś tam ostatnio? Widziałeś ocalałych? Kto przeżył? – jestem tak podekscytowana, że nie umiem tego ukryć.
Simon przygląda mi się spod przymkniętych powiek.
- Jill, Aaron, Jack… - zaczyna.
Kręcę się niespokojnie. Cieszę się, że oni żyją ale nie na to czekam.
- Widziałem też niejakiego Scotta i Adele… - urywa. 
Przez chwilę moja nadzieja gaśnie. Nie wymienił jeszcze dwóch osób, na których mi zależy. Przyglądam mu się, ale odwraca wzrok. Nie wiem czemu nie chce mi tego powiedzieć wprost.
- A Blake? – pytam.
Kiwa głową.
- żyje.
Ręce mi się trzęsą. Widzę, że Ethan szturcha go w bok.
- Powiedz jej w końcu. – ponagla.
Przenoszę wzrok to na jednego, to na drugiego, ale żaden z nich nie chce się odezwać. Nie wiem czego się boją… Że nie jestem w stanie znieść prawdy? Może i nie jestem. Jeśli powiedzą mi, że Robina już nie ma, to sama nie wiem jak zareaguję. 
- Co z Robinem? – pytam, kiedy oczekiwanie zdaje się być nie do wytrzymania.
Nie mogę dłużej czekać. Musze wiedzieć na czym stoję.
Simon podchodzi bliżej i przez chwilę grzebie w kieszeni. Wyciąga z niej małe zawiniątko. To mały kawałek materiału w kolorze czerwonym, jak żywcem zdjęty z uniformu kogoś z Góry. Zaczyna ją odwijać. Nic nie mówi, tylko odwija. Przyglądam mu się. Chcę mu zabrać to zawiniątko. Nie wiem co tam ma, ale czuję, że to ważne.
- Simon! – warczy Ethan – powiedz jej w końcu.
- Cicho! – warczy Simon i wyciąga jakiś mały przedmiot z zawiniątka. Zamyka go w dłoni i wyciąga rękę do mnie. Trzyma ją grzbietem do góry kilka centymetrów przed moją twarzą. Nie bardzo wiem co mam zrobić. Kiwa głową. Wyciągam niepewnie rękę tak, żeby zatrzymała się pod jego pięścią, a wtedy on rozchyla palce. Czuję coś małego, co opada na moją dłoń.  Podnoszę na niego wzrok. Przez chwilę jeszcze trzyma wyciągniętą rękę nad moją, jakby się wahał czy powinien ją cofnąć. Patrzy na mnie tak, jak patrzył na mnie Robin kiedy się poznaliśmy. W końcu Ethan łapie go za ramiona i odciąga ode mnie. Słyszę jak syczy mu do ucha.
- Opanuj się! Ona… - dalej nic nie słyszę, Ethan ściszył głos i już nic do mnie nie dociera.
Simon potrząsa głową i odpycha Ethana. Nic nie rozumiem. Nie mam pojęcia o co chodzi.
Przenoszę wzrok na swoją rękę i nie mogę powstrzymać uśmiechu.
- Myślałam, że ją zgubiłam. – krzyczę uradowana.
- Ciiiicho! – warczy Ethan podchodząc do mnie i zakrywając mi usta. – Ian nie może wiedzieć. Zdjęliśmy ci tę obrączkę zanim cię znalazł. Nie ma pojęcia, że wzięłaś ślub i tylko to cię ratuje.
- Nie rozumiem.
- Jolie, on cię kocha. Traktuje cię inaczej niż pozostałe kobiety. Ty masz być czysta i masz być tylko jego. Inne są zabawkami.
Wzdrygam się.
- Nigdy nie będę jego! – warczę.
Ethan kręci głową.
- Jolie dla własnego dobra, musisz. – Simon kładzie mi dłoń na policzku i pociera go lekko.
Robi mi się cieplej, choć nie powinno, to nie Robin. Łapię go za nadgarstek i odsuwam od siebie.  Krzywi się, ale nie komentuje tego.
- Musisz udawać, że nic poza uczucie nie łączyło cię z Robinem. – kontynuuje po krótkiej przerwie – Z czasem będzie ci co raz trudniej, ale musisz…
Marszczę czoło. Dlaczego z czasem będzie co raz trudniej? Czy to nie jest wystarczająco trudne już teraz? Patrzę na niego i chcę z niego wydobyć odpowiedź, ale wiem, że już nic mi nie powie.
- Co z Robinem? – pytam z naciskiem.
Odwraca się i wzrusza ramionami. Patrzy na zegarek, a potem na drzwi jakby się kogoś spodziewał.
- Lekarka jest z nami. – mówi – Ale schowaj obrączkę, gdyby Ian nagle tu wpadł.
Kiwam głową. Słyszę jak klucz obraca się w zamku i wiem, że za chwilę ktoś tu wejdzie.
- Co z nim? – pytam ostatni raz szeptem, ale obaj kręcą głowami i stają po dwóch stronach drzwi, daleko od mojego łóżka.
Po chwili do pokoju wchodzi lekarka, kobieta. Szybko wciskam obrączkę do stanika przy lewej piersi, żeby była bliżej serca, a ona podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
- Jak się czujesz? – pyta z troską.
Spoglądam na chłopaków, kiwają głowami.
Mam jej zaufać? Dobrze….
Dopiero teraz zaczynam się nad tym zastanawiać. Przyglądam jej się. Wzrok mi wrócił. W uszach nie dzwoni mi od rana.
- Chyba dobrze.
- Na pewno? – pyta  patrząc podejrzliwie na mnie.
Skupiam się przez chwilę na własnym ciele. Trochę kręci mi się w głowie. Boli mnie brzuch i mdli mnie strasznie. Zbiera mi się na wymioty, ale staram się to powstrzymać. Podejrzewam, że to sprawka leków i ostatnich rewelacji.
Lekarka mierzy mi puls i wciąż bacznie mi się przygląda. Potem otwiera kartę. Podejrzewam ,ze przegląda moje badania.
- Wszystko widać jak na dłoni – mruczy jakby do siebie, a potem podnosi wzrok na mnie. Będę je fałszować tak długo, jak to będzie możliwe, ale i tak mamy maksymalnie dwa, może trzy miesiące, zanim on się zorientuje.  – mówi cicho.
Co? Co fałszować? Po co? Co chcecie przed nim ukryć?
Żadne z tych pytań nie przechodzi mi przez gardło. Zaczynam się bać tego, co mogę usłyszeć.
Lekarka odwraca się do chłopaków.
- Jak nowy tunel do Overhead? – pyta.
- Jeszcze trochę… - urywają. Ryzyko zawalenia rośnie z każdym metrem, więc kopiemy co raz wolniej – wyjaśnia Simon.
Lekarka kiwa głową i odwraca się do mnie.
- Jolie, możesz się czuć trochę… - urywa, bo właśnie w tym momencie wymiotuję tuż koło jej stóp. Nie mogę tego powstrzymać.

Co się ze mną dzieje?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!