Me

Me

czwartek, 9 maja 2013

Somewhere in between 3

Nigdy nie czułam się tak okropnie, nigdy nie byłam tak osłabiona. Żołądek skręca mi się co chwilę i wymiotuję raz za razem.
- Czy to efekt leków? – pytam kiedy na chwilę udaje mi się odzyskać kontrolę nad tym co się ze mną dzieje.
Lekarka kręci głową i po raz kolejny przytrzymuje moje włosy kiedy wstrząsają mną torsje. Simon kuca obok trzymając wiadro.
Trwa to dłuższą chwilę. Nie mogę opanować tego, co się ze mną dzieje. Mam dziwne uczucie pełności w brzuchu, którego nigdy wcześniej nie czułam. W moim żołądku są ogromne okłady gorzkiej, żółtej substancji, które teraz zbierają się w wiadrze. Kręci mi się w głowie i pobolewa mnie miejsce, które Blake nazwał kiedyś drogowskazem. Opadam plecami na łóżko i próbuję opanować oddech i przyspieszone bicie serca. Czuję się ciężka.
Ethan sprząta podłogę. Lekarka dotykam mojego brzucha jakby tam czegoś szukała, a Simon pochyla się nade mną i gładzi mnie po włosach szepcząc, że musze się uspokoić i że nie wolno mi się denerwować.
Nie mam pojęcia dlaczego tyle razy to powtarza… wiem, że miałam poważny wypadek i że długo dochodziłam do siebie, ale denerwowanie nie ma nic do tego.
Dopiero po pewnym czasie udaje mi się to wszystko opanować. Lekarka zasłania mój brzuch i podchodzi do ręki. Zaczyna mi odwijać bandaże.
- Co się ze mną dzieje? – pytam.
Nie odpowiada. Bandaże leżą na podłodze obok łóżka, a ona zdejmuje usztywnienie z ręki i każe mi ją podnieść do góry. Robię to i oglądam ją mimo, że światło lampy świeci mi prosto w oczy. Mam małą bliznę po wewnętrznej stronie łokcia, tuż nad stawem. Poza tym ręka wydaje się nietknięta.
- To wszystko? – pytam
Lekarka kiwa głową.
- Udało nam się zoperować rękę i ponastawiać kości.
- I to będzie jedyna pozostałość po wypadku? – pytam.
Lekarka odwraca na chwilę wzrok. Spoglądam na Simona, ale on też się ode mnie odwraca. Nikt nie chce mi odpowiedzieć na pytanie.
- Hej! – krzyczę, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Reakcja jest natychmiastowa. Lekarka bada mi puls, Simon kładzie mi dłoń na czole i szepcze mi coś do ucha, żebym się uspokoiła, ale ja nie chcę się uspokajać. Ja chcę się dowiedzieć jak będę wyglądać po tym wybuchu. Czy wszystko wróci do normy? Czy będę mogła normalnie funkcjonować czy nie?
Łapię dłoń Simona i szarpię lekko.
- Zacznijcie mi mówić co się dzieje! – krzyczę. – Nie chcecie mi powiedzieć o skutkach wypadku, nie chcecie mi powiedzieć o…
Ethan zatyka mi usta w ostatniej chwili. Drzwi otwierają się i staje w nich Ian. Ethan cofa dłoń i odsuwa się krok od łóżka.  Oddycham z ulgą. Już chciałam ich oskarżać o to, że nie wiem nic o Robinie, mimo, że oni mają informacje na temat tego czy żyje czy nie. Mogłam ich w ten sposób zdradzić przed Ianem, który właśnie omiata wzrokiem pomieszczenie. Simon cofa się powoli i ze znacznie większym oporem niż Ethan. Jego dłoń wciąż wisi w powietrzu na takiej wysokości, na jakiej była, kiedy go złapałam za rękę. Pociera nadgarstek dłonią.
Ian podchodzi do mnie.
- Jak ręka? – pyta.
- Dobrze – uśmiecham się. Lubię te krótkie chwile, kiedy zachowujemy się prawie tak, jakby on mnie nigdy nie skrzywdził, jakby nie próbował zabić mojego ukochanego. Wtedy prawie zapominam o tym jak wiele razy mnie okłamał i jak wiele mam powodów do tego, żeby go nienawidzić.
Ian łapie moją rękę i ogląda ją dokładnie.
- Co to jest? – pyta lekarkę pokazując na bliznę, którą i ja zauważyłam.
- Musieliśmy operować… - zaczyna się tłumaczyć kuląc się. N
Nie kończy, bo Ian wymierza jej siarczysty policzek. Łapię go za rękę.
- Uspokój się! – warczę.
Wyrywa się z mojego uścisku.
- Miała być nietknięta! – cedzi przez zęby – Miała być taka, jak wcześniej.
Lekarka rozkłada bezradnie ręce.
- Wyjdź stąd!  - krzyczy na nią Ian, ale ona się nie rusza.
- Co znowu? – syczy wściekły.
- Musze jeszcze zdjąć opatrunek z twarzy. – odpowiada podchodząc do mnie i wyciągając ręce.
Ian odsuwa się od mojego łóżka i puszcza moją rękę. Widzę, ze wciąż jest wściekły. Nie wiem o co mu chodzi. Ta jedna malutka blizna w zgięciu łokcia to nic…
Przenoszę wzrok na lekarkę. Odwija bandaże  z mojej twarzy i zdejmuje opatrunek. Lekko się krzywi.
Macam lewy policzek, ale nic nadzwyczajnego nie czuje, więc przenoszę dłoń na prawy. Ian podchodzi do mnie i patrzy przez chwilę, po czym bierze lekarkę za łokieć i wyprowadza z pokoju. Przez uchylone drzwi słyszę jak na nią wrzeszczy.
- Co to do cholery jest! Mieliście się postarać!
- Nic więcej nie dało się zrobić. Miała spaloną skórę na twarzy. – odpowiada spokojnie kobieta.
Serce mi przyspiesza. Spaloną skórę? Jak to?
- Cudem udało nam się uratować ucho i oko.  – kontynuuje lekarka. – Musieliśmy jej przeszczepić włosy, bo cebulki po prawej były całkowicie spalone.
Przenoszę dłoń na głowę. Po prawej stronie moje włosy są ledwie długości kilku centymetrów, a jeszcze niedawno sięgały do ramion… Zaczynam płakać. Simon podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu. Wiem, ze Ian Dalek strofuje lekarkę ale nie obchodzi mnie o czym teraz mówią.
- Daj mi lustro. – proszę cicho.
Przenoszę wzrok z Simona na Ethana i z powrotem i tak kilka razy. Nie wiem czy nie usłyszeli czy postanowili zignorować moją prośbę, ale żaden z nich nic nie robi.
- Lustro! – krzyczę.
Ian wraca do pokoju.
- Jolie, zrobimy z tym coś… - pociesza mnie gładząc po lewym policzku.
Patrzę na lekarkę i widzę, że ona kręci głową.
- Lustro – proszę cicho – chcę zobaczyć jak wyglądam…
Przez chwilę nikt się nie rusza, w końcu Ian wyciąga z kieszeni mały kawałek posrebrzanego szkła i wręcza mi go. Podnoszę go do góry i patrzę na twarz, która się w nim odbija, ale mam wrażenie, że to nie ja. Blond włosy z jednej strony są długie, a z drugiej przystrzyżone. W linii między nimi widać bliznę, która pewnie przestanie być widoczna, kiedy włosy odrosną, ale na razie strasznie mnie szpeci. Przesuwam dłonią po głowie. Czuję, że więcej włosów spaliło mi się z tyłu głowy. Blizna ewidentnie skręca na lewą połowę czaszki tak, jakby wybuch i płomienie były z tyłu, a nie z boku.
Przenoszę wzrok na policzek. Lewy jest nietknięty. Na prawym, pod zewnętrznym kącikiem oka jest niewielka blizna, ma może z centymetr długości, ale mi wydaje się ogromna. Do tej pory bardzo lubiłam swoją twarz, była nieskazitelna i naprawdę ładna, mogłam się nią chwalić. Blizna jest czymś obcym, czymś co mnie szpeci. Przesuwam po niej palcem w tę i z powrotem.
- Nie jest tak źle – odzywa się Simon.
Jego głos dźwięczy w całkowitej ciszy. Ian spogląda na niego wściekły, łapie mnie za rękę i pokazuje na bliznę.
- Jak to wygląda?! – krzyczy – Ona miała być nieskazitelna, piękna, nietknięta…
- I jest piękna – wzdycha Simon, nie odrywając ode mnie wzroku.
Nie rozumiem czemu się tak zachowuje. Przecież wie, że kocham Robina, wie, że jestem jego żoną… Zaczynam podejrzewać, że wie też, coś, czego nie chce mi powiedzieć, że wie, że ma prawo się tak zachowywać, że Robin… Nie, to nie przejdzie mi nawet przez myśl…
Marszczę czoło. Patrzę na niego, omija mnie wzrokiem, jakby bał się na mnie spojrzeć, mimo, że prawie nieustannie czuję na sobie jego wzrok. Wiem, ze mnie obserwuje, a jednak nie chce mi spojrzeć w oczy. Uparcie wpatruję się w niego czekając aż odwzajemni spojrzenie, ale on tego nie robi. W końcu odwraca się do mnie tyłem krzywiąc się jakby coś go bolało. Zupełnie nie rozumiem tego  co się teraz dzieje.
- Piękna?! – zduszony krzyk Iana wyrywa mnie z zamyślenia. – Zobacz co ona ma na twarzy? – macha ręką w stronę mojego policzka.
- Widzę – mówi spokojnie Simon, Ethan chwilę później powtarza to samo. – Nie uważam, żeby ta blizna w czymkolwiek przeszkadzała.
Ian wybucha śmiechem i idzie w stronę drzwi.
- Żaden normalny mężczyzna na nią teraz nie spojrzy! – warczy.
Słowo ‘normalny’ dźwięczy mi w uszach. Robin jest normalny. Czy naprawdę nie spojrzy teraz na mnie tak jak patrzył kiedyś? Czy ta blizna może zaprzepaścić to, co do tej pory między nami było? Jeśli wierzyć ocenie Iana, to tak. Ja sama nie mogę na siebie patrzeć, więc dlaczego Robin miałby się czuć inaczej. Nie jestem już piękna. Blizna szpeci mnie. Jeśli Robinowi będzie to przeszkadzało, to…
Nawet nie chcę o tym myśleć.
- Macie coś z tym zrobić – wrzeszczy Ian i zatrzaskuje za sobą drzwi.
Przenoszę wzrok na lekarkę.
- Dacie radę? – pytam.
Kręci głową.
Nie mogę powstrzymać łez, ukrywam twarz w dłoniach. Ktoś siada na łóżku i obejmuje mnie. Podnoszę wzrok, to Simon.
Lekarka stoi naprzeciwko i kiwa głową.
- Jolie, miałaś spaloną skórę na połowie twarzy, udało nam się to jakoś wyleczyć dzięki ciężkiej pracy całego zespołu, a także Iana, który przygotowywał co raz to nowe maści… - wzdycha – To co ci zostało to tylko mały ślad.
Wybucham histerycznym płaczem.
Czuję, że Simon wacha się przez moment, ale po chwili obejmuje mnie i przytula mocno. Wtula twarz w moje włosy tam, gdzie one jeszcze są.
- Jolie, to malutka blizna, cienka kreska. Niedługo zblednie i nie będziesz jej widziała – mówi – To naprawdę nie jest tragedia… - urywa.
- Ale… - słowa nie chcą mi przejść przez gardło.
- Mało brakowało, a nie byłoby ciebie tutaj z nami… - całuje mnie lekko w czubek głowy.
Odpycham go.
- Co ty robisz?! – warczę. – Ian cię za to zabije!
Simon kiwa głową. Patrzy mi w oczy.
- Zabiłby, gdyby o tym wiedział.
- Przecież wie - pokazuję kamerę w rogu.
Ethan kładzie mi rękę na ramieniu.
- Kamery w całym Underground zostały unieszkodliwione jeszcze zanim odbiłaś Robina… - urywa.
- Robin… - zaczynam – On mnie nigdy takiej nie zechce…
- Jolie… - Simon przysuwa się do mnie – On nie kochał cię za wygląd, on cię kochał za to jaka jesteś…
- Kochał? – chrypię – Kochał? Dlaczego mówisz w czasie przeszłym?
Simon wstaje i odchodzi ode mnie.
- Wracaj! – krzyczę – Powiedz mi! Muszę wiedzieć.
Zrywam się z łóżka i biegnę do niego, ale słabnę w połowie drogi i upadam na ziemię. Znowu wymiotuję.
Simon doskakuje do mnie i bierze mnie na ręce z taką łatwością, jakbym nic nie ważyła.
- Nie wygłupiaj się, bo zaszkodzisz... – waha się chwilę i patrzy na lekarkę jakby czekał na jakieś pozwolenie.
Nie wiem co mu powiedziała.
- Sobie… - kończy po dłuższej chwili. 
Niesie mnie do łóżka i sadza na nim. Patrzę po nich wszystkich odwracają ode mnie wzrok.
- Powiecie mi w końcu co z Robinem? – warczę – Czy mam sama iść do Beneath i się przekonać?!
Wstaję z łóżka. Tym razem powoli i ostrożnie. Trzymam się wezgłowia. Wiem, że jestem za słaba, żeby dojść samodzielnie do włazu, ale liczę na to, ze końcu mi powiedzą co się dzieje. Powoli wlokę się do drzwi. Słyszę jak gorączkowo rozmawiają o czymś szeptem. 
- Nie możesz tam iść! – odzywa się w końcu Simon.
- Własnie, ze mogę. – odpowiadam i kładę rękę na klamce.
Już mam ją przekręcić, kiedy on łapie mnie za ramiona i obraca w swoją stronę. Nawet nie usłyszałam jak do mnie podszedł.
- Nie mogę ci na to pozwolić, to niebezpieczne… - szepcze.
- TO moje życie i moja sprawa co z nim zrobię – syczę odpychając go.
Łapie mnie mocniej i przytula do siebie.
- To nie jest tylko twoje życie… - chrypi.
Stoję i nie rozumiem co do mnie mówi. Moje, moje życie, moje ciało, moja sprawa. Co on za głupoty wygaduje? Jak moje życie może być nie tylko moje. Dopiero po jakimś czasie dociera do mnie sens tych słów. Kładę rękę na brzuchu tam, gdzie czuję się jakby pełniejsza. Podnoszę na niego wzrok. Patrzy na mnie dokładnie tak, jak patrzył Robin. Pamiętam ten wzrok, pełen głodu, ciepła, pożądania… Są do siebie tak podobni, że przez chwilę mam wrażenie, że to on mnie obejmuje, że znowu jesteśmy razem, że…  
To wrażenie jest tak silne, że moje usta same się rozchylają, a moja głowa wędruje do góry. Przymykam oczy i szukam miękkiej skóry na jego szyi. Przykładam tam na chwilę usta. Czuję, że on pochyla się w moją stronę.
Co ja robię?!
Potrząsam głową. Muszę się opanować. Simon to nie Robin, nie mogę się poddawać temu złudnemu wrażeniu. Obiecywałam Robinowi miłość na zawsze, bez względu na okoliczności i o ile mogę pozwolić, żeby kto inny mnie pocieszał, żeby był dla mnie chwilowym oparciem, o tyle nie mogę pozwolić sobie na zbliżenie się do niego w jakimkolwiek stopniu. Odpycham go lekko, ale nie na tyle, żeby mnie puścił. Boję się zostać sama, bez pomocy kogoś, komu ufam, a w tej chwili jemu ufam najbardziej ze wszystkich, nie wiem czemu.
Wiem co za chwilę usłyszę, ale mimo wszystko muszę spytać. Chcę to usłyszeć od nich.
- Czy ja… - urywam.
Simon uśmiecha się szeroko i gładzi mnie kciukiem po policzku.

- Jesteś w ciąży Jolie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!