Me

Me

poniedziałek, 13 maja 2013

Somewhere in between 5

Zapomniałam gdzie jestem i z kim, zapomniałam co się dzieje…
Ciepło jego ciała ogrzewa mnie, jego ramiona mnie obejmują i dają mi poczucie bezpieczeństwa. Jego usta prześlizgują się po moich wargach, policzku, oczach, szyi. Podoba mi się to uczucie… Jakby świat dookoła przestał istnieć. Obejmuję go mocno, wplatam palce w jego włosy i przyciągam go do siebie. Wzdycha cicho i całuje mój policzek, moje oczy, czubek nosa, a potem dotyka wargami blizny pod prawym okiem. To lekko szczypie. Nigdy nie szczypały mnie pocałunki w policzek.
Zamieram. Nagle dociera do mnie gdzie jestem i co robię. Odpycham go lekko. Otwieram oczy i przyglądam mu się. Te same usta, prawie taki sam kolor oczu, te same gesty i taki sam dotyk. To wszystko mnie zmyliło. Nie wiem czy to efekt leków, czy tego, że jestem w ciąży, ale kompletnie wszystko pogmatwałam.
- Jolie, co się dzieje? – pyta.
Czy on musi mieć taki sam głos? Taką samą intonację? Czy oni nie mogą się czymś różnić, żebym w chwili słabości nie myliła ich ze sobą? Nie wiem jak to się stało, że teraz jestem w ramionach Simona. Nie wiem jak to możliwe, że czuję się dokładnie tak, jakby to był Robin, a nie zupełnie obcy mi człowiek. Nie…
Dobrze, wiem jak to się dzieje. Znowu jestem rozbita i znów cały mój świat się zawalił. Znów mam problem ze zdefiniowaniem jak się czuję i co właściwie jest prawdą… A on… On po prostu się pojawił, jest łudząco podobny i tak samo opiekuńczy. Troszczy się o mnie i o dziecko i… I nic nie zmieni faktu, że czuję się okropnie z tym co się przed chwilą stało.
- Jolie… – wyrywa mnie z zamyślenia gładząc kciukiem mój policzek. – Powiesz mi o co chodzi?
Co mam ci powiedzieć? Że czuję się jak ostatnia świnia, bo własnie cię wykorzystałam? Mam ci powiedzieć, że nic do ciebie nie czuję, mimo, że widzę, że tobie na mnie zależy? Mam ci powiedzieć, że całowałam cię, bo jesteś tak podobny do Robina, że nawet ja mam problem z odróżnieniem was dwóch? Mam ci powiedzieć, że czuję, że przed chwilą zdradziłam kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie? Co właściwie chcesz usłyszeć? Ile mogę ci powiedzieć, żeby zatrzymać cię przy sobie, ale nie robić ci niepotrzebnej nadziei?
Wzdycham. Nie chcę go skrzywdzić. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić, zwłaszcza nikogo, kto nie zrobił mi krzywdy, a nawet z tymi miałabym problemy. Wiem, że to co przed chwilą zrobiłam jest karygodne. Wiem, że nie powinnam się w ten sposób zachowywać. Wiem, że powinnam jasno dać mu do zrozumienia, że kocham tylko jedną osobę. Wiem… ale nie potrafię.
Nie umiem z kilku powodów.
Po pierwsze jestem w ciąży i nie mam bladego pojęcia co się ze mną dalej będzie działo, a on sam się niejako zgłosił na mojego opiekuna. A ja… Ja rozpaczliwie potrzebuję kogoś takiego. Potrzebuję oparcia.
Kiedyś myślałam, że jestem twardsza, że wszystko przetrzymam, ale okazuje się, że tak nie jest. Ktoś podkopał moją wiarę w ten świat, moją wiarę w ludzi, zburzył fundament, na którym opierałam swoją siłę i… I wszystko się zawaliło i stałam się zależna od innych. Teraz podwójnie.
Kładę ręce na brzuchu i machinalnie go głaszczę. Mówię w myślach do swojego dziecka o powodach dla których zachowuję się tak a nie inaczej, usprawiedliwiam coś, co można nazwać tylko zdradą. Tak, zdradziłam Robina, a nie wiem nawet czy on żyje.
Nie wiem czy mam szansę jeszcze go zobaczyć. Nie wiem i dlatego nie mogę powiedzieć Simonowi prawdy. Muszę mieć plan awaryjny. Muszę mieć kogoś, kto zajmie się mną i moim dzieckiem, jeśli Robina już nie ma…
Tak, wiem, wykorzystuję go. Wiem. Wiem. Wiem. I źle mi z tym. Kiedyś mu powiem. Kiedyś… a teraz…
- Nic. – mówię cicho.
Kłamstwo dusi mnie lodowatymi rękami za gardło. Nie mogę nic więcej powiedzieć, bo czuję, że jeśli wezmę jeszcze jeden oddech, to już nigdy nie będę mogła oddychać. Siedzę wiec cicho i tylko patrzę mu w oczy, a on przygląda się mi badawczo. Wiem, że mi nie wierzy i ma rację.
- Jolie… - urywa – Ja wiem, że to wcześnie dla ciebie… wiem, ale… - chrypi, urywa co chwilę, jakby się bał powiedzieć to, co naprawdę ma do powiedzenia.
Ściskam jego dłoń. Wiem co chce powiedzieć, ale nie wiem czy to ma teraz większy sens.
- Ciii – proszę. – Wiem…
Przygląda mi się przez chwilę, ale w końcu kiwa głową.
- Dlaczego? – pyta po dłuższym milczeniu.
Marszczę czoło i przekrzywiam głowę na bok.
- Co? – pytam – Dlaczego co?
Pochyla się w moją stronę. Jego usta prawie muskają moje ucho.
- Dlaczego mnie pocałowałaś?
Biorę głęboki wdech. Mam dwie opcje. Mogę powiedzieć mu prawdę, ale wtedy mnie zostawi. Zostanę sama, sama z dzieckiem. Nie będzie nikogo, kto mógłby mnie wspierać i chronić przed idiotycznymi pomysłami Iana.
Mam też drugą opcję. Mogę skłamać, mogę spróbować udawać, że nie wiem. Mogę… Nie wiem co mogę… Nie lubię oszukiwać, ale muszę.
Zaciskam mocno powieki i kulę się w sobie. Liczę na to, ze może nie będzie naciskał, może pozostawi tę sprawę otwartą…  Może nie będzie ode mnie wymagał odpowiedzi.
Podnoszę na niego wzrok i już wiem, że nie mam na co liczyć. Nie odpuści.
- Jolie, powiedz mi – chrypi. – Bez względu na wszystko, jestem po twojej stronie. Zawsze będę. Bez względu na to co powiesz.
Tak, jasne, będziesz po mojej stronie… zwłaszcza jak ci powiem, że nie kocham ciebie, tylko kogoś kto mógłby być twoim bratem bliźniakiem, gdyby nie to, że jest z innej serii.
- Nie wiem… - chrypię. Lodowate ręce zaciskają się na mocniej na mojej szyi.
Nie umiem kłamać. Nigdy nie umiałam.
Simon przekrzywia głowę na bok i mi się przygląda. Kręci lekko głową.
- Nie wiesz?
No, mówiłam, nie umiem kłamać.
- To… Ja… - nie wiem co mam powiedzieć – To wydawało się naturalne. Czułam, że tego właśnie potrzebuję.  – mówię w końcu i oddycham z ulgą, bo nie skłamałam. Lodowate dłonie zniknęły. Powiedziałam prawdę. No dobrze, półprawdę...
Simon uśmiecha się lekko i przytula mnie.
- Potrzebujesz teraz kogoś, rozumiem. – mówi. – Będę przy tobie Jolie, będę przy tobie bez względu na wszystko. Pomogę ci. Nie pozwolę was skrzywdzić. – jego głos jest delikatny, chrapliwy.
Kładzie mi rękę na brzuchu i pociera go lekko. Całuje mnie w czoło, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Czuję ogromne wyrzuty sumienia. Nie wiem co on myśli, nie wiem na co liczy. Nie wiem co wie o Robinie, a wobec tego, co przed chwilą mu powiedziałam i jak on na to zareagował, nie mogę go zapytać o to.
Opieram głowę na jego ramieniu i oddycham głęboko. Im dłużej jestem przy nim tym bardziej przekonuję się, że Robina nie ma. Myślę, że nie odważyłby się na takie zachowanie, gdyby Robin żył. Przecież wie, ze jestem jego żoną. Wie, że go kocham i że dopóki on zyje, nie spojrzę na nikogo innego.
Mrugam mocno, żeby wygonić łzy. Robina nie ma. Jestem tego prawie pewna. Chciał mnie uratować, nie chciał uciekać beze mnie i przez to nie żyje.  Muszę się nauczyć z tym żyć. Musze się nauczyć cieszyć tym, co mam. Musze się nauczyć cieszyć jego obecnością mimo, że wiem, że co chwilę będę sobie przypominać, że to nie jest dokładnie „to” czego szukam.
Simon przyciska usta do mojego czoła.
- Nie bój się, Jolie. Nie pozwolę cię skrzywdzić… - szepcze.
Powtarza to niemal non stop. Wierzę, że naprawdę może mi zapewnić bezpieczeństwo. Wierzę w to.
Dopiero zauważam, że się trzęsę i płaczę. Boję się przyszłości. Boję się przyszłości bez Robina. Nie chcę jej. Simon pociera moje ramiona, ale nie pociesza mnie tak, jak Robin. Jego dotyk jest taki sam, jego gesty i jego głos też, ale coś w środku jest inne. Moje uczucia. Nie znaczy dla mnie tyle, ile znaczył on. Nigdy nie będzie tyle znaczył…
Nagle drzwi trzaskają. Simon zrywa się z łóżka zostawiając mnie samą. Pospiesznie ocieram łzy z oczu.
Cieszę się, że drzwi otwierają się do środka i że na początku zasłaniały moje łóżko. Simon już stoi pod ścianą, daleko ode mnie. Patrzę na niego przerażona, ale on kiwa lekko głową i uśmiecha się. Chce mnie pocieszyć, zapewnić, że nic mi nie grozi. Biorę głęboki oddech.
Zza drzwi wychyla się jakaś postać w zielonym uniformie. To nie jest ta lekarka, którą pamiętam. Jest młoda, najwyżej kilka lat starsza ode mnie. Podchodzi do mnie i siada na łóżku. Nie odzywa się nawet słowem, tylko patrzy na moją bliznę pod okiem mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem. Naciąga moją skórę w różnych kierunkach tak mocno, że aż mnie to boli.
- O co chodzi? – pytam po dłuższej chwili.
Lekarka wzdycha.
- Jestem chirurgiem. – mówi – Ian kazał mi coś zrobić z tą blizną. Ale nie bardzo wiem co i jak. Ona jest za mała. Moim zdaniem nic się nie da… - urywa, bo w drzwiach staje Ian.
- Kiedy ją naprawicie? – wrzeszczy.
Lekarka zaczyna się trząść. Widzę, że się go boi.
- Pamiętaj, że twoja córka jest u mnie teraz… - warczy Ian
Lekarka patrzy na mnie przepraszająco.
- mogę spróbować, ale moim zdaniem nic się nie da zrobić… - mówi cicho.
- Jak to się nie da?! – warczy znowu Ian – Ma się dać i koniec! Ona musi być taka, jak była.
Podchodzi do mnie, łapie mnie za przedramię i stawia na ziemi. Podciąga mi koszulkę do góry. Serce mi skacze do gardła. Modlę się, żeby nie zauważył, ze mój brzuch leciutko wystaje. Przygląda mi się przez chwilę uważnie. Marszczy czoło, ale potem kręci głową i opuszcza koszulkę.
- Ma być dokładnie taka, jak była. – warczy i wychodzi. – na stół z nią! – wrzeszczy zanim drzwi się zamykają.
Cała się trzęsę. Simon podchodzi do mnie i obejmuje mnie mocno przyciągając do siebie. Patrzy na lekarkę.
- Nie możesz jej operować  - mówi.
- Muszę… - zaczyna kobieta, ale on łapie ją za ramię.
- NIE MOŻESZ – powtarza z naciskiem Simon.
Kobieta spogląda na mój brzuch, a on kiwa głową.
- No to nie mogę… - szepcze. – Ale on ma moją córkę – głos jej się załamuje. – Ona ma dopiero piętnaście lat. Zagroził, że ją zabije, jeśli nie naprawię Jolie…
Simon wzdycha.
- Nie wiem co zrobić.
Ethan podchodzi do nas. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł. Szepcze coś Simonowi na ucho. Słyszę tylko, że to dotyczy Robina. Simon porusza się niespokojnie i marszczy brwi.
- To nie twoja sprawa – syczy.
- Moja, on.. – zaczyna, ale Simon szybko sadza mnie, bierze go za ramię i wyprowadza z pokoju. Słyszę jak się kłócą za zamkniętymi drzwiami.
Patrzę na lekarkę.
- I co teraz będzie? – pytam. Moja dłoń ląduje na brzuchu.
Kręci głową.
- Nie wiem. – wzdycha – musimy coś wymyślić. Nie mogę cię operować, zresztą to i tak nie ma sensu, bo nic nie pomoże. Tak małej blizny nie zlikwiduję…
Marszczę czoło
- A co z twoją córką?
Widzę, że w oku kręci jej się łza.
- Nie wiem…
Przez chwilę panuje całkowita cisza.
- O co oni się kłócą? – pyta.
Wzruszam ramionami.
Drzwi uchylają się.
- Kocham ją… - przytłumiony głos Simona wypełnia pokój. – Nie potrafię…
Czuje na  sobie wzrok lekarki.

- On ją też kocha! A ona jego! Widziałem ich razem. – warczy Ethan. – To twój brat do cholery! Nie możesz mu tego robić! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!