Znam to pismo. Widziałam je tyle razy, że doskonale wiem do
kogo należy. Jego podpis był na wszystkich decyzjach, które dostawaliśmy jako
mieszkańcu Underground. Wszystkie nowe uchwały, decyzje sądowe pisane były jego
ręką, więc nie potrzebuję dużo czasu, żeby skojarzyć to pismo.
Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, którego nie potrafię
się pozbyć nawet mimo tego, że widzę jak niepocieszony jest w tej chwili Simon.
Nie chcę mu robić przykrości, ale nadzieja, jaką daje mi ten mały skrawek
papieru, szczęście jakie teraz czuję jest nie do opisania. Nie potrafię teraz
myśleć o niczym innym. Cieszę się, bo jeśli coś napisał, to znaczy, że żyje, że
nic mu nie jest, że mamy szansę ponownie się odnaleźć. Mamy szansę być razem.
Wiem, że jeśli jest to możliwe, to zawsze znajdziemy drogę do siebie nawzajem.
Mrugam, bo orientuję się, że znowu płaczę. Ethan przygląda
mi się badawczo, ale tylko macham ręką i uśmiecham się szerzej. Nie płaczę, bo
jestem smutna, płaczę ze szczęścia. Skupiam wzrok na kartce i próbuję zrozumieć
to, co jest tam napisane.
„Moja
ukochana Jolie,
Jeśli to czytasz, to znaczy, że ktoś wysłuchał moich próśb i modlitw i ocalił cię. Żyjesz i tylko to się teraz liczy.
Los znów obrócił się
przeciwko nam. Znów nas rozdzielił i sprawił, że jedyne co mi pozostało, to
tęsknota za tobą… Brakuje mi twojego dotyku, twoich
pocałunków, ciepła twojego ciała i słów, które szeptałaś mi
do ucha zaraz po przebudzeniu. Brakuje mi wszystkiego, co robiłaś i co mówiłaś
a przede wszystkim brakuje mi całej ciebie…
Simon mówi, że
nie wybudzili cię jeszcze ze śpiączki…”
Podnoszę wzrok na chłopaków.
- Kiedy on to napisał? – pytam – Od kiedy masz ten list?!
Nie silę się nawet na to, żeby mówić to ze spokojem. Nie ma
we mnie spokoju. Jestem po prostu wściekła. Przez ostatnie dni umierałam,
krzyczałam w duchu, byłam przekonana, że Robin nie żyje, a oni wiedzieli!
Doskonale wiedzieli, że żyje i nic mu nie jest! Wiedzieli, że mamy szansę być
razem, ale nic mi nie powiedzieli. Pozwolili mi się zamartwiać…
Simon odwraca wzrok i cofa się kilka kroków. Ethan patrzy na
niego z pogardą, a potem zbliża się do mnie.
- Simon dostał to ze dwa tygodnie po wypadku, kiedy zszedł
do Beneath po raz pierwszy jako szpieg Iana... – wzdycha – Robin napisał to,
jak tylko się dowiedział, że żyjesz i że próbują cię wyleczyć.
- Dlaczego nie daliście mi tego od razu? – warczę.
Nie oczekuję odpowiedzi. Nie chcę jej znać, nic mnie teraz
nie obchodzi. Muszę skończyć czytać ten list. Znów przenoszę wzrok na koślawe
pismo Robina.
„ Mówili, że byłaś w fatalnym stanie, kiedy cię znaleźli, że większość impetu wybuchu przyjęłaś
na siebie, że osłoniłem się twoim ciałem, że gdyby nie ty... To doprowadza mnie do
obłędu, bo znowu nie wiem co
się z tobą dzieje, znowu jesteś w niebezpieczeństwie przeze mnie i znowu nie mam możliwości osobiście sprawdzić czy masz jakiekolwiek
szanse przeżycia…
Simon nie chciał
mi powiedzieć co ci jest dokładnie,
nie chciał mi powiedzieć
jakie odniosłaś
obrażenia,
ale po jego minie wnoszę, że jest tragicznie. Nie chciał mi powiedzieć jakie są szanse, że
z tego wyjdziesz, więc proszę cię,
błagam, kiedy tylko dostaniesz tę
wiadomość, prześlij mi odpowiedź przez Simona. Muszę wiedzieć co się z
tobą dzieje. Nie mogę spać,
nie mogę jeść, nic nie mogę robić. Myślę tylko o tobie, Jolie… Kocham cię i tęsknię za tobą tak strasznie, że
aż mnie to boli.
Twój na zawsze
Robin”
Ja ciebie też kocham, Robin. Najmocniej na świecie.
Znowu jestem wściekła, że mi tego nie dali od razu,
oszczędziłabym mu kilku dni zmartwień. Teraz
już tego nie zmienię. Grunt, że nic mu nie jest, żyje i jest zdrowy.
- Dajcie mi kartkę – mówię.
Simon odwraca się i chce wyjść, ale Ethan go powstrzymuje.
- Kartka – mówi – I ołówek.
Simon znowu grzebie w kieszeni, a po chwili podchodzi do
mnie i wręcza mi to, o co prosiłam. Zastanawiam się przez chwilę czy zawsze ma
takie rzeczy przy sobie, ale prawie od razu przestaje mnie to obchodzić.
Biorę ze stolika obok łóżka moją kartę z wynikami badań, bo
podkładka pod nią jest twarda i będzie mi się lepiej na niej pisało. Opieram
podkładkę o nogi i obracam ołówek w palcach. Wiem co powinnam napisać, wiem, że
wystarczy mu jedno słowo i wiem, że kiedy tylko je zobaczy, będzie skakał ze
szczęścia. Wiem to, bo wiem, że kocha mnie co najmniej tak mocno, jak ja kocham
jego.
Zastanawiam się tylko jak powinnam zacząć, wszystkie tytuły
wydają mi się zbędne, bo przecież on wie, że jest dla mnie najważniejszy.
Zrobię to po swojemu. Maksymalnie prosto i zwięźle, inaczej nigdy nie zacznę,
ani nie skończę tego, co mam do napisania.
- Kiedy znowu idziesz do Beneath? – pytam Simona.
Wzrusza ramionami.
- Wtedy, kiedy Ian mi powie, że mam iść. – wyjaśnia. Czuję
zdenerwowanie w jego głosie, ale ignoruję je.
- Zaniesiesz Robinowi to, co napiszę? – pytam z naciskiem.
Widzę, że nie chce odpowiadać, ale nie odpuszczam.
- Simon, zaniesiesz? – wpatruję się w niego i czekam na
odpowiedź.
Kiwa głową. Patrzę na niego jeszcze przez chwilę. Chcę to
usłyszeć z jego ust.
- Tak, zaniosę, dobrze?! – warczy – Przekażę mu to
natychmiast jak go spotkam.
Uśmiecham się.
- Dziękuję – mówię łagodnie i przenoszę wzrok na papier.
Zaczynam pisać.
„Robin
Nawet nie wiesz jak niesamowicie się
cieszę, że jesteś cały i zdrowy, że
żyjesz. Odchodziłam od zmysłów, myślałam,
że już nigdy cię
nie zobaczę…
Nie wyobrażam
sobie większego koszmaru.
Uśmiecham się
pisząc do ciebie, bo nie potrafię przestać.
Niczego nie pragnęłam bardziej niż
usłyszeć, że mam jeszcze szansę
cię zobaczyć, że mamy szansę
być razem…
Kocham cię
i nigdy nie przestanę
Jolie.”
Zginam kartkę i podaję ją Simonowi, a on chowa ją do
kieszeni. Oddaję mu też ołówek. Bierze go zrezygnowany i także chowa.
Łapię go za rękę i pocieram ją lekko kciukiem.
- Dziękuję… - szepczę i całuję go lekko w policzek.
Sztywnieje na chwilę, a potem kiwa głową i odsuwa się ode
mnie.
Robi mi się go żal. To nie jego wina, że się we mnie
zakochał, ale też nie moja wina, że ja nie kocham jego. Jest mi przykro, że
dawała mu sygnały, że mogę coś do niego czuć. Jest mi źle z tym, że chciałam go
wykorzystać jako chwilowego pocieszyciela i obrońcę, że chciałam zrobić z niego
chwilowe zastępstwo dla Robina. Nie powinnam…
- Simon. – wstaję i podchodzę do niego – Przepraszam cię…
Odsuwa się kawałek, a ja idę za nim.
- Grałam nieczysto, przepraszam…
Wyciągam do niego rękę, a on łapie ją i lekko ściska.
- Gdybym się tego nie bał i nie spodziewał, dałbym ci ten
list od razu. – wzdycha – Ja też grałem nieczysto.
Uśmiecham się lekko.
- Więc…
- Więc wszystko będzie jak dawniej – mówi i wzrusza ramionami
– Dalej będę cię chronił przed głupimi pomysłami Iana. Będę go zastępował
dopóki nie będzie w stanie sam cię chronić.
Marszczę czoło. Nie rozumiem o czym on mówi, nie rozumiem dlaczego
Robin miałby nie być w stanie mnie chronić. Wiem, że go tu nie ma, ale
podejrzewam, że niedługo przyjdzie. Powinien już kończyć rekonwalescencję…
Podnoszę wzrok na Simona i widzę, że czegoś mi nie mówi.
Chcę go o to zapytać, ale do pokoju wchodzi Ian z triumfalnym uśmiechem na
twarzy. Staje w wejściu i przez chwilę przygląda się splecionym dłoniom moim i
Simona. Natychmiast go puszczam.
- Widzę, że przeszkadzam… - zaczyna.
- Nie, Ian, jak zwykle przychodzisz w porę – warczę do
niego. – Jak planujesz mnie dzisiaj dobić?
Sama nie wiem co we mnie wstąpiło.
Ian uśmiecha się szerzej.
- Widzę, że znalazłaś już pocieszenie w bracie swojego
chłopaka. – mówi.
Muszę się bardzo powstrzymywać, żeby go nie poprawić i nie
zdradzić, że Robin nie jest już moim chłopakiem, a mężem. Czuję ukrytą w
biustonoszu obrączkę i mam ochotę cisnąć mu nią w twarz, ale powstrzymuję się.
Dla dobra swojego i dziecka nie mogę mu nic powiedzieć. Na myśl o dziecku moje
dłonie wędrują do brzucha, ale Ethan odchrząkuje głośno i natychmiast je
zabieram. Nie chcę, żeby Ian cokolwiek wiedział. Boję się co mógłby zrobić.
Wbijam sobie do głowy, że muszę zacząć panować nad odruchami.
- Nie znalazłam w nim pocieszenia – mówię, żeby nie robić
kłopotów ani sobie ani jemu – próbował mnie powstrzymać przed wyjściem z
pokoju.
To całkiem wiarygodna wymówka. Simon trzymał mnie za rękę, a
ja byłam bliżej drzwi.
Ian przygląda mi się badawczo, ale patrzę mu prosto w oczy.
Nie odwracam wzroku. Potem on przenosi wzrok na Simona. Trochę się boję czy
sprosta zadaniu, ale udaje mu się. Nie odwraca głowy, tylko podejmuje wyzwanie
Iana. Przez dłuższy czas patrza na siebie. Z daleka widać, że się nie lubią.
Podejrzewam, że Ian zrobił z niego szpiega, bo miał nadzieję, że go zabiją.
- Jakieś doniesienia z Beneath? – pyta w końcu. – Jak się ma
nasz były sędzia?
Nadstawiam uszu bo mam
nadzieje, że dowiem się czegoś więcej niż do tej pory.
- Bez zmian – odpowiada spokojnie Simon. – kiedy mam tam
znowu iść? I jakie rewelacje mam im przekazać?
Patrzę z niepokojem na Ethana i zadaję mu nieme pytanie.
Simon okłamuje Beneath?
Ethan uśmiecha się lekko i prawie niezauważalnie kręci
głową.
Aha, pozory. Jest podwójnym agentem. Jest po ich stronie,
ale tu musi stwarzać pozory. Kamień spada mi z serca. Omija mnie część
konwersacji Simona z Ianem. Z zamyślenia wyrywa mnie dopiero moje imię.
- Jolie, jesteś tu jeszcze? – pyta ironicznie Ian.
Potrząsam głową i spoglądam na niego.
- Tak. Czego znowu chcesz? – pytam
- Mam dla ciebie niespodziankę.
Uśmiecha się w taki sposób, że zaczynam się trząść.
Podchodzi do drzwi i otwiera je.
- Chciałbym, żebyś kogoś poznała…
W drzwiach pojawia się kobieca postać. Otwieram szeroko usta
i przecieram oczy. Przyglądam jej się, jakbym zobaczyła ducha, bo chyba
zobaczyłam. Dotykam swojego policzka i odnajduję szramę. Podchodzę bliżej do
niej, żeby dokładnie się jej przyjrzeć. Ma jasne włosy, ciemnoniebieskie oczy i
całkiem ładną figurę. Nie idealną, ale ładną. Jej twarzy nie szpeci żadna
blizna. Jestem kompletnie zszokowana.
Ian śmieje się szyderczo.
- Musisz ją zaprowadzić do Beneath – rozkazuje Simonowi –
Wiesz jak ją przedstawić…
Odwracam wzrok na Simona. Jest tak samo zszokowany jak ja.
Na zmianę przygląda się mi i jej. Ethan robi to samo. Żaden z nich nie umie
wydusić nawet słowa.
Nie! To nie jest możliwe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!