Me

Me

piątek, 1 marca 2013

Pamiętnik 1 - 11 grudnia 1845 – Londyn, Anglia

Tego dnia pojechałem z matką  na audiencję do króla. Pamiętam, że prosiłem o to kilka lat. W końcu się zgodził. Był moim ojcem, do cholery, i nigdy mnie nie odwiedził. Nigdy nie przysłał mi żadnej wiadomości na urodziny. Chciałem mu to wykrzyczeć prosto w twarz.
Mama siedziała cicho i patrzyła w okno. Widziałem, że jest zdenerwowana. Ojczym został w zamku. Nie chciał jechać. Nie chciał rozmawiać ze swoim dawnym przyjacielem. Podejrzewałem, że wiedział, ze mama wciąż kocha króla i nie chciał patrzeć na jej cierpienie, kiedy stanie z nim oko w oko. A może nie chciał widzieć jej tęsknoty? Nie wiem.
Ojczym ożenił się z matką kiedy była ze mną w ciąży. Zrobił to na prośbę swego przyjaciela i króla. Wiedział, że matka go nie kocha, ale chyba liczył na to, że z czasem się do niego przekona. Wiem, że tak było, ale wiem też, że nigdy nie pokochała go tak jak mojego biologicznego ojca.
Patrzyłem na mamę i czekałem aż odwzajemni spojrzenie.
- Nicholas… - powiedziała miękko.
Widziałem smutek i żal na jej twarzy. A po chwili tęsknotę, której nie potrafiłem zrozumieć.
- Przepraszam, że musisz przez to przechodzić. Mogłem pojechać sam. – spuściłem wzrok.
Złapała mnie za podbródek i zmusiła do spojrzenia na siebie.
- Jesteś moim synem. I jego synem. Masz prawo porozmawiać z ojcem. Jestem ci to winna – powiedziała i odwróciła wzrok znów patrząc w okno.
Westchnąłem. Wiedziałem, że nie chce rozmawiać. Przez resztę drogi siedziałem cicho, starałem się patrzyć w okno, ale mój wzrok ciągle wracał do jej twarzy. Kiedy wjechaliśmy do Londynu, poruszyła się niespokojnie i zaczęła poprawiać włosy. Oblizała usta i spojrzała na mnie. I wtedy po raz pierwszy zobaczyłem ją oczami mężczyzny. Była przepiękna. Jasne włosy miała upięte w luźny kok. Miała drobną, trójkątną twarz i piękne, duże orzechowe oczy. Kształt ust odziedziczyłem po niej. Tak samo jak jasną karnację i włosy. Uśmiechnęła się lekko, chyba chcąc mi dodać otuchy. A może próbowała przekonać siebie, że wszystko będzie dobrze. Spojrzała mi w oczy i natychmiast odwróciła wzrok. Zawsze tak robiła. Nie rozumiałem tego.
Wysiedliśmy i ktoś zaprowadził nas do jednej z sal w zamku i kazał poczekać. Mama usiadła na jednym z krzeseł z boku, a ja byłem tam zdenerwowany, że nie mogłem usiedzieć na miejscu. Chodziłem w tę i z powrotem. Nie usłyszałem jak wchodził. Zobaczyłem tylko jak zmienia się wyraz twarzy mojej matki. Delikatnie rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Słyszałem jak przyspiesza jej oddech i serce. Patrzyła się na mnie… Nie, nie na mnie, na coś za mną. Odwróciłem się i stanąłem twarzą twarz z nim. Podniosłem wzrok. Ciemnogranatowe oczy patrzyły na mnie badawczo. Zrozumiałem dlaczego zawsze odwracała ode mnie wzrok. Miałem jego oczy, jego szczękę, jego prosty nos. Powoli widać było, że odziedziczyłem też jego posturę ciała – szerokie ramiona i wąskie biodra.
- Witaj synu – powiedział podchodząc do mnie i otwierając ramiona, jakby chciał mnie przytulić.
Odsunąłem się. Co on sobie wyobrażał? Przez tyle lat nie dał znaku życia, a teraz oczekiwał, że rzucę się w jego ramiona? Niedoczekanie!
- Nie podchodź do mnie! – powiedziałem – Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bratać.
Opuścił ręce i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Więc po co przyszedłeś? – zapytał.
- Chciałem ci wytłumaczyć co nam zrobiłeś… - powiedziałem i wskazałem mamę.
Zastygła w dziwacznej pozycji. Chyba chciała wstać, ale się rozmyśliła. Po policzkach ściekały jej łzy. Odwróciła się od nas.
- Maria… - wyszeptał król.
Zadrżała. Widziałem, że pragnie się do niego przytulić. Widziałem, ze wciąż go kocha. Może miała kiedyś nadzieję, że uczucie do niego nie wróci, ale teraz musiała wiedzieć, że się myliła. Bardzo. Osunęła się na krzesło. Król stał jak sparaliżowany. Nie ruszał się.
- Ona nie może znieść mojego widoku, bo wyglądam jak ty – podszedłem do niego i popchnąłem go nieco. Cofnął się tracąc równowagę.
- Nicholas, nie! – matka wstała i złapała mnie za ramiona.
- Każdego dnia cierpi przez ciebie! – wykrzyczałem mu to w końcu prosto w twarz – Każdego dnia! Kochała cię, nadal cię kocha! A ty ją wykorzystałeś i zostawiłeś.
Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Cofnąłem się, ale poszedł za mną i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc do pokoju obok. Zamknął za sobą drzwi. 
- Myślisz, że tego chciałem? – zapytał cicho – Że chciałem ją zranić?
Przytaknąłem.
- Mylisz się. Kochałem ją i nadal ją kocham, ale jestem królem i nie wolno mi kochać. Nie wolno mi wybierać żony. Kraj jest ważniejszy niż ja – westchnął i spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważyłem, że ma zmęczone, smutne oczy.
- Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, żeby była szczęśliwa. Nie mogłem jej zostawić ciężarnej na pośmiewisko wszystkich, więc mój przyjaciel się z nią ożenił. Wiedziałem, że ją kocha. Zawsze ją kochał. – westchnął – Wszyscy ją kochali.
- Ona jest nieszczęśliwa.
- Miałem nadzieję, że go pokocha. To dobry, szczery człowiek.
- Wiem jaki jest mój ociec! – wrzasnąłem. Specjalnie użyłem słowa ojciec, żeby zrozumiał, że on nic dla mnie nie znaczy.
Uśmiechnął się smuto.
- Zamek w którym mieszkacie jest twój. Wyłącznie twój. – powiedział – To mój prezent dla ciebie.
- Nie chcę go – powiedziałem. – możesz go sobie wziąć.
- Nie mów jej co ci powiedziałem – westchnął – Lepiej, żeby nie wiedziała, że i ja ją kocham, że i ja tęsknię, że i ja jestem nieszczęśliwy z powodu tego co musiałem zrobić.
- Jasne – wysyczałem. - Dzięki.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Na całe życie wyleczyłeś mnie z miłości! – powiedziałem – Nigdy się nie zakocham!
Uśmiechnął się smuto.
- Chciałbym ci powiedzieć, że masz wybór, ale tak nie jest.
Wzruszyłem ramionami i stanąłem wyprostowany dając mu do zrozumienia, że przyjmuję jego wyzwanie.
Pokręcił głową i wyszedł. Usłyszałem głośny szloch. Wszedłem za nim do pokoju, w którym była moja mama. Klęczała na podłodze. Twarz ukryła w dłoniach. Domyślałem się, że król bez słowa przeszedł obok niej. Wziąłem ją za ramiona i postawiłem przed sobą. Otarłem kciukiem łzy z jej policzków i delikatnie potrząsnąłem.
- Weź się w garść – powiedziałem – Twój mąż nie może cię zobaczyć w takim stanie.

Wyprostowała się i spojrzała mi w oczy po raz pierwszy nie odwracając wzroku. Skinęła. Wyszliśmy z pałacu. Nigdy więcej tam nie wróciłem. Nie chciałem go oglądać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!