Me

Me

czwartek, 14 marca 2013

Underground 1

- Jolie wstawaj! – słyszę głos mamy. Siadam na łóżku i przecieram oczy. Rozglądam się dookoła, choć wiem, że zobaczę tylko szarość – stalowe dźwigary i skalne ściany, nic kolorowego. Przeciągam się rozprostowując po kolei wszystkie kończyny. Najpierw ręce, potem nogi. Wstaję z łóżka i otwieram metalowe drzwi, które oddzielają mój pokój od reszty naszego boksu. Tato stoi już w drzwiach i czeka aż się z nim pożegnam. Jest wysoki i barczysty. Ma ciemne oczy, długi, prosty nos i kilkudniowy zarost. Jego duże, silne ręce ściskają paczkę z tabletkami, którą dała mu mama. Znów ubrał się w standardowy strój robotnika – czarny uniform z odblaskowymi wstawkami na ramionach i łydkach. Kombinezon jest luźny i nie widać pod nim jak bardzo muskularny jest tato. Podchodzę do niego i kiwam lekko głową. On robi to samo. Otwiera drzwi i wychodzi do pracy.
Mama kiwa mu lekko na pożegnanie i zamyka za nim drzwi. Wygląda na zmartwioną. Jej błękitne oczy są smutne, kiedy patrzy na mnie. Z początku nie wiem dlaczego, ale szybko zaczynam się domyślać. Nie poszła dzisiaj do pracy, założyła odświętny, błękitny strój, który podkreśla kolor jej oczu. Czeka na moment, w którym wyprowadzę się od nich i zacznę własne życie.
Z początku zamieszkam w tak zwanym Internacie, gdzie będę się powoli uczyła swojego przyszłego zawodu. Za rok każą mi wybrać partnera na resztę życia i będę musiała z nim zamieszkać. Mama zawsze powtarzała mi, że mam szczęście, bo mam możliwość wyboru tego, z kim będę chciała spędzić resztę życia. Dla uproszczenia sprawy mężczyznom odebrano tę możliwość. Mogą tylko wybrać jedną z kobiet, które ich wybrały… jeśli tych kobiet jest więcej niż jedna, jeśli nie, to nie mają nic do gadania. Możliwość wyboru partnera to chyba jedyny przywilej jaki w Undergroundzie mają kobiety. Jesteśmy ostatnie w kolejce do najlepszych posad i ostatnie w kolejce po jedzenie w czasach głodu. Jesteśmy słabsze, mniej przydatne. Tak uważa Góra.
- Czy wiesz już czego będziesz chciała spróbować? – pyta mama podając mi szklankę wody i tabletki zawierające wszystkie niezbędne do życia witaminy i mikroelementy. Mam wrażenie, że jest ich więcej niż na co dzień, ale nie zastanawiam się nad tym dłużej, tylko jednym ruchem wrzucam pigułki do gardła i popijam wodą. Przełykam głośno. Mama nie spuszcza ze mnie wzroku.
Wiem, że chciałaby się dowiedzieć co planuję robić, czym chciałabym się zająć. Jutro osiągam pełnoletniość,  będę miała oficjalnie osiemnaście lat. Muszę wybrać zawód. Muszę wybrać czym mam zamiar się przysłużyć społeczeństwu. Powinnam to już wiedzieć, ale nie mam pojęcia.
Mam ograniczony wybór. Po stworzeniu noworodkom robi się serię specjalnych testów, które kwalifikują je do odpowiedniej grupy społecznej. Ten test jednoznacznie wykazał, że nie mogę dołączyć do przywódców. Nie zostałam zakwalifikowana do elity, dlatego trafiłam do robotniczo-intelektualistycznej rodziny na jednym z wyższych poziomów.
W Undergroundzie im głębiej pod ziemią mieszkasz, tym wyższy masz status społeczny. Mój tato jest zwykłym robotnikiem od wykopalisk, więc mieszka na samej górze. Moja mama pochodziła z niższych poziomów, ale kiedy wybrała go, żeby się z nim związać, musiała opuścić swój poziom i przenieść się do taty. Kiedyś pytałam ją dlaczego zdecydowała się na zamieszkanie na wyższych, bardziej narażonych na skażenie poziomach, ale tylko uśmiechnęła się lekko i spojrzała na tatę. Wydawało mi się wtedy, że widzę w jej oczach cień żalu, ale szybko zmieniła wyraz twarzy i patrzyła na tatę z miłością.
- Kiedyś zrozumiesz… – powiedziała łapiąc tatę za rękę i natychmiast puszczając, jakby się bała, że ktoś ją obserwuje i doniesie, że za długo trzymała mężczyznę za rękę.
Nie rozumiałam sposobu w jaki na niego czasem patrzyła, choć mam wrażenie, że tato częściej tak na nią patrzy. Ona czasem wydaje się nieobecna. Nadal nie rozumiem dlaczego wciąż się sobie przyglądają i dlaczego na noc, po zgaszeniu światła zasłaniają kamery czarnym kocem, jakby nie chcieli, żeby Góra ich podglądała. Góra podgląda wszystkich. Mają kamery w najdalszych zakątkach Undergroundu i pilnują przestrzegania zakazu kontaktów międzypłciowych i w ogóle międzyludzkich. O ile kontakt kobiety z mężczyzną jest prawie całkowicie zakazany i tylko małżeństwa mogą się trzymać za ręce, o tyle  w obrębie jednej płci możemy swobodnie dotykać swoich rąk i pleców. Wszystko inne jest zakazane. Mama i tato dobrze o tym wiedzą, ale mimo to mam wrażenie, że czasem łamią zakazy.
Czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu. Otrząsam się z zamyślenia. Mama wciąż patrzy na mnie wyczekująco, a ja nie wiem co mam jej powiedzieć.
 Interesuje mnie tyle rzeczy, że najchętniej zajęłabym się wszystkim na raz. Chciałabym się dowiedzieć jak wyglądało życie ludzi przed wielką katastrofą. Nie dawały mi spokoju słowa Babci, która wspominała często o mężczyznach jako o obiektach których można pragnąć tak, jak my pragnęliśmy nowej fryzury czy nowych ubrań. Chciałam zrozumieć co tak naprawdę zostawiliśmy na górze... Chciałam dowiedzieć się wszystkiego, ale wiedziałam, ze wymagałoby to wyprawy na powierzchnię, a tego panicznie się bałam.
Z drugiej strony, fascynuje mnie genetyka i tworzenie co raz doskonalszych form życia. Chciałabym pójść w ślady mamy i pracować w laboratorium. Mama opowiadała o swojej pracy wieczorami. Mówi o tym z taką pasją, że wydaje mi się to niezwykle atrakcyjnym zajęciem.  Na razie najbardziej skłaniałam się ku tej możliwości. Wiem, że w ten sposób przyczynię się do znacznej poprawy jakości życia w naszym społeczeństwie. Wiem, że tworzenie idealnego człowieka wymaga dużo zachodu, ale wiem też, że dzięki temu nie będę się nudziła.
Genetyka mogłaby być moim powołaniem, gdyby nie to, że było i jest coś, co pociąga mnie bardziej.  Trzecie, najbardziej niebezpieczne i najbardziej niezrozumiałe, a jednocześnie najsilniejsze z moich pragnień… Wiem, że rodzice nie będą zadowoleni, jeśli zdecyduję się na tę profesję. Ciągnie mnie niesamowicie w stronę „ocalałych”. Chciałam ich odnajdywać, a później wprowadzać w nasz świat. Chciałam się borykać z problemami, które wynikały z ich nieprzystosowania do życia w naszym świecie. Wiem, że zawsze brakuje ochotników na to stanowisko. Tato twierdzi, że nic w tym dziwnego, bo „ocalali” to dzikusy, których nie da się opanować. Nigdy się z nim nie kłóciłam, ale czułam, że nie ma racji. Oni po prostu nie wiedzieli jak żyć pod ziemią i tęsknili do swojego świata tak, jak Babcia.
- Jo – odezwała się po dłuższym milczeniu mama znów wyrywając mnie z zamyślenia. – Wiesz w ogóle co chcesz robić?
Pokręciłam przecząco głową i wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. – wychrypiałam. Wiedziałam, że w moim głosie słychać zdenerwowanie. Wolałabym nie mówić mamie o moich przemyśleniach, o tym, że zaznaczając kratki w formularzu najprawdopodobniej złamię serce jej i tacie.
- To zabieraj się. Idziemy do szkoły – powiedziała klepiąc mnie po ramieniu. – Dla niezdecydowanych dziś są symulacje wszystkich dróg kariery.
- Wiem – odpowiedziałam. Zaschło mi w gardle i nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa więcej.
 Wzięłam ze stołka swoje ubranie i poszłam do łazienki. Wzięłam standardowy, dwuminutowy prysznic, wytarłam się i ubrałam w typowy strój uczennicy. Wąskie, czarne spodnie i jasnoszarą koszulkę z kołnierzykiem. Nie zapięłam ostatniego guzika. Nie lubiłam go zapinać.
Kiedy wyszłam, mama stała przy drzwiach. Odwraca się do mnie. Jej ciemne włosy opadają miękko na ramiona. Uśmiecha się niepewnie. Wiem, że chce mi dodać otuchy, ale widzę też, że boi się wypuszczać mnie w świat. Wiem, że przywiązała się do mnie i nie chciała, żebym ich opuszczała i mimo, że obiecywałam, że będę ich odwiedzać, przez ostatnie dni stanowczo za dużo mnie przytulała.
Podchodzę do niej niepewna, co mam robić, a ona łapie mnie za ramiona i stawia przed drzwiami. Gładka, metalowa powierzchnia drzwi to jedyne miejsce w naszym boksie, gdzie mogłam zobaczyć jak wyglądam, ale nie jest to to, co lustro. Metal przekłamuje kolory i rysy. Mama stanęła za mną i zaczęła zaplatać moje włosy w warkocz. Lubiłam kiedy to robi. To jedyna forma kontaktu fizycznego, która sprawia, że się odprężałam, więc bez oporu poddaję się jej zabiegom. Patrzę na nasze odbicia w gładkiej stali.
Góra twierdzi, że mój rocznik był jednym z lepszych, bardziej udanych. Mówią, że jesteśmy fizycznie bliscy ideałowi. Nie wiem co to według nich oznacza ale ponoć pierwszy rzut kompletnie im się nie udał. Pierwszy rzut to moja mama i mój tata. Nie rozumiem o co im chodziło. Moim zdaniem mama jest piękna. Ma małe, wąskie usta, błękitne oczy i bladą cerę. Wygląda na trochę zmęczoną, ale w jej oczach jest coś co nie pozwala przejść obok niej obojętnie. Wygląda trochę jakby miała za chwilę zniknąć, jakby była tylko ulotnym wrażeniem. Przenoszę wzrok na siebie. Nie jestem do niej podobna. Gołym okiem widać, że nie jesteśmy spokrewnione. Mam  gęste, jasne włosy do pasa, które za zwyczaj noszę związane w warkocz. Moje usta są pełne, a moje policzki wiecznie różowe. Mam duże oczy. Babcia kiedyś mówiła, że są koloru chabrów, ale ja nie wiem co to są chabry, więc wierzę jej na słowo. Uśmiecham się lekko przenosząc wzrok na mamę i czekając aż nasze spojrzenia skrzyżują się na powierzchni drzwi. Ona też się uśmiecha i związuje moje włosy kawałkiem szarego sznurka.
- Jo – mówi cicho – spróbuj dziś wszystkiego, co może cię zainteresować. Obiecuję, że nie będę cię osądzać.
Odwracam się do niej. Wiem, że chce mi dodać otuchy, że chce mi powiedzieć, żebym nie myślała o nich, tylko o sobie. Wiem też, że boi się o mnie i że nie chciałaby, żeby mi się coś stało. Wiem, że to, co planuję zrobić jest niebezpieczne, że może się to skończyć bardzo źle. Wiem, że większość opiekunów „ocalałych” prędzej czy później odpowiada życiem za niewłaściwe zachowanie swoich podopiecznych. Wiem, że to niebezpieczne i może dlatego aż tak mnie to pociąga. Biorę głęboki wdech i patrzę mamie w oczy.
- Wiesz co chcę zrobić, prawda? – pytam.
Uśmiecha się lekko i kiwa głową.
- Co tato pomyśli? – pytam.
- Nie wiem – wzrusza ramionami. – Ale nie musimy mu dzisiaj mówić. Przejdź przez wszystkie symulacje. Prześpij się. Dopiero jutro podejmujesz ostateczną decyzję. Jeszcze wszystko może się zmienić.
Przytakuję. Wiem, że mama ma nadzieję, że nie pójdę tam, gdzie mnie ciągnie. Wiem, że na swój sposób próbuje mnie przed tym powstrzymać jednocześnie starając się nie odbierać mi możliwości wyboru.
- Nie mówimy mu? – pytam.
Mama kręci głową i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Jeśli nie chcesz słuchać dlaczego to zły wybór, to lepiej to przemilczeć. – odpowiada.
Wiem, że ma rację. Nie chcę okłamywać taty, ale nie chcę też, żeby próbował mi wyperswadować moją decyzję. Decyzję, którą już w zasadzie podjęłam.
- Chodźmy – mówi mama i otwiera drzwi puszczając mnie przodem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!