- Jolie wstawaj! – słyszę głos mamy. Siadam na łóżku i
przecieram oczy. Rozglądam się dookoła, choć wiem, że zobaczę tylko szarość –
stalowe dźwigary i skalne ściany, nic kolorowego. Przeciągam się rozprostowując
po kolei wszystkie kończyny. Najpierw ręce, potem nogi. Wstaję z łóżka i
otwieram metalowe drzwi, które oddzielają mój pokój od reszty naszego boksu.
Tato stoi już w drzwiach i czeka aż się z nim pożegnam. Jest wysoki i barczysty.
Ma ciemne oczy, długi, prosty nos i kilkudniowy zarost. Jego duże, silne ręce
ściskają paczkę z tabletkami, którą dała mu mama. Znów ubrał się w standardowy
strój robotnika – czarny uniform z odblaskowymi wstawkami na ramionach i
łydkach. Kombinezon jest luźny i nie widać pod nim jak bardzo muskularny jest
tato. Podchodzę do niego i kiwam lekko głową. On robi to samo. Otwiera drzwi i
wychodzi do pracy.
Mama kiwa mu lekko na pożegnanie i zamyka za nim drzwi.
Wygląda na zmartwioną. Jej błękitne oczy są smutne, kiedy patrzy na mnie. Z
początku nie wiem dlaczego, ale szybko zaczynam się domyślać. Nie poszła dzisiaj
do pracy, założyła odświętny, błękitny strój, który podkreśla kolor jej oczu.
Czeka na moment, w którym wyprowadzę się od nich i zacznę własne życie.
Z początku zamieszkam w tak zwanym Internacie, gdzie będę
się powoli uczyła swojego przyszłego zawodu. Za rok każą mi wybrać partnera na
resztę życia i będę musiała z nim zamieszkać. Mama zawsze powtarzała mi, że mam
szczęście, bo mam możliwość wyboru tego, z kim będę chciała spędzić resztę
życia. Dla uproszczenia sprawy mężczyznom odebrano tę możliwość. Mogą tylko
wybrać jedną z kobiet, które ich wybrały… jeśli tych kobiet jest więcej niż
jedna, jeśli nie, to nie mają nic do gadania. Możliwość wyboru partnera to
chyba jedyny przywilej jaki w Undergroundzie mają kobiety. Jesteśmy ostatnie w
kolejce do najlepszych posad i ostatnie w kolejce po jedzenie w czasach głodu.
Jesteśmy słabsze, mniej przydatne. Tak uważa Góra.
- Czy wiesz już czego będziesz chciała spróbować? – pyta
mama podając mi szklankę wody i tabletki zawierające wszystkie niezbędne do
życia witaminy i mikroelementy. Mam wrażenie, że jest ich więcej niż na co
dzień, ale nie zastanawiam się nad tym dłużej, tylko jednym ruchem wrzucam
pigułki do gardła i popijam wodą. Przełykam głośno. Mama nie spuszcza ze mnie
wzroku.
Wiem, że chciałaby się dowiedzieć co planuję robić, czym
chciałabym się zająć. Jutro osiągam pełnoletniość, będę miała oficjalnie osiemnaście lat. Muszę
wybrać zawód. Muszę wybrać czym mam zamiar się przysłużyć społeczeństwu.
Powinnam to już wiedzieć, ale nie mam pojęcia.
Mam ograniczony wybór. Po stworzeniu noworodkom robi się serię
specjalnych testów, które kwalifikują je do odpowiedniej grupy społecznej. Ten
test jednoznacznie wykazał, że nie mogę dołączyć do przywódców. Nie zostałam
zakwalifikowana do elity, dlatego trafiłam do robotniczo-intelektualistycznej
rodziny na jednym z wyższych poziomów.
W Undergroundzie im głębiej pod ziemią mieszkasz, tym wyższy
masz status społeczny. Mój tato jest zwykłym robotnikiem od wykopalisk, więc
mieszka na samej górze. Moja mama pochodziła z niższych poziomów, ale kiedy wybrała
go, żeby się z nim związać, musiała opuścić swój poziom i przenieść się do
taty. Kiedyś pytałam ją dlaczego zdecydowała się na zamieszkanie na wyższych,
bardziej narażonych na skażenie poziomach, ale tylko uśmiechnęła się lekko i
spojrzała na tatę. Wydawało mi się wtedy, że widzę w jej oczach cień żalu, ale
szybko zmieniła wyraz twarzy i patrzyła na tatę z miłością.
- Kiedyś zrozumiesz… – powiedziała łapiąc tatę za rękę i
natychmiast puszczając, jakby się bała, że ktoś ją obserwuje i doniesie, że za
długo trzymała mężczyznę za rękę.
Nie rozumiałam sposobu w jaki na niego czasem patrzyła, choć
mam wrażenie, że tato częściej tak na nią patrzy. Ona czasem wydaje się
nieobecna. Nadal nie rozumiem dlaczego wciąż się sobie przyglądają i dlaczego
na noc, po zgaszeniu światła zasłaniają kamery czarnym kocem, jakby nie
chcieli, żeby Góra ich podglądała. Góra podgląda wszystkich. Mają kamery w
najdalszych zakątkach Undergroundu i pilnują przestrzegania zakazu kontaktów
międzypłciowych i w ogóle międzyludzkich. O ile kontakt kobiety z mężczyzną
jest prawie całkowicie zakazany i tylko małżeństwa mogą się trzymać za ręce, o
tyle w obrębie jednej płci możemy
swobodnie dotykać swoich rąk i pleców. Wszystko inne jest zakazane. Mama i tato
dobrze o tym wiedzą, ale mimo to mam wrażenie, że czasem łamią zakazy.
Czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu. Otrząsam się z
zamyślenia. Mama wciąż patrzy na mnie wyczekująco, a ja nie wiem co mam jej
powiedzieć.
Interesuje mnie tyle
rzeczy, że najchętniej zajęłabym się wszystkim na raz. Chciałabym się
dowiedzieć jak wyglądało życie ludzi przed wielką katastrofą. Nie dawały mi
spokoju słowa Babci, która wspominała często o mężczyznach jako o obiektach
których można pragnąć tak, jak my pragnęliśmy nowej fryzury czy nowych ubrań.
Chciałam zrozumieć co tak naprawdę zostawiliśmy na górze... Chciałam dowiedzieć
się wszystkiego, ale wiedziałam, ze wymagałoby to wyprawy na powierzchnię, a
tego panicznie się bałam.
Z drugiej strony, fascynuje mnie genetyka i tworzenie co raz
doskonalszych form życia. Chciałabym pójść w ślady mamy i pracować w
laboratorium. Mama opowiadała o swojej pracy wieczorami. Mówi o tym z taką
pasją, że wydaje mi się to niezwykle atrakcyjnym zajęciem. Na razie najbardziej skłaniałam się ku tej
możliwości. Wiem, że w ten sposób przyczynię się do znacznej poprawy jakości
życia w naszym społeczeństwie. Wiem, że tworzenie idealnego człowieka wymaga
dużo zachodu, ale wiem też, że dzięki temu nie będę się nudziła.
Genetyka mogłaby być moim powołaniem, gdyby nie to, że było
i jest coś, co pociąga mnie bardziej. Trzecie,
najbardziej niebezpieczne i najbardziej niezrozumiałe, a jednocześnie
najsilniejsze z moich pragnień… Wiem, że rodzice nie będą zadowoleni, jeśli
zdecyduję się na tę profesję. Ciągnie mnie niesamowicie w stronę „ocalałych”.
Chciałam ich odnajdywać, a później wprowadzać w nasz świat. Chciałam się
borykać z problemami, które wynikały z ich nieprzystosowania do życia w naszym
świecie. Wiem, że zawsze brakuje ochotników na to stanowisko. Tato twierdzi, że
nic w tym dziwnego, bo „ocalali” to dzikusy, których nie da się opanować. Nigdy
się z nim nie kłóciłam, ale czułam, że nie ma racji. Oni po prostu nie
wiedzieli jak żyć pod ziemią i tęsknili do swojego świata tak, jak Babcia.
- Jo – odezwała się po dłuższym milczeniu mama znów
wyrywając mnie z zamyślenia. – Wiesz w ogóle co chcesz robić?
Pokręciłam przecząco głową i wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. – wychrypiałam. Wiedziałam, że w moim
głosie słychać zdenerwowanie. Wolałabym nie mówić mamie o moich przemyśleniach,
o tym, że zaznaczając kratki w formularzu najprawdopodobniej złamię serce jej i
tacie.
- To zabieraj się. Idziemy do szkoły – powiedziała klepiąc
mnie po ramieniu. – Dla niezdecydowanych dziś są symulacje wszystkich dróg
kariery.
- Wiem – odpowiedziałam. Zaschło mi w gardle i nie mogłam
wykrztusić ani jednego słowa więcej.
Wzięłam ze stołka
swoje ubranie i poszłam do łazienki. Wzięłam standardowy, dwuminutowy prysznic,
wytarłam się i ubrałam w typowy strój uczennicy. Wąskie, czarne spodnie i
jasnoszarą koszulkę z kołnierzykiem. Nie zapięłam ostatniego guzika. Nie
lubiłam go zapinać.
Kiedy wyszłam, mama stała przy drzwiach. Odwraca się do
mnie. Jej ciemne włosy opadają miękko na ramiona. Uśmiecha się niepewnie. Wiem,
że chce mi dodać otuchy, ale widzę też, że boi się wypuszczać mnie w świat.
Wiem, że przywiązała się do mnie i nie chciała, żebym ich opuszczała i mimo, że
obiecywałam, że będę ich odwiedzać, przez ostatnie dni stanowczo za dużo mnie
przytulała.
Podchodzę do niej niepewna, co mam robić, a ona łapie mnie
za ramiona i stawia przed drzwiami. Gładka, metalowa powierzchnia drzwi to
jedyne miejsce w naszym boksie, gdzie mogłam zobaczyć jak wyglądam, ale nie
jest to to, co lustro. Metal przekłamuje kolory i rysy. Mama stanęła za mną i
zaczęła zaplatać moje włosy w warkocz. Lubiłam kiedy to robi. To jedyna forma
kontaktu fizycznego, która sprawia, że się odprężałam, więc bez oporu poddaję
się jej zabiegom. Patrzę na nasze odbicia w gładkiej stali.
Góra twierdzi, że mój rocznik był jednym z lepszych,
bardziej udanych. Mówią, że jesteśmy fizycznie bliscy ideałowi. Nie wiem co to
według nich oznacza ale ponoć pierwszy rzut kompletnie im się nie udał. Pierwszy
rzut to moja mama i mój tata. Nie rozumiem o co im chodziło. Moim zdaniem mama
jest piękna. Ma małe, wąskie usta, błękitne oczy i bladą cerę. Wygląda na
trochę zmęczoną, ale w jej oczach jest coś co nie pozwala przejść obok niej
obojętnie. Wygląda trochę jakby miała za chwilę zniknąć, jakby była tylko ulotnym
wrażeniem. Przenoszę wzrok na siebie. Nie jestem do niej podobna. Gołym okiem
widać, że nie jesteśmy spokrewnione. Mam
gęste, jasne włosy do pasa, które za zwyczaj noszę związane w warkocz.
Moje usta są pełne, a moje policzki wiecznie różowe. Mam duże oczy. Babcia
kiedyś mówiła, że są koloru chabrów, ale ja nie wiem co to są chabry, więc
wierzę jej na słowo. Uśmiecham się lekko przenosząc wzrok na mamę i czekając aż
nasze spojrzenia skrzyżują się na powierzchni drzwi. Ona też się uśmiecha i
związuje moje włosy kawałkiem szarego sznurka.
- Jo – mówi cicho – spróbuj dziś wszystkiego, co może cię
zainteresować. Obiecuję, że nie będę cię osądzać.
Odwracam się do niej. Wiem, że chce mi dodać otuchy, że chce
mi powiedzieć, żebym nie myślała o nich, tylko o sobie. Wiem też, że boi się o
mnie i że nie chciałaby, żeby mi się coś stało. Wiem, że to, co planuję zrobić
jest niebezpieczne, że może się to skończyć bardzo źle. Wiem, że większość
opiekunów „ocalałych” prędzej czy później odpowiada życiem za niewłaściwe
zachowanie swoich podopiecznych. Wiem, że to niebezpieczne i może dlatego aż
tak mnie to pociąga. Biorę głęboki wdech i patrzę mamie w oczy.
- Wiesz co chcę zrobić, prawda? – pytam.
Uśmiecha się lekko i kiwa głową.
- Co tato pomyśli? – pytam.
- Nie wiem – wzrusza ramionami. – Ale nie musimy mu dzisiaj
mówić. Przejdź przez wszystkie symulacje. Prześpij się. Dopiero jutro
podejmujesz ostateczną decyzję. Jeszcze wszystko może się zmienić.
Przytakuję. Wiem, że mama ma nadzieję, że nie pójdę tam, gdzie
mnie ciągnie. Wiem, że na swój sposób próbuje mnie przed tym powstrzymać
jednocześnie starając się nie odbierać mi możliwości wyboru.
- Nie mówimy mu? – pytam.
Mama kręci głową i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Jeśli nie chcesz słuchać dlaczego to zły wybór, to lepiej
to przemilczeć. – odpowiada.
Wiem, że ma rację. Nie chcę okłamywać taty, ale nie chcę
też, żeby próbował mi wyperswadować moją decyzję. Decyzję, którą już w zasadzie
podjęłam.
- Chodźmy – mówi mama i otwiera drzwi puszczając mnie
przodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!