Mama zamyka za nami drzwi do naszego boksu. Wcześniej
posadziła mnie na stołku. Nie odzywa się tylko patrzy na mnie, a ja nie mogę
się ruszyć. Jestem sparaliżowana. Zaczynam się trząść, choć nie jest mi zimno.
- Mamo… - zaczynam ale słowa więzną mi w gardle.
Mama podchodzi do mnie kręcąc głową.
- Nie powinnaś tego robić. – mówi. – Góra nie reaguje na
przytulanie w domu, bo nikt z zewnątrz tego nie widzi, ale nie wolno ci tego
robić publicznie. Nawet ze mną… Nie wszyscy są tacy, jak my. To było
niebezpiecznie. Mogli po ciebie przyjść.
Nie wiem czy powinnam jej to mówić, ale nie chcę niczego
przed nią ukrywać. Muszę się dowiedzieć o co dokładnie w tym wszystkim chodzi i
dlaczego Jack wzdrygnął się na wspomnienie taty i dlaczego tak dziwnie się
zachowywał na wspomnienie mamy. Muszę wiedzieć dlaczego Robin patrzył na mnie w
tak specyficzny sposób. Muszę.
- Przyszli… - chrypię. Nie mogę mówić normalnie. Nie mogę
powiedzieć nic więcej. Gardło mam wciąż ściśnięte. Czuję się koszmarnie. Głowa
mi pulsuje i nie wiem czy to z powodu zachowania Iana czy z powodu wspomnienia
Blake’a i bolesnej świadomości, że on nie istnieje, czy może dlatego, że spotkałam
Górę i teraz boję się ich bardziej niż kiedykolwiek.
Podnoszę wzrok na mamę. Jest przerażona. Widzę jak trzęsą
jej się ręce, kiedy kładzie je na moich ramionach.
- Kto? – szepcze.
Patrzę na nią jakbym nie wiedziała o co tak naprawdę pyta.
Mama pochyla się w moją stronę.
- Kamery nie słyszą, one tylko widzą – mówi cicho. – Powiedz
mi kto to był? Kto z Góry pojawił się na testach?
Patrzę na nią i zaczynam dostrzegać w jej twarzy coś
dziwnego, niepokojącego. Wygląda jakby się bała co powiem.
- Robin.. – mówię cicho obserwując jej twarz i widzę jak
powoli się rozluźnia. – i Jack.
Mama odsuwa się ode mnie, przez chwilę widzę w jej wzroku
to, co widziałam u Jacka – tęsknotę, ale za chwilę na jej twarzy maluje się
przerażenie. Nie rozumiem tego, ale podejrzewam, że ma to jakiś związek z tym
jak zareagował Jack na wspomnienie mojego imienia. Zaczynam się zastanawiać czy
Góra pilnuje nas na tyle, żeby wiedzieć wszystko o wszystkich i po podaniu kodu
identyfikacyjnego być w stanie połączyć nas w rodziny. Czy oni naprawdę
pamiętają to wszystko czy też ja jestem jakaś wyjątkowa?
- Co jest? – pytam.
- Co on ci powiedział? – mama znów podchodzi do mnie i
kładzie mi ręce na twarzy.
Nie przeszywa mnie prąd, który czułam kiedy mojego policzka
dotykał Ian. Zaczynam się niepokoić, bo nie mogę go wygonić z własnej głowy.
Znów czuję jak mnie obserwuje, kiedy oglądam płyny pod mikroskopem. Widzę jego
oczy, kiedy podeszłam do niego i ukłułam go w palec. Widzę jak się uśmiecha i
znów do moich oczu napływają łzy. Uświadamiam sobie, że boję się, że nigdy
więcej go nie zobaczę i nie poczuję tego wszystkiego, czego po raz pierwszy
doświadczyłam dzisiejszego dnia.
- Jolie, odpowiedz mi! – mama po raz pierwszy podnosi na
mnie głos. Wiem, że jest zdenerwowana.
- Pytał mnie o imię… - odpowiadam cicho i podnoszę na nią
wzrok, kiedy ściska mocno moje ramię – Od razu skojarzył mnie z tobą, dlaczego?
Mama odsuwa się ode mnie i odwraca się do mnie plecami.
Widzę, że głęboko oddycha jakby starała się uspokoić.
- Groził ci? – jej głos jest pusty i drży.
Kręcę głową i dopiero po chwili przypominam sobie, że mnie
nie widzi, bo wciąż jest do mnie odwrócona plecami.
- Nie, nie groził. – mówię. – Bardziej bałam się Robina.
- Akurat Robin nie zrobi ci krzywdy.
Patrzę uparcie na jej plecy mając nadzieję, że się odwróci,
ale ona tego nie robi. Stoi tyłem do mnie, a ja czuję ogromną potrzebę
spojrzenia jej w oczy. Wstaję ze stołka i podchodzę do niej. Podskakuje, kiedy
kładę jej dłoń na ramieniu.
- A Jack? – patrzę na nią badawczo. Porusza się niespokojnie
i znów próbuje się ode mnie odwrócić, ale trzymam ją mocno i nie pozwalam jej
na to. Wbijam w nią wzrok. Nie mam zamiaru przestać się gapić dopóki nie
odpowie na moje pytanie.
- On mógłby… - mówi cicho.
- Dlaczego? – pytam – Nic nie zrobiłam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że kłamię. Zrobiłam coś bardzo
złego. Złamałam zakaz dotykania, a wcześniej nie powstrzymałam Iana przed
łamaniem go. Nie powinnam mu pozwalać, żeby mnie dotykał. Powinnam mu tego
zabronić, powinnam odsuwać się od niego za każdym razem, kiedy wyciągał rękę,
żeby mnie dotknąć. Wiem, co powinnam robić, ale nie chciałam. Jego dotyk był
jak magnes. Pragnęłam go więcej. Dalej pragnę…
Otrząsam się z zamyślenia. Nie mogę powiedzieć mamie co
zrobiłam, bo będzie się jeszcze bardziej martwiła.
- Dlaczego Jack mógłby mnie skrzywdzić? – powtarzam pytanie,
bo widzę, że mama nie chce na nie odpowiedzieć.
- To długa historia… – wzdycha.
Podchodzę do stołka na którym przed chwilą siedziałam i
stawiam naprzeciwko drugi. Wiem, że szykuje się dłuższa rozmowa. Mama po chwili
siada na drugim stołku i podnosi na mnie wzrok.
- Kiedy byłam młodsza niż ty teraz bardzo ciekawiło mnie
życie w Overhead… - zaczyna.
Uśmiecham się, bo nareszcie wiem kto zaszczepił we mnie
pragnienie poznania życia na ziemi. Mama uśmiecha się smutno i kontynuuje.
- I wtedy często wędrowałam na wyższe poziomy, żeby lepiej
poczuć Overhead. – jej twarz się rozjaśnia. – za którymś razem poznałam tam chłopaka
z tej samej serii, z której sama pochodziłam. Moje życie stanęło wtedy na
głowie. On doskonale znał swój poziom. Wiedział, że są miejsca, gdzie kamery
nie sięgają. Kiedyś mnie w takie miejsce zaprowadził. – patrzy na mnie
rozmarzonym wzrokiem. – Wtedy po raz pierwszy mnie pocałował… - obserwuje mnie chyba sprawdzając moją
reakcję.
Otwieram szeroko usta. W zasadzie to same się otwierają. Nie
mogę uwierzyć, że moja zwykle tak opanowana mama kiedykolwiek z kimkolwiek się
całowała. Tak naprawdę nie powinnam w ogóle wiedzieć co to znaczy, ale wiem,
dzięki babci.
- To znaczy, że cię kochał? – pytam.
Mama uśmiecha się.
- Babcia ci opowiadała więcej niż powinna, prawda? – pyta.
Kiwam głową, czując, że się rumienię. Nie wiem dlaczego, ale
na wspomnienie pocałunku mamy, myślę o Ianie. Wydaje mi się, że czuję ciepło,
które mnie przy nim ogarniało.
- Tak, chyba już wtedy mnie kochał, ja jego chyba też kochałam,
ale nie byłam pewna. Po raz pierwszy czułam coś takiego. – uśmiecha się smutno.
– To się mało nie skończyło tragicznie, bo wtedy się przestraszyłam i go
odepchnęłam. Przez ponad miesiąc się nie pokazywałam na wyższym poziomie i
omijałam go w szkole. On też mnie omijał przez dłuższy czas, aż w końcu
zaczepił mnie w szkole. Pamiętam, że przeprosił mnie wtedy za to co zrobił i
powiedział, że jest mu wszystko jedno jak, ale chce być ze mną. Jako
przyjaciel, jako partner, jako ktokolwiek. Zaciągnęłam go wtedy w kąt i
pocałowałam.
- Co?! – pytam zaskoczona. Nie spodziewałam się tego po
niej.
Mama uśmiecha się szeroko.
- Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz. Potem
spotykaliśmy się potajemnie.
Patrzę na nią zdumiona.
- Gdzie on teraz jest? – pytam, choć jestem prawie pewna, że
znam odpowiedź.
Mama spogląda na zegarek, a potem na mnie.
- Za około dwie godziny wejdzie tymi drzwiami. – wyciąga
rękę w kierunku metalowej powierzchni, która prowadzi na korytarz.
- Skąd wiedziałaś, że go kochasz? – pytam. Muszę coś
sprawdzić.
- Kiedy nie było go koło mnie, myślałam tylko o nim, o jego
oczach utkwionych we mnie… - mówi znów patrząc na mnie rozmarzonym wzrokiem. –
A kiedy mnie dotykał, czułam coś wyjątkowego, niesamowitego. Nie umiem tego
opisać. – kręci lekko głową i znów się uśmiecha. Lubię, kiedy to robi. Jej oczy
stają się jaśniejsze, a jej twarz promienieje. Usta układają się w cienką,
delikatną linię na jej twarzy. Robi się wtedy znacznie ładniejsza niż na co
dzień.
Odwzajemniam uśmiech. Nareszcie rozumiem dlaczego wybrała
tatę. Rozumiem dzięki dzisiejszej rozmowie i dzięki temu, że poznałam Iana.
Podejrzewam, że może się okazać, że on próbuje zacząć naszą znajomość tak, jak
tato zaczął z mamą. Podejrzewam, że może
być we mnie zakochany. Co ciekawsze, po opisie mamy zaczynam dochodzić do
wniosku, że ja też mogę być w nim zakochana. Od kiedy go spotkałam nie mogę
przestać o nim myśleć. No, może przez chwilę mogłam, kiedy śniłam o
Blake’u. Dochodzę do wniosku, że skoro
Blake nie istnieje, to Ian może być moim partnerem na całe życie. Czuję, że
mogłabym być z nim szczęśliwa. Z wrażenia zapominam, że właściwie to cała
rozmowa miała dotyczyć Jacka.
Jest coś, o czym mama wspomniała, a co nie daje mi spokoju,
coś co może być moją szansą, a raczej szansą dla Iana…
- Skąd wiesz, że Robin nie zrobi mi krzywdy? – pytam nagle.
Widzę zaskoczenie w oczach mamy.
- Dlaczego pytasz?
Powinnam jej teraz powiedzieć, co się stało podczas
symulacji niebieskich, ale nie wiem jak ona na to zareaguje. Podejrzewam, że
będzie chciała mnie przekonać, że Ian nie ma szans i że muszę o nim zapomnieć,
ale ja nie chcę. Chcę wierzyć, że mogę mu pomóc, ze mogę go wyplątać z tego
bagna w które sam się wpakował. Sam, za moim przyzwoleniem.
- Bez powodu, jestem ciekawa… – kręcę głową mając nadzieję,
że w ten sposób zamaskuję, że się rumienię. Mama doskonale wie, że wtedy kłamię
i kiedy przygląda mi się bacznie myślę, że znowu zacznie wyciągać ze mnie
prawdę. Skutecznie jak zawsze. Wtedy musiałabym się do wszystkiego przyznać, a
nie chcę. Chcę na razie zachować to tylko dla siebie. W końcu mama prostuje się
na stołku i zaczyna opowiadać.
- Bo wiem. Poznałam go kiedyś. Góra w ramach szkoleń
przechodzi przez wszystkie stanowiska jakie można objąć w Underground. Wszystko
po to, żeby lepiej mogli rządzić, żeby wiedzieli z czym się wszyscy borykamy.
Widzę, że unika mojego wzroku. Podejrzewam, że coś przede
mną ukrywa.
- Czego mi nie mówisz? – pytam wprost, wiem, że jeśli tego
nie zrobię, będziemy krążyć wokół tematu.
- Robin przykładał się do szkolenia u nas. Ja byłam jego
instruktorką. Pamiętam, że dla zabawy stworzył kiedyś swój ideał. Idealną
mieszankę genetyczną, kobietę swoich marzeń…
Urywa. Widzę, ze jest coś czego nie chce mi powiedzieć.
Znowu. Patrzy na mnie jakby chciała mi coś przekazać.
- Jolie, ty… ty jesteś jedyną blondynką w swojej serii… Ty
wyglądasz jak jego ideał.- mówi cicho.
Zaczynam kojarzyć fakty. To mnie stworzył? Dlatego tak na
mnie patrzył?
- Nie zniszczyliście tej probówki? – pytam zaskoczona.
Mama kręci głową.
- Po lekkich zmianach, na jej podstawie wyprodukowaliśmy
twoją serię. Jest naprawdę udana. Robin wiedział co robi. Jest bardzo
inteligentny.
- Czekaj, on jest tylko 6 lat starszy, kiedy to zrobił?
- Na praktykach, Jolie. Ty istniejesz od 6 lat przecież, bo
twój wzrost został przyspieszony.
Przez chwilę próbuję zrozumieć co mi powiedziała.
- Jestem jego ideałem? – pytam nieśmiało.
Mama kiwa głową.
- Podejrzewam, że nie tylko jego. – uśmiecha się – Widziałaś
kiedyś jak patrzą na ciebie koledzy?
Usiłuję sobie przypomnieć, ale nie mogę. I nie obchodzi mnie
to. Jest jeszcze coś, co muszę wiedzieć.
- Mamo… - zaczynam, ale głos więźnie mi w gardle. Wiem o co
chcę ją zapytać, ale nie wiem jak mam to zrobić. Nie mogę zadać tego pytania
wprost. Muszę zrobić jakiś wstęp. Musze jej powiedzieć o Ianie. Przynajmniej
trochę. Mama patrzy na mnie wyczekująco.
- Dziś podczas symulacji w sekcji niebieskiej… - zaczynam,
ale przerywa mi.
- Jeśli dobrze pamiętam, symulacje miał prowadzić Ian. –
mówi – To inteligentny chłopak, ale niesympatyczny dla dziewczyn w swoim wieku,
więc żadna nie wybrała go na partnera i wciąż jest sam. – przez jej twarz
przebiega coś jakby cień niepokoju.
Przełykam nerwowo ślinę. Jak mam po takim wstępie
powiedzieć, że na mnie zareagował zupełnie inaczej, że dla mnie był miły, może
nawet czuły… nie do końca wiem co to słowo oznacza…
- On tak na mnie patrzył i… - urywam. Mama patrzy na mnie
badawczo i czeka. Nic nie mówi. – dotykał mnie – kontynuuję – I wtedy robiło mi
się przyjemnie ciepło.
Mama uśmiecha się ze zrozumieniem. Dopiero po pewnym czasie
uświadamiam sobie, że muszę mieć rozmarzony wzrok, że mówię melodyjnym, niskim
głosem, który nie jest mój.
- Mamo, dlaczego ja to czuję? Myślałam, że jesteśmy
pozbawieni pociągu seksualnego, a ja czuję, że chciałabym, żeby mnie zawsze
dotykał. Tak jak ty nie mogłaś żyć bez taty, tak ja… - znów urywam i tym razem
nie mam zamiaru kończyć, bo widzę, że mama niespokojnie porusza się na krześle.
Coś ją niepokoi i to bardzo. Wiem, że zadałam niewygodne pytanie, ale dzięki
jej reakcji wiem, że zna odpowiedź na to pytanie. Patrzę na nią i czekam. Wiem,
że w końcu mi powie.
- To nie jest prawda. – mówi cicho – Nie można pozbawić
człowieka pociągu do innego człowieka. Nie da się.
- Dlaczego mówią nam, że się da? – pytam, choć podejrzewam,
że znam odpowiedź.
- Dlatego, że indoktrynacja jest czasem skuteczniejsza niż
genetyka. Wciąż powtarzane kłamstwo z czasem staje się prawdą. Jedni ludzie
łatwiej wierzą w to, co im mówią, inni nie wierzą w to w ogóle tak, jak Aaron.
Nie wierzył i dlatego wtedy mnie pocałował. Bo odważył się czuć to, co czuł. Ja
wtedy dusiłam te uczucia, bo wmawiani mi, że ich nie mam. Twój tata pokazał mi,
że mam.
- Kto o tym wie? Że nie jesteśmy inni od ocalonych?
Mama wzrusza ramionami.
- Trudno powiedzieć. Na pewno Góra i przynajmniej połowa
moich współpracowników, w tym Ian – patrzy na mnie wymownie i czuję, że się
rumienię.
- Ian ci się podoba?– pyta drżącym głosem – Jeśli był dla
ciebie miły, to jesteś wyjątkiem. Mogłabyś go wybrać…
- Mamo! – podnoszę się ze stołka – Na razie mam ważniejsze
rzeczy. Muszę zdecydować gdzie chcę pracować.
Mama kiwa głową, ale w jej twarzy widzę, że doskonale wie,
że nie ma dla mnie teraz ważniejszych rzeczy od Iana.
- Idę do siebie – mówię – Muszę to wszystko przemyśleć.
Mama kiwa głową, a ja przechodzę do swojej części boksu i
zamykam za sobą drzwi. Rzucam się na łóżko. Moje ciało przez chwilę podskakuje
na miękkim materacu. Wbijam wzrok w kamienny sufit, który po chwili zaczyna mi
się wydawać czekoladowy. Próbuję sobie ułożyć to wszystko w głowie. Próbuję się
zmusić do rozmyślania o przyszłym zawodzie.
Babcia wierzyła w sny, które przepowiadają przyszłość.
Mówiła mi kiedyś, że sny to sposób komunikowania się z własną przyszłością.
Jeśli mój sen był proroczy to mam szansę poznać Blake’a. Mogę zobaczyć
mężczyznę, który sprawił, że moje serce przyspieszyło, mimo, że mnie nie
dotknął, mimo, że go nie widziałam. To jedna strona medalu. Przy czym jest to
bardzo, bardzo nieprawdopodobne.
Z drugiej strony, jeśli wybiorę genetykę, będę mogła go
stworzyć. Będę mogła stworzyć dla siebie Blake’a tak, jak Robin stworzył mnie. Jeśli
wybiorę genetykę będę blisko Iana, może nawet będę z nim pracować. O ile jakimś
cudem Góra go nie ukarze.
- Jolie! – słyszę głos taty. Patrzę na zegarek i wiem, że
dopiero co wrócił z pracy. Podnoszę się z łóżka. Musiałam leżeć tak ponad
godzinę i w tym czasie myślałam tylko o Ianie i Blake’u. Nawet moje rozważania
dotyczące przyszłej pracy opierały się wyłącznie na wyborze pomiędzy nimi
dwoma. Wstaję i otwieram drzwi. Kiwam tacie głową na powitanie i uśmiecham się
widząc, że trzyma mamę za rękę. Widzę jak na siebie patrzą i cieszę się, że
mają siebie nawzajem, cieszę się, że się kochają, że mogą ze sobą być. Mam
nadzieję, że ja też znajdę kogoś, na kogo będę patrzeć w ten sposób do końca
życia.
- Jak tam symulacje? – pyta tato, a ja spoglądam na mamę.
Wymieniamy spojrzenia i już wiem, że zmowa milczenia dalej obowiązuje. Jeszcze
nie podjęłam decyzji i nie chcę, żeby tato popychał mnie w którąkolwiek stronę.
- Dobrze – odpowiadam i uśmiecham się – Dzięki symulacjom
udało mi się odrzucić jeden z moich pomysłów.
Tata patrzy na mnie wyczekująco, domyślam się, że czeka aż
mu powiem co odrzuciłam.
- Nie chcę iść do badań nad Overhead, bo okazuje się, że tam
i tak nie ma żadnych badań. To tylko
nauczanie w szkole.
Tata wybucha śmiechem.
- A mówiłaś, że ona nie jest twoją córką – patrzy na mamę –
Jednak macie coś wspólnego ze sobą. Może ona tak jak ty znajdzie sobie chłopaka
dzięki tej pasji.
- Jeśli będzie taki jak ty, to nie mam nic przeciwko –
odpowiada mama i rzuca mi porozumiewawcze spojrzenie, choć nie musi tego robić.
Podejrzewam, że nie przeszkadzałoby jej gdybym związała się z Ianem. Bardzo
ceni jego intelekt, uważa, że to mądry facet. Mówiła mi to już kilka razy
dzisiaj. Niepokoi mnie tylko to jak się zachowywała gdy o nim mówiła, cała się
spinała, jakby coś pomijała, ale to nie ważne, teraz nie będę się tym zajmować,
bo to i tak nic nie zmieni. Kiedyś wrócimy do tej rozmowy… może za rok.
Siadamy do stołu i razem przebieramy w pigułkach na
talerzach. Dziś po raz pierwszy zauważam, ze tata co chwilę kładzie mamie rękę
na kolanie, widzę, że nie mogą się doczekać, aż zostaną sami. Ja też nie mogę się
doczekać samotności. Muszę wymyślić w jaki sposób pomóc Ianowi. Wiem, że tylko
ja mogę coś zrobić. Mama nie ma możliwości, bo o niczym nie wie. Ja mam. Mam
już nawet pomysł. Muszę tylko poczekać aż rodzice zasną. Im prędzej zostawię
ich samych, tym prędzej będę mogła przystąpić do realizacji planu. Odsuwam
talerz i kubek z herbatą i wstaję.
- Nie jestem głodna – mówię – nie mogę nic przełknąć.
Mama patrzy na mnie zaniepokojona, ale tata uspokaja ją
mówiąc, że to pewnie stres związany z
dniem jutrzejszym. Widzę też, że ściska ją za kolano, jakby chciał jej
powiedzieć, że dzięki temu, że pójdę spać, będą mogli wreszcie zgasić światło,
zakryć kamerę i swobodnie zająć się sobą.
- Dobranoc – mówię i idę do siebie. Zamykam drzwi i znów
rzucam się na łóżko. Uważnie nasłuchuję i jednocześnie układam w głowie
dokładny plan. Wiem gdzie musze pójść i z kim powinnam rozmawiać. Wiem kogo
powinnam unikać, choć wciąż nie wiem czemu. Nagle przypominam sobie, że wciąż
nie wiem dlaczego mama boi się Jacka. Nadstawiam uszu. Po drugiej stronie drzwi
jest całkowicie cicho. Czekam jeszcze chwilę. Patrzę na zegarek. Jest pół godziny po północy. Wstaję
z łóżka i ostrożnie uchylam drzwi pilnując,
żeby nie skrzypnęły. Nasłuchuję przez kilka minut i na palcach
przechodzę przez nasz boks. Wychodzę na ogólnodostępny korytarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!