Dla Ani, która wspiera
mnie wirtualnie na każdym etapie mojej pisarskiej przygody i cierpliwie znosi
moje nieprzerwane gadanie na ten temat.
I dla Magdy i jej zespołu czirliderek, który
zagrzewa mnie do boju w najtrudniejszych momentach.
Dzięki, że jesteście!
"The past cannot
be changed.
The future is yet in
your power."
Mary
Pickford
Underground nie jest miejscem o którym się śni. Nie jest też miejscem o którym opowiada się bajki, chyba, że takie, które nie kończą się szczęśliwie. Underground powstał w wyniku katastrofy.
Wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. Wibracje i
wstrząsy ogarnęły cały glob. Potem słychać było jeden huk po drugim, na niebie
pojawiły się przepiękne chmury pyłu, wąskie na dole, półkoliste na górze. Potem
była już tylko ciemność. Przeżyli tylko ci, którzy uciekli do schronów i ci,
którzy zdążyli się schować w specjalnych kapsułach, które zostały zamrożone i
wstrzelone głęboko pod ziemię. Podobno wstrząsy spowodowały odpalenie
wszystkich zgromadzonych bomb atomowych. Tego nas uczą na historii. Nie wiem co
to są bomby atomowe i do czego miały służyć, ale zmusiły nas wszystkich do
życia pod ziemią.
Nasz świat podzielony jest na trzy części. Ich nazwy zostały
ustalone przez naszych przywódców zwanych Górą zaraz po katastrofie wspólnie
przywódcami innych frakcji podziemnych. Underground to ponoć jedyne miejsce,
gdzie jesteśmy bezpieczni, to sieć tuneli, bunkrów i schronów pod powierzchnią
ziemi. Niektóre z nich zostały wykopane jeszcze przed wielką katastrofą, inne
już po niej. Robotnicy wciąż pracują nad tym, żeby dało się połączyć cały
Underground. Druga część to dawna powierzchnia Ziemi. Teraz nazywamy ją
Overhead. Nie mamy pojęcia co się tam znajduje, bo nie wychodzimy tam. Mówią
nam, że powierzchnia wciąż może być skażona i że wychodzenie tam nie jest
bezpieczne. Ostatnia, najgłębiej położona część naszego świata to Beneath. To
miejsce do którego schodzą tylko nieliczni. Miejsce, w którym wciąż odnajdujemy
„ocalałych” – ludzi, którzy przeżyli katastrofę i od dłuższego czasu zamrożeni
czekają na nasz ratunek. Czekają, mimo, że od wielkiej katastrofy minęło już
ponad dwieście lat.
Nie mam pojęcia jak wygląda Overhead, ale bardzo chciałabym
je zobaczyć. Znam je tylko z opowieści. Jedna z nauczycielek, która kazała
siebie nazywać Babcią należała do „ocalałych”. Kiedy jeszcze żyła, czasem
opowiadała mi o słońcu. Mówiła, że było przepiękne i ciepłe. Mówiła o
zwierzętach i roślinach i o rzekach. Kiedyś mi je nawet pokazywała na
zdjęciach. To było przed wielkim pożarem, który kilka lat temu strawił
archiwum, gdzie trzymaliśmy zdjęcia Overhead sprzed katastrofy. Tamten świat musiał
być interesujący….
Babcia opowiadała mi o wietrze. Postawiła mnie kiedyś przed
wentylatorem mówiąc, że tak właśnie czuje się wiatr. Rozmarzyła się przy tym.
Chciała wyjść na powierzchnię, żeby poczuć go jeszcze raz, ale nie było jej to
pisane. Nie rozumiałam jej wtedy. Do mnie bardziej przemawiało ciepłe,
rozgrzewające słońce niż wiatr - nieprzyjemny chłód powietrza, który rozwiewał
włosy i sprawiał, że wpadały w oczy. Nie podobało mi się to uczucie. Wolałam
nasz Underground, gdzie wszystko było proste i szare. Jednakowe. Babcia mówiła,
że kiedyś budowano z drewna, ale nie wiedziałam co to jest.
W Undergroundzie wszystko jest szare. Zrobione ze stali albo
wyrzeźbione w skale. Szarość otacza mnie ze wszystkich stron. Gdyby nie ubrania,
które są barwione na różne kolory, pewnie nie wiedziałabym, że istnieje
cokolwiek poza szarością. Szarość jest wszędzie dookoła mnie. Zawsze.
Pamiętam, jak Babcia złapała mnie za rękę, a potem położyła
dłoń na moim policzku i mówiła, że kiedyś w ten sposób ludzie okazywali sobie
czułość. Odsunęłam się wtedy od niej. Nie lubiłam dotyku, nie byłam do niego
przyzwyczajona. Dotyk był czymś złym, zakazanym. Znałam tylko dotyk dłoni.
Nie rozumiałam rozważań babci na temat mężczyzn. Mówiła, że
kiedyś byli wspaniali. Tacy, że chciało się z nimi zostać na zawsze. Mówiła, że
miała męża, którego kochała, któremu oddawała całą siebie i dla którego gotowa
była poświęcić życie. Mówiła, że kiedy ją dotykał i całował robiło jej się
gorąco. Nie rozumiałam jej. Nie wiedziałam o czym mówi. Nie lubiłam dotyku, bo nie mogłam go lubić,
nie znałam go. Tak zostałam stworzona.
- Co to znaczy, że cię całował? – zapytałam wtedy.
- To znaczy, że dotykał mnie ustami – odparła rozmarzonym
głosem i westchnęła ciężko – Bardzo mi tego brakuje – powiedziała. – Nie macie pojęcia
ile tracicie, dzieci. To był cały sens naszego istnienia. Zakochać się i poczuć
to magiczne przyciąganie. Sprawić, by dwa ciała stały się jednym, by dwie dusze
połączyły się ze sobą, by każda chwila spędzona z nim była niezapomniana...
Spojrzała na mnie, jakby miała nadzieję, że zrozumiem, ale
jak miałam zrozumieć, jeśli nie mogłam dotknąć mężczyzny. Dozwolony był jedynie
przelotny kontakt dłoni. Góra bała się epidemii, bała się niedoskonałych
dzieci, dlatego nie pozwalali się nam rozmnażać i sami tworzyli w laboratoriach
idealne mieszanki genetyczne upośledzając tworzonych mężczyzn tak, żeby nie
mogli mieć dzieci. Tak na wszelki wypadek. Naukowcy zgodnie twierdzili, że nie
potrzebne są zakazy i bezpłodni mężczyźni. Tworzone przez nich i wciąż
doskonalone mieszanki genetyczne miały powodować, że nie czuliśmy potrzeby
kontaktu fizycznego. Tak zostaliśmy zaprogramowani. Ponoć jedynym problemem w
tym zakresie byli „ocalali”, dlatego zawsze dostawali opiekuna spośród ludzi
stworzonych w Undergroundzie. Opiekun miał wprowadzić „ocalałego” w tajniki
naszego życia.
Ja nie jestem jedną z ocalałych, choć chciałabym. Chciałabym
pamiętać jak kiedyś wyglądało Overhead, ale nigdy się tego nie dowiem. Zostałam
stworzona w jednym z laboratoriów Underground, wraz z innymi dziećmi. Oddali
nas wszystkich do rodzin zastępczych, które miały nas kochać jak własne dzieci.
W takiej rodzinie mieszkam.
Decyzją Góry, oficjalnie nie mamy imion, ale staramy się nie
zwracać do siebie przy pomocy nadanych nam numerów. Nadajemy sobie przezwiska
lub po prostu czytamy nasze kody identyfikacyjne, jakby były zapisane tylko za
pomocą liter, jakby nie było w nich ani jednej cyfry. Góra nie lubi, kiedy tak
robimy, ale jest to tak powszechne, że przymykają na to oko, bo nie mogą nic na
to poradzić. Moja mama nazywa się A66y, ale tato woła na nią Abby. Tato jest
pracownikiem fizycznym najniższego szczebla. Nazywa się A4r0n, choć mama lubi
mówić do niego Aaron. Oboje twierdzą, że numerki odbierają nam osobowość, że
powinniśmy mieć imiona i nazwiska, tak jak w dawnym świecie. Moi rodzice
pochodzą z pierwszej serii dzieci wyprodukowanych jako podwaliny nowego społeczeństwa
Underground. Ja pochodzę z jednej z późniejszych serii. Nazywam się J0l13, ale
wszyscy mówią na mnie Jolie albo po prostu Jo.
Mieszkam w Underground i kocham go. To mój dom. Nie znam nic
innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!