Me

Me

czwartek, 14 marca 2013

Underground - Prolog


Dla Ani, która wspiera mnie wirtualnie na każdym etapie mojej pisarskiej przygody i cierpliwie znosi moje nieprzerwane gadanie na ten temat.
 I dla Magdy i jej zespołu czirliderek, który zagrzewa mnie do boju w najtrudniejszych momentach.

 Dzięki, że jesteście!

"The past cannot be changed.
The future is yet in your power." 

Mary Pickford



Underground nie jest miejscem o którym się śni. Nie jest też miejscem o którym opowiada się bajki, chyba, że takie, które nie kończą się szczęśliwie. Underground powstał w wyniku katastrofy.
Wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. Wibracje i wstrząsy ogarnęły cały glob. Potem słychać było jeden huk po drugim, na niebie pojawiły się przepiękne chmury pyłu, wąskie na dole, półkoliste na górze. Potem była już tylko ciemność. Przeżyli tylko ci, którzy uciekli do schronów i ci, którzy zdążyli się schować w specjalnych kapsułach, które zostały zamrożone i wstrzelone głęboko pod ziemię. Podobno wstrząsy spowodowały odpalenie wszystkich zgromadzonych bomb atomowych. Tego nas uczą na historii. Nie wiem co to są bomby atomowe i do czego miały służyć, ale zmusiły nas wszystkich do życia pod ziemią.
Nasz świat podzielony jest na trzy części. Ich nazwy zostały ustalone przez naszych przywódców zwanych Górą zaraz po katastrofie wspólnie przywódcami innych frakcji podziemnych. Underground to ponoć jedyne miejsce, gdzie jesteśmy bezpieczni, to sieć tuneli, bunkrów i schronów pod powierzchnią ziemi. Niektóre z nich zostały wykopane jeszcze przed wielką katastrofą, inne już po niej. Robotnicy wciąż pracują nad tym, żeby dało się połączyć cały Underground. Druga część to dawna powierzchnia Ziemi. Teraz nazywamy ją Overhead. Nie mamy pojęcia co się tam znajduje, bo nie wychodzimy tam. Mówią nam, że powierzchnia wciąż może być skażona i że wychodzenie tam nie jest bezpieczne. Ostatnia, najgłębiej położona część naszego świata to Beneath. To miejsce do którego schodzą tylko nieliczni. Miejsce, w którym wciąż odnajdujemy „ocalałych” – ludzi, którzy przeżyli katastrofę i od dłuższego czasu zamrożeni czekają na nasz ratunek. Czekają, mimo, że od wielkiej katastrofy minęło już ponad dwieście lat. 
Nie mam pojęcia jak wygląda Overhead, ale bardzo chciałabym je zobaczyć. Znam je tylko z opowieści. Jedna z nauczycielek, która kazała siebie nazywać Babcią należała do „ocalałych”. Kiedy jeszcze żyła, czasem opowiadała mi o słońcu. Mówiła, że było przepiękne i ciepłe. Mówiła o zwierzętach i roślinach i o rzekach. Kiedyś mi je nawet pokazywała na zdjęciach. To było przed wielkim pożarem, który kilka lat temu strawił archiwum, gdzie trzymaliśmy zdjęcia Overhead sprzed katastrofy. Tamten świat musiał być interesujący….
Babcia opowiadała mi o wietrze. Postawiła mnie kiedyś przed wentylatorem mówiąc, że tak właśnie czuje się wiatr. Rozmarzyła się przy tym. Chciała wyjść na powierzchnię, żeby poczuć go jeszcze raz, ale nie było jej to pisane. Nie rozumiałam jej wtedy. Do mnie bardziej przemawiało ciepłe, rozgrzewające słońce niż wiatr - nieprzyjemny chłód powietrza, który rozwiewał włosy i sprawiał, że wpadały w oczy. Nie podobało mi się to uczucie. Wolałam nasz Underground, gdzie wszystko było proste i szare. Jednakowe. Babcia mówiła, że kiedyś budowano z drewna, ale nie wiedziałam co to jest.
W Undergroundzie wszystko jest szare. Zrobione ze stali albo wyrzeźbione w skale. Szarość otacza mnie ze wszystkich stron. Gdyby nie ubrania, które są barwione na różne kolory, pewnie nie wiedziałabym, że istnieje cokolwiek poza szarością. Szarość jest wszędzie dookoła mnie. Zawsze.
Pamiętam, jak Babcia złapała mnie za rękę, a potem położyła dłoń na moim policzku i mówiła, że kiedyś w ten sposób ludzie okazywali sobie czułość. Odsunęłam się wtedy od niej. Nie lubiłam dotyku, nie byłam do niego przyzwyczajona. Dotyk był czymś złym, zakazanym. Znałam tylko dotyk dłoni.
Nie rozumiałam rozważań babci na temat mężczyzn. Mówiła, że kiedyś byli wspaniali. Tacy, że chciało się z nimi zostać na zawsze. Mówiła, że miała męża, którego kochała, któremu oddawała całą siebie i dla którego gotowa była poświęcić życie. Mówiła, że kiedy ją dotykał i całował robiło jej się gorąco. Nie rozumiałam jej. Nie wiedziałam o czym mówi.  Nie lubiłam dotyku, bo nie mogłam go lubić, nie znałam go. Tak zostałam stworzona.
- Co to znaczy, że cię całował? – zapytałam wtedy.
- To znaczy, że dotykał mnie ustami – odparła rozmarzonym głosem i westchnęła ciężko – Bardzo mi tego brakuje – powiedziała. – Nie macie pojęcia ile tracicie, dzieci. To był cały sens naszego istnienia. Zakochać się i poczuć to magiczne przyciąganie. Sprawić, by dwa ciała stały się jednym, by dwie dusze połączyły się ze sobą, by każda chwila spędzona z nim była niezapomniana...
Spojrzała na mnie, jakby miała nadzieję, że zrozumiem, ale jak miałam zrozumieć, jeśli nie mogłam dotknąć mężczyzny. Dozwolony był jedynie przelotny kontakt dłoni. Góra bała się epidemii, bała się niedoskonałych dzieci, dlatego nie pozwalali się nam rozmnażać i sami tworzyli w laboratoriach idealne mieszanki genetyczne upośledzając tworzonych mężczyzn tak, żeby nie mogli mieć dzieci. Tak na wszelki wypadek. Naukowcy zgodnie twierdzili, że nie potrzebne są zakazy i bezpłodni mężczyźni. Tworzone przez nich i wciąż doskonalone mieszanki genetyczne miały powodować, że nie czuliśmy potrzeby kontaktu fizycznego. Tak zostaliśmy zaprogramowani. Ponoć jedynym problemem w tym zakresie byli „ocalali”, dlatego zawsze dostawali opiekuna spośród ludzi stworzonych w Undergroundzie. Opiekun miał wprowadzić „ocalałego” w tajniki naszego życia.
Ja nie jestem jedną z ocalałych, choć chciałabym. Chciałabym pamiętać jak kiedyś wyglądało Overhead, ale nigdy się tego nie dowiem. Zostałam stworzona w jednym z laboratoriów Underground, wraz z innymi dziećmi. Oddali nas wszystkich do rodzin zastępczych, które miały nas kochać jak własne dzieci. W takiej rodzinie mieszkam.
Decyzją Góry, oficjalnie nie mamy imion, ale staramy się nie zwracać do siebie przy pomocy nadanych nam numerów. Nadajemy sobie przezwiska lub po prostu czytamy nasze kody identyfikacyjne, jakby były zapisane tylko za pomocą liter, jakby nie było w nich ani jednej cyfry. Góra nie lubi, kiedy tak robimy, ale jest to tak powszechne, że przymykają na to oko, bo nie mogą nic na to poradzić. Moja mama nazywa się A66y, ale tato woła na nią Abby. Tato jest pracownikiem fizycznym najniższego szczebla. Nazywa się A4r0n, choć mama lubi mówić do niego Aaron. Oboje twierdzą, że numerki odbierają nam osobowość, że powinniśmy mieć imiona i nazwiska, tak jak w dawnym świecie. Moi rodzice pochodzą z pierwszej serii dzieci wyprodukowanych jako podwaliny nowego społeczeństwa Underground. Ja pochodzę z jednej z późniejszych serii. Nazywam się J0l13, ale wszyscy mówią na mnie Jolie albo po prostu Jo.

Mieszkam w Underground i kocham go. To mój dom. Nie znam nic innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!