Me

Me

czwartek, 21 marca 2013

Underground 8

Ian mnie całuje. Zaskoczył mnie tym tak bardzo, że nie wiem co mam zrobić. Jego wargi są gorące. Po chwili ogarnia mnie coś jakby ogień. Jest mi gorąco i mam wrażenie, że brakuje mi tlenu. Nie mogę oddychać. Ian porusza ustami. Serce bije mi jak oszalałe. To chyba jest całowanie, ale ja kompletnie nie wiem co mam robić. Staram się oddychać i jakoś mu nie przeszkadzać. Nie ruszam się. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Ian przesuwa rękę po mojej talii i zatrzymuje ją na plecach. Czuję dokładnie każdy punkt, w którym nasze ciała się stykają. Nie jestem przyzwyczajona do takiej bliskości i do takiego spoufalania się. Jego druga dłoń gładzi mój policzek, potem przesuwa się po mojej szyi. Czuję jego długie palce w swoich włosach. Przyciska mnie mocniej do siebie. Sztywnieję. Nie jestem pewna czy powinniśmy to robić, ale problem jest taki, że nie chcę przerywać. Jest mi dobrze. Dzięki niemu zapominam o całym wczorajszym dniu, zapominam o Abby i o tym, że Aaron ją zabił. Nie pamiętam o tym, że w ciągu doby moje życie wywróciło się do góry nogami. Obejmuję go mocno, ale dalej nie wiem co mam zrobić z ustami. Nie mam pojęcia skąd on wie. Ian odsuwa się na chwilę i patrzy mi w oczy takim wzrokiem, że prawie się roztapiam. Nie chcę go puścić, nie chcę, żeby się odsuwał, chcę wrócić do momentu kilkanaście sekund wcześniej, kiedy przyciskał mnie mocno do siebie, jednocześnie mnie całując. Kiedy tylko odrywa ode mnie usta wracają koszmary dnia poprzedniego. Znika siła, która pcha mnie do niego i sprawia, ze myślę tylko o nim, a wraca bolesna świadomość, że zamiast rodziców jestem sama w domu z nim i z Robinem. Właśnie! Przypominam sobie o tym, kto jest za drzwiami i może w każdej chwili wejść. Odpycham lekko Iana. Patrzy na mnie zdziwiony.
- Co jest? – pyta zdyszany.
- Robin… - chrypię.
- Nie przejmuj się nim – mówi cicho Ian i znów przysuwa się do mnie, ale go powstrzymuję.
Kręcę głową. Nie powinniśmy tego robić, kiedy Robin jest za drzwiami. Nie po tym co mi powiedział, nie po jego deklaracji. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Jestem prawie pewna, że Robin nie jest facetem dla mnie. Nie chcę go zranić. Nie mogę tak od razu odrzucić go. Jest dla mnie dobry, za dobry. Robi wszystko o co proszę bez kwestionowania moich wyborów. Lubię go, ale nie czuję przy nim tego co czułam przed chwilą, nie ma tego obcego uczucia, które mnie do niego pcha. Dotykam delikatnie swoich ust, żeby sprawdzić czy jeszcze tam są. Są, ale inne, wyraźnie miększe, delikatniejsze i gorące. Ian chyba to zauważa, bo przesuwa kciukiem po moich wargach. Patrzy mi w oczy. Zaczynam się trząść. Nie jest mi zimno, jestem strasznie zdenerwowana. Nie wiem dlaczego, nie wiem czego się boję. Chyba przeraża mnie to, że tak łatwo poddaję się jego woli, że tak reaguję na samą jego obecność. Mam wrażenie, że ktoś obcy podejmuje za mnie decyzje. Jakby jakaś niewidzialna siła pchała mnie w jego objęcia. Muszę się opanować. Muszę odzyskać kontrolę nad własnym ciałem.
- Jolie… - Ian znów gładzi mnie po policzku. Jego głos jest łagodny i niski.
Kręcę głową, ale on znów zbliża twarz do mojej.
- Nie – mówię cicho odpychając go lekko. Nie słucha. Przysuwa się bliżej.
- Nie – powtarzam głośniej. Bardziej zdecydowanym tonem.
- Chodzi o tatusia? – pyta
Patrzę na niego zdziwiona. Nie mam pojęcia o czym on mówi. Nie mogę się przejmować tatą, bo jest gdzieś daleko, nie wiem nawet gdzie. Próbuję zrozumieć ale nie umiem.
- O czym ty mówisz?
Ian przechyla głowę wskazując drzwi. Dalej nie pojmuję. Za drzwiami jest tylko Robin, któremu zdecydowanie bliżej do mojego chłopaka niż do ojca. Nie jest aż tyle starszy, żeby to było niewłaściwe. Nie mógłby być moim ojcem, choćby się nie wiem jak starał. Kiedyś w szkole uczono nas, że ludzie mogli mieć dzieci dopiero po ukończeniu osiemnastego roku życia. Tak ponoć skonstruowany był nasz organizm.
Ian patrzy na mnie w sposób, którego nie potrafię zrozumieć.
- Robin jest prawie jak twój ojciec – mówi cicho.
Kręcę głową.
- Chyba zwariowałeś! – w porę gryzę się w język. Mało brakowało a powiedziałabym mu, że rozważam go jako partnera na całe życie. Nie wiem dlaczego uważam, że nie powinnam mu tego mówić. Może boję się, że przestraszy się rywala tak, jak kiedyś bał się Kane’a i Joego w windzie.
- Spójrz na to obiektywnie. On cię zaprojektował. On cię stworzył. – mówi cicho, rzeczowo, odginając palce w miarę jak wymienia kolejne fakty. – W świecie Overhead był jeden jedyny sposób, żeby czegoś takiego dokonać. Trzeba było zostać ojcem.
Kręcę głową. Mam ochotę się śmiać.
- Ojcem by był gdybym była do niego podobna, gdybym miała jego geny, a nie mam. – mówię.
- Jesteś pewna? – patrzy na mnie w szczególny sposób. Tak samo patrzyła moja mama kiedy mówiła o jakimś fascynującym odkryciu, którego dokonała w pracy. Nie mogę znieść jego spojrzenia.
- Powiedz mi! – mówię z naciskiem – Co ukrywasz?
- Ja nie ukrywam nic, ale kiedyś zrobiłem porównawcze badania twojego DNA i DNA Robina.
- Skąd miałeś próbki? – pytam.
Denerwuje mnie, że grzebał niejako w mojej przeszłości… przyszłości… we mnie. Nie wiem w czym grzebał, ale mnie o wkurza. Jak on śmiał? Bez mojego pozwolenia.
- Przechowujemy próbki DAN wszystkich mieszkańców – mówi. Dziwię się, że mama nigdy mi o tym nie powiedziała. Nagle uderza mnie coś innego.
- Skąd wiesz, że Robin mnie zaprojektował? – pytam. Patrzę na niego i mam nadzieję, że wyglądam na wkurzoną. Taka jestem.
Ian odwraca na chwilę wzrok, jakby chciał uniknąć odpowiedzi, ale łapię go za rękę i pociągam mocno. Prawie się przewraca. Nie spodziewał się tego, tak podejrzewam. W innym wypadku nie miałabym szans wytrącić go z równowagi.
- Jolie, pracowałem z twoją mamą w jednym pokoju przez rok. Myślisz, że nie skorzystałem z okazji, żeby się czegoś o tobie dowiedzieć? – mówi to cicho i powoli. Chyba sprawdza moją reakcję. Podejrzewam, że jest gotów przerwać w dowolnym momencie.
- Szpiegowałeś mnie? – pytam.
Uśmiecha się.
- Nie nazwałbym tego szpiegowaniem. Szukałem informacji o tobie. Informacji, które pomogłyby mi zwrócić twoją uwagę na mnie. Zależało mi na tym. Nie mogłem wygonić cię z głowy. Ile razy spoglądałem na twoją mamę, widziałem ciebie. Ile razy jechałem windą, widziałem ciebie… - urywa.
Patrzę na niego wyczekująco, bo wiem, że jeszcze coś chce powiedzieć.
- Przychodziłem pod szkołę, kiedy kończyłaś lekcje. Chciałem cię zagadać. Czekałem na moment aż będziesz sama, ale zawsze towarzyszyła ci albo ta ruda, albo tych dwóch osiłków.
Uśmiecham się. Nie wiem czy powinnam, ale to jest tak naturalne, że nie mogę się powstrzymać.
- Czyli jednak mnie szpiegowałeś. – mówię.
- Troszeczkę… - spuszcza wzrok, ale zaraz potem spogląda mi w oczy. Znowu nie mogę powstrzymać uśmiechu. – Nie mogłem o tobie zapomnieć…
Przypominam sobie, że odchodzimy od głównego tematu.
- Co odkryłeś?
Patrzy nam nie jakby nie rozumiał.
- Robin i ja, pamiętasz? Rozmawialiśmy o tym.
Ian porusza się nerwowo.
- Ty jesteś jak jego córka. Użył swojej krwi jako bazy. Masz zmienioną płeć i cechy osobnicze, ale jego charakter. Jesteście bardziej podobni niż by ci się mogło wydawać.
Patrzę na niego zdumiona. Tego się nie spodziewałam. Coś mi nie pasuje, ale wewnętrzny głos każe mi wierzyć Ianowi, więc nie analizuję tego dalej. Bycie z Robinem wydaje mi się teraz niewłaściwe, wręcz obrzydliwe. Jak on może chcieć być z kimś, kto jest dla niego praktycznie jak córka?
Ian kładzie mi dłoń na policzku. Uspokaja mnie to i przez chwilę jestem mu wdzięczna, ale później zauważam, że znów się do mnie zbliża. Znów chce mnie pocałować, a ja po raz kolejny nie panuję nad sobą. Znów zawładnęła mną jakaś obca siła, która szepcze mi do ucha, że powinnam się poddać jego woli. Ale ja nie chcę. Chcę mieć własną wolę, nie chcę być sterowana przez faceta, którego prawie nie znam. Podoba mi się, to prawda. Jest przystojny i podejrzewam, że co najmniej tak ładnie zbudowany, jak  Robin. Widzę to pod jego pomiętą koszulką.
Mrugam mocno, żeby wyrwać się z zamyślenia. Jego usta prawie dotykają moich. Nie chcę tego. Nie teraz. Chcę sama zadecydować kiedy będziemy się całować, przytulać i obejmować. Jeśli w ogóle będziemy to jeszcze robić.
- Nie – mówię cicho odpychając go, ale mnie ignoruje i napiera na mnie co raz mocniej. To już mi się nie podoba.
- Nie! – mówię głośniej. Jestem pewna, że usłyszał, bo się wzdrygnął, ale nie odpuszcza. Nie mam wyboru. Nie wygram z nim siłą, nie mam szans. Zostaje mi jedna opcja. Nabieram powietrza w płuca i odwracam głowę na bok. Usta Iana dotykają mojego policzka zamiast warg. Cudowne ciepło rozchodzi się po moim ciele i przez chwilę chcę się poddać temu cudownemu uczuciu, ale szybko przypominam sobie, że miałam odzyskać kontrolę.
- ROBIN! – wrzeszczę na całe gardło.
Nie mija sekunda. Słyszę jak trzaskają drzwi. Kątem oka widzę twarz Robina wykrzywioną z wściekłości. Łapie Iana za ramiona i odrzuca go za siebie tak mocno, że ten wali plecami w drzwi. Nie spodziewałam się tak ostrej reakcji. Nie spodziewałam się, że jest aż tak silny.
 - W porządku? – pyta wyciągając do mnie rękę, ale ja ją odtrącam.
 - Nie! – krzyczę – Nie w porządku! Nic nie jest w porządku!
Ukrywam twarz w dłoniach i zaczynam histerycznie szlochać. Nie potrafię tego powstrzymać. Jestem załamana. Całe moje życie się wali. Okazuje się, że z każdej strony otaczało mnie kłamstwo. Kłamie Góra, kłamała moja mama, kłamał Robin… Ian pewnie też. Nie podoba mi się to. Właściwie to strasznie mnie to frustruje i denerwuje. Nagle, z dnia na dzień okazuje się, że wszyscy wkoło kłamią. Dowiaduję się, że wszystko co czułam do tej pory jest uzasadnione. Nie jestem inna, nie jestem dziwna ani odmienna. Mam prawo czuć coś do mężczyzn. Powinnam chcieć się do nich zbliżyć, bo wbrew temu, co mi wmawiano, nie jestem pozbawiona pociągu seksualnego, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że mam go za dużo i że to on mną kieruje, kiedy tylko jestem w pobliżu Iana.
Czuję czyjąś rękę na ramieniu. Strącam ją.
- Jolie, przepraszam… - słyszę głos Iana. Podnoszę wzrok i patrzę na niego. Nic mu się nie stało od uderzenia w ścianę. Nie ma po tym śladu. Nie mam skrupułów.
- Wyjdź – mówię cicho patrząc mu prosto w oczy.
Kręci głową, jakby nie rozumiał. Stoi. Nie chce wyjść.
- Wyjdź, powiedziałam. Nie chcę cię widzieć! – krzyczę.
Robin rusza w jego kierunku, ale łapię go za nadgarstek. Patrzy na mnie pytająco.
- Zostaw. Dam sobie radę. – mówię i opuszczam nogi z łóżka. Obaj patrzą na mnie z przerażeniem.
- Wyjdziesz sam, czy mam ci pokazać gdzie są drzwi? – pytam beznamiętnym głosem patrząc Ianowi w oczy.
- Jolie… - zaczyna, ale marszczę brwi i powoli zsuwam się niżej. Dotykam stopami ziemi i wyciągam do Robina rękę.
- Pomóż mi wstać. – proszę go wciąż patrząc na Iana.
W końcu noga za nogą wlecze się do drzwi. Kładzie rękę na klamce.
- Jolie. Ja po prostu nie wiem co mam robić. Nie mam pojęcia jak mam się przy tobie zachowywać… - mówi cicho. Nie patrzy na mnie. Patrzy  w przestrzeń za drzwiami. – To się więcej nie powtórzy.
Jego głos się załamuje. Przez chwilę chcę biec, żeby go przytulić, podpowiada mi to ten dziwny głos. Wiem, że nie powinnam tego robić i nie chcę. Ta obca siła chce, a ja nie chcę i dobrze o tym wiem.
- Oby – mówię szorstko. – A teraz już idź.
Ian spuszcza głowę i wychodzi. Słyszę jak zamyka za sobą drzwi do mojego boksu. Przenoszę wzrok na Robina.
- Nic ci nie zrobił? – pyta cicho.
Zmuszam się do uśmiechu i kręcę głową. Próbuję się wsunąć głębiej na łóżko, ale nie mam siły. Robin obejmuje mnie delikatnie jedną ręką w pasie, uważając, żeby nie urazić posiniaczonych żeber. Drugą rękę wsuwa mi pod kolana i sadza mnie na środku łóżka.
- Dziękuję.
Uśmiecha się lekko, ale jego oczy wciąż są smutne. Lodowy błękit prawie świeci w półmroku mojego pokoju. Opieram się placami o wezgłowie, ale jest twarde. Boli mnie to. Krzywię się. Robin bez pytania bierze poduszkę o podkłada mi ją pod plecy. Jestem mu wdzięczna, choć nie mam pojęcia skąd wie o czym myślałam.
Podnoszę na niego wzrok. Stoi jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
- Chcesz zostać sama czy posiedzieć z tobą? – pyta.
Przez chwilę udaję, że się zastanawiam, choć tak naprawdę doskonale znam odpowiedź na to pytanie. Nie chcę być sama. Nie potrafię. Zawsze ktoś był obok mnie, kiedy przechodziłam przez coś, co dla mnie było trudne. Kładę rękę na łóżku poklepując je nieco. Robin uśmiecha się szeroko i siada obok mnie i opiera się na jednej ręce, która leży tuż koło mnie, ale mnie nie dotyka. Nic nie mówi tylko mi się przygląda. Chcę z nim porozmawiać, ale nie wiem od czego zacząć. Chcę wiedzieć czy faktycznie jesteśmy do siebie aż tak podobni. Podaje mi szklankę z wodą. Nie wiem skąd ją wziął, ale z chęcią wpijam ją duszkiem i zaciskam palce na kołdrze.
Patrzę na niego w nadziei, że może sam zacznie rozmowę, ale on się do tego nie pali. Wygląda na trochę zmartwionego. Zapominam o sobie. Chcę się dowiedzieć co go frapuje. Nie wiem dlaczego przedkładam jego ponad siebie, ale nie przeszkadza mi to. Przesuwam palcem po jego dłoni nie spuszczając go z oczu. Jego twarz się rozjaśnia. Mam wrażenie, że w całym pokoju robi się jaśniej. Jego oczy śmieją się lekko.
- Co się dzieje? – pytam.
Potrząsa głową i patrzy na mnie zdziwiony.
- Słucham?! – mówi to takim tonem, że wybucham śmiechem, który zaraz przeradza się w jęk bólu. Mocne skurcze mięśni całego ciała to nie jest to, czego mi teraz potrzeba. Macham sobie ręką przed twarzą, jakby to mi mogło pomóc. Robin patrzy na mnie jak na wariatkę. Próbuję się uspokoić, ale ile razy przypominam sobie jego zaskoczenie, ilekroć podnoszę na niego wzrok i widzę jego minę, wybucham śmiechem. W końcu żebra przestają mnie boleć, albo zapominam o tym bólu. Śmieję się do rozpuku. Mam wrażenie, że wszystkie emocje wylatują ze mnie. Staję się lżejsza.
-Przynajmniej do tego się nadaję. – mówi Robin w przerwie między jednym a drugim atakiem śmiechu. Jest wyraźnie rozbawiony.
- Do czego? – pytam z trudem powstrzymując śmiech.
Wzrusza ramionami i kręci głową.
- Nie chcesz mi powiedzieć? – pytam klękając na łóżku.
Zapomniałam już o bólu. Zapomniałam, albo tabletki w końcu zaczęły działać. Później tego pożałuję, ale nie mogę się powstrzymać. Opieram ręce na łóżku po dwóch stronach jego dłoni. Robin cofa się odrobinę. Głupieję. Nie rozumiem czemu to robi. Podnoszę na niego wzrok . Śmieje się. 
Chcesz się bawić w berka? Nie ma problemu.
Przesuwam się po łóżku za nim, a on znów się cofa. Zaczynam chichotać. Robin już dotarł do końca łóżka i przesiadł się na drugi bok.  Przyspieszam. Chcę go złapać. Robin odpycha się nogami od ziemi, ciało przenosi na rekach. W którymś momencie nogi zaplątują mu się w leżący na podłodze dywan, ręka ześlizguje mu się z materaca i opada plecami na łóżko. Dopadam go. Opieram się rękoma o jego piersi i śmieję się głośno patrząc mu w oczy. On też się śmieje. Dawno nie czułam się taka swobodna, taka szczęśliwa, czuję się inaczej niż wcześniej. Dopiero po dłuższym czasie udaje nam się opanować histeryczny śmiech.
- Dobrze, że przynajmniej potrafię cię rozbawić. – mówi w końcu Robin. Kąciki jego ust wciąż drgają w uśmiechu.
Przyglądam mu  się uważnie i po raz kolejny stwierdzam, że widzę innego Robina niż znałam. Nie jest poważny. Nie stara się zrobić na mnie wrażenia. Jest po prostu sobą. Taki mi się podoba. Nawet bardzo. Ma przepiękny uśmiech. Widzę go w zupełnie innym świetle niż do tej pory. Nie ma wewnętrznego głosu, który pchał mnie do Iana i jakoś automatycznie uśmiech Robina wydaje się jeszcze piękniejszy, a jego oczy bardziej intrygujące. Rozczochrane włosy wpadają mu w oczy. Jest rozluźniony i radosny. Wygląda na szczęśliwego. Wolę, kiedy nie jest taki formalny jak widujemy go czasem na apelach. W tej wersji wydaje się bardziej ludzki. Wydaje się być sobą a nie jakąś figurą stworzoną przez system.
Dyszę ciężko, jakbym przebiegła kilka pięter w dół i w górę. Ręce trzęsą mi się z wysiłku. Najwyraźniej jestem osłabiona po uderzeniu w ścianę. Robin porusza się nieznacznie. Ręce się pode mną załamują i opadam na jego pierś. Odwraca mnie na bok i kładzie na łóżku podpierając się na łokciu obok mnie.

- W porządku? – pyta patrząc na mnie z troską. Jestem na siebie wściekła. Znowu wrócił do roli zmartwionego chłopaka. Wolę, kiedy jest wesoły i śmieje się na całe gardło, ale rozumiem go. Sama nie wiem czy wszystko ze mną w porządku. Czuję się średnio, oględnie mówiąc, i psychicznie i fizycznie. I wciąż zastanawia mnie jedna rzecz. Testy DNA. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!