Po obiedzie razem z Ianem, który chyba się odobraził odprowadzamy
Jelenę. Jej pokój jest kilka kroków dalej niż nasz. Po drodze pokazuję jej
drzwi do naszego.
- Tu mieszkam z Jill. – mówię. Staram się zacząć jakoś
rozmowę, bo cały dzień tylko na siebie patrzymy i nie odzywamy się do siebie.
Nie wiem co się stało. Jeszcze kilka dni temu buzia by się jej nie zamykała, a
dziś jest dziwnie milcząca. Nie rozumiem dlaczego. Patrzę na nią, ale nie
odpowiada. Kładę jej rękę na ramieniu. Ian i Jill wyprzedzają nas. Pozwalam im
na to. Chcę porozmawiać sam na sam z Jeleną.
- O co ci chodzi?
Unika mojego wzroku.
- Czemu się do mnie nie odzywasz? Zrobiłam ci coś? – pytam.
Staram się, żeby mój głos był spokojny, ale nie jestem pewna czy mi się to
udaje.
Jelena kręci głową i próbuje się ode mnie odwrócić, ale nie
pozwalam jej na to.
- Rozmawiałyśmy o tym wielokrotnie – mówi w końcu. – Możesz
mieć każdego, jesteś ładna, ja ci nie dorównuję. Dlaczego musisz mi zabierać
ich obu?
- O czym ty mówisz.
- Robin i Ian…
- Ian jest tylko przyjacielem… - zaczynam, ale Jelena
przerywa mi nerwowym machnięciem ręki.
- Przyjacielem?! I dlatego się tak do niego przymilałaś
przez cały dzień?!
Nie rozumiem o co jej chodzi. Nie przymilałam się do niego.
- Te wasze niby przypadkowe dotknięcia, te spojrzenia… -
urywa. Widzę, że jest zła, ale nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie wiem, bo nie
czuję się winna.
- A potem nagle okazuje się, że Robin też jest twój! –
krzyczy. Ian i Jill patrzą na nas zdziwieni, macham ręką, żeby nie zwracali na
nas uwagi. Zdejmuję rękę z ramienia Jeleny. Musze się podeprzeć na obu kulach,
bo boli mnie prawa ręka.
- Nie jest mój… - mówię cicho.
- Nie, tylko przychodzi i cię obsługuje…
- Nie prosiłam go o to! – jestem zła. Nie wiem dlaczego
Jelena na mnie napada. Nie chciałam tego wszystkiego. To nie moja wina, że obu
się podobam. Nie mam na to wpływu…
- Nie. I to mnie
najbardziej wkurza! Nie wiem co on w tobie widzi. Dba o ciebie, a ty robisz mu
o to awanturę!
- Nie rozumiesz! – krzyczę – Nigdy nie zrozumiesz! Moja mama
zginęła dlatego, że całe życie robiła to, co tato jej kazał. Nigdy nie myślała
o sobie, tylko zawsze o nim. Zostawiła miłość swojego życia, bo on tak chciał.
Zginęła przez to! Nie mogę pozwolić, żeby to samo stało się ze mną.
Głos mi się załamuje. Chcę ukryć twarz w dłoniach, ale nie
mogę, bo trzymam kule. Czuję na sobie czyjeś dłonie. Są za drobne na dłonie
Iana.
- Nie wiedziałam… - Jill szepcze do mojego ucha.
- Jesteście siebie warte. Obie uparte i wkurzające, ale
jakimś cudem pociągające facetów! – Jelena obraca się na pięcie i idzie w
stronę drzwi swojego pokoju. Otwiera je po drodze muskając delikatnie dłoń
Iana. On cofa rękę i patrzy na nią wściekły. Trzęsie się ze zdenerwowania, ale
nic nie robi. Drzwi zatrzaskują się za nią. Ian podchodzi do nas i kładzie nam
dłonie na ramionach.
- Jolie, w porządku? – pyta.
- Zajmę się nią. – mówi Jill i podaje mu klucz do naszego
pokoju. – Otwórz drzwi. – Prosi, a Ian posłusznie robi, co mu każe.
Wchodzimy do pokoju. Jill sadza mnie na łóżku i podchodzi do
drzwi. Chyba po to, żeby pożegnać Iana. Słyszę ich przyciszone głosy.
- Wpadniesz do mnie potem? – pyta.
- Nie wiem co z Jolie. Zobaczę. – Jill rzuca mi
zaniepokojone spojrzenie.
- Jasne – słyszę zawód w jego głosie i chcę krzyczeć, żeby
się mną nie przejmowali, żeby zostawili mnie samą, że dam sobie radę, ale nie
mogę. Nie mogę, bo wiem, że to nie prawda. Muszę z kimś porozmawiać. Jill
zamyka drzwi i siada koło mnie na łóżku. Wiem, że wyglądam idiotycznie. Wciąż
mam w rękach kule. Jill zabiera je i stawia koło mojego łóżka. Znów siada koło
mnie i odgarnia moje włosy z twarzy.
- Chcesz o tym porozmawiać? – pyta.
Potok słów wypływa z moich ust. Jill mi nie przerywa. Mówię
o tym, że mama zawsze ustępowała tacie, że zawsze chciała, żeby był zadowolony
i nigdy mu się nie sprzeciwiała. Mówię, że tata wiedział o jej romansie z
Jake’em i że mama mu obiecała, że to skończone. Tyle wywnioskowałam z rozmowy
ostatniego dnia jej życia. Mówię, że gdyby zrobiła to, co chciała, gdyby
postawiła na swoim i zostawiła tatę dla Jake’a, to pewnie by żyła. Gdyby choć
raz nie pozwoliła sobą rządzić. Zalewam się łzami. Nie mogę uwierzyć, że jej
nie ma. Uważam, że tak nie powinno być. Powinnam ich jeszcze mieć. Miałam
wizję, że wieczorami będę do nich przychodzić i że będziemy siadać do
wieczornej herbaty jak kiedyś i słuchać opowieści mamy o genetyce i narzekań
taty na to jak ciężko jest pracować fizycznie.
- I dlatego nie mogę pozwolić, żeby on mnie kontrolował,
rozumiesz? Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek mnie kontrolował…
Jill kiwa głową i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Jolie, on chce ci pomóc. Czasem ma problem z nadużywaniem
władzy, ale dziś nie o to mu chodziło, tak mi się wydaje.
Podnoszę na nią wzrok. Sama już o tym myślałam. Może on
faktycznie chce mojego dobra tak, jak mówił…
- Nie wiem co o tym myśleć. Czasem czuję, że najchętniej
odizolowałby mnie od świata.
- Bo w ten sposób może ci zapewnić bezpieczeństwo.
- Jill rozmawiałaś z nim dzisiaj? Jak zniknęłaś w trakcie
obiadu? – patrzę na nią podejrzliwie.
- Tak, poszłam do niego.
Kręcę głową. Nie mogę uwierzyć, że do niego poszła.
- po co tam polazłaś? – warczę.
- Bo chciałam wiedzieć czy się mylę co do niego czy nie. –
jej głos jest spokojny.
- I co?
- Myliłam się. To dobry facet. Nie chce kontrolować ciebie.
Chce, żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Boi się, że Ian znowu będzie próbował
cię skrzywdzić…
Patrzę na nią i nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Ona nagle
stoi po stronie Robina. Ona. A jeszcze niedawno się dziwiła, że w ogóle zwracam
na niego uwagę. Mówiła, że ma problem z kontrolą.
- I co?
- I nic – wzrusza ramionami – Oboje chcecie kontrolować
własne życie i chcielibyście, żeby ta druga strona się do was dopasowała. Nie
będzie to łatwe, ale jeśli macie być ze sobą, musicie ustalić jakiś kompromis.
Oboje będziecie musieli odpuścić. On musi przestać panikować i trochę zaufać
twoim osądom, a ty musisz mu pozwolić, żeby się tobą zajmował. On tego
potrzebuje. Kocha cię i to bardzo.
Serce mi przyspiesza. Robin mnie kocha? Nie możliwe. Nie po
tym co mu powiedziałam i jak się zachowałam.
- Powiedział ci to?
Jill kiwa głową.
- Mimo tego, jak się zachowałam?
Znowu kiwa głową.
- Zrozum, to nie jest coś co można tak łatwo zepsuć. Jemu
naprawdę na tobie zależy…
Wzruszam ramionami.
- A tobie zależy na tym, żeby on dostał to, co chce?
Jill kręci głową.
- Nie. Chcę, żebyś ty była szczęśliwa. Widzę, że on ci się
podoba. Pasujecie do siebie, tylko musicie się trochę dotrzeć. – Uśmiecha się.
- Naprawdę? – pytam. Nie mogę uwierzyć w to co mówi. To bardzo przyjemne, miłe,
wręcz pożądane słowa. Przy Robinie czuję coś, czego nikt inny mi nie daje.
Nawet Ian. To nie sprawa tego, że jest facetem. On po prostu jest wyjątkowy.
Zakochałam się. Wiem to na pewno, choć do tej chwili nie chciałam się do tego
przyznać i oszukiwałam samą siebie, że Robin nic dla mnie nie znaczy.
Przerażała mnie różnica wieku. Przerażało mnie to jak szybko zaczynam się do
niego przekonywać. Pamiętam, że mama kiedyś mówiła mi, że to przychodzi nagle i
nawet się tego nie spodziewasz. Pamiętam jak wspominała pierwsze chwile z tatą.
Minęło kilka dni od kiedy się poznali, a ona już wiedziała, że jest między nimi
coś wyjątkowego. Tata chyba też to czuł, bo ją pocałował. Zakochałam się, jak
moja mama. Jestem tego pewna. Jill też.
Uśmiecham się. Jeśli on chce mnie tylko chronić, to mamy
szansę dojść do porozumienia. Mam nadzieję.
Jill obejmuje mnie i ściska mocno.
- Daj mu szansę, a ja postaram się odsunąć Iana z waszej
drogi.
Przypominam sobie o czymś. Siedzimy tu już pewnie godzinę i
gadamy o mnie, a ona miała iść do Iana.
- Chodź – mówię wyplątując się z jej uścisku. – Zrobimy cię
na bóstwo.
Jill uśmiecha się niepewnie.
- Nic mi nie jest. – zapewniam – Idź do niego. Widzę, że
chcesz.
- Pewnie! – mówi – Podoba mi się tak samo jak Robin tobie...
No, prawie tak samo. – drapie się po głowie.
Obie się śmiejemy. Jill przygotowuje się w łazience. Kiedy
wychodzi ma lekko mokre włosy. W ręku trzyma czarną kredkę do oczu i wręcza mi
ją. Podkreślam jej powieki, a potem wyciągam z kieszeni spodni błyszczyk, który
kiedyś dała mi Babcia, na specjalne okazje. W Underground nie mamy prawie
kosmetyków. Tylko podstawowe – mydło i szampon. Niektóre kobiety mają kredki do
oczu, ale nic więcej. Babcia zachowała błyszczyk jeszcze z czasów kiedy
Overhead było jej domem. Pociągam nim usta Jill. Pięknie się błyszczą.
- Wyglądasz zabójczo – mówię, a Jill rozpina dolne guziki
koszulki od uniformu i zawiązuje końce na supeł tuż nad pępkiem, zostawiając
cienki pasek skóry między spodniami a koszulką. To niespotykane w Underground i
jestem pewna, że Ianowi opadnie szczęka na ten widok. Jill okręca się wokół
własnej osi.
- Idź – mówię. – będzie zachwycony.
Jill uśmiecha się i otwiera drzwi.
- Nie czekaj na mnie. – mówi i macha mi na pożegnanie ręką,
w której trzyma klucz do pokoju. – sama się wpuszczę.
Uśmiecham się i macham do niej. Kiedy drzwi się za nią
zamykają uświadamiam sobie, że powinnam coś zrobić. Przez chwilę siedzę i
rozważam czy muszę, czy na pewno powinnam tam iść, czy nie mogę tego załatwić
inaczej… Nie mogę. Ja też mam klucz, więc nie muszę siedzieć w pokoju. Idę do
łazienki, żeby się doprowadzić do porządku. Mam zapuchnięte od płaczu oczy.
Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Woda mnie relaksuje. Jej szum, jej temperatura.
Czuję się świetnie. Prawie zapominam o bolącej kostce. Wychodzę i wycieram się.
Chciałabym kiedyś wykąpać się porządnie, nie w ciągu dwóch minut. Po prostu
stać pod prysznicem i pozwolić wodzie na to, żeby mnie opływała. Ubieram się w
uniform. Nie zawiązuję koszuli tak, jak Jill. To nie mój styl. Pociągam jednak
usta błyszczykiem. Podchodzę do drzwi. Muszę iść i z nim porozmawiać. Musimy
sobie wyjaśnić parę rzeczy. Zależy mi na nim, więc musimy sobie wszystko
wyjaśnić. Podchodzę do drzwi i otwieram je. W drzwiach stoi ktoś, kogo się nie
spodziewam. Serce mi przyspiesza. Boję się jej, choć chyba nie powinnam. Jest
moją przyjaciółką.
- Zostaw ich obu! – krzyczy- Oni są moi.
- To nie twój wybór – mówię – A przynajmniej nie w przypadku
Robina. Do Iana tez będziesz miała konkurencję.
Wściekłość wykrzywia twarz Jeleny. Nie jest moją
przyjaciółką. Wiem to w momencie, kiedy jej pięść trafia w moją skroń. Okropny
ból rozchodzi się po całym moim ciele. Zataczam się, ale nie upadam. Dostaję
drugi cios, w brzuch. Tracę oddech. Trzeci cios. Boli mnie szczęka. Kopniak.
Krocze pulsuje bólem. Osuwam się na kolana, ale kopniaki i uderzenia nie
ustają. Moje wciąż obolałe żebra pulsują
ogniem. Kopniak w skręconą kostkę sprawia, że jestem prawie na granicy
przytomności. Krzyczę z bólu, ale nikt nie przychodzi mi na ratunek. Leżę w
wejściu do własnego pokoju. To martwa strefa dla kamer. Nikt nas nie zobaczy.
Jestem zdana na siebie, a nie mam siły nawet się podnieść. Próbuję raz, drugi i
trzeci, ale opadam na podłogę kiedy tylko usiłuję się unieść na ramionach.
Nawet nie myślę o stawaniu na nogach. Pluję krwią. Zamykam oczy. Nie chcę na to
patrzeć. Jedyne co do mnie dociera to ból. Nie wiem ile jeszcze trwają te
tortury. Słyszę czyjeś kroki. Krzyczę. Kopniaki ustają. Ktoś biegnie. Uchylam
powieki. Jelena ucieka do swojego pokoju i zatrzaskuje się w nim. Po chwili
ktoś mnie dotyka. Kulę się z bólu, choć dotyk jest delikatny. Widzę zielone
oczy Jill rozszerzone z przerażenia.
- Usłyszałam cię. Ian pobiegł po Robina. Zaraz tu będzie. –
mówi cicho gładząc mnie po włosach. Łzy spływają mi po twarzy. Chcę jej
powiedzieć, że mnie uratowała, że tylko dzięki niej żyję, ale nie daję rady.
Moje ciało odmawia posłuszeństwa.
- Błyszczyk? Wybierałaś się gdzieś? – pyta przez łzy Jill.
Płacze? Nie wiem dlaczego.
Przestań, nie płacz. Nic mi nie jest. Będzie dobrze.
Przeżyję. Chyba. Kiwam lekko głową, żeby wiedziała, że ją słyszę.
- Szłaś do niego?
Znów kiwam głową. Boli. Szybko przestaję.
- Już idą! – mówi patrząc nade mną w stronę wejścia do
internatu. Faktycznie. Słyszę kroki. Jill odsuwa się. Ktoś opada przy mnie na
kolana. Dotyka mojej twarzy tak delikatnie, że prawie tego nie czuję. Coś na
mnie kapie. Zmuszam się do obrócenia głowy. Robin pochyla się nade mną. Jego
twarz jest napięta. Ociera wierzchem dłoni oczy. Jill pochyla się nad nim i
płacze. To jej łzy kapią na mnie.
- Kto ci to zrobił? – pyta Robin przez zaciśnięte usta.
Zmuszam się do wypowiedzenia tych kilku słów, choć bardzo
mnie to boli.
- Zabierz mnie stąd. Proszę…
- Gdzie? – pyta starając się delikatnie wziąć mnie na ręce.
Każdy jego ruch powoduje fale bólu, ale wiem, że musi, wiem, że się stara.
Wiem, że nie chce, żeby mnie bolało.
- Do siebie…
Robin prostuje się. W jego ramionach jestem wyżej niż
kiedykolwiek dotąd. Oglądam świat z innej perspektywy. Czuję delikatne
kołysanie, kiedy mnie niesie. Opieram głowę na jego ramieniu. Patrzy na mnie i
wiem, że chce coś zrobić. Nie wiem co, ale kiwam głową. Jest mi wszystko jedno.
Wiem tylko, że przy nim jestem bezpieczna. Czuję delikatny nacisk jego ust na
czoło. Trwa to tylko chwilę, ale dzięki temu zapominam o całym bólu.
Jill miała rację. On mnie kocha. Tak po prostu. A ja go
potrzebuję. Może to wystarczy? Odpływam w jego ramionach i nie wiem co się
dzieje dalej.
na razie nie, musi przeciez odnalezc swoje miejsce w zyciu
OdpowiedzUsuńzgadzam się z kesją :)
OdpowiedzUsuńoch niech juz sie nie bujaja! sprawdzenie kompatybilnosci seksualnej tez jest waznym aspektem wyboru partnera! ;D
OdpowiedzUsuńHehe, zaraz będzie wojna o to jak ma być ;)
OdpowiedzUsuńej tam zaraz wojna :) jak autorka pyta to czytelnicy odpowiadaja. jak sie czyta rozdzial na dzien, to ok, ale ja zaczelam czytac ciurkiem calosc i troche monotonnie sie robi, Ona krok do przodu potem dwa kroki w tyl, on zazdrosny (choc na jego miejscu rzadko ktory realny facet bylby tak tolerancyjny i tak malo zazdrosny), ona sie obraza o pierdoly. PIEPRZU!!! :) przyzwoici faceci jak najbardziej ale tacy ktorzy sie o wszystko pytaja i maja sie caly czas pod kontrola traca ten "animalizm" i redukuje sie "dreszczyk" :D
OdpowiedzUsuńTak na dobra sprawę, to on nie ma o co być zazdrosny. Nie są parą właściwie, więc ona może robić co chce...
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje...
no sa troche wiecej niz zwyklymi znajomymi :)a ona pracuje z facetem (Ian), ktorego jej sie podobal (i nie ukrywala tego przed Robinem), ktory uzyl chemi by ja "zdobyc" (o czym Robin tez wie) a potem jakby nigdy nic pracuja razem, chodza pod reke i sa TYLKO przyjaciolmi... a jak Robin powiedzial, ze mu sie to nie podoba, to ona robi awanture, ze ja chce kontrolowac i ograniczac. hmmmm..... ona wczesniej dala Robinowi dosyc do zrozumienia, ze cos do niego czuje wiec ja mysle, ze Robin ma jednak o co sie zezlic.
OdpowiedzUsuńNo to już wszystko wiecie :)
OdpowiedzUsuńTakże to dlaczego Robin tak uparcie się jej o wszystko pyta ;)