Me

Me

środa, 27 marca 2013

Underground 14

Po obiedzie razem z Ianem, który chyba się odobraził odprowadzamy Jelenę. Jej pokój jest kilka kroków dalej niż nasz. Po drodze pokazuję jej drzwi do naszego.
- Tu mieszkam z Jill. – mówię. Staram się zacząć jakoś rozmowę, bo cały dzień tylko na siebie patrzymy i nie odzywamy się do siebie. Nie wiem co się stało. Jeszcze kilka dni temu buzia by się jej nie zamykała, a dziś jest dziwnie milcząca. Nie rozumiem dlaczego. Patrzę na nią, ale nie odpowiada. Kładę jej rękę na ramieniu. Ian i Jill wyprzedzają nas. Pozwalam im na to. Chcę porozmawiać sam na sam z Jeleną.
- O co ci chodzi?
Unika mojego wzroku.
- Czemu się do mnie nie odzywasz? Zrobiłam ci coś? – pytam. Staram się, żeby mój głos był spokojny, ale nie jestem pewna czy mi się to udaje.
Jelena kręci głową i próbuje się ode mnie odwrócić, ale nie pozwalam jej na to.
- Rozmawiałyśmy o tym wielokrotnie – mówi w końcu. – Możesz mieć każdego, jesteś ładna, ja ci nie dorównuję. Dlaczego musisz mi zabierać ich obu?
- O czym ty mówisz.
- Robin i Ian…
- Ian jest tylko przyjacielem… - zaczynam, ale Jelena przerywa mi nerwowym machnięciem ręki.
- Przyjacielem?! I dlatego się tak do niego przymilałaś przez cały dzień?!
Nie rozumiem o co jej chodzi. Nie przymilałam się do niego.
- Te wasze niby przypadkowe dotknięcia, te spojrzenia… - urywa. Widzę, że jest zła, ale nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie wiem, bo nie czuję się winna.
- A potem nagle okazuje się, że Robin też jest twój! – krzyczy. Ian i Jill patrzą na nas zdziwieni, macham ręką, żeby nie zwracali na nas uwagi. Zdejmuję rękę z ramienia Jeleny. Musze się podeprzeć na obu kulach, bo boli mnie prawa ręka.
- Nie jest mój… - mówię cicho.
- Nie, tylko przychodzi i cię obsługuje…
- Nie prosiłam go o to! – jestem zła. Nie wiem dlaczego Jelena na mnie napada. Nie chciałam tego wszystkiego. To nie moja wina, że obu się podobam. Nie mam na to wpływu…
 - Nie. I to mnie najbardziej wkurza! Nie wiem co on w tobie widzi. Dba o ciebie, a ty robisz mu o to awanturę!
- Nie rozumiesz! – krzyczę – Nigdy nie zrozumiesz! Moja mama zginęła dlatego, że całe życie robiła to, co tato jej kazał. Nigdy nie myślała o sobie, tylko zawsze o nim. Zostawiła miłość swojego życia, bo on tak chciał. Zginęła przez to! Nie mogę pozwolić, żeby to samo stało się ze mną.
Głos mi się załamuje. Chcę ukryć twarz w dłoniach, ale nie mogę, bo trzymam kule. Czuję na sobie czyjeś dłonie. Są za drobne na dłonie Iana.
- Nie wiedziałam… - Jill szepcze do mojego ucha.
- Jesteście siebie warte. Obie uparte i wkurzające, ale jakimś cudem pociągające facetów! – Jelena obraca się na pięcie i idzie w stronę drzwi swojego pokoju. Otwiera je po drodze muskając delikatnie dłoń Iana. On cofa rękę i patrzy na nią wściekły. Trzęsie się ze zdenerwowania, ale nic nie robi. Drzwi zatrzaskują się za nią. Ian podchodzi do nas i kładzie nam dłonie na ramionach.
- Jolie, w porządku? – pyta.
- Zajmę się nią. – mówi Jill i podaje mu klucz do naszego pokoju. – Otwórz drzwi. – Prosi, a Ian posłusznie robi, co mu każe.
Wchodzimy do pokoju. Jill sadza mnie na łóżku i podchodzi do drzwi. Chyba po to, żeby pożegnać Iana. Słyszę ich przyciszone głosy.
- Wpadniesz do mnie potem? – pyta.
- Nie wiem co z Jolie. Zobaczę. – Jill rzuca mi zaniepokojone spojrzenie.
- Jasne – słyszę zawód w jego głosie i chcę krzyczeć, żeby się mną nie przejmowali, żeby zostawili mnie samą, że dam sobie radę, ale nie mogę. Nie mogę, bo wiem, że to nie prawda. Muszę z kimś porozmawiać. Jill zamyka drzwi i siada koło mnie na łóżku. Wiem, że wyglądam idiotycznie. Wciąż mam w rękach kule. Jill zabiera je i stawia koło mojego łóżka. Znów siada koło mnie i odgarnia moje włosy z twarzy.
- Chcesz o tym porozmawiać? – pyta.
Potok słów wypływa z moich ust. Jill mi nie przerywa. Mówię o tym, że mama zawsze ustępowała tacie, że zawsze chciała, żeby był zadowolony i nigdy mu się nie sprzeciwiała. Mówię, że tata wiedział o jej romansie z Jake’em i że mama mu obiecała, że to skończone. Tyle wywnioskowałam z rozmowy ostatniego dnia jej życia. Mówię, że gdyby zrobiła to, co chciała, gdyby postawiła na swoim i zostawiła tatę dla Jake’a, to pewnie by żyła. Gdyby choć raz nie pozwoliła sobą rządzić. Zalewam się łzami. Nie mogę uwierzyć, że jej nie ma. Uważam, że tak nie powinno być. Powinnam ich jeszcze mieć. Miałam wizję, że wieczorami będę do nich przychodzić i że będziemy siadać do wieczornej herbaty jak kiedyś i słuchać opowieści mamy o genetyce i narzekań taty na to jak ciężko jest pracować fizycznie.
- I dlatego nie mogę pozwolić, żeby on mnie kontrolował, rozumiesz? Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek mnie kontrolował…
Jill kiwa głową i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Jolie, on chce ci pomóc. Czasem ma problem z nadużywaniem władzy, ale dziś nie o to mu chodziło, tak mi się wydaje.
Podnoszę na nią wzrok. Sama już o tym myślałam. Może on faktycznie chce mojego dobra tak, jak mówił…
- Nie wiem co o tym myśleć. Czasem czuję, że najchętniej odizolowałby mnie od świata.
- Bo w ten sposób może ci zapewnić bezpieczeństwo.
- Jill rozmawiałaś z nim dzisiaj? Jak zniknęłaś w trakcie obiadu? – patrzę na nią podejrzliwie.
- Tak, poszłam do niego.
Kręcę głową. Nie mogę uwierzyć, że do niego poszła.
- po co tam polazłaś? – warczę.
- Bo chciałam wiedzieć czy się mylę co do niego czy nie. – jej głos jest spokojny.
- I co?
- Myliłam się. To dobry facet. Nie chce kontrolować ciebie. Chce, żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Boi się, że Ian znowu będzie próbował cię skrzywdzić…
Patrzę na nią i nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Ona nagle stoi po stronie Robina. Ona. A jeszcze niedawno się dziwiła, że w ogóle zwracam na niego uwagę. Mówiła, że ma problem z kontrolą.
- I co?
- I nic – wzrusza ramionami – Oboje chcecie kontrolować własne życie i chcielibyście, żeby ta druga strona się do was dopasowała. Nie będzie to łatwe, ale jeśli macie być ze sobą, musicie ustalić jakiś kompromis. Oboje będziecie musieli odpuścić. On musi przestać panikować i trochę zaufać twoim osądom, a ty musisz mu pozwolić, żeby się tobą zajmował. On tego potrzebuje. Kocha cię i to bardzo.
Serce mi przyspiesza. Robin mnie kocha? Nie możliwe. Nie po tym co mu powiedziałam i jak się zachowałam.
- Powiedział ci to?
Jill kiwa głową.
- Mimo tego, jak się zachowałam?
Znowu kiwa głową.
- Zrozum, to nie jest coś co można tak łatwo zepsuć. Jemu naprawdę na tobie zależy…
Wzruszam ramionami.
- A tobie zależy na tym, żeby on dostał to, co chce?
Jill kręci głową.
- Nie. Chcę, żebyś ty była szczęśliwa. Widzę, że on ci się podoba. Pasujecie do siebie, tylko musicie się trochę dotrzeć. – Uśmiecha się.
- Naprawdę? – pytam. Nie mogę uwierzyć  w to co mówi. To bardzo przyjemne, miłe, wręcz pożądane słowa. Przy Robinie czuję coś, czego nikt inny mi nie daje. Nawet Ian. To nie sprawa tego, że jest facetem. On po prostu jest wyjątkowy. Zakochałam się. Wiem to na pewno, choć do tej chwili nie chciałam się do tego przyznać i oszukiwałam samą siebie, że Robin nic dla mnie nie znaczy. Przerażała mnie różnica wieku. Przerażało mnie to jak szybko zaczynam się do niego przekonywać. Pamiętam, że mama kiedyś mówiła mi, że to przychodzi nagle i nawet się tego nie spodziewasz. Pamiętam jak wspominała pierwsze chwile z tatą. Minęło kilka dni od kiedy się poznali, a ona już wiedziała, że jest między nimi coś wyjątkowego. Tata chyba też to czuł, bo ją pocałował. Zakochałam się, jak moja mama. Jestem tego pewna. Jill też.
Uśmiecham się. Jeśli on chce mnie tylko chronić, to mamy szansę dojść do porozumienia. Mam nadzieję.
Jill obejmuje mnie i ściska mocno.
- Daj mu szansę, a ja postaram się odsunąć Iana z waszej drogi.
Przypominam sobie o czymś. Siedzimy tu już pewnie godzinę i gadamy o mnie, a ona miała iść do Iana.
- Chodź – mówię wyplątując się z jej uścisku. – Zrobimy cię na bóstwo.
Jill uśmiecha się niepewnie.
- Nic mi nie jest. – zapewniam – Idź do niego. Widzę, że chcesz.
- Pewnie! – mówi – Podoba mi się tak samo jak Robin tobie... No, prawie tak samo. – drapie się po głowie.
Obie się śmiejemy. Jill przygotowuje się w łazience. Kiedy wychodzi ma lekko mokre włosy. W ręku trzyma czarną kredkę do oczu i wręcza mi ją. Podkreślam jej powieki, a potem wyciągam z kieszeni spodni błyszczyk, który kiedyś dała mi Babcia, na specjalne okazje. W Underground nie mamy prawie kosmetyków. Tylko podstawowe – mydło i szampon. Niektóre kobiety mają kredki do oczu, ale nic więcej. Babcia zachowała błyszczyk jeszcze z czasów kiedy Overhead było jej domem. Pociągam nim usta Jill. Pięknie się błyszczą.
- Wyglądasz zabójczo – mówię, a Jill rozpina dolne guziki koszulki od uniformu i zawiązuje końce na supeł tuż nad pępkiem, zostawiając cienki pasek skóry między spodniami a koszulką. To niespotykane w Underground i jestem pewna, że Ianowi opadnie szczęka na ten widok. Jill okręca się wokół własnej osi.
- Idź – mówię. – będzie zachwycony.
Jill uśmiecha się i otwiera drzwi.
- Nie czekaj na mnie. – mówi i macha mi na pożegnanie ręką, w której trzyma klucz do pokoju. – sama się wpuszczę.
Uśmiecham się i macham do niej. Kiedy drzwi się za nią zamykają uświadamiam sobie, że powinnam coś zrobić. Przez chwilę siedzę i rozważam czy muszę, czy na pewno powinnam tam iść, czy nie mogę tego załatwić inaczej… Nie mogę. Ja też mam klucz, więc nie muszę siedzieć w pokoju. Idę do łazienki, żeby się doprowadzić do porządku. Mam zapuchnięte od płaczu oczy. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Woda mnie relaksuje. Jej szum, jej temperatura. Czuję się świetnie. Prawie zapominam o bolącej kostce. Wychodzę i wycieram się. Chciałabym kiedyś wykąpać się porządnie, nie w ciągu dwóch minut. Po prostu stać pod prysznicem i pozwolić wodzie na to, żeby mnie opływała. Ubieram się w uniform. Nie zawiązuję koszuli tak, jak Jill. To nie mój styl. Pociągam jednak usta błyszczykiem. Podchodzę do drzwi. Muszę iść i z nim porozmawiać. Musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy. Zależy mi na nim, więc musimy sobie wszystko wyjaśnić. Podchodzę do drzwi i otwieram je. W drzwiach stoi ktoś, kogo się nie spodziewam. Serce mi przyspiesza. Boję się jej, choć chyba nie powinnam. Jest moją przyjaciółką.
- Zostaw ich obu! – krzyczy- Oni są moi.
- To nie twój wybór – mówię – A przynajmniej nie w przypadku Robina. Do Iana tez będziesz miała konkurencję.
Wściekłość wykrzywia twarz Jeleny. Nie jest moją przyjaciółką. Wiem to w momencie, kiedy jej pięść trafia w moją skroń. Okropny ból rozchodzi się po całym moim ciele. Zataczam się, ale nie upadam. Dostaję drugi cios, w brzuch. Tracę oddech. Trzeci cios. Boli mnie szczęka. Kopniak. Krocze pulsuje bólem. Osuwam się na kolana, ale kopniaki i uderzenia nie ustają.  Moje wciąż obolałe żebra pulsują ogniem. Kopniak w skręconą kostkę sprawia, że jestem prawie na granicy przytomności. Krzyczę z bólu, ale nikt nie przychodzi mi na ratunek. Leżę w wejściu do własnego pokoju. To martwa strefa dla kamer. Nikt nas nie zobaczy. Jestem zdana na siebie, a nie mam siły nawet się podnieść. Próbuję raz, drugi i trzeci, ale opadam na podłogę kiedy tylko usiłuję się unieść na ramionach. Nawet nie myślę o stawaniu na nogach. Pluję krwią. Zamykam oczy. Nie chcę na to patrzeć. Jedyne co do mnie dociera to ból. Nie wiem ile jeszcze trwają te tortury. Słyszę czyjeś kroki. Krzyczę. Kopniaki ustają. Ktoś biegnie. Uchylam powieki. Jelena ucieka do swojego pokoju i zatrzaskuje się w nim. Po chwili ktoś mnie dotyka. Kulę się z bólu, choć dotyk jest delikatny. Widzę zielone oczy Jill rozszerzone z przerażenia.
- Usłyszałam cię. Ian pobiegł po Robina. Zaraz tu będzie. – mówi cicho gładząc mnie po włosach. Łzy spływają mi po twarzy. Chcę jej powiedzieć, że mnie uratowała, że tylko dzięki niej żyję, ale nie daję rady. Moje ciało odmawia posłuszeństwa.
- Błyszczyk? Wybierałaś się gdzieś? – pyta przez łzy Jill.
Płacze? Nie wiem dlaczego.
Przestań, nie płacz. Nic mi nie jest. Będzie dobrze. Przeżyję. Chyba. Kiwam lekko głową, żeby wiedziała, że ją słyszę.
- Szłaś do niego?
Znów kiwam głową. Boli. Szybko przestaję.
- Już idą! – mówi patrząc nade mną w stronę wejścia do internatu. Faktycznie. Słyszę kroki. Jill odsuwa się. Ktoś opada przy mnie na kolana. Dotyka mojej twarzy tak delikatnie, że prawie tego nie czuję. Coś na mnie kapie. Zmuszam się do obrócenia głowy. Robin pochyla się nade mną. Jego twarz jest napięta. Ociera wierzchem dłoni oczy. Jill pochyla się nad nim i płacze. To jej łzy kapią na mnie.
- Kto ci to zrobił? – pyta Robin przez zaciśnięte usta.
Zmuszam się do wypowiedzenia tych kilku słów, choć bardzo mnie to boli.
- Zabierz mnie stąd. Proszę…
- Gdzie? – pyta starając się delikatnie wziąć mnie na ręce. Każdy jego ruch powoduje fale bólu, ale wiem, że musi, wiem, że się stara. Wiem, że nie chce, żeby mnie bolało.
- Do siebie…
Robin prostuje się. W jego ramionach jestem wyżej niż kiedykolwiek dotąd. Oglądam świat z innej perspektywy. Czuję delikatne kołysanie, kiedy mnie niesie. Opieram głowę na jego ramieniu. Patrzy na mnie i wiem, że chce coś zrobić. Nie wiem co, ale kiwam głową. Jest mi wszystko jedno. Wiem tylko, że przy nim jestem bezpieczna. Czuję delikatny nacisk jego ust na czoło. Trwa to tylko chwilę, ale dzięki temu zapominam o całym bólu.

Jill miała rację. On mnie kocha. Tak po prostu. A ja go potrzebuję. Może to wystarczy? Odpływam w jego ramionach i nie wiem co się dzieje dalej. 

8 komentarzy:

  1. na razie nie, musi przeciez odnalezc swoje miejsce w zyciu

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z kesją :)

    OdpowiedzUsuń
  3. och niech juz sie nie bujaja! sprawdzenie kompatybilnosci seksualnej tez jest waznym aspektem wyboru partnera! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, zaraz będzie wojna o to jak ma być ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ej tam zaraz wojna :) jak autorka pyta to czytelnicy odpowiadaja. jak sie czyta rozdzial na dzien, to ok, ale ja zaczelam czytac ciurkiem calosc i troche monotonnie sie robi, Ona krok do przodu potem dwa kroki w tyl, on zazdrosny (choc na jego miejscu rzadko ktory realny facet bylby tak tolerancyjny i tak malo zazdrosny), ona sie obraza o pierdoly. PIEPRZU!!! :) przyzwoici faceci jak najbardziej ale tacy ktorzy sie o wszystko pytaja i maja sie caly czas pod kontrola traca ten "animalizm" i redukuje sie "dreszczyk" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak na dobra sprawę, to on nie ma o co być zazdrosny. Nie są parą właściwie, więc ona może robić co chce...
    Tak mi się wydaje...

    OdpowiedzUsuń
  7. no sa troche wiecej niz zwyklymi znajomymi :)a ona pracuje z facetem (Ian), ktorego jej sie podobal (i nie ukrywala tego przed Robinem), ktory uzyl chemi by ja "zdobyc" (o czym Robin tez wie) a potem jakby nigdy nic pracuja razem, chodza pod reke i sa TYLKO przyjaciolmi... a jak Robin powiedzial, ze mu sie to nie podoba, to ona robi awanture, ze ja chce kontrolowac i ograniczac. hmmmm..... ona wczesniej dala Robinowi dosyc do zrozumienia, ze cos do niego czuje wiec ja mysle, ze Robin ma jednak o co sie zezlic.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to już wszystko wiecie :)
    Także to dlaczego Robin tak uparcie się jej o wszystko pyta ;)

    OdpowiedzUsuń

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!