Me

Me

piątek, 12 kwietnia 2013

Beneath 14

W Beneath wita nas Adele. Z niepokojem patrzy na Scotta, ale on mówi, że nic mu nie będzie, że miał takie samo szczęście jak ja. Adele uśmiecha się szeroko widząc zapas pigułek, które przywlekliśmy ze sobą. Jednego plecaka jej nie oddaję. Zostanie dla nas, a właściwie dla nich – dla Scotta, Jill, Robina i Blake’a.
- Kto to jest? – pyta Adele patrząc podejrzliwie na zarośniętego, wychudzonego Blake’a.
- To jest mój informator – odpowiada spokojnie Jill.
- Nie może tu zostać – mówi Adele.
Podchodzę kilka kroków do przodu.
- Zostajemy wszyscy, albo wracamy wszyscy. – rozglądam się po nich, zgodnie kiwają głowami, nawet Robin. – My i zapasy. – kończę widząc, że pierwszy argument jej nie przekonał.
- Nie mamy gdzie was pomieścić… - Adele próbuje innych argumentów.
- Będą spać u mnie.- sapie Scott - Zmieścimy się. Proszę cię tylko o jedno podwójne posłanie dla Jolie i Robina. I jakieś czyste ubrania dla wszystkich.
Adele waha się przez chwilę, ale w końcu kiwa głową i znika. Idziemy do domu Scotta.
Przez kilka godzin krzątamy się po domu Scotta. Układamy plecaki z pigułkami, posilamy się i popijamy wodę. Trochę rozmawiamy. Robin wciąż mnie nie poznaje. Blake stara się mnie pocieszać jak może, ale niewiele to daje. Cieszę się, że Robin jest przy mnie, ale brakuje mi prawdziwej bliskości, jaka była między nami jeszcze całkiem niedawno.
- Umyłbym się. – mówi w końcu Blake i wstaje – I to samo zrobiłbym z nim.  – wskazuje Robina.
Kiwam głową. Pojawia się jakiś młody chłopak i wręcza mi posłanie, które od razu kładę na podłodze jak najdalej od pozostałych dwóch. Warunki nie będą komfortowe, ale mam to w nosie. Chcę tylko być z nim. Biorę od chłopaka ubrania. Dwa zestawy rzucam Jill. Liczę, że poradzi sobie ze Scottem. Robin wciąż powłóczy nogami. Raz jest przytomny i mnie poznaje, a za chwilę chce uciekać bo się mnie boi. Daję mu co chwilę wodę do picia. Mam nadzieję, że niedługo mu przejdzie. Łapię go pod ramię, żeby ulżyć Blake’owi i prowadzę ich obu do wodospadu.
Na widok bieżącej wody Blake nie ogląda się na mnie tylko rozbiera do naga i wbiega do jeziora. Odwracam się zawstydzona, ale tylko się ze mnie śmieje i chlapie na mnie wodą. Ja też zaczynam się śmiać. Jestem rozluźniona. Całe zdenerwowanie zniknęło w momencie, kiedy zamknął się za mną właz Beneath. Niby pamiętam o klątwie, o tym, że muszę wrócić, ale teraz mnie to nie interesuje. Żyję chwilą, a ta teraz jest prawie doskonała. Robin jest przy mnie, ale nie do końca mnie kojarzy, dlatego tylko prawie.
Pochylam się i powoli zaczynam rozbierać siedzącego obok Robina. Chyba nie kojarzy co się z nim dzieje, bo wpatruje się tępo w przestrzeń od czasu do czasu popijając wodę i wzdychając. Nie protestuje,  kiedy rozpinam jego koszulę i zsuwam mu ją z barków. Delikatnie podnoszę jego lewą rękę, żeby wyswobodzić je z rękawów. Pochylam się w jego stronę, żeby zająć się prawą dłonią. Moje usta prawie muskają jego nagą pierś. Chcę go pocałować, ale on łapie mnie pod brodę i zmusza do spojrzenia na siebie. Widzę dawnego jego. Gorące spojrzenie i zniewalający uśmiech, którym obdarzał mnie przy każdej możliwej okazji. Moje serce bije szybciej. Jego usta muskają płatek mojego ucha. Nie mogę się skupić na tym co mówi. W głowie huczy mi ze szczęścia i ze zdenerwowania. Wytężam słuch.
- Przyszłaś po mnie. – całuje mnie w szyję – Przyszłaś, kiedy ja zawiodłem… - głos mu się łamie.
- Nie zawiodłeś.. – zaczynam, ale przerywa mi.
- Próbowałem… wiele razy próbowałem uciec o znaleźć cię, ale mnie łapali… - chrypi – aż cię zapomniałem…
Wnętrzności skręcają mi się z bólu na wspomnienie tego, że mnie nie poznał. Widzę łzę na jego policzku. Jedną. Ocieram ją wierzchem dłoni. Nie chcę, żeby płakał. Nie chcę go widzieć w tym stanie. Chcę, żeby był silny, taki jak dawniej.
- Ja to wszystko pamiętam. – ciągnie półgłosem -  W jakimś sensie byłem przytomny, ale nie mogłem powstrzymać tego, co mówiłem i robiłem. Jakby ktoś inny sterował moim ciałem.
Kiwam głową, bo znam to uczucie. Tak czułam się przy Ianie. Łzy lecą mi po twarzy. Są wielkie i ciężkie. Nie umiem ich powstrzymać. Robin kładzie dłonie na moich policzkach i ociera je kciukami. Delikatnie całuje moje oczy i ślady łez.
- Przeszedłbyś do dzieła! – wydziera się z wody Blake. Podskakuję na dźwięk jego głosu i czerwienię się. – Chodź się wymyć, to ci wyjaśnię co właściwie się robi z dziewczynami i jak.
Robin uśmiecha się szeroko i kiwa na niego. Blake wychodzi z wody. Zapomniałam, że jest nagi. Odwracam wzrok i patrzę na Robina. Podnosi się i zaczyna rozbierać. Nie mogę oderwać od niego wzroku, nie mogę się zmusić, żeby na niego nie patrzeć, choć powinnam być tak samo zawstydzona jak przy Blake’u.  Cos jednak sprawia, że nie jestem.
Robin puszcza się biegiem i wpada do wody. Wybucham śmiechem kiedy dociera do niego jak zimna jest ta woda i zaczyna krzyczeć. Cieszę się, że wrócił do siebie. Nawet jeśli jest to tylko chwilowe, nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy. Mój głos niesie się echem po jaskini.
- Taaaak? – słyszę przeciągły krzyk Robina, kiedy trąca Blake’a w bark i obaj wybiegają z wody i biegną w moją stronę. Szybko wstaję i zaczynam uciekać, ale dopadają mnie i łapią za ręce i nogi.
- Kąpiel? – śmieje się Blake
Robin kiwa głową i niosą mnie w stronę wody. Tuż na brzegu pohuśtują mnie chwilę aż w końcu puszczają mnie. Lecę w powietrzu i z pluskiem ląduję w lodowatej wodzie. Kulę się z zimna. Robin i Blake podchodzą do mnie. Brodzą w wodzie po pas i śmieją się, podejrzewam, że ze mnie. Rozmawiają ze sobą o czymś, a raczej Blake mówi, a Robin słucha i kiwa głową co jakiś czas. Nie słyszę ich. Szum wodospadu zagłusza wszystko. Podchodzą do mnie.  Blake łapie mnie w pół i ciągnie za wodospad.
Znajduję się w ciasnej przestrzeni między skałą a ścianą wody. Nie widzę dobrze Robina, jedynie kontury. Huk wody zagłusza wszystko.
- Jolie, co mu obiecałaś? – Blake patrzy mi prosto w oczy. Chcę odwrócić wzrok, ale mi na to nie pozwala.
Kręcę głową.
- Powiedz mi! – rozkazuje.
- Mam trzy dni… - zaczynam – potem wracam do niego… - łzy spływają mi po policzkach. Mimowolnie spoglądam w stronę Robina, który opłukuje się dokładnie wodą. 
- Zostawisz go? – wskazuje Robina.
Ukrywam twarz w dłoniach – To była jedyna opcja… - zaczynam – Inaczej by was zabił. Wszystkich…
Blake przez chwile mi się przygląda, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Powiedz mu?
Kręcę głową.
- Nie. Po co?
- Żeby nie myślał, że go zostawiasz z własnej woli, że go nie kochasz…
- Tak będzie lepiej – przerywam mu. – Musi o mnie zapomnieć.
Blake kręci głową i łapie mnie za ramiona.
- To nie będzie raczej możliwe… -łapie mnie za podbródek i zmusza do spojrzenia na siebie – Wiesz co on dla ciebie przeszedł?
Wzruszam ramionami. Staram się wyglądać jakby mnie to nie obchodziło, ale tak naprawdę z trudem powstrzymuję łzy. Nie mogę znieść myśli, że w jakikolwiek sposób go skrzywdzę.
- To już nie ważne, nie mamy wyjścia…
Blake uśmiecha się tajemniczo
- Zobaczymy. – puszcza do mnie oczko. – A teraz do rzeczy. Macie niewiele czasu, więc wykorzystajcie te trzy dni, żeby być razem. Tak naprawdę razem.
Czuję, że się czerwienię.  Blake zbliża się do mnie, kładzie mi dłoń na podbrzuszu.
- To jest drogowskaz , miejsce, które ci powie czy jesteś gotowa posunąć się dalej czy nie.
Zaczynam się denerwować. Naprawdę denerwować.
- Ale… - chrypię – Ja nie wiem co mam robić…
Blake uśmiecha się szeroko.
- Nie martw się, to się wszystko dzieje instynktownie. Mnie też nikt nie uczył jak zachowywać się w towarzystwie kobiet. Dasz sobie radę. – Uśmiecha się i wypycha mnie przez wodospad na jezioro.
Prawie wpadam na Robina, który chyba się już umył i postanowił sprawdzić co tyle czasu robimy schowani w ciasnej pseudo-jaskini. Jestem co raz bardziej zdenerwowana, zwłaszcza po tym, co powiedział przed chwilą Blake. Nie wiem czego Robin ode mnie oczekuje. Podnoszę na niego wzrok. Przysuwa się bliżej i wplata palce w moje mokre włosy.
- Obcięłaś je. - szepcze cicho.
- Musiałam… - zaczynam, ale przyciska wargi do moich ust, a ja zapominam co chciałam powiedzieć obejmuję go i przyciągam do siebie najmocniej jak potrafię. Całujemy się długo, jak para ludzi, którzy się kochają, a nie widzieli się wieki. Nie możemy się od siebie oderwać. Moje dłonie błądzą po jego ciele, on powoli podciąga do góry moją koszulę aż w końcu ściąga mi ją przez głowę i rzuca na brzeg.
- Jesteś piękna – szepcze mi do ucha i przyciąga mnie bliżej do siebie. – Ale masz mokre ciuchy… - uśmiecha się zawadiacko.
Odsuwam się od niego, żeby spojrzeć mu w oczy i upewnić się, że ma na myśli to o czym myślę. Jego wzrok jest tak gorący, że niemal nie mogę znieść tego spojrzenia. Rozchyla lekko usta. Czuję, że zaczynam drżeć, ale nie z zimna, tylko z jakiegoś innego, nieznanego mi powodu.
Dotykam dłonią podbrzusza, miejsca, które Blake nazwał drogowskazem. Czuję łaskotanie. Wszystko w środku staje się jakby lżejsze. Jakby mój brzuch nagle przestał cokolwiek ważyć. Przełykam nerwowo ślinę. Robin nie spuszcza ze mnie wzroku i czuję, że za chwilę woda dookoła nas zacznie wrzeć od jego wzroku.
Kiwam głową. Patrzę zdezorientowana na Robina. Uśmiecha się. Nic nie mówi, tylko przyciąga mnie do siebie i zaczyna majstrować przy moim staniku, aż w końcu go ściąga. Jestem zdenerwowana. Zasłaniam się rękami, ale Robin łapie mnie za nadgarstki i kładzie sobie moje dłonie na biodrach.
– To ja wracam do domu. – drze się Blake rozpraszając moją uwagę  – Zostajecie sami – kładzie nacisk na słowo „sami” i patrzy wymownie na Robina. Ten się tylko uśmiecha  i macha na niego, żeby się pospieszył.
Gapię się na Blake’a jak wychodzi z wody, bo nie mam odwagi spojrzeć na Robina. Czuję tylko jego dłonie na swoim ciele. Na ramionach, na plecach, na talii… Czuję jego usta na swojej szyi. Przymykam oczy. Z mojej piersi wyrywa się pomruk zadowolenia. Tak bardzo mi tego brakowało, że przestaję się przejmować wszystkim innym. Wtulam twarz w jego szyję i przyciągam go do siebie.
- Jesteś piękna – szepcze przesuwając palcem od mojej łopatki przez żebra aż do przodu do podbrzusza.
Uśmiecham się szeroko i muskam wargami jego szyję. Mruczy z zadowoleniem. Czuję, że rozpina mi spodnie. Są całkowicie mokre i przyklejają się do mojego ciała, więc trochę musi się z nimi poszarpać, żeby je zdjąć pod wodą.  Zostaję w samych majtkach. Jestem koszmarnie zdenerwowana.
- Co ty robisz? –pytam cicho. Mój głos drży.
Robin uśmiecha się szeroko.
- Wyrównuję rachunki – całuje mnie lekko – Ja nie mam na sobie nic. Musimy doprowadzić cię do takiego samego stanu.
Zaczynam się trząść. Boję się. Nie tego, że będę naga, tylko tego, że coś mu się może nie spodobać. Nie mam idealnej figury. Mam za krótkie nogi, za długi tułów i małe piersi. Wyglądam trochę jak dziecko. Nie dorównuję krągłościom Jeleny. Nie wiem skąd u mnie te myśli. Nigdy nie wstydziłam się własnego ciała. Jest jakie jest, nigdy nie rozpatrywałam go w tych kategoriach i nie porównywałam się z nikim. Nie wiem co się ze mną dzieje.
Robin przygląda mi się uważnie.
- Zimno ci? – pyta.
Kręcę głową. Powinnam zamarzać, woda jest zimna jak diabli, ale jego obecność rozgrzewa mnie do tego stopnia, że nic takiego nie czuję.
- To czemu się trzęsiesz? – przyciąga mnie do siebie – Denerwujesz się?
Kiwam głową. Pewnie, że się denerwuję i to strasznie.
Robin ściaga brwi i przygląda mi się. Kładzie mi dłoń na policzku i pociera kciukiem.
- Nie zrobię ci krzywdy – mówi cicho.
- Wiem… - chrypię – Nie o to chodzi…
Spuszczam wzrok. Robin podnosi moją głowę za podbródek.
- Tylko o co?
Nie wiem co mam mu powiedzieć… że się boję, że mu się nie spodobam? Że jestem przerażona tym, że nawet te trzy dni nie będą takie, jak sobie wyobrażałam, że nagle coś zacznie mu we mnie przeszkadzać i czar pryśnie? Że nie podobam się sama sobie, więc jak mogę się podobać jemu? Wiem, że mam ładna buzię, ale na tym się to wszytko kończy. Mam budowę dziecka, nie kobiety. Pod uniformem wszystkie moje niedoskonałości mogłam ukryć, a zalety podkreślić, ale teraz jestem całkowicie obnażona i nie mogę już nic zrobić. Nie jestem jego ideałem, który kiedyś stworzył, powiedział mi to i to mnie właśnie przeraża.
- Jolie… - mówi miękko. – Co jest?
Odwracam głowę bo boję się nawet mu to powiedzieć. Nie chcę, żeby wiedział czego się obawiam, bo myślę, że nie powinien znać wszystkich moich obaw. Przyglądałam mu się i wiem, że on nie ma się czego wstydzić. Teraz jest trochę za chudy, ale kiedy nabierze ciała, odzyska dawną sylwetkę, będzie niemal ideałem. Ja nigdy nim nie będę. Wzdycham. Robin wyciąga do mnie rękę, ale nie łapię jej. Boję się tego wszystkiego. Uciekam na brzeg i szybko owijam się ręcznikiem, żeby nie miał szansy dłużej mi się przyglądać.
Stoję tyłem do wodospadu. Szum spadającej wody miesza się z dziwnym, buzującym dźwiękiem w mojej głowie. Zaschło mi w ustach, więc sięgam po butelkę wody. Robin oplata mnie ręką w pasie. Czuję jego oddech na karku. Łapie mnie za nadgarstek i obraca przodem do siebie.
- Czemu ode mnie uciekasz? – pyta cicho.
Brwi ma ściągnięte. Między nimi pojawia się charakterystyczne V. Przygląda mi się badawczo, a ja nie wiem co mam mu powiedzieć. Odwracam wzrok. Nie chcę przed nim uciekać, ale nie mam odwagi, żeby całkowicie się przed nim otworzyć. Boję się tego. Mój tak zwany drogowskaz mówi, że chcę dokładnie tego, od czego uciekam. Moje serce chce tego samego, a ja, mimo, że zostało mi tylko kilka dni, uciekam od swojego pragnienia. Sama tego nie rozumiem. Świadomość tego, że cośmy się może nie spodobać jest paraliżująca i obezwładniająca. Nie umiem się jej oprzeć…
-  Jolie – słyszę niepewność w jego głosie i nie rozumiem skąd ona się bierze. – Nie chcesz tego?
Co?!
- Czego? – podnoszę na niego wzrok.  Widzę w jego twarzy coś, czego do tej pory nigdy nie widziałam i nie umiem tego nazwać.
Czuję, że ręka, którą mnie trzyma drży. Przełyka nerwowo ślinę.
- Mnie… - mówi tak cicho, że ledwo go słyszę.
Odsuwam się od niego, żeby lepiej go widzieć, bo nie wierzę w to, co właśnie usłyszałam. Jego ręka opada bezwładnie wzdłuż ciała. I nagle wiem co widzę w jego oczach – strach.
Nie, nie, nie! Jak mógł tak pomyśleć? To nie on jest problemem tylko ja. Ja!
Stoi przede mną. Ma gęsią skórkę z zimna. Nie owinął się nawet ręcznikiem po wyjściu z wody. Musi zamarzać, ale stoi i się nie rusza. Widzę, że każdy mięsień ma napięty. Oddycha płytko. Boi się. Czeka na moją odpowiedź i boi się tego, co usłyszy. Zastanawiam się jak to wszytko powiedzieć, jak mu to wyjaśnić od początku, jak mu pokazać, że nie chodzi o niego, że nigdy nie chodziło o niego, że od kiedy zostaliśmy parą ani przez chwilę nie myślałam o tym, żeby to zakończyć…
Robin cofa się o krok.
- Rozumiem… - szepcze i odwraca się ode mnie. – Nie będę cię do niczego zmuszał… Myślałem, że czujesz to co ja… – Widzę, że walczy ze łzami. Wargi my drżą, ręce też i jestem pewna, że to nie ma nic wspólnego z tym, że przed chwilą kąpał się w zimnej wodzie. Chcę mu powiedzieć, że to nie tak, że go kocham, że chcę, żebyśmy już zawsze byli razem, ale to nie będzie możliwe. Chcę, żeby to wszystko wiedział. Otwieram usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Nie wiem dlaczego.
Robin schyla się, bierze ręcznik, wyciera się szybko i wciąga czyste spodnie, które przyniósł mu chłopak przysłany przez Adele. Nie bawi się w zakładanie koszuli, tylko ściska ją kurczowo w dłoni. Patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, jakby miał nadzieję, że się odezwę i wyprowadzę go z błędu. Widzę zawód w jego oczach, widzę ból na jego twarzy, widzę, że Blake miał rację… Nawet jeśli odejdę nic mu nie mówiąc on o mnie nie zapomni i będzie cierpiał tak, jak teraz. Serce mi się kraje, ale nie mogę nic zrobić. Jakaś zewnętrzna siła mnie powstrzymuje. Nie mogę się ruszyć ani odezwać. Krzyczę w środku z bezsilności. Nie mogę patrzyć na niego w tym stanie. Jego oczy są przygaszone, matowe. Odrywa ode mnie wzrok i idzie w stronę wyjścia, a ja stoję sparaliżowana. Nie mogę nic powiedzieć ani zrobić. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jakbym straciła kontrolę nad własnym ciałem.
Przeklinam w duchu Iana, bo domyślam się, że to jego sprawka. Musiał coś przemycić w pigułkach, jakąś kolejna chemię, która właśnie zaczęła działać i przejęła kontrolę nad moim ciałem. Chciał być pewien, że do niczego nie dojdzie. Jestem wściekła na siebie, bo znowu dałam mu się podejść. 

„Robin, nie! Wróć, poczekaj! Nie!” – krzyczę do niego w myślach ale on mnie nie słyszy, bo nie może. Jak ma słyszeć moje myśli? Ze spuszczoną głową wlecze się do wyjścia. Jasna cholera! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!