Nie wiem jak długo spałam, ale chyba za krótko. Jestem cała
obolała, powieki mi ciążą. Moje ręce i nogi nie do końca słuchają moich
poleceń. Za kotarą, która oddziela dom Scotta od korytarza słyszę podniesione
głosy.
- Co tu robisz? – to chyba głos Adele.
Siadam na posłaniu. Scott i Jill wstają i podchodzą do
wejścia. Idę za nimi.
- Musze się z nią zobaczyć! – zamieram na dźwięk tego głosu.
To prawie niemożliwe, żeby on tu był. Prawie... a może jednak?
Patrzę na Jill. Ma bardzo niewyraźną minę. Nie jest
zachwycona tym, co słyszy. Ja też nie. Nie chce go tu.
- Jolie! – wrzeszczy nowoprzybyły. Cały czas się zastanawiam
czy dobrze rozumiem z kim mam do czynienia. Nie chcę się pomylić, ale jeśli to
on, to nie mam ochoty go oglądać.
- Zamknij się! – syczy na niego Adele – Pobudzisz wszystkich.
Jest środek nocy.
- Mam dla niej ważną informację – mówi już ciszej.
Sztywnieję.
- Chodzi o jej chłopaka.
Z mojego gardła wyrywa się tłumiony pisk. Zakrywam usta
ręką, żeby nikt mnie nie usłyszał. Już chcę wybiegać na korytarz, żeby czegoś
się o nim dowiedzieć, ale Jill łapie mnie za ramiona i wciąga głębiej do domu.
Scott staje w drzwiach, domyślam się, że mnie nie wypuści.
- Jolie, uspokój się. – mówi Jill patrząc mi w oczy.
- musze tam iść! – krzyczę – Puść mnie! Muszę wiedzieć!
- Pamiętaj, że on cię nie raz okłamał… - patrzy na mnie z
ukosa – Bo wiesz kto to jest, prawda?
Kiwam głową. Pewnie, że wiem. Nie zapomnę tego głosu nigdy.
Kiedyś myślałam, że się w nim zakochałam, ale okazało się, że zmusił mnie do
tego podstępem. Kiedyś myślałam, że jest moim przyjacielem, ale okazało się, że
chciał czegoś więcej. Kiedyś myślałam, że może się związać z Jill, teraz bym
jej tego nie życzyła.
- Ian. – mówię spokojnie – Wiem, że mnie okłamał już nie
raz, ale muszę wiedzieć.
- Tylko nie rób nic głupiego.
Podchodzę do wyjścia i kiwam na Scotta. Nie rusza się.
- Wynoś się stąd! – krzyczy Adele – Nie chcemy cię tutaj!
- O co ci chodzi?! – Ian jest co raz bardziej zdenerwowany.
Słyszę napięcie w jego głosie i domyślam się, że zaraz wybuchnie.
Następuje chwila ciszy słyszę szamotaninę.
- Jolie! – krzyczy Ian – Robin! Mam o nim informacje.
Nie obchodzi mnie już nic. Przepycham się obok Scotta.
Jestem mała i zwinna więc nie daje rady mnie zatrzymać. Pędzę w stronę z której
słyszałam głos Iana. Słyszę za sobą Scotta i Jill.
- Jolie, poczekaj!
Nie słucham jej. Pędzę przed siebie. Prawie wpadam na Adele
i Iana. Scott w ostatniej chwili dopada mnie i łapie mnie za ramiona.
- Jestem – dyszę z trudem łapiąc oddech. – Co masz mi do
powiedzenia? – pytam.
- Obcięłaś włosy? – pyta zaskoczony – Dlaczego?
- To nie twoja sprawa! – zaczynam się denerwować – Nie
przyszłam z tobą pogadać. Mów, co masz do powiedzenia.
Widzę, że Adele patrzy się na mnie dziwnie. Ian podchodzi
powoli i łapie mnie w objęcia. Wtula twarz w moją szyję i muska mnie ustami. Sztywnieję i
nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wstrzymuję oddech. Zniosę wszystko byle mi
powiedział co z Robinem. Za plecami słyszę, że Jill szepcze coś do Scotta i po
chwili ten odsuwa Iana ode mnie.
- Nie dotykaj jej – ostrzega.
Widzę cień strachu na twarzy Iana i nie mogę powstrzymać
uśmiechu. Postura Scotta musi mu przypominać chłopców z czarnego poziomu i lata
dzieciństwa, kiedy nie koniecznie był lubiany i raczej był popychadłem.
- Jolie – odzywa się nagle Adele i kładzie rękę na moim
ramieniu – pozwól na chwilę.
Ciągnie mnie za róg.
- Posłuchaj… - mówi cicho.
- Musze się wszystkiego dowiedzieć. – przerywam jej – Muszę!
Mam łzy w oczach. Wiem, że miałam się już nie mazać, ale nie
potrafię.
- Dobrze, pozwolę ci z nim porozmawiać, ale zaraz potem go
stąd wyrzucę.
- Dlaczego? – pytam zszokowana.
- Nasz informator z Underground mówi, że Ian współpracuje z
Jackiem. Nie chcę go tu. Myślę, że Jack go przysłał w jakimś celu.
Kręcę głową. Nie chce mi się w to wierzyć. Ian to nie jest
osoba, którą powinnam lubić, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszyscy robią
z niego większego potwora niż naprawdę jest. Musi być w nim coś dobrego.
Widziałam to w jego genach. Musi i już!
- Ale co to ma wspólnego ze mną? – pytam. Nie chcę zdradzić,
że mam zamiar pomóc Ianowi w każdy możliwo sposób w zamian za informacje o
Robinie.
Adele ściąga brwi. Przypomina mi nauczycielki ze szkoły
kiedy nas karciły.
- On będzie chciał czegoś w zamian za informacje. – mówi.
- Skąd wiesz?
- Zawsze czegoś chcą… - uśmiecha się lekko. Ma rację.
- To mu to damy i już – zakładam ręce na piersi.
- Jolie, wiem, że za informacje o nim zrobisz wszystko, ale
pamiętaj, że to ja tu decyduję o wszystkim, nie ty…
Sprowadza mnie na ziemię. Nie jesteśmy w Underground gdzie
mam Robina, który ma władzę. Jesteśmy w Beneath. Tu nie mam żadnej siły
sprawczej. Nie mam na nią wpływu. Nie jest dobrze.
- To co mam zrobić? – pytam zrezygnowana.
- Nikt cię tu nie trzyma. – odpowiada – możesz wrócić do
Underground razem z nim i szukać Robina.
- A co potem? -
poważnie rozważam tę opcję. Jeśli to będzie jedyny sposób, żeby się
- Jeśli wrócisz przyjmiemy cię tu razem z nim. Obiecuję.
Kiwam głową. Adele kładzie mi rękę na plecach i razem
wracamy do pozostałych. Ian stoi oparty o ścianę i patrzy kpiąco na Adele.
- Załatwiłyście swoje sprawy? – pyta. Patrzy wyłącznie na
mnie. Jego czekoladowe oczy są zwężone do postaci szparek. Ma ściągnięte brwi i
napiętą twarz.
- Co masz mi do powiedzenia? – pytam.
Usmiecha się i podchodzi do mnie, ale Scott zatrzymuje go w
połowie drogi.
- Nie jesteście zbyt przyjaźni, co? – wciąż patrzy tylko na
mnie, choć ewidentnie zwraca się do Scotta.
- Nie dla takich ludzi jak ty! – odwarkuje – Nie zbliżaj się
do niej. Nie wolno ci po tym co jej zrobiłeś!
Patrzę zdumiona na Jill. Tylko od niej może coś o tym
wiedzieć. Wzrusza ramionami i macha ręką. Chyba chce zasugerować, że później o
tym porozmawiamy. Ma rację. Teraz jest czas na coś innego.
- Mów! – krzyczę do Iana – Mów, albo się wynoś!
Uśmiecha się, ale coś w jego oczach mi się nie podoba. One
się nie śmieją. Nie są przyjazne.
- Coś za coś… - zaczyna
Dłoń Adele zaciska się na moim ramieniu, jakby chciała mi
powiedzieć „a nie mówiłam..”. Kiwam do niej głową, ale nie odrywam wzroku od
Iana.
- Czego chcesz?
- Schronienia. – odpowiada. – Nie mogę tam wrócić… Jack mnie
zabije.
- Wątpię – odzywa się
Adele. – Za bardzo przydatny jesteś.
Ian po raz pierwszy odrywa wzrok ode mnie. Jego twarz się
zmienia. Jest na niej mieszanina strachu i zdezorientowania. Przełyka ślinę i
pociera dłonie. Poci się. Coś jest nie tak.
- Nie wiem skąd masz takie informacje… - zaczyna.
- Mam swoje źródła – odpowiada z ironicznym uśmiechem Adele.
- To bardzo ciekawe…
- Ian! – Adele podchodzi do niego i kładzie mu rękę na
piersi. – Oboje dobrze wiemy, że nie przyszedłeś tu prosić o azyl, tylko
szpiegować.
Ian odsuwa się i podnosi ręce w obronnym geście.
- Co?! – jest coś sztucznego w jego głosie. Nie wierzę mu.
Powoli dociera do mnie, że chyba faktycznie może
współpracować z Jackiem. Trochę się to kłóci z moim obrazem jego osoby. Cały
czas próbuję w nim znaleźć coś dobrego, coś pozytywnego, coś, co widziałam w
jego DNA kiedy je analizowałam. Przysuwam się do Jill.
- Pamietasz jak analizowaliśmy DNA na praktykach? – szepczę
tak cicho, żeby nikt inny nie słyszał.
Kiwa głową.
- Ian dał mi wtedy siebie i Robina, żebym ich porównała. –
mówię – Nie było w nim zła. Nie było tam genu odpowiedzialnego za kłamstwo i
tak dalej. Coś mi tu nie gra.
Jill milczy przez chwilę jakby się nad czymś zastanawiała.
- Jolie, ile razy on cię okłamał albo oszukał? – pyta.
Wzruszam ramionami. Przecież nie będę tego liczyć.
- A ile razy powiedział ci prawdę?
To pytanie mnie zastanawia. Nie wiem, ale chyba nigdy tego
nie zrobił. Nie wiem jakim cudem wcześniej tego nie zauważyłam. Otwieram usta,
żeby coś powiedzieć.
- To nie było jego DNA – mówi – Był jego wygląd i pewnie
dlatego się zasugerowałaś.
Kiwam głową. Faktycznie. Nigdy nie sprawdziłam skąd wziął to
DNA. Nie sprawdziłam danych na probówce. Nie wiem jaki identyfikator miała
osoba, którą wtedy analizowałam. Jej DNA było zbyt idealne, jakby nadludzkie.
Jak mogłam być tak głupia i dać się nabrać na taki prosty trik? Przecież wiem,
z historii, że już dawno zaprzestano tworzenia całkowitych ideałów, bo nie
sprawdzaly się w życiu. Każdy z nas miał jakąś wadę wprowadzoną specjalnie.
Egzemplarze idealne były nie do zniesienia dla ocalałych i pozostałych ludzi.
Nawet, jeśli pozostali tez byli idealni. Kilka wyprodukowanych w ten sposób
serii pozabijało się nawzajem zanim w ogóle skoczyli praktyki. Wzdycham i kiwam
głową.
- Masz rację…
Podchodzę do Iana.
- Odprowadzę go do wyjścia – mówię do Adele.
- Nie puszczę cię samej! – ostrzega. – Scott, idź z nią.
- Ja też idę – odzywa się Jill.
Adele kiwa głową i wskazuje nam w którą stronę mamy iść. Nie
możemy pokazać Ianowi innego wejścia niż to, które już zna.
Idziemy powoli, noga za nogą. Scott wlecze się za Ianem, a
ja za nim. Czas płynie niesamowicie wolni. Po chwili nie mogę już wytrzymać i
wyprzedzam Scotta zrównując się z Ianem.
- Powiedz mi – proszę ściskając go za rękę. – Proszę.
Spogląda na mnie.
- Jack dorwał Jelenę – mówi – Okazuje się, że ten twój
Ocalały uprawiał z nią seks
Kiwam głową. Wiem o tym.
- Jack trzyma ją w więzieniu – wzdycha – Okazuje się, ze
Jelena jest w ciąży. Nikt nie wie co z nią zrobić. Jack chciał ją zabić, ale
kiedy zrobili jej badania pozostali członkowie Góry stwierdzili, że nie może
tego zrobić. Nie chca poświęcić nienarodzonego dziecka. Jack jest wściekły.
Kiwam głową. Nie chcę mu przerywać, niech mówi. Tym razem
chyba nie kłamie. Chyba…
- Jolie – patrzy na mnie. Kąciki ust mu drżą jakby miał się
rozpłakać – Wiem, że mnie nienawidzisz, ale ja cię kocham i zrobię wszystko,
żeby cię chronić. – zniża głos do szeptu – Beneath nie jest bezpieczne. Jack
szykuje atak na was…
Szczęka mi opada, oczy stają się większe. Nie wierzę w to,
co słyszę.
- On chce zabić wszystkich, którzy tu są. Ciebie też. –
wzdycha – obiecał mi, że jeśli ze mną wrócisz, oszczędzi cię.
Kręcę głową.
- Nie zostawię Scotta i Jill.
Odwracam się i spoglądam na nich. Idą przytuleni, objęci,
nie mają pojęcia o tym jakie niebezpieczeństwo im grozi.
- Jolie, robię wszystko co mogę, żeby cię ocalić… - głos
Iana jest coraz słabszy – To wymaga pewnych… poświęceń – chrypi – Muszę
współpracować z Jackiem.
A więc to prawda… Adele doskonale go wyczuła. Podnoszę na
niego wzrok. Jestem wściekła, ale kiedy nasze spojrzenia się krzyżują widżę w
jego oczach ból i szczerość.
- Nie mogę inaczej. – chrypi – Nie umiem bez ciebie żyć.
Kocham cię od kiedy pierwszy raz jechaliśmy razem do szkoły, Jolie. – ściska
moją dłoń. – Zrobię wszystko, żebyś była moja.
Krzywię się. Z jednej strony jest mi go żal, bo wiem, że
nigdy nie zakocham się w nim tak jak on we mnie, a to oznacza, że zawsze będzie
nieszczęśliwy.
- Ian, nie potrafię… - zaczynam – Nie czuję do ciebie tego,
co ty do mnie i nigdy nie poczuję. Nie umiem…
Zaciska szczękę i mruga szybko. Chyba powstrzymuje łzy. Tak
to wygląda. Dochodzimy do włazu.
- I tak zdradziłem ci o wiele za dużo – mówi – więc powiem
ci jeszcze jedno.
Patrzę na niego wyczekująco. Zatrzymujemy się przed włazem i
Scott już wypycha go na zewnątrz, ale łapię go za rękę i powstrzymuję.
- Poczekaj chwilę. – proszę i ponownie patrzę na Iana. Nie
odzywam się, tylko czekam. Wiem, że zaraz powie mi to, co chcę wiedzieć.
- Nie masz szans… - mówi – Beze mnie nie masz szans. Jestem
twoją jedyną opcją. Tylko ja mogę cię ochronić przed Jackiem. Tylko ja. –
podkreśla słowo tylko za drugim razem.
Kręcę głową. Robin mnie ochroni. Zawsze ratował mnie przed
każdym złem. Zawsze…
Ian uśmiecha się drwiąco. Scott już wypchnął go na drugą
stronę i powoli zamyka właz.
- Nie czekaj na niego. On nie przyjdzie, nie wróci do
ciebie. Zostałem ci tylko ja! – krzyczy Ian.
Wkładam rekę w zamykające się drzwi i wychylam głowę.
- Mylisz się. Robin mnie znajdzie i będziemy razem! –
odpowiadam. Jestem tego pewna. Dotrzyma słowa. Musi.
- Nie! – krzyczy Ian. - To ty się mylisz!
Właz zamyka się. Scott barykaduje go prętem, żeby nie dało
się go otworzyć z zewnątrz. Słyszę demoniczny śmiech Iana.
- Będę na ciebie czekał, Jolie! – krzyczy – Na niego nie
licz! On nie żyje!
Nieruchomieję. Nic nie słyszę. Jill mnie przytula, coś do
mnie mówi. Nie rozumiem. Nie docierają do mnie dźwięki. Robin nie żyje. Ian to
widział. Opadam na kolana.
Jack się pojawił?
OdpowiedzUsuńMusiałby byc na prawdę baaaardzo odważny, żeby schodzić tam, gdzie zeszli ludzie, których chciał zabić :)
OdpowiedzUsuńNie, to nie Jack :)