Me

Me

wtorek, 2 kwietnia 2013

Underground 23

Patrzę na zegarek. Jest prawie środek nocy. Rozmowa z Blake’em zajęła znacznie więcej czasu niż myślałam. W ogóle tego nie czułam. Robin patrzy na mnie podejrzliwie. Nie wiem co myśli, ale tym razem naprawdę nie ma o co być zazdrosny. Nie ma powodów. Wyjaśniliśmy sobie wszystko z Blake’em.
- O czym rozmawialiście? – pytam.
- O nim. O jego życiu w Overhead przed wypadkiem.
- I co?
- On nie jest taki, jak ci się wydaje… Ale chyba nie chciałby, żebym ci więcej mówiła.
Robin ściąga brwi. Nie odzywam się. Siedzę na podłodze tak, jak siedziałam. Nie ruszam się. Podchodzi do mnie i bierze mnie na ręce.
- Jest późno. Idziemy spać. – całuje mnie w czoło i zanosi do sypialni.
- O co chodziło Jackowi? – pytam, kiedy sadza mnie na łóżku.
Odwraca wzrok. Wstaję i zmuszam go, żeby na mnie spojrzał.
- O co mu chodziło? – pytam.
Widzę cień niepokoju i strachu na jego twarzy. Kładzie dłoń na mojej twarzy i bierze głęboki oddech. Dalej milczy. Zaczynam się bać. Przełykam głośno ślinę.
- Powiedz mi – szepczę.
- Idę pod sąd kolorów – mówi cicho.
Cofam się parę kroków. Uderzam plecami w ścianę. Jest gładka, ale to i tak boli. Nie krzywię się jednak ani nie krzyczę.
Jestem przerażona. Dokładnie tego się obawiałam. Jack nie jest taki, jak Robin myślał. Zmienił się po śmierci Abby jeszcze bardziej. Zapomniał kto jest jego przyjacielem, a kto wrogiem. Całowanie się w windzie okazało się być przegięciem.
- Co teraz? Masz jakieś szanse, ze cię nie uniewinnią? – mój głos jest cichy i drży. Ręce mi się trzęsą.
Kręci głową. Powoli podchodzi do mnie.
-  Będę musiał zejść do Beneath – mówi. – Będę musiał uciekać. Nie mogę tu zostać, bo mnie zabiją.
To oczywiste. Zejdziemy do Beneath. Tam jakoś przetrwamy. Może znajdziemy mojego tatę. On nam pomoże. Na pewno nam pomoże. Robin unika mojego spojrzenia. Przykłada dłoń do mojego policzka i machinalnie pociera go kciukiem. Próbuję go zmusić, żeby na mnie spojrzał, ale tego nie robi. Odchrząkuje.
- Poczekam do końca rewolucji. Gdzieś się zaszyję i wrócę do ciebie. – w końcu jego spojrzenie krzyżuje się z moim. Ma ściągnięte brwi. Widzę, że stara się coś przede mną ukryć.
Kręcę głową. Takie rozwiązanie w ogóle nie wchodzi w grę. Nie zostanę tu bez niego. Gdzie miałabym się podziać? Co miałabym zrobić z Blake’em?
- Idę z tobą. – mówię.
Nie mam zamiaru pytać go o pozwolenie. Tak będzie i koniec.
- Nie, Jolie, nie idziesz. To zbyt niebezpieczne… -urywa.
Przytulam się do niego mocno. Mam nadzieję, że to go powstrzyma przed zostawieniem mnie, ale to nie możliwe. Łapie mnie za ramiona i odsuwa od siebie.
- Nie utrudniaj mi tego… Proszę… -słyszę ból w jego głosie.
Wszystko nagle staje się bardziej szare niż do tej pory. Ta szarość mnie otacza i przytłacza. Mam wrażenie, że pokój się kurczy i zaraz zniknie całkowicie. Mój świat się załamuje.
Jak mam mu tego nie utrudniać? Mam się tak po prostu zgodzić, żeby odszedł? Mam się zgodzić na to, że nie będę wiedziała co się z nim dzieje?
 Kręcę głową. Czuję, że za chwilę się rozpłaczę.
- Mamy tydzień – mówi – sąd przewidziany jest dokładnie za tydzień od dziś. Takie jest prawo, taki jest zwyczaj. Do tego czasu jestem wolnym człowiekiem.
Przyciąga mnie do siebie. I całuje w policzek.
- Nawet nie wiesz jakie to dla mnie trudne… - szepcze. – Nie chcę cię zostawiać. Nigdy. Nie chcę…
Wtulam się w niego i nie wiem co mówi dalej. Nie słyszę słów. Zagłusza je moje łkanie. Nie mogę znieść myśli, że nie będę wiedziała co się z nim dzieje.
…….
Budzę się. Leżę w łóżku w sypialni Robina. Nie ma go obok mnie. Zrywam się i biegnę do salonu. Wpadam na Blake’a.
- Gdzie Robin? Co się stało? – pytam gorączkowo.
Teoretycznie jeszcze mamy jeden dzień, ale nie wiem czy Robin nie postanowił uciec wcześniej.
- Nie martw się. Poszedł szukać zejścia do Beneath. Nic mu nie jest. Wróci… - mówi cicho.
Kiwam machinalnie głową. Blake obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Spokojny rytm jego serca uspokaja mnie.
- Wróci. – mówi cicho. – Dla ciebie wróci nawet z zaświatów.
Odsuwam się.
- Rozmawialiście dzisiaj?
Kiwa głową.
- Mam się tobą zająć jak jego nie będzie.
- Ty? – pytam przerażona. – Skąd taka zmiana.
- Ja i Jill. – odpowiada.
- Jill?
- Tak. Zaraz tu będzie.
Dokładnie w tym momencie drzwi otwierają się z hukiem. Jill podchodzi do mnie i zarzuca mi ręce na szyję.
Cieszę się, ż ją widzę. Zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Ona mnie zrozumie. Widzę, jak patrzy ukradkiem na Blake’a.
- Nie rób sobie nadziei – szepczę.
Kiwa głową i uśmiecha się. Blake podchodzi do nas.
- Jolie, jeśli będę mógł jakoś pomóc, to powiedz… - mówi cicho.
Przypominam sobie naszą pierwszą rozmowę. Nie wiem dlaczego akurat teraz przychodzi mi to do głowy.
 - Mówiłeś kiedyś, że nie wierzysz, że Overhead dalej jest skażone… - zaczynam
- Co? – Blake patrzy na mnie jakby nie zrozumiał ani słowa.
- Powierzchnia ziemi. – wyjaśnia Jill.
- Bo to nie możliwe. Nawet przy odpaleniu wszystkich bomb atomowych po 200 latach wszystko wróciłoby do normy.
- Skąd wiesz? – pytam.
- Bo się tym zajmowałem.  – uśmiecha się – Nie jestem takim idiotą za jakiego mnie macie. Byłem fizykiem jądrowym. Wiem dokładnie jakie są skutki wybuchu bomby.
Patrzę na niego zdumiona.
- Czyli można tam uciekać? – pytam.
Kiwa głową.
- Jesteś pewien?
Znów kiwa i uśmiecha się.
- Mogę przysiąc, jeśli chcesz. Moim zdaniem lepiej, żeby Robin uciekał na górę. Razem z tobą.
- Powtórzysz mu to?
Znów jak na zawołanie otwierają się drzwi. Wchodzi Robin. Jest cały brudny. Ubranie ma poszarpane. Ma rozcięty łuk brwiowy. Krew zalewa mu twarz. Robi mi się słabo, ale wiem, że muszę wytrzymać. Idę do łazienki i przynoszę apteczkę. Kiedy wracam Jill i Blake pomagają mu usiąść.
- Co się stało? – Pytam i zaczynam go obmywać i opatrywać jego rany.
Kręci głową.
- Mów! – warczę.
- Beneath. – szepcze – tam są ludzie. I chyba mnie nie lubią…
Mrugam mocno.
- Pobili cię?
Kiwa głową.
- Nie pójdziesz tam! Nie sam! – krzyczę.
- Nie mam wyboru… - zaczyna, ale Blake mu przerywa i zaczyna mówić o Overhead.
Robin wysłuchuje go, ale na koniec kręci głową.
- Nie ma mowy. Nie zaryzykuję śmierci, nie zaryzykuję życia Jolie. Idę na dół, a ona zostaje tutaj.
Kręcę głową.
Nie zostanę. Po moim trupie. Nie ma takiej możliwości. Idę z nim czy mu się to podoba czy nie. Nie wiem też czy wierzyć Blake’owi. Nie wiem czy ma rację. Robin jest mądry i jak do tej pory się nie mylił. Miał przecież dostęp do wszystkich badań Overhead. Nawet tych dotyczących skażenia. Gdyby było bezpiecznie, nie wahałby się. Wiedziałby o tym…
- Wiem o czym myślisz Jolie i zrozum, że mam sposoby, żeby cię przed tym powstrzymać.
Wstaje i idzie do sypialni. Po chwili wraca z trzema plecakami. Wręcza nam po jednym.
- Jeśli będziecie musieli uciekać to jest zapas pigułek i wody na tydzień. Jest tez prowizoryczna mapa wejścia do Beneath. Użyjcie tego tylko w ostateczności, jeśli będzie wam groziło niebezpieczeństwo. Ja uciekam jutro o północy. Wtedy jest zmiana warty. Powinno mi się udać.
Jutro? Mieliśmy mieć tydzień. Ogarnia mnie panika…
Rozchodzimy się do swoich łóżek. Jill zajmuje środkową sypialnię. Ja po raz ostatni przytulam się do Robina. Wiem, ze kolejnej nocy nie pójdzie spać, tylko będzie czekał. Przytulam się do niego, ale nie mogę zasnąć. Widzę, że on ma ten sam problem. Podnoszę się na łokciu i czekam aż na mnie spojrzy. Robi to, ale niechętnie.
- Nie. – mówi od razu, mimo, że nawet się nie odezwałam.
- Proszę… Nie chcę zostać sama.
- Jill i Blake będą z tobą.-  Przyciska usta do mojego policzka. – Nie będziesz sama…
Z trudem powstrzymuję łzy.
- Wiesz o co mi chodzi…
Kiwa głową.
- Nie mogę ryzykować, że ci się coś stanie, Jolie… - chrypi – To by mnie zabiło.
- Dlaczego? – patrzę na niego z nadzieją.
Chcę usłyszeć tylko dwa słowa i myślę, że on doskonale wie co powinien powiedzieć, ale kręci głową.
- Prosiłem cię, żebyś nie utrudniała…
Uśmiecham się smutno. Nie umiem się z nim rozstać. Nie chcę tego. Nie chcę, żeby mnie opuszczał. Chcę być z nim. To wydaje się właściwe. Chcę, żeby mnie całował, bo wtedy nic dookoła mnie nie obchodzi. Chcę być przy nim i zaryzykuję wszystko, żeby tak się stało.
Robin kręci głową. Unika mojego wzroku.
- Czy ułatwię ci sprawę, jeśli powiem, że mi na tobie nie zależy i że nie chcę, żebyś ze mną szła? – ściąga brwi -  Co gdybym ci powiedział, że to wszystko było dla mnie tylko zabawą?
Odsuwam się i patrzę na jego twarz. Chcę uchwycić jego spojrzenie, ale nie pozwala mi na to.
Zaczynam się zastanawiać czy to prawda. Ręce mi się trzęsą. Nie wierzę… A może wierzę.
W końcu Robin spogląda na mnie i wzdycha.
- Nie. – przyciąga mnie do siebie – Nie umiem cię tak okłamać… Jesteś moim światem Jolie. Całym światem. I właśnie dlatego musisz zostać.
Wsłuchuję się w rytm jego serca i powoli zasypiam. Robin wciąż coś szepcze, ale nie jestem w stanie poskładać sylab w słowa…
„ko” „cham” „ko” „cham” „ko” „cham” „cię”.

Co? Czy on to powiedział czy tylko mi się przyśniło?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!