Me

Me

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Underground 20

- Dlaczego próbujesz zdenerwować Jacka? – pytam, kiedy zamykają się za nami drzwi windy.
Potrząsa głową jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- Już od jakiegoś czasu razem z grupą ludzi z ostatniego przejścia alfabetu i kilkoma, powiedzmy wadliwymi, jednostkami z poprzednich serii myślimy o zmianie porządku w Underground.
- Wadliwymi? – nie rozumiem.
Robin zaczyna mi opowiadać o genetyce. Słucham go z przyjemnością, bo dużo na ten temat wie i widzę, że go to fascynuje. Dowiaduję się, że moja seria i wszystkie poprzednie i kolejne w tym przejściu alfabetu ze względu na przyspieszony rozwój mają pewną wadę. Wszyscy mamy znacznie większą potrzebę kontaktu fizycznego niż starsi mieszkańcy Underground. Podobno zdarzało się to też we wcześniejszych seriach. Od czasu do czasu pojawiały się wadliwe jednostki, ale nie było to takim problemem, gdy było ich kilka na serię. Prawdziwy kłopot zaczął się gdy cała seria okazała się wadliwa.
To jest coś co już zauważyłam kiedyś. Ja, Jill i Ian mamy zdecydowanie mniejsze zahamowania przed kontaktem fizycznym.
- Ty jesteś wadliwą jednostką? – pytam.
- A jak myślisz? – uśmiecha się zawadiacko i kładzie mi dłoń na policzku pocierając go kciukiem.
- Hmmmm… - łapię się za brodę, jakbym się nad czymś zastanawiała. – Nie mam pojęcia.
Wybucham śmiechem. On też.
- Dlaczego te przyspieszone serie mają tę wadę? – pytam. – I dlaczego wcześniej tego nie zauważałam? Jack o tym wie?
- Po kolei – uśmiecha się Robin. – Jack wie. Dlatego tak go wkurza to, że zaczynam się zachowywać w sposób, który jest dla mnie naturalny, a nie tak jak mnie nauczono.
Kiwam głową i uśmiecham się.
- Tak, to przez ciebie – puszcza do mnie oko – Jack uważa, że to duży problem. Podejrzewam, że połowa niebieskich z genetyki pracuje nad usunięciem tego tak zwanego defektu.
- Taaaaa, to by pasowało do Jacka.
Robin znowu się uśmiecha.
- Nie wiem dlaczego przyspieszone serie mają wadę, ale wiem, że pojawia się ona u was dopiero w dniu osiemnastej rocznicy stworzenia. Wtedy dostajecie pigułkę hamującą szybki wzrost.
Próbuję sobie przypomnieć. Tak, faktycznie, w dniu symulacji mama dała mi jedną pigułkę za dużo. Ta dodatkowa była żółta i okrągła. To musiało być to.  
- Dlaczego?
- Nie wiem – wzrusza ramionami – Nikt tego nie wie i dlatego niebiescy gorączkowo nad tym pracują.
Wysiadamy z windy. Robin prowadzi mnie korytarzem.
- Mówiłeś, że są ludzie, którzy chcą zmienić to idiotyczne prawo?
Kiwa głową.
- Dopisz mnie do listy.
Uśmiecha się szeroko. Zatrzymujemy się przed drzwiami, za którymi jak podejrzewam siedzi szef fioletowych. Robin puka.
- Wejdźcie – słyszymy zza drzwi.
Niski przysadzisty mężczyzna wstaje zza biurka i podchodzi do nas i kiwa głową na powitanie.
- Jack mnie uprzedził, że będziecie. Macie się zająć O22i3, tak?
Kiwamy głowami.
- Chodźcie. – wychodzi z gabinetu i prowadzi nas przed metalowe drzwi z szybką.
- To jest wskaźnik. – puka w wyświetlacz, na którym widać pasek. Na razie jest czerwony i długi, ale z każdą sekundą co raz bardziej się kurczy.
- Zrobi się pomarańczowy, potem żółty, a na końcu zielony. Jak zniknie, możecie tam wejść. On będzie odmrożony o gotowy do wdrażania.
Kiwamy głowami.
- Wiecie wszystko? – pyta.
Chcę powiedzieć, że nie, ale Robin łapie mnie za ramię i odpowiada za mnie.
- Poradzimy sobie.
Nie jestem tego pewna. Zaczyna mnie to wszystko przerażać. Nie mam odpowiedniego przeszkolenia. Mam się zajmować ocalałym, który jest mężczyzną i z którym sama nie dam sobie rady. Robin będzie musiał chodzić do pracy, więc ja będę zostawała z nim sam na sam.
- Dlaczego się na to zgodziłeś? - pytam.
- Bo nie chcę, żeby Ian znów położył na tobie swoje brudne łapska! – otrząsa się z obrzydzeniem.
- Ale Blake… sen… - zaczynam.
- Wolę wyimaginowanego Blake’a ze snu niż realne zagrożenie w postaci Iana. – mówi.
Boję się, że te słowa mogą go wiele kosztować. Boję się, że on nie wie w co się wpakował. Ja też nie wiem. Znowu sobie przypominam, że nie mam szkolenia.
- Co oni robią na szkoleniach? – pytam.
- Uczą się historii Overhead, którą ty doskonale znasz od Babci. Uczą się różnic między nimi a nami. Dowiadują się jakich problemów powinni się spodziewać.
- Dotykanie?
Kiwa głową.
- Tak, to też.
- Poza tym mężczyźni mają często ogromną potrzebę spełniania swoich potrzeb seksualnych po tak długim czasie zamrożenia.
- Słucham? – nie rozumiem o czym on mówi.
- Mówiąc po naszemu, chcą uprawiać seks ze wszystkim co się rusza. – uśmiecha się półgębkiem – W szczególności ze ślicznymi, małymi blondynkami – zakłada mi kosmyk włosów za ucho.
Mam wrażenie, że nie do końca mówił o ocalałych. Kręcę głową, żeby odrzucić tę myśl.
- Co jeszcze? – patrzę z niepokojem na wskaźnik. Jest żółty. Albo O22i3 się szybko rozmraża, albo ja się tak denerwuję, że nie zauważam upływu czasu. Serce przyspiesza mi z każdą chwilą. Zaczynam się pocić i trząść.
Robin przyciąga mnie do siebie.
- Wszystko będzie dobrze… - mówi cicho.
Nie jestem tego pewna. Boję się do raz bardziej.
- Co jeszcze? – pytam.
Wzrusza ramionami.
- Oni najchętniej robiliby to, co chcą, czyli łazili, zwiedzali. Większość ma fiksację na punkcie powrotu do Overhead. – wzdycha -  Nie można im na to pozwolić.
- Jak to zrobimy? – pytam.
- Przez pierwsze kilka dni będziemy siedzieć w domu. Nie wpuścimy go nigdzie. Potem zaczniesz chodzić z nim na spacery, oprowadzać go po Underground.
- Mam z nim zostać sama? Zamknięta w twoim boksie? – pytam przerażona.
- Zwariowałaś? – patrzy na mnie jakby nie wierzył w to, co mówię. – Będę z tobą.
- A co z twoją pracą?
- Chrzanić ją. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to zanim Jack się zorientuje, w Underground zapanuje inny porządek.
Patrzę na niego zdumiona.
- Planujesz zamach stanu?
Uśmiecha się.
- Rewolucję. Nie chcę zająć miejsca Jacka. Chcę, żeby zmieniło się prawo, bo to jest idiotyczne.
Jestem przerażona. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Czy to będzie ryzykowne? – pytam. – Nie chcę, żebyś się narażał.
- To nie twoja decyzja. – mówi cicho – Muszę coś z tym zrobić. Przygotowujemy to od wielu lat. Nie mogę się teraz wycofać tylko dlatego, że poznałem ciebie.
-Robin… Nie chcę… - zaczynam, ale nie mogę nic więcej powiedzieć. Słowa więzną mi w gardle. Ledwo powstrzymuję się od płaczu.
- Wiem – całuje mnie delikatnie w policzek. Całkowicie przestał się przejmować kamerami. Czy to jest początek tej rewolucji?
- Nic mi nie będzie – mówi cicho.
Nie wiem czy mu wierzyć. Skąd on niby może wiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Skąd może wiedzieć, że nic mu się nie stanie? Jeśli dalej będzie się tak zachowywał, Jack w końcu wyśle po niego policję, a wtedy może się zrobić niewesoło… Nie… Nie mogę o tym myśleć.
Dzwonek. Patrzę na wyświetlacz. Jest pusty. Pasek znikł. Łapię za klamkę i przełykam głośno ślinę. Popycham drzwi i wchodzę do pomieszczenia. Nie pamiętam czy wygląda tak, jak w symulacji. Ściany są białe i błyszczą się, jakby były czymś przykryte. Robin wchodzi za mną i zamyka drzwi.
- Nie może nam uciec. – szepcze.
Na środku stoi łóżko. Nie ma kapsuły. We śnie była kapsuła. Może on jednak nie był proroczy. To imię to na pewno tylko przypadek. Tak, tak muszę myśleć…
Podchodzę do stołu. Przykryty do pasa prześcieradłem leży mężczyzna. Ma zamknięte oczy. Wygląda na dwadzieścia kilka lat. Pewnie jest w wieku Robina. Przyglądam mu się. Ma ładne ciało. Nie wiem czy nie ładniejsze od Robina. Na brzuchu widać wyraźnie sześć kwadratowych mięśni. Chyba są bardziej widoczne niż u Robina. Nie wiem jakiego jest wzrostu. Jak wstanie, dowiem się czy jest wyższy od Robina. Cholera! Muszę przestać ich porównywać. To nie na tym ma polegać.
Skupiam się na twarzy O22i3. Ma ciemne włosy trochę jak dziewczyna, bo sięgają mu do ramion. Nie jestem pewna czy to do niego pasuje. Za to jestem pewna, że mi się podoba z wyglądu, może nawet bardziej niż Robin. Dobrze, miałam nie porównywać… Już przestaję. O22i3 ma mocno zarysowaną szczękę, głęboko osadzone oczy i gęste brwi. Ma kilkudniowy zarost. Wygląda pociągająco, ciachowato, jak powiedziałaby Jill.
Spoglądam na Robina. Stoi spokojnie tuż za mną. Słyszę jakieś poruszenie. Ocalały zaczyna się budzić. Przez dłuższą chwilę jęczy i wierci się niespokojnie. Kręci głową. W końcu siada i otwiera oczy.
Serce przestaje mi bić. Głęboka zieleń. Nieco inny odcień niż w moim śnie, ale wystarczająco podobny. Zaczynam szybciej oddychać, bo czuję, że za chwilę zemdleję. Opieram się plecami o pierś Robina, który jak zawsze jest dokładnie tam, gdzie powinien być. Patrzę na O22i3 i nic nie mówię. Boję się usłyszeć jego imię. Boję się, bo podejrzewam, że jest to twarz, którą widziałam we śnie. Wtedy była w cieniu i widziałam tylko niektóre szczegóły. Ta twarz pasuje do nich idealnie.
Ocalały niezgrabnie schodzi ze stołu i staje przede mną. Wyciąga do mnie rękę.
- Cześć maleńka, jestem Blake, a ty?
Żołądek podchodzi mi do gardła. Robi mi się niedobrze i zaczyna mi się kręcić w głowie.
Wiedziałam… Sen…. Historia lubi się powtarzać...
Nieeeee!

Czuję jak Robin zaciska ręce na mojej talii.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!