Me

Me

wtorek, 29 stycznia 2013

Zwierciadła 15 - Rozmowa


Wysiedli z windy trzymając się za ręce. Evan i Kathy siedzieli w salonie na sofie. Karen skubała coś w jadalni. Kliva i Alice nie było widać.  Światło było przygaszone, a z głośników Bang&Olufsena słychać było delikatny głos Michaela Buble. Pozornie spokojną atmosferę, zakłócało tylko sztuczne zachowanie Kathy i Evana. Co chwilę nerwowo spoglądali to na siebie, to na Eve i Marka. Siedzieli sztywno. Widać było, że nie czują się swobodnie i że za chwilę będą musieli zrobić coś, czego w zasadzie nie chcą robić.
- Tego się spodziewałem…. – Mark mruknął do Eve robiąc minę zbuntowanego nastolatka, który ma dostać reprymendę od rodziców za to, że wrócił do domu 5 godzin po czasie, a do tego śmierdzi alkoholem i papierosami.
- Chodźcie tu na chwilę. – zaczęła Kathy – Musimy porozmawiać.
Eve i Mark niechętnie powlekli się i usiedli na sąsiedniej sofie.
- Tak? – zapytał Mark z miną niewiniątka.
- Przed waszym wyjściem wyczułam coś bardzo niepokojącego. – powiedziała spokojnie Kathy po czym zwróciła się do Eve – Eveline miałam wrażenie, że nie czujesz się wśród nas komfortowo, że jedno z nas ci przeszkadzał. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić kto to był. Za dużo nas było wtedy w pokoju. Możesz mi wyjaśnić o co chodzi.
Eve ukradkiem zerknęła na Evana. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- To nic Kathy, już wszystko jest w porządku. Mark mnie uspokoił. – Eve przeciągała wypowiedź szukając w umyśle jakiejkolwiek sensownej wymówki. - Widzisz, zdenerwowałam się na was wszystkich…
- Ale co cię tak zdenerwowało?
- To, że… - jąkała się Eve, a Evan zaczął się złośliwie uśmiechać. Udawała, że tego nie widzi. Wzięła głęboki wdech.  – Kathy, od mojego przyjazdu wszyscy zajmowaliście się praktycznie tylko mną. Byłam najbardziej interesującym obiektem w całym domu, a tu nagle Mark wyskoczył z… z tym władaniem czasem i z tym wymazywaniem pamięci. I wszyscy zajęliście się nim. Ja stałam z boku i już nikogo nie obchodziłam. – Eve cieszyła się z konkluzji, która miała być skutkiem tego monologu – Poczułam się jak w domu, z którego uciekłam. Wszyscy byli zajęci kimś innym. –teatralnie spuściła głowę, wbiła wzrok w podłogę i zaczęła szlochać. Mark natychmiast wszedł w rolę pocieszyciela. Objął ją ramieniem, złapał pod brodę i podniósł jej głowę do góry. Kciukiem otarł jej łzy z policzków i uśmiechnął się szeroko.
- Dla mnie zawsze TY będziesz centrum świata. – powiedział z przesadną troską w głosie.
Eve uśmiechnęła się nieśmiało, starając się nie triumfować zbytnio. Mina Evana wyrażała głęboki szok i zdumienie. Nie wierzył w to, co słyszy. Chyba był pewien, że Eve nie wytłumaczy tego zachowania w sensowny sposób.
- Och Eve, tak mi przykro… - mruknęła Karen, która przysłuchiwała się rozmowie z jadalni.
- Byliśmy przekonani, że nie lubisz być w centrum uwagi i że to cię speszy. – Powiedziała Kathy głosem pełnym skruchy, jakby popełniła najgorszą zbrodnię.
- Sama tak myślałam, ale okazało się, że jest inaczej. Z początku nie rozumiałam co mnie tak wyprowadziło z równowagi. Dopiero w parku, po długiej rozmowie z Markiem udało nam się dojść do tego, co właściwie mnie zdenerwowało… - Eve perfekcyjnie grała rolę zagubionej egocentryczki. Mark był przekonany, że Eve dodaje do tych wydarzeń coś od siebie, trochę swojej iluzji, mimo, że nie było żadnych znaków, które mogłyby o tym świadczyć.
- Eve, tak mi przykro. Mam nadzieję, że nie masz do nas już żalu… - Karen bardzo polubiła Eve i było jej szczerze przykro.
- Kathy, czy mam jeszcze do was o coś żal? – Eve zmieniła ton na zdecydowanie bardziej pewny siebie.
- Nie, nic takiego nie wyczuwam. Jesteś wręcz niespotykanie spokojna. – Kathy uśmiechnęła się. – Między wami wszystko ok? – spojrzała z troską na Marka.
- Oczywiście! – odpowiedział i cmoknął Eve w policzek – Prawda?
Eve uśmiechnęła się szeroko, pokazując chyba wszystkie zęby włącznie z ósemkami.
- Spróbujcie na przyszłość nie reagować tak gwałtownie. Wyjaśniajmy sobie nieporozumienia od razu. Męczy mnie taka atmosfera. Postaracie się?
- Kathy, bardzo nam przykro, ale sama rozumiesz.. Musiałem jakoś uspokoić Eveline. Sam nie wiedziałem co się dzieje, a za bardzo mi na niej zależy, żeby pozwolić jej odejść. Bałem się, że odejdzie, jeśli wszystko się nie wyjaśni… – Mark do perfekcji opanował to przemówienie ćwicząc je wielokrotnie podczas tej rozmowy. 
- Tak, Mark, rozumiem. Wiem, że byłoby to dla ciebie niezwykle trudne… - Kathy zrobiła dość długą przerwę po czym spojrzała na Evana. -  Mamy im jeszcze coś do powiedzenia?
Evan wahał się przez chwilę wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu, jakby szukał inspiracji, ale tylko westchnął i pokręcił przecząco głową.
- Nie, to chyba wszystko. – powiedział patrząc prosto na Eveline. Jego oczy ziały krwistą czerwienią. Nie było w nich krzty spokoju z pierwszego dnia.  
Krótkie milczenie przerwał Mark.
- Mamy do was jedno pytanie.
Eve spojrzała na niego pytająco.
- Czy nasze pokoje da się połączyć tak samo jak pokoje Kliva i Alice?
- Pewnie, przecież wiesz, że ściana pomiędzy nimi jest specjalnie tak zrobiona, żeby w trzech ruchach dało się ją zdjąć. – powiedział Evan – będziecie potrzebowali pomocy?
- Nie, poradzimy sobie. – powiedział Mark, złapał Eve za rękę i pociągnął ją w stronę korytarza.
Evan wstał nagle jakby czegoś zapomniał i pobiegł za nimi.
- Czy jeszcze o czymś chciałeś porozmawiać? – zapytała Eve odwracając się.
- Nie, nie – Evan był wyraźnie roztargniony  - tylko zostawiłem coś na górze. – powiedział i popędził w stronę wiktoriańskich drzwi na końcu korytarza.
- To my już pójdziemy. – Mark pociągnął Eve za rękę w kierunku korytarza prowadzącego do ich pokoi. 
Weszli do pokoju Eve.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!