Augustus i Adam stali na środku salonu w mieszkaniu Evana.
Dookoła nich, zarówno w salonie, jak i w korytarzach, kłębiło się kilkaset
Zwierciadeł, które uważnie się w nich wpatrywały. Za chwilę mieli zacząć podróż
do Polski. Dało się słyszeć delikatne szmery rozmów praktycznie w każdym
punkcie, ale kiedy tylko Adam podniósł rękę, rozmowy ucichły.
− Za chwilę zaczniemy operację teleportacji do Polski.
Będziecie teleportowani grupami, tak jak ustaliliśmy − mówił Augustus. − Operacja ta, ze względu na ograniczoną
liczbę teleporterów, a także ich ograniczone możliwości, może zająć kilka dni,
więc proszę was wszystkich o spokój i cierpliwość.
− Czy wszyscy pamiętają, jaki jest cel naszej akcji? −
zapytał Adam. − I czy wszyscy mają świadomość, z kim przyjdzie nam się
zmierzyć? − Zrobił dłuższą pauzę. − Pamiętajcie, że nie będziecie stawać
przeciwko Marcusowi. Stajecie przeciwko Damenowi, mimo że obecnie włada on
ciałem Marcusa, a co za tym idzie, wygląda jak Marcus. Pamiętajcie, że dla
każdego z was wiąże się to z ryzykiem śmierci, bo Damen jest jednym z
najpotężniejszych mediów dusz, które kiedykolwiek chodziły po tej ziemi. Może
was zabić jednym skinieniem. − Przez tłum przetoczyły się szmery
niezadowolenia.
− Musicie też pamiętać, jaki jest cel tej misji. − Szmery
ucichły, gdy tylko Augustus się odezwał: − Pamiętajcie, że jeśli Damen odtworzy
lustro, będzie mógł sprowadzić na ziemię demony ze świata zmarłych, dusze
Zwierciadeł, które miały coś na sumieniu. Będzie mógł korzystać z ich mocy. Na
świecie zapanuje chaos. Damen planował też nałożenie iluzji na ludzi, ale nie
wiem, czy będzie mu to jeszcze potrzebne − przerwał na chwilę i przesunął
wzrokiem po wszystkich zebranych. − Po tym, jak zaleje świat potworami, najprawdopodobniej
nie zostanie nikt, na kogo będzie musiał nakładać iluzję.
Rozległy się buntownicze okrzyki.
− Nie możemy mu na to pozwolić!
− Chyba oszalał!
− To będzie jakiś horror!
Adam znów podniósł rękę do góry, a po chwili krzyki ucichły.
Jego zdolność uciszania tłumów była niesamowita. Augustus nie przesadzał, kiedy
mówił, że Adam będzie cennym nabytkiem.
− Jest jeszcze jedna rzecz − zaczął spokojnie − Damen
przetrzymuje w zamku dziewczynę, która nie jest jego podwładną. Nie wolno nam
jej skrzywdzić. Dziewczyna jest tam, bo jest najzdolniejszą iluzjonistką, jaką
zna świat, i Damen chce ją wykorzystać, żeby scaliła lustro. Musimy ją odbić z
rąk Damena. − Znów szmery przeszkodziły Adamowi, ale on tylko podniósł rękę i
kontynuował: − Kiedy będziecie się wybierać
do Polski, każdy z was dostanie od Marka i Kliva plik dokumentów. Będzie tam
zdjęcie Eve, czyli dziewczyny, którą mamy odbić, zdjęcie Marcusa, którego
opętał Damen, i zdjęcie Kristen, która jest podwładną Marcusa i całkiem niezłą
iluzjonistką, więc musicie na nią uważać. Nie wiemy, kto jeszcze może być z nim
sprzymierzony, więc możemy się spodziewać wszystkiego. Dla tych, którzy będą
stacjonować dalej od zamku Damena, będzie też mapa i instrukcja, jak dostać się
z hotelu do zamku. Ale to dotyczy tylko nielicznych z was.
− Jak właściwie mamy niby pokonać Damena? Przecież jako
medium dusz jest najpotężniejszym z nas i może blokować nasze działania −
odezwał się ktoś z tłumu.
− Plan jest prosty − odpowiedział Augustus. − Jest nas dużo.
Damen nie da rady blokować nas wszystkich. Część z nas da radę się przedrzeć.
Mamy kilku wzmacniaczy, którzy są już przydzieleni do najsilniejszych z was.
Oni będą nam pomagać w miarę możliwości. − Spojrzał w sufit i westchnął: −
Musicie zrobić co w waszej mocy, żeby pozwolić Karen… − położył rękę na jej
ramieniu − …dostać się do Marcusa. Karen jako medium dusz ma ogromne możliwości
i jako jedyna z nas będzie w stanie go zabić, bo tylko jej Marcus nie może
zablokować.
− To po co w ogóle my? − odezwał się znów głos z tłumu. −
Jeśli ona może go po prostu zabić.
− Damen jest dla niej za silny − odpowiedział Adam. − Jeśli
go nie osłabimy i nie odciągniemy jego uwagi, Karen nie da rady go zabić.
− Augustus − odezwał się mężczyzna w średnim wieku, stojący
niedaleko Marka. − Czy mnie pamięć nie myli… czy Marcus nie jest twoim wnukiem?
Jesteś pewien, że będziesz w stanie spokojnie patrzeć, jak ktoś go zabija?
− Owszem − Smutek w głosie Augustusa zagęścił atmosferę. −
Marcus był moim wnukiem, kiedy jeszcze był sobą. Teraz jest wyłącznie kukłą.
Lepiej dla niego, żeby nie żył. − Augustus przez chwilę mrugał energicznie,
chcąc się pozbyć łez. − Pamiętajcie, że on jest świadom tego, co Damen robi. I
myślę, że świadomość tego, że wykorzystuje do tego jego ciało, jest dla niego
bardzo trudna do zniesienia. Musimy go zabić. To jedyny sposób, żeby ocalić nas
i wyzwolić Marcusa.
Tłum zgodnie pokiwał głowami.
− A teraz rozejdźcie się do pokoi, z których macie wyruszyć,
i czekajcie cierpliwie na teleporterów. Przyjdą do was, kiedy tylko będą mogli
− odezwał się Adam. − Mam nadzieję, że wszyscy wrócimy z tego cało.
Tłum powoli się przerzedzał. Na środku pokoju wciąż stali
Adam, Augustus, Mark, Caleb, Karen i grupa teleporterów.
− My mamy jeszcze parę spraw do omówienia − zaczął Augustus.
− Mark, chciałbym, żebyś ty został w domu.
− Nie ma mowy − przerwał mu natychmiast Mark. Każdy mięsień
jego ciała napiął się tak mocno, że aż go bolało. − Nie zostawię Eve, idę po nią, czy tego
chcecie, czy nie.
− Rozumiemy, że chcesz po nią iść − Karen położyła mu rękę
na ramieniu − ale boimy się, żebyś nie wyrwał przed szereg.
− I dlatego każecie mi bezczynnie siedzieć w domu? Czy to
nie bez sensu? Przecież mogę wam pomóc. − Nerwowość Marka udzielała się powoli
wszystkim zgromadzonym.
− Możesz. − Spokój Adama jak zwykle ostudził nieco nastroje.
− Możesz nam pomóc i to bardzo. Masz ogromną moc, ale jeśli wyrwiesz za
wcześnie, zanim unicestwimy Marcusa, możesz wszystko zepsuć. Pamiętaj, co jest
priorytetem tej misji.
− Słucham? − Mark znów się zdenerwował. − Chcesz mi
powiedzieć, że Eve nie jest priorytetem?
− Nigdy nie była − powiedział spokojnie Augustus.
− I nigdy nie będzie − dodał Adam.
− W takim razie tym bardziej muszę iść z wami, żeby
dopilnować, by Eve jednak została uwolniona i nie została poświęcona dla
waszych spraw. Wygląda na to, że tylko mnie na tym zależy. − Założył ręce na
piersiach.
Adam już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Alice go
uprzedziła.
− Dobrze Mark, jedziesz ostatnim transportem ze mną. Koniec
i kropka. Jeśli Mark zostaje, to ja też. A wtedy około pięćdziesięciu osób
zostanie razem z nami, bo nie będzie ich miał kto zabrać. Przemyślcie to −
powiedziawszy to, stanęła obok Marka i położyła mu dłoń na ramieniu. − Jesteśmy
rodziną. Czy wam się to podoba, czy nie. I będziemy się trzymać razem. Decyzja
należy do was.
Po twarzach Augustusa i Adama przebiegł cień zaniepokojenia.
Odwrócili się na chwilę od zebranych i razem z Calebem rozmawiali o czymś
szeptem. Mark złapał dłoń Alice na swoim ramieniu i lekko uścisnął. Wiedział,
że Alice zrozumie ten gest. Chciał jej podziękować za pomoc, za wstawienie się
za nim i za Eve. Alice spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, przymrużając
oczy. Czekali w napięciu, przyglądając się plecom dyskutujących mężczyzn. W
końcu Augustus wyprostował się i odwrócił.
− Dobrze − powiedział. − Jedziesz z nami. Ale jeden wyskok i
osobiście zabieram cię z powrotem tutaj. Jasne?
−Tak − odpowiedział spokojnie Mark, a jego napięte do tej
pory mięśnie rozluźniły się nieco.
− Idziemy! − powiedziała Alice. − Trzeba się wziąć do
roboty. Mamy mnóstwo ludzi do przerzucenia na jakieś pustkowie w Polsce. − Zbierała się już do wyjścia, gdy Adam
położył jej rękę na ramieniu.
− Nie mieliśmy okazji jeszcze porozmawiać − powiedział
łagodnie.
− Nie mamy o czym. − Alice lekko się trzęsła. Mark nigdy jej
takiej nie widział.
− Jak się masz? − zapytał, delikatnie dotykając jej
przedramion.
− Świetnie, biorąc pod uwagę to, że ryzykowałeś moje życie,
oddając mnie temu potworowi − powiedziała. − Dobrze, że Evan miał więcej oleju
w głowie i że udało mu się naprawić to, co spaprałeś! − Nie patrzyła na niego.
− Alice, przepraszałem cię za to wiele razy. Przepraszam
jeszcze raz. − Adam spuścił wzrok. − Nie mogłem bez ciebie żyć. Nadal nie mogę.
Brakuje mi ciebie.
− A mi ciebie nie! Jestem szczęśliwa z Klivem. − Spojrzała
na niego, coś w jej wzroku mówiło, że nie jest to prawda.
− Coś mi się w nim nie podoba…. − zaczął Adam, ale Alice
natychmiast mu przerwała.
− Nic w tym dziwnego. Podoba się wam ta sama kobieta. −
Spojrzała mu prosto w oczy. − Ale dla ciebie nie ma już miejsca w moim życiu.
− Kiedyś czułaś inaczej… − Adam wyciągnął rękę w kierunku
jej twarzy.
− Nie byłam wtedy Zwierciadłem − powiedziała, odsuwając się
od niego. Poszedł za nią. − Poza tym uczucia się zmieniają. − Próbowała się
uśmiechnąć. Mark odniósł wrażenie, że sama siebie próbuje przekonać, że jest
tak, jak mówi. Zdziwił się, jak słabo zna jej historię. Znali się tyle lat, a
on nic nie wiedział o jej przeszłości. Kiedy Alice pojawiła się w domu Evana,
on akurat był w kilkuletniej podróży po całym świecie. Potrzebował samotności
po odrzuceniu przez Kristen. Wiedział, że musi to zmienić.
Adam westchnął.
− Ja dalej czuję to samo. I czekam na ciebie. I będę czekał.
− Dotknął jej policzka. Alice się nie ruszyła. − I wiem, że ty też ciągle coś
do mnie czujesz. W przeciwnym razie nie powiesiłabyś tych dzwonków powietrznych
na swoim łóżku. Pamiętam, jak ci je dawałem. − Musnął ją kciukiem po ustach i
wyszedł.
Alice przez chwilę stała osłupiała, jakby nie wiedziała, co
ma ze sobą zrobić. Mark wiedział, że lepiej nie pytać, o co chodziło. Podszedł
i spojrzał jej w oczy.
− Dziękuję ci − powiedział cicho, nie mogąc jeszcze do końca
dojść do siebie. − Bez ciebie…
− Nie dziękuj – przerwała mu Alice, otrząsając się z szoku
po rozmowie z Adamem. − Gdyby chodziło o mnie, zrobiłbyś to samo, prawda?
− Tak − powiedział cicho.
− No właśnie.
Weszli do pokoju, gdzie około pięćdziesięciu Zwierciadeł
czekało na Alice, żeby dostać się do Polski.
− To co? − powiedziała wesoło. − Jedziemy z tym koksem, co
nie? − Uśmiechnęła się, ale jej oczy pozostały poważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!