Me

Me

czwartek, 31 stycznia 2013

Zwierciadła 33 - Atak

W zamku było cicho. Eve siedziała na podłodze i próbowała scalić wazę, którą Marcus potłukł na drobne kawałeczki. Wiedziała, co ją czeka. Nie spełniła oczekiwań Marcusa. To samo działo się już od jakiegoś czasu. Co chwilę dostawała nowy przedmiot, a w zasadzie jego kawałki. Każdy następny był większy i bardziej skomplikowany od poprzedniego, a przez to cały proces był trudniejszy.  Drzwi otworzyły się. Skuliła się. Podszedł i złapał ją za nadgarstek, pociągnął do góry z taką łatwością, jakby była szmacianą lalką ,po czym kolanem wymierzył jej kopniaka w brzuch.
− Musisz się bardziej postarać. − Puścił ją, upadła na ziemię, kalecząc się o nierówną podłogę. Kopnął ją w żebra. Z jej płuc uszło całe powietrze.
− Staram się − wysapała.
− Niewystarczająco. − Znowu kopnięcie. − Postaraj się bardziej! − Złapał ją za włosy i uderzył głową w kamienną ścianę. Na chwilę straciła przytomność. Gdy się ocknęła, Marcusa już nie było, a przed nią wciąż leżała waza potłuczona na drobne kawałeczki.
Westchnęła. Czekała na moment, kiedy Mark z Augustusem przyjdą ją odbić. Wiedziała, że ma to nastąpić tego dnia. W końcu Mark jej to obiecał.
Ostatnie dni były coraz bardziej stresujące. Marcus nie ukrywał, że ma zamiar zabić Ryana albo Marka, jeśli tylko Eve choć raz mu się sprzeciwi. Więc robiła wszystko, co chciał. Całymi dniami scalała coraz bardziej skomplikowane i coraz większe przedmioty, które jej przynosił. Nie zawsze jej się udawało, więc jej całe ciało było pokryte siniakami i skaleczeniami. Włosy miała pozlepiane zaschniętą krwią. 
Nagły hałas wyrwał Eve z odrętwienia. 
− Jeremy, Kristen! − wołał Marcus. − Chodźcie tu! Będziecie mi potrzebni.
Eve usłyszała, jak Jeremy ciężko wbiega po schodach na górę. Spojrzała w wyrwę w murze i zobaczyła drgające cienie, jakby ktoś przechodził pod zamkiem, zasłaniając i odsłaniając dostęp światła do otworu w ścianie. Uśmiechnęła się do siebie. Przyszli po nią.
− Cholera! Dużo ich! Za dużo! − zaklął Marcus. Jego głos był przytłumiony. Musiał być w salonie, ale krzyczał tak głośno, że wszystko słyszała…
− Spodziewałem się ataku, ale spodziewałem się tylko rodziny Evana, a ich są setki − powiedział Jeremy.
− Co z ciebie za jasnowidz? Co? − warknął Marcus. Eve usłyszała łomot. − Uważaj, żebym nie musiał się rozprawić z twoją panienką.
− Nie, panie − wychrypiał Jeremy. − Nie, zrobię wszystko, tylko nie krzywdź jej.
− Miejmy nadzieję, że jako teleporter będziesz użyteczniejszy.
……..
Mark stał przed zamkiem, w którym miał być Marcus. Ponad trzysta Zwierciadeł zgodziło się wziąć udział w akcji.  Augustus przed chwilą zdjął z niego iluzję, odsłaniając wspaniałe mury. Tłum wlewał się właśnie przez bramę na dziedziniec zamku. Augustus szedł na przedzie zaraz za Adamem i Calebem. Mark był zaraz za nimi. Stali już przed wrotami zamku. Mark i jego rodzina trzymali się razem z Adamem, Augustusem i Calebem. Widzieli smugę światła wydostającą się spod drzwi. Dobrze trafili. Jedyną osoba, która mogła tu być, to Marcus.
Kiedy tłum Zwierciadeł stanął już przed wrotami zamku i ustawił się półkolem, Adam podszedł do drzwi i zapukał. Otworzył im młody chłopak o zmęczonej twarzy. Nie było śladu Marcusa, Kristen ani Eve. Mark zaczynał się niepokoić.
− Gdzie jest Marcus − zapytał spokojnie Adam − albo Damen, jak wolisz.
− Nie wiem, o kim mówicie − odezwał się chłopak.
− Wpuść nas proszę. Chcielibyśmy się rozejrzeć. Mamy podstawy sądzić, że przetrzymujecie tu dziewczynę wbrew jej woli − głos Adama wciąż był niezwykle spokojny, ale z tyłu, w tłumie, dało się już słyszeć szmery niezadowolenia.
− Nie wpuszczę was − powiedział spokojnie, trzymając mocno drzwi. − Nie mam takiego obowiązku.
− Może moja interwencja coś tu zmieni − powiedział spokojnie Augustus. − Jestem jednym z właścicieli tego zamku. Więc kimkolwiek jesteś, naruszasz moje prawo własności.
Za drzwiami dało się słyszeć poruszenie.
− Ten zamek nie ma właściciela − odpowiedział  spokojnie mężczyzna. − A nazywam się Jeremy.
W drzwiach pokazał się Marcus. Miał zaskoczoną minę.
− Co ty tu robisz? − powiedział, patrząc na Augustusa, gdy ten prawie niezauważalnie trącił Adama łokciem. Adam podniósł do góry rękę i opuścił ją szybko, dając sygnał ataku.
Nagle wszystko się zmieniło. Marcus zbladł i zaczął się trząść. Niebo mieniło się wszystkimi kolorami tęczy, a dookoła zamku wyrosła ściana ognia. Zerwał się porywisty wiatr i zaczął padać ulewny deszcz. Zwierciadła stojące przed zamkiem skupiły się na Marcusie i na atakowaniu go. Widać było, że stara się ich blokować, ale nie miał wystarczająco dużo siły, żeby unieszkodliwić wszystkich. Każdy mięsień jego ciała był napięty, oczy miał zamknięte, jakby chciał się odciąć od tego, co działo się dookoła niego. Z każdą minutą trząsł się coraz bardziej, a stojące naprzeciw niego Zwierciadła falami atakowały go. Jeremy zniknął gdzieś we wnętrzu i nikt nawet nie próbował go szukać.
Nagle przez kolorową poświatę nad horyzontem zaczęła się przebijać wyraźna niebieskawa nuta. Szmer dezorientacji przebiegł przez Zwierciadła stojące przed zamkiem.  Augustus skinął na Adama.
− Znajdź Kristen − powiedział. − To ona. Musi być w zamku. Idź i powstrzymaj ją. Pamiętaj, że jest silna. Przebija się przez iluzje innych.
Adam skinął głową i wszedł do zamku obok Marcusa, który nawet nie próbował mu przeszkodzić. Widać było, że moc Zwierciadeł osłabła, że miał więcej swobody, ale wciąż paraliżowało go to na tyle, że nie zareagował. Mięśnie powoli mu się rozluźniały. Patrzył zdziwiony na Augustusa, gdy ten szeptał coś do Karen. Nagle twarz Marcusa wykrzywił grymas bólu. Karen stała naprzeciwko niego i patrzyła nieustannie prosto w jego oczy z taką determinacją, że nie był w stanie odwrócić wzroku. Niebieskawa łuna na niebie robiła się jednak coraz wyraźniejsza i chwilę później Marcusowi udało się odwrócić wzrok. Karen spojrzała na Augustusa, bezradnie rozkładając ręce, ale on tylko skinął głową.
Niebieskawą łunę zaczęła przysłaniać złota. Augustus stał z napiętą twarzą i walczył na odległość z Kristen. 
Karen znów wpatrywała się w Marcusa i próbowała wpłynąć na jego emocje, żeby zapragnął na nią spojrzeć. Ryan stał obok, trzymając rękę na jej ramieniu – wzmacniał ją. Nagle otoczyły go płomienie. Karen krzyknęła przerażona. Alice stała obok niej i wpatrywała się zszokowana w Kliva, który obracał płomienie wokół Ryana.
− Klive, co ty robisz? − krzyknęła Alice. − Przestań.
− Jedyne, co możecie zrobić mądrego, to przystąpić do niego. − Wskazał ruchem głowy Marcusa. − Nie pokonacie go − powiedział.
Alice spojrzała znacząco na Karen, która podeszła do Klive, i chłodno spojrzała mu w oczy. Chwilę po tym jego ciało osunęło się bezwładnie na ziemię. Twarz Karen wykrzywił ból jak po stracie brata. W jej oku zakręciła się łza. Ryan otrzepał się i gestem dłoni pokazał Karen, że nic mu nie jest, po czym stanął tuż przy niej i ponownie położył dłoń na jej ramieniu. Nosiła ślady poparzeń, ale niegroźnych. Dowolny uzdrowiciel poradzi sobie z nimi w ciągu godziny.
Karen spojrzała na Augustusa. Niebieskawa łuna znów zrobiła się mocniejsza i zaczęła pulsować.
− Jeśli nie spojrzę mu w oczy, nie dam rady nic zrobić. − ruchem głowy wskazała Marcusa.
− Wiem − powiedział. − Adam zajmuje się Kristen. Ja na odległość niewiele mogłem zrobić. Mam nadzieję, że niedługo uda mu się ją pokonać − w głosie Augustusa słychać było zdenerwowanie.
Nerwowe szepty i okazjonalne krzyki w tłumie Zwierciadeł potwierdzały, że coś jest nie tak. Iluzja Kristen działała na nich wszystkich i z każdą minutą stawała się silniejsza. Augustus zaczął iść w stronę domu, żeby pomóc Adamowi, ale drogę zastąpił mu Marcus.
− Myślisz, że cię tam wpuszczę? − powiedział. − Po co tu przyszedłeś? Przecież wiesz, że nie masz żadnych szans odzyskać wnuka. − Jego usta wykrzywił szyderczy uśmiech.
− Wiem, Damen. − Augustus spuścił wzrok. − Myślę jednak, że Marcus ma na tyle siły, żeby mnie teraz przepuścić − powiedział spokojnie, nie patrząc Marcusowi w oczy.
Przez chwilę ciało Marcusa drżało, jakby nie mógł się zdecydować, czy przepuścić Augustusa, czy nie.
Nagle niebieskawa łuna na niebie zaczęła blednąć, a niebo robiło się coraz bardziej kolorowe. Ogień wokół zamku zapłonął z nową siłą, zerwał się porywisty wiatr, a ciężkie chmury przysłoniły niebo. Ciało Marcusa znów się wyprężyło i każdy mięsień mu drgał. Augustus podniósł wzrok i spojrzał na niego. Nagle jego ciało zaczęło się trząść, a po chwili oczy zrobiły się czarne i bezwładne ciało uderzyło z łoskotem w ziemię. Za plecami Marcusa pojawił się Jeremy, ciągnąc za rękę Kristen, złapał Marcusa wpół i zniknął. Teleportował się. Chwilę po ich zniknięciu w drzwiach pojawił się zdyszany Adam. Spojrzał na Kliva i Alive, a potem Augustusa, uklęknął i schował twarz w dłoniach.
Niebo nad zamkiem powoli nabierało naturalnego koloru. Ogień przygasał, chmury zniknęły, a wiatr ucichł. Bitwa dobiegła końca, ale wszyscy wiedzieli, że to jeszcze nie koniec wojny.
Mark stał zdumiony tym, co przed chwilą zobaczył. Marcus tak łatwo, bez mrugnięcia okiem, zabił własnego dziadka. Nie zajęło mu to więcej niż ułamka sekundy. Był niesamowicie silny. Nawet tak ogromna liczba Zwierciadeł go nie powstrzymała. Klive leżał bezwładnie na ziemi, a przy nim klęczała Alice, ale nie uroniła ani jednej łzy. Karen patrzyła na nią zdumiona. Stało się jasne, że Klive i Alice nigdy nie wyznali sobie miłości. Karen podejrzewała, że miało to związek z historią Alice. Z historią, którą znali tylko nieliczni.

Mark stał i nie ruszał się przez chwilę. Próbował ogarnąć umysłem wszystko, co widział. Z zamyślenia wyrwała go Karen, kładąc rękę na jego ramieniu. Otrząsnął się i popędził do zamku. Wpadł do salonu, w którym wcześniej było lustro, ale nie znalazł go. Rozejrzał się w panice. W końcu zobaczył na wpół otwarte drzwi do korytarza ze schodami w dół. Pchnął je i zbiegł po schodach. Po drodze uderzył się w głowę o wystającą belkę i soczyście zaklął. Na dole znalazł tylko jedne drzwi. Klucz wisiał na haku na ścianie, obok pochodni. Wziął go, wsunął w zamek i otworzył drzwi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!