Me

Me

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zwierciadła 3 - Zwierciadła

− W Nowym Jorku jest nas sześcioro. Na świecie jest znacznie więcej Zwierciadeł. Nie ze wszystkimi mamy kontakt… − ciągnął Mark zdumiony tym, jak łatwo mu poszło. − Z naszej grupy najdłużej Zwierciadłem jest Evan, to on ma największą wiedzę i pomaga nam odkrywać nasze zdolności, opanować nasze moce. Jest naszym przewodnikiem, nauczycielem. Sami jeszcze nie do końca wiemy, co tak naprawdę potrafimy. Czego możemy dokonać. Cały czas się uczymy. Evan jest w stałym kontakcie z najstarszymi Zwierciadłami. Wymieniają się doświadczeniami. − Spojrzał na Eve, która pochylała się ku niemu z zaciekawieniem, więc kontynuował.
− Evan ma czerwone oczy. Możesz się tylko domyślać, z kim utożsamiali go ludzie. Wampiry, wilkołaki, a nawet sam diabeł. Nie miał łatwego życia. Karen, która siedzi przed nami, też jest Zwierciadłem. − W szczelinie pomiędzy oparciami foteli z przodu pojawiła się drobna dłoń, ewidentnie machając na powitanie. − Ja, jak się pewnie domyślasz, też jestem Zwierciadłem. Resztę poznasz później, na miejscu. Tam też wyjaśnimy ci to, co będziesz chciała wiedzieć, i zaczniesz odkrywać swoją moc pod okiem Evana. Nie wiemy tak naprawdę, czego się po tobie spodziewać. Evan uważa, że kolor oczu determinuje niektóre zdolności Zwierciadeł. Zielonych jest niewiele, a z tego, co wiemy, potrafią mieć kilka bardzo potężnych mocy. Będziesz dla niego interesującym obiektem. 
Eve nie słuchała go już od pewnego czasu. Zszokowana rozważała wszystko ostrożnie w myślach. Zastanawiała się, czy siedząca przed nią Karen i Mark są parą. Z jakiegoś niewiadomego powodu bardzo ją to interesowało.
− Nie − powiedział szybko Mark. − Karen nie jest moją dziewczyną. Mówiłem ci, że jest dla mnie jak siostra.
„Powiedziałam to na głos?” − pomyślała Eveline.
Karen odwróciła się i uśmiechnęła się promiennie. Jej piękne, duże brązowe oczy były spokojne. Była drobną dziewczyną. Miała ciemnobrązowe włosy do ramion i krótką grzywkę. Jej malutki, zadarty nos ginął niemal w otoczeniu ogromnych, ciepłych, bursztynowych oczu. Malutkie usta idealnie pasowały do trójkątnego kształtu twarzy. Wyglądała bardzo przyjaźnie. COŚ mówił Eve, że Karen będzie jej dobrą przyjaciółką.
Karen spojrzała na Marka i odezwała się niskim, głębokim głosem, który zupełnie nie pasował do jej postaci.
− Evan miał rację. Tylko TY mogłeś to zrobić Mark. I nie rób takiej zdziwionej miny – przewróciła oczami. −  A jeśli nie wiesz, to znaczy, że jesteś głuchy. Mimo że na Zwierciadła nie działa ta sama siła, która przyciąga do nas śmiertelników, to oboje aż krzyczycie. To jest tak oczywiste, że nawet przeciętnie inteligentny szympans by się zorientował − Uśmiechnęła się ironicznie. − Ale poczekam, aż sami do tego dojdziecie. Nie chcę wam psuć zabawy – po czym zwróciła się do Eveline: − Nie wiesz, jak długo na was czekaliśmy. Zwierciadła rodzą się rzadko. Bardzo rzadko. A tu, dwoje na raz. Za rok dołączy do nas Ryan.
− Mój brat? Skąd wiecie, jak go nazywam? To nie jest jego prawdziwe imię! − wyjąkała Eveline, nie wiedząc, co o tym myśleć. Wprawdzie od początku tej historii chciała zapytać o Ryana, bo wiedziała, że jest taki sam, jak ona. Rozumieli się bez słów i jego oczy też zmieniały kolory od bardzo ciemnoszarego aż do jaskrawozielonego.
− Wiemy o was wiele. Obserwowaliśmy was od pewnego czasu. Wyłapujemy Zwierciadła, zanim jeszcze odkryją swoje prawdziwe moce, przynajmniej zanim odkryją wszystkie moce. Nieuświadomione Zwierciadła są niebezpieczne. Mogą zrobić krzywdę ludziom i sobie − powiedział spokojnie Mark.
−Tak, od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że nieustannie ktoś mnie obserwuje − odparła Eveline, zastanawiając się, czemu Ryan nie może dołączyć do nich już teraz.
− Bo nie jest pełnoletni  − przerwała jej rozmyślania Karen. − Zazwyczaj niepełnoletni nie są gotowi, żeby usłyszeć prawdę. I po jej usłyszeniu nieco… wariują. W dniu osiemnastych urodzin dokonuje się w nas przemiana i nasz umysł jest gotów zaakceptować prawdę o nas samych. Niestety, do tego doszliśmy dopiero po jakimś czasie. Dlatego straciliśmy kilka Zwierciadeł, które nie były gotowe na to, żeby usłyszeć prawdę. Jak od każdej reguły i od tej istnieją wyjątki. Mnie uświadomiono wcześniej i nie zwariowałam. Nie wiem, może dlatego, że moje dary nie pozwalają mi narobić prawdziwych szkód.
− Przecież nic nie powiedziałam na głos! Skąd wiesz, o czym myślę? − Tym razem Eve była pewna, że się nie odezwała.
− Widzisz, to jedna z cech Zwierciadeł. Możemy się nauczyć czytać w myślach innych. Wymaga to nieco skupienia i treningu. − Zaśmiała się Karen.  − Ale pocieszę cię, po dobrym szkoleniu będziesz w stanie całkowicie zamknąć swój umysł przed innymi Zwierciadłami. Wszystko zależy od motywacji i zdolności skupienia.
„Ciekawe, czy Mark też czyta w myślach” − pomyślała w duchu Eve.
Karen nie odpowiedziała, ale pokiwała znacząco głową, patrząc Eve w oczy, a kąciki ust Marka uniosły się nieznacznie w uśmiechu.
− Prześpij się − powiedział i popatrzył wymownie na Karen, która natychmiast spojrzała na Eve spod półprzymkniętych powiek − jutro czeka cię dzień pełen wrażeń. Na pewno masz mnóstwo pytań. Przyjdzie na to czas. Dziś musisz się przespać. To może być ostatnia okazja na spokojny sen.
Eve nie miała już siły zapytać Marka, dlaczego jest to ostatnia okazja na spokojny sen. Nagle jej powieki stały się ciężkie. Jej głowa bezwiednie opadła na ramię Marka, który aż podskoczył. Nie był gotowy na taki gest. Podświadomie pragnął kontaktu z nią od dnia, kiedy pierwszy raz ją zobaczył, ale bał się. Bał się znowu komuś zaufać, bał się zaangażować. Jednak kiedy głowa Eve oparła się na jego ramieniu, kiedy poczuł jej oddech na piersi, jego serce przyspieszyło na chwilę. Siedząca z przodu Karen uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nikt poza nią nie zauważył jego reakcji. 
 − Zrozumiałeś już, dlaczego to MUSIAŁEŚ być ty? − zapytała. − Evan miał rację. A ty, od kiedy tylko ją zobaczyłeś, reagujesz tak samo. Te kilka tygodni poza szkołą sprawiły, że trochę się uspokoiłeś, ale pamiętam, że zawsze twoje oczy  były lazurowe − położyła nacisk na słowo „lazurowe” − kiedy tylko widziałeś ją w szkole. 
Mark spojrzał na Eve, a potem przeniósł wzrok na Karen.
- Dziękuję - wyszeptał.
Karen uśmiechnęła się.
- Moim zdaniem obyłoby się bez tego… - odparła. 

Mark wzruszył ramionami. Eve poruszyła się i wtuliła się bardziej w niego, a jego oczy zabłysnęły pięknym lazurowym odcieniem. Znów tylko Karen to zauważyła.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!