Eve próbowała przywołać z pamięci obraz Marka. Już od
pierwszej chwili, kiedy go zobaczyła, wydawał jej się dziwnie znajomy. Ale nie
mogła sobie przypomnieć, skąd go zna. Spojrzała na niego badawczo jeszcze raz.
I wtedy sobie przypomniała. Wtedy miał jasne włosy i nosił imię Edward, ale
rysy twarzy i oczy pozostały te same.
Przypomniała sobie wszystkie czułe gesty, którymi ją
obdarzał przez cały czas, który spędziła w liceum. Tylko on naprawdę zwracał na
nią uwagę. Z początku myślała, że tak reaguje zawsze, że wszystkim pomaga
wstać, gdy się przewrócą podczas gry w koszykówkę, że wszystkie uczennice
bierze na ręce i zanosi do szkolnej pielęgniarki, kiedy się skaleczą.
Przypomniała sobie też, czemu nigdy nie odważyła się do
niego odezwać. Kiedy przyszedł do nich jako praktykant, na zajęcia WF,
wszystkie dziewczyny w całej szkole zaczęły do niego wzdychać. Nie dziwiła się
temu. Był przystojny, wysportowany, parę lat starszy i był… owocem zakazanym.
Przecież związki uczennic z nauczycielami były zabronione.
Mark nie zwracał jednak uwagi na niewybredne zaloty
większości dziewczyn. Uparcie podczas treningów, podczas czytania listy
obecności, zawsze wpatrywał się w nią. A ona nie miała odwagi na niego
spojrzeć. Wiedziała, że nie ma u niego szans.
Niestety pozostałe dziewczyny też to zauważyły i zaczęło się
podstawianie nóg, podkładanie jej na ławkę potłuczonego szkła i pinezek. Mark
miał więc wiele okazji, żeby znaleźć się blisko niej.
Myśli Eve wypełniły obrazy sprzed kilku miesięcy, z lekcji z
Markiem.
……..
Siedziała na ławce i czekała na wybór do drużyny. Wiedziała,
że ją wybiorą ostatnią. Mieli grać w koszykówkę, która nie była jej
najmocniejszą stroną. Mark przyglądał jej się badawczo, stojąc pomiędzy
kapitanami drużyn. Kaśka była najładniejszą dziewczyną w szkole, Olka
najbogatszą. Obie chciały go zdobyć i obie były gotowe na wszystko. Eve w końcu
trafiła do drużyny Kaśki. W pewnym momencie piłka poleciała w jej stronę. Eve
zobaczyła, jak nadlatuje i w tym momencie dostała łokciem w nos tak mocno, że
cała twarz zalała się krwią.
− Zdzira − warknęła jej do ucha Olka, ale zanim zdążyła
zrobić lub powiedzieć cokolwiek więcej, została odciągnięta przez Marka.
Przelotnie spojrzał na Eve, wziął ją na ręce i szybko wyniósł z sali. Po drodze
wrzasnął tylko na pozostałe dziewczyny, że lekcja się skończyła i mają iść do
szatni.
Kopniakiem otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Było małe i ciemne. Na półkach wisiały dyplomy za zajęcie pierwszego, drugiego i trzeciego miejsca w różnych międzyszkolnych zawodach. Eve dopiero po chwili zorientowała się, że jest w gabinecie wuefistów. Położył ją delikatnie na leżance i odwrócił się do szafki. Wyjął z niej gazę, plaster, watę i dzbanek na wodę. Najpierw bardzo delikatnie obmył jej twarz letnią wodą, spojrzał na nią. Eve wydawało się wtedy, że widzi w jego oczach czułość, ale on tylko odchrząknął i powiedział.
Kopniakiem otworzył drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Było małe i ciemne. Na półkach wisiały dyplomy za zajęcie pierwszego, drugiego i trzeciego miejsca w różnych międzyszkolnych zawodach. Eve dopiero po chwili zorientowała się, że jest w gabinecie wuefistów. Położył ją delikatnie na leżance i odwrócił się do szafki. Wyjął z niej gazę, plaster, watę i dzbanek na wodę. Najpierw bardzo delikatnie obmył jej twarz letnią wodą, spojrzał na nią. Eve wydawało się wtedy, że widzi w jego oczach czułość, ale on tylko odchrząknął i powiedział.
− Nie jest złamany. Wszystko będzie w porządku. − Musnął ją palcami po nosie.
Eve uśmiechnęła się
słabo i próbowała wstać, ale kręciło się jej w głowie.
− Leż… − Mark dotknął dłonią jej czoła i pogładził ją po
głowie, ale zaraz po tym cofnął rękę. − Musisz odpocząć. Nieźle oberwałaś.
Zaraz wrócę. Muszę porozmawiać z twoimi… − urwał i twarz zmieniła mu się od
gniewu − koleżankami z klasy.
Wyszedł…
Zapukał do damskiej szatni, powoli uchylił drzwi i wszedł.
Dziewczyny były już przebrane. Olka i Kaśka skinęły na pozostałe, żeby wyszły.
Gdy drzwi się zamknęły, obie stanęły naprzeciw Marka, przypierając go do
ściany.
− Co ty w niej widzisz?
− Wiesz, że spotykanie się z uczennicą jest zakazane?
Przekrzykiwały się tak, że ciężko było odróżnić, która co
mówi.
− Doniosę na ciebie dyrektorce.
− A ja tacie, jest wpływowym człowiekiem.
− Więc jeśli nie chcesz kłopotów, to lepiej zostaw ją i
zajmij się nami. Jesteśmy ładniejsze od tego dziwoląga.
− I dobrze wiemy, czego chcesz… − Obie wymownie spojrzały na
jego pasek od spodni.
Kaśka łapała za sprzączkę i pociągnęła. Mark uderzył ją w
rękę, ale zdążyła wyszarpnąć pasek.
− Nie macie pojęcia, czego chcę. A na pewno nie chcę was. Nie macie pojęcia,
co ona… − Urwał, pokręcił głową i dodał: −
Idźcie do dyrektora. Ja już i tak niedługo stąd wyjeżdżam. Oby wtedy
trafił wam się ktoś, kto da wam porządny wycisk na WF.
Odwrócił się na pięcie i złapał za klamkę.
− Jeśli jeszcze raz któraś z was zrobi krzywdę Ance,
popamiętacie mnie! Obie! – Patrzył prosto w drzwi, kiedy to mówił. Nie powinien
był się odezwać, ale nie obchodziło go to. Pociągnął mocno za klamkę i wyszedł.
Kaśka została z jego paskiem w ręku.
Kiedy wrócił, wyglądał przerażająco. Cały się trząsł z
gniewu. Podkoszulek miał wymięty, wyciągnięty ze spodni, a pasek od jeansów
gdzieś zniknął. Jedna szlufka była wyrwana...
Eve udawała, że śpi, że go nie zauważyła, ale ukradkiem mu
się przyglądała. Był wściekły. Każdy mięsień miał napięty. Odwrócił się do
niej. Usiadł z boku na leżance i delikatnie dotknął jej policzka, a jego twarz
nagle złagodniała. Eve
westchnęła, a on cofnął rękę. Wiedział, że nie powinien tego robić.
Wstał, kiedy otwierała oczy.
− Kiedy poczujesz się lepiej, wezwę ci taksówkę. Pojedziesz
do domu.
………
Eve otrząsnęła się ze wspomnień nieco zdezorientowana. Mark
w dalszym ciągu gapił się w podłogę.
Złapała go za podbródek i zmusiła go do spojrzenia na
siebie.
− Pamiętam. Widziałeś?
− Tak…
− Czemu widziałam też twoją wersję zdarzeń?
− Bo ja widziałem twoją. Wspomnienia Zwierciadeł mogą się
łączyć. Jeśli ty zaczniesz jedno wspomnienie, a ja będę je widział, to się
połączą i oboje zobaczymy wersję tej drugiej osoby, nawet jeśli w międzyczasie
się rozdzieliliśmy.
− To znaczy, że ty widziałeś w tym czasie mnie?
− Tak. − Kiwnął głową. − Spałaś i gadałaś przez sen. Może
majaczyłaś z bólu. Nie wiem.
Eve wzdrygnęła się.
− Gadałam przez sen? Co mówiłam?
− Mamrotałaś coś, chyba jakieś imię… − Mark uśmiechnął się
nieznacznie.
− Czyje imię? − Eve zadała to pytanie z formalności. Dobrze
wiedziała, że była tylko jedna osoba, której imię mogła wtedy mamrotać.
Mark nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szerzej i
westchnął.
− Chcę ci opowiedzieć moją historię. Może wtedy lepiej mnie
zrozumiesz.
− Kiedy tylko będziesz gotów. − Eve uśmiechnęła się
zachęcająco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!