Siedzieli w salonie, gdy otworzyły się drzwi windy.
Natychmiast odwrócili głowy i zerwali się na równe nogi. Powoli z cienia
wyłonił się starszy człowiek. Był wysoki i stał wyprostowany. W lewej ręce
trzymał laskę, którą podpierał się przy każdym kroku. Miał spokojny wyraz
twarzy i niebieskie oczy schowane za dużymi, owalnymi okularami. Stanął przed
windą i rozejrzał się spokojnie. Spojrzał smutno w stronę sypialni Evana, po
czym pewnym krokiem wszedł do salonu. Musiał już tu kiedyś być.
− Kiedy byłem tu ostatnio − westchnął − wystrój był znacznie
bardziej przytulny, a barwy na ścianach cieplejsze. Ale teraz już byłyby nie na
czasie. − Uśmiechnął się do siebie. Spojrzał badawczo na grupę osób, która
przyglądała mu się z drugiego końca pokoju. Jego wzrok zatrzymywał się dłużej
na Karen i Alice. − Która z Was do mnie dzwoniła?
− Ja. − Alice natychmiast znalazła się obok niego.
− Teleporterka, co? − Augustus uśmiechnął się, widząc jej
zdziwienie. − Evan mi o was wszystkich opowiadał. − Przekrzywił głowę i zmrużył
oczy, patrząc na nią. − Przenosiłaś już kogoś ze sobą?
− Tak. − Skinęła.
− Ile osób?
− Maksymalnie do tej pory cztery.
− Nieźle. − Skinął głową z aprobatą. − Kiedy odkryłaś
talent?
− Dwa lata temu.
− Jestem oficjalnie pod wrażeniem. Dobrze ci idzie. − Kiwnął
głową. − Szybko się uczysz.
− Mam… − Westchnęła i spuściła wzrok. − Miałam − powiedziała
cicho. − Miałam doskonałego nauczyciela. − Próbowała się uśmiechnąć, ale jej
twarz wykrzywił tylko dziwaczny grymas.
− Właśnie… − Augustus wyraźnie się ożywił. − Podobno
potrzebujecie mojej pomocy. O co chodzi?
− Marcus − wydukał Mark, podając mu liścik. − To znaczy, tak podejrzewamy…
Augustus przeczytał go szybko i na jego twarzy pojawił się
smutek.
− Kristen… − Westchnął jakby do siebie. − Marcus, coś ty
najlepszego zrobił?
Patrzyli na niego ze zdziwieniem. Zauważył to dopiero po
dłuższym czasie.
− Znałeś Kristen?
− Pewnie, to ja ją uświadomiłem! To była bardzo zdolna
dziewczyna… − Westchnął, głos miał pełen nostalgii. − Kiedyś byliśmy ze sobą
bardzo blisko. Była dla mnie jak córka, której nigdy nie miałem. Pokażę wam
coś... − Przywołał wspomnienie.
….
Znaleźli się w jakimś klubie z lat sześćdziesiątych. Muzyka
na żywo, w tle słychać było gwar rozmów, stukanie kieliszków i śmiech innych
gości. W kącie, przy stoliku obok sceny siedziały trzy osoby. Obserwator był po
przeciwnej stronie sali. Jego uwaga była skupiona wyłącznie na tamtej trójce.
Jedną osobę poznali ze zdjęcia − to Marcus, obok niego
siedziała Kristen. Była też trzecia osoba. Długie czarne włosy mogły sugerować
kobietę, ale sądząc po budowie ciała, był to mężczyzna. Siedział tyłem i nie
sposób było zobaczyć jego twarzy.
− Stworzyłem je − mówił podekscytowanym głosem mężczyzna
odwrócony plecami. − Teraz będziemy mogli spotęgować naszą moc. Lustro nam w
tym pomoże. Dzięki niemu, dzięki przejściu na drugą stronę będziemy mogli
czerpać moc z zaświatów. − Trząsł się z ekscytacji. − Będziemy niepokonani! Ja już próbowałem.
Niesamowita sprawa! − Odwrócił się na chwilę, rozglądając się po sali. Jego
brązowe oczy świeciły obłędem.
− Damen, jesteś pewien, że to nie jest niebezpieczne? −
zapytała cicho Kristen, ale Marcus uścisnął jej rękę, szepnął coś na ucho i
pocałował delikatnie w policzek. Spojrzała na niego z wyraźną ulgą. Widać było,
że się kochają.
− A gdzie tam − odparł brązowooki szaleniec. − To genialny
sposób na wzmocnienie swoich zdolności. Może nawet udałoby mi się wtedy zmusić
cię, żebyś patrzyła na mnie w sposób, w jaki patrzysz na niego? − Otwarcie, w
obecności jej ukochanego, próbował zwrócić na siebie jej uwagę. Najwyraźniej
nie przeszkadzała mu obecność Marcusa.
− Damen, mówiłam ci,
że nigdy cię nie kochałam. − Spojrzała na niego. − Nigdy nie kochałam i nigdy
nie pokocham. Ty uparcie twierdziłeś, że mnie kochasz. Z tego, co mówił
Augustus − Marcus spiął się na dźwięk imienia dziadka − podarowałeś mi w ten
sposób kawałek swojej duszy. Nie było to
mądre, biorąc pod uwagę to, że kocham kogoś innego. Nie wiem, co chciałeś w ten
sposób osiągnąć, mówiłam ci, że go nie zostawię. − Wzięła do ręki dłoń Marcusa
i przyłożyła sobie do twarzy, całując delikatnie jej wnętrze. Po czym spojrzała
Marcusowi w oczy, kiedy ten obejmował ją ramieniem.
− Dobrze, twoja sprawa. − Damen wstał od stołu i ruszył do
wyjścia.
….
Stali osłupieni.
− Damen? − zapytał Mark, który zaczął kojarzyć fakty. − Ten,
który przeprowadził Marcusa przez lustro?
− Ten sam − odparł Augustus. − To on stworzył lustro. Był
geniuszem alchemii, prawdziwym czarodziejem. Stworzył portal, który pozwalał na
przejście do świata duchów.
- Duchów? – zapytał zdziwiony Mark.
Augustus uśmiechnął się szeroko.
- Duchów zmarłych Zwierciadeł. Nie wszystkich, ale
większości… - Potwierdził kiwając głową. - Tam pożywiał się ich energią i
wracał do świata żywych ze znacznie większą mocą. Niestety, miało to swoje
konsekwencje. Damen tracił samego siebie. Każda wizyta w zaświatach odbierała
mu kawałek duszy i doprowadzała do coraz większego obłędu. To była cena, którą
płacił za wzmocnienie siebie. Wkrótce po tej rozmowie udało mu się namówić
Marcusa do przekroczenia lustra. Zrobili to razem, przez co na zawsze związali
swoje dusze. − Wziął głęboki wdech i dokończył:
− W konsekwencji Marcus stał się taki sam jak Damen − opętany żądzą władzy.
Zaczął gardzić ludźmi… − Augustus urwał.
− Co się stało z Damenem? Gdzie on jest? − zapytała Alice.
− W zaświatach − odparł Augustus. − Prawie w całości.
− Jak to prawie?
− Pewnie to związanie ich dusz polegało na jej podzieleniu.
Marcus nosi w sobie duszę Damena, a przynajmniej jej fragment − powiedziała
Karen.
− Tak − odparł Augustus. − I podejrzewam, że to właśnie
Damen obecnie rządzi ciałem Marcusa. Marcus to dobry chłopak, ale bardzo słaby.
To Damen był potężnym medium. Marcus był słaby. Zawsze. − Westchnął, po czym
podniósł oczy i spojrzał po kolei na wszystkich obecnych i powiedział: − Musimy
go znaleźć i zabić. − jego oczy posmutniały. − Będzie nam potrzebna pomoc.
− Augustus, Marcus jest twoim wnukiem, czemu chcesz go
zabić? − zapytał Mark.
− Bo to jedyny sposób, jaki znam, na pozbycie się Damena. −
Westchnął Augustus. − Jedyny sposób na powstrzymanie szaleńca, który może
zniszczyć nasz świat…
− Kristen wtedy też umrze? − dopytywał się Mark.
− To będzie zależało od niej − odpowiedziała Karen. −
Cząstka jej duszy należy do Marcusa, ale to nie oznacza, że musi odejść wraz z
nim. Może zostać, choć nigdy nie zazna spokoju. Nigdy już nie będzie sobą w
pełni.
− Widzę, że Evan nieźle cię wyszkolił. − Augustus patrzył na
nią pełen podziwu. − To wszystko prawda, ale nas nie dotyczy. Ponieważ Damen
umieścił cząstkę swojej duszy także w Kristen, wyznając jej miłość, będziemy
musieli zabić także ją. Choć Kristen zawsze była silniejsza od Marcusa i ma
większe szanse przeciwstawić się opętaniu przez obcą duszę, to boję się, że
Damen będzie w stanie opanować także ją.
− Czy wiesz może, do czego Marcus mógł potrzebować lustra
Damena? − Karen spojrzała pytająco na Augustusa.
Augustus podskoczył.
− Marcus ma lustro? − zapytał przerażony. − Miałem nadzieję,
że Evanowi udało się je ukryć…
− Tak podejrzewamy. − Mark kręcił przecząco głową. − Evan
przyniósł je kiedyś do domu, ale był wtedy pod wpływem iluzji Kristen.
Podejrzewamy, że było w pokoju, z którego porwali Eve. Jest tam nawet
wgniecenie w dywanie, w miejscu gdzie stało.
− Jest gorzej, niż myślałem − powiedział Augustus. − Nie
mamy za dużo czasu. Lustro Damena i Eve w rękach Marcusa to bardzo
niebezpieczne połączenie. − Drapał się po głowie. − Możecie mnie zaprowadzić do
gabinetu Evana?
− Jasne − odparli chórem.
Weszli do gabinetu Evana. Segragatory leżały tam, gdzie je
zostawili. Augustus stanął naprzeciw regału z danymi Zwierciadeł i drapał się w
głowę.
− Jaki to był numer… − muczał pod nosem.
− 118 − powiedział Mark. − Tak było napisane na teczce,
którą dostałem. Nie było w niej nic poza jednym słowem − KOD.
Augustus złapał za pierwszy segregator i wyjął go, po czym
włożył z powrotem. Potem wyjął go drugi raz i włożył z powrotem. Następnie
szedł wzdłuż regału, dotykając grzbietów segregatorów, aż doszedł do ósmego,
który wcisnął. Coś kliknęło, regał wysunął się do przodu, a za nim zapaliło się
światło. Jedna ze świetlówek wciąż migała, gdy weszli do środka.
Ich oczom ukazał się pokój wielkości pomieszczenia, z
którego porwano Eve. Cały był zastawiony regałami z segregatorami z imionami
różnych osób. Zwieńczenia regałów były oznaczone słowami − telekinetor,
teleporter, władca żywiołów, kreator emocji, predyktor, wieszcz, wzmacniacz, uzdrowiciel,
iluzjonista, władca czasu, medium dusz. Na ostatnim regale stały tylko trzy
segregatory: Damen, Marcus i Karen. Imię Damena było przekreślone. Na górze nad
imieniem Marcusa drobnymi literami napisano „moc Damena”.
− Czy to są wszystkie Zwierciadła? − zapytała Karen.
− Wszystkie, o których wiedzieliśmy. Latami zbieraliśmy te
dane − powiedział Augustus. − Jak widzisz, jesteś wyjątkowa. Medium dusz nie
zdarza się często. To bardzo potężna moc. Wbrew pozorom potężniejsza niż iluzja
czy władanie czasem. Dlatego Marcus jest tak groźny.
− A co powiesz o władcy żywiołów? − zapytał Klive, wypinając
dumnie pierś.
− Pogadamy, jak zaczniesz nad tym panować. Evan mówił
ostatnio, że nie wychodzi ci to idealnie… − Augustus się uśmiechnął. − Poza
tym, kolejność regałów nie jest przypadkowa. Te po lewej − wskazał na
telekinetora i teleportera − to najpopularniejsze i najmniej potężne moce. −
Ryan i Alice zwiesili głowy. Augustus zaraz dodał: − Co nie znaczy, że nie są
przydatne. Uśmiechnął się do nich. − Jak widzicie, w każdym regale po prawej
jest coraz mniej segregatorów, bo najmniej jest Zwierciadeł o najpotężniejszych
mocach. Zasada jest taka, że każdy, kto znalazł się na regale po prawej, może
zablokować dowolne działanie każdego z regałów po lewej. Dlatego między innymi
media dusz są tak potężne. Mogą blokować wszystkich z wyjątkiem drugiego medium
dusz. − Spojrzał na Karen.
− Chcesz nam powiedzieć, że jedynie Karen może coś zrobić? −
zapytał z niedowierzaniem Mark
− Nie, wszyscy jesteście mi potrzebni. I nie tylko wy.
Musimy sprowadzić posiłki. Nie możemy pozwolić Marcusowi wykorzystać Eve. −
Przerwał, widząc przerażoną minę Marka, ale ten zacisnął zęby i skinął głową. −
Jeśli uda mu się zmusić Eve do pomocy z lustrem i z iluzją na ludziach, to najprawdopodobniej
ludzie zostaną opanowani przez dusze, które pragną wrócić z zaświatów, złe dusze. Najprawdopodobniej
wróci także Damen. Ten prawdziwy Damen.
− Cholera − zaklął Klive. − Niefajnie.
− Jak możemy pomóc? − zapytała Alice.
− Ty i ja idziemy po paru przyjaciół − powiedział Augustus.
− Musimy ich tu szybko sprowadzić, jak najwięcej.
− Po co? − zapytał zrezygnowany Mark. − Skoro i tak Marcus
może blokować nas wszystkich?
− Bo im więcej nas będzie próbowało odwrócić jego uwagę, tym
więcej uwagi będzie musiał skupić na blokowaniu nas − powiedział Augustus, ale
mina Marka wskazywała, że nie rozumie. − To tak jak z procesorem komputera. Jak
otworzysz za dużo okienek, dasz mu za dużo zadań, to się zawiesi, przeładujesz
go i nie będzie już mógł nic zrobić.
− Ilu nas potrzeba, żeby przeładować Marcusa? − Ryan położył nacisk na słowo „przeładować”.
− Nie wiem − powiedział Augustus. − Nie wiem, jaka moc
obecnie w nim drzemie. Przechodzenie na drugą stronę wzmocniło go, ale to, że
musi dzielić ciało z inną duszą jednocześnie osłabia jego moc.
− Na pewno − przytaknęła mu Karen.
− Myślę, że czasami Marcus próbuje blokować jego działania.
Wtedy Damen musi użyć więcej mocy, żeby go zdusić. − Augustus westchnął. − Ktoś kiedyś powiedział mi, że widział
Marcusa z brązowymi oczami. Podejrzewam, że Marcus się wtedy mocno buntował, a
Damen przelewał całą swoją moc na zdominowanie go. − Spuścił głowę. − I nawet
kolor oczu udaje mu się czasem zmienić.
− Smutne, że twoja rodzina tak cierpi. − Karen położyła mu
rękę na ramieniu.
− Nie powinienem był go uświadamiać. − Westchnął smętnie.
− Augustus, przykro nam i w ogóle, ale musimy się skupić na
tym, co teraz najważniejsze − wtrącił się Mark. − Ilu nas potrzeba? Masz jakieś
podejrzenia?
− Generalnie im więcej, tym lepiej. Ja z Alice będziemy ich
sprowadzać, ale najpierw pokażę wam, do kogo możecie dzwonić i prosić o pomoc.
Zacznijcie od teleporterów. Przydadzą się do przyprowadzania pozostałych −
powiedział, po czym zaczął wyciągać segregatory z półek i rzucać je na podłogę.
− Tych, których wyjmuję, nie pomogą nam albo nie żyją. Do pozostałych, jeśli
jest telefon, dzwońcie, powołując się na mnie. W następnej kolejności zajmijcie
się regałem, przez który tu weszliśmy, to uczniowie Evana. Jeśli powiecie im,
że nie żyje i że potrzebujecie pomocy, przyjadą natychmiast. Wszyscy…
Augustus obrócił się na pięcie i podszedł do Alice. Złapał
ją za ramię, pochylił się i szepnął jej coś do ucha. Alice skinęła głową.
− Wiesz, gdzie to jest?
− Wiem.
− Dasz radę go tu sprowadzić? Bo on jest… dość specyficzny.
Może nie być łatwo, jako że Damen był jego przyjacielem − powiedział Augustus.
− Poradzę sobie − powiedziała Alice.
− Na pewno? Bo Adam będzie nam bardzo potrzebny. To jedna z
najważniejszych osób, które musimy przekonać, żeby stanęły po naszej stronie. −
Augustus spojrzał na nią spode łba. − Wiesz, że on potrafi uciszyć wszystkich
jednym ruchem ręki? Coś w nim sprawia, że wszyscy chcą za nim iść. To urodzony
przywódca.
− Wiem − powiedziała krótko Alice. − Znamy się, a raczej znaliśmy
się. To on mnie znalazł i odstawił do Evana.
Augustus spojrzał na nią zdziwiony.
− Długa historia. − Alice uśmiechnęła się smutno. − Idziemy?
Augustus skinął głową i oboje zniknęli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!