Me

Me

poniedziałek, 4 lutego 2013

Lustro 10 - Nie chcę...

Nadszedł wieczór. Egzekucja Caleba i czerwone chmury zostawiły po sobie ślad. Zwierciadła spały lub siedziały w małych grupach dyskutując półgłosem. Nie było słychać zwyczajowych śmiechów i głośnych rozmów. Nikt nie grał w karty. Nie było par całujących się na oczach wszystkich. W fabryce od kilku dni nie było tak cicho. Oglądanie czyjejś śmierci, bez względu na to, czy był to zdrajca, czy przyjaciel, jest trudne. Zostawia ślad w psychice każdego patrzącego. Zawsze zostawia ślad. Nie ma od tej reguły wyjątków.
Cichy szmer rozmów i miarowe oddechy śpiących osób miały kojący wpływ na otoczenie.
Ryan z Tobiasem siedzieli przy jednym ze stołów i popijali mocną kawę. Tobias założył czapkę daszkiem do tyłu tak, że było mu  widać całą twarz. Co jakiś czas uśmiechał się szeroko, a w jego policzkach pojawiały się delikatne dołeczki. Wyglądał na zrelaksowanego. Siedział rozparty na krześle, kostkę lewej nogi oparł na kolanie prawej i mówił o czymś z przejęciem. Ryan wpatrywał się w niego jak w swojego mentora.
Wiedział, że od Tobiasa może się wiele nauczyć. Był telekinetorem tak, jak on i znacznie lepiej opanował tę trudną sztukę przez wszystkie lata. Nie mógł zaprzepaścić szansy porozmawiania z kimś o tak ogromnym doświadczeniu. Wiedział, że Tobias jest znacznie starszy od niego, a wiek u Zwierciadeł oznaczał lepsze opanowanie mocy.
Ryan rozejrzał się. Fabryka wydawała się być prawie całkowicie uśpiona.  Tylko wokół ich stolika stała grupka kobiet, która z czasem rosła coraz bardziej. Dziewczyny popiskiwały i podskakiwały za każdym razem, kiedy Tobias się ruszył lub coś powiedział. Wszystkie wpatrywały się w niego tęsknym wzrokiem, ale ani on, ani Ryan nie zwracali uwagi na otoczenie pochłonięci rozmową o telekinezie i unikalnych zdolnościach Zwierciadeł. Dzielili się doświadczeniami i przemyśleniami. Tobias żywo gestykulował opisując jak pewnego dnia dla zabawy postanowił przenieść cały budynek z ludźmi w środku. Była to duża kamienica w centrum Baltimote. Założył się z Adamem, że da radę przestawić ją dwie przecznice dalej tak delikatnie, że ludzie wewnątrz się nie zorientują.
- Musiałem stworzyć iluzję, żeby im się krajobraz za oknem nie zaczął nagle przesuwać. – powiedział – Wygrałem zakład. – kiedy się uśmiechał w jego policzku pojawił się dołeczek, a dziewczyny wydały zduszony krzyk zachwytu. Tobias obrócił czapkę i nasunął ją na oczy. Nie chciał wzbudzać takiego zainteresowania. Tłumy kobiet nie oznaczały niczego dobrego. Nie chciał, żeby teraz się do niego zbliżały, więc starał się jak najmniej odzywać, ale z drugiej strony chciał porozmawiać z kimś normalnym. Na przykład z Ryanem.
Ryan był nieco speszony obecnością publiczności, ale był pod takim wrażeniem zdolności Tobiasa, że przestał się tym przejmować.
- Niezły z ciebie telekinetor. – pokiwał głową z uznaniem wspominając wygrany przez Tobiasa zakład.
- Nie tylko. – uśmiechnął się tajemniczo Tobias.
- Tak, Adam wspominał, że jesteś jednym z najlepszych uczniów, jakich miał. – powiedział Ryan. – Iloma właściwie mocami władasz?
- Kilkoma. – odparł – Generalnie raczej zostałem ponadprzeciętnie obdarzony przez naturę.
- Powiesz mi coś więcej, czy będziesz udawał, że nie lubisz się chwalić? – zapytał ironicznie Ryan.
- No cóż. – podrapał się po brodzie – Poza tym, co już wiesz…
- Tak, iluzjonista, telekinetor, teleporter i wykrywacz kłamstw. – Ryan wyszczerzył zęby.
- No więc poza tym, jestem całkiem niezłym predyktorem, doskonale władam żywiołami, jestem też wzmacniaczem, ale dużo słabszym od ciebie. – pokazywał kolejne palce kiedy wyliczał swoje zdolności – No i trochę umiem się bawić czasem. – opuścił dłoń, ale po chwili ponownie ją podniósł – Zapomniałbym o najważniejszym. Jestem uzdrowicielem. To moja najpotężniejsza moc.
- Zapomniałeś o jednym małym szczególe. – Ryan skinął głową na dziewczyny.
- Ach, tak… – na jego twarzy znów pojawił się charakterystyczny półuśmiech – To jedna z rzeczy, z którymi muszę się mierzyć na co dzień.
- Przeszkadza ci to?
- Na ogół nie. Jak jest jedna, albo dwie fajne panienki, które mają ochotę poflirtować, a nie koniecznie iść od razu do kościoła.  – powiedział podnosząc daszek i puszczając do niego oko – Ale przy takiej ilości dziewczyn, to strasznie irytujące.
 - Adam nie przesadzał, mówiąc, że jesteś jednym z najlepszych. – uśmiechnął się ironicznie  -Jest coś czego nie potrafisz?– zapytał ironicznie.
- Nie jestem medium dusz. I daleko mi do tego. – odpowiedział pewnym siebie głosem i uśmiechnął się szeroko. – Miałem farta. Dostała mi się całkiem niezła pula mocy, a ich potęgi rozłożyły się w miarę równo. – rozejrzał się na boki, po czym przysunął się do Ryana i szepnął mu na ucho -  Caleb chyba myślał, że uda mu się tego farta powstrzymać i dlatego postanowił mnie postraszyć swoimi czerwonymi chmurkami.  – uśmiechnął się szeroko, a w jego policzkach znów pojawiły się dołeczki.
Kąciki ust Ryana wygięły się do góry. Lubił Tobiasa. Mimo niezachwianej pewności siebie, być może czasem zbyt wygórowanej, choć z drugiej strony podpartej ogromnymi zdolnościami. Po prostu czuł, że go lubi, jak wszyscy. Zresztą, nie sposób było go nie lubić. Był niezwykle pogodny. Typowy optymista, który zawsze widział tę jasną stronę, a przy okazji doskonale wiedział ile jest wart i wyraźnie to okazywał.
- A ty? – zapytał po chwili milczenia Tobias.
- Co ja? – Ryan wyrwał się z zamyślenia.
- Jakimi mocami władasz? – uściślił.
- Podobno jesteś predyktorem. – uśmiechnął się ironicznie.
- Jestem. – powiedział – Ciekawi mnie tylko które ze swoich mocy już odkryłeś.
- Jestem wzmacniaczem i telekinetorem, nic więcej. – zwiesił głowę.
- Nie byłbym taki pewien. – tajemniczy uśmiech pojawił się na twarzy Tobiasa.
- Ale nic mi nie powiesz?
- Nie. Poczekam aż sam do tego dojdziesz. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Zmieniając temat… – Ryan puścił oko – …gdzie twoja dziewczyna?
- Nie mam. – powiedział.
- Żadna z tych ci nie odpowiada?
- Nie. – odparł – Bo żadna z nich nie widzi mnie. Wszystkie są zauroczone moim głosem, tak naprawdę widza swoje wyobrażenie o mnie, a nie prawdziwego mnie. Działa na nie jakaś dziwna magia, która we mnie siedzi. Nie interesuje mnie związek z kimś takim.
- Czyli jakby któraś okazała się odporna… - zaczął Ryan.
- To pewnie dla zabawy spróbowałbym ją poderwać. – przytaknął – Ale nic na stałe. Nie mam dziewczyny i nie chcę mieć.
- Żartujesz, prawda? – Ryan wyglądał na zszokowanego.  
Tobias pokręcił głową.
- Dlaczego? –zapytał zszokowany Ryan.
- Jest wiele powodów. Nie chcę być od kogoś zależny. Nie chcę się bać o czyjeś życie. Nie chcę przeżywać tego, co przeżywał przez tyle lat Adam. – spojrzał na swoje dłonie, po raz pierwszy jego niezachwiana do tej pory pewność siebie nieco osłabła – Poza tym kobiety przywołują wspomnienia z mojej przeszłości, o których wolałbym zapomnieć…
- I co w związku z tym?
- Nie oddam nikomu swojej duszy. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto byłby wart takiego daru. – powiedział wzruszając ramionami. – Nie zakocham się i tyle. Nie mogę, dla swojego własnego dobra muszę unikać kobiet.
 -Możesz nie mieć wyboru. To potrafi przyjść samo. I to bez ostrzeżenia. – wymamrotał cicho Ryan.
Przez chwilę milczeli. Ryan przyglądał się badawczo Tobiasowi, ale z jego twarzy nie mógł nic wyczytać, zwłaszcza, że wydział tylko jego usta. Cała reszta była ukryta pod czapką.
 Nagle ciszę przerwał krzyk kobiety. Obaj zerwali się z miejsca i pobiegli w tamtą stronę. Karen siedziała na swoim materacu i ukrywała twarz w dłoniach. Ryan podskoczył i pobiegł do niej. Po drodze machnął Tobiasowi na pożegnanie, a ten wrócił do stolika, dopił resztkę kawy, naciągnął czapkę na głowę omijając tłumek piszczących i podskakujących dziewczyn. Westchnął. Poszedł na swój materac ułożony gdzieś w samym rogu hali, z daleka od innych. Położył się i wpatrywał uparcie w sufit.
Ryan podbiegł do Karen i złapał ją za ramiona.
- Co się stało? – zapytał.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!