Me

Me

czwartek, 14 lutego 2013

Odbicie 5 - Iluzja

Tobias opadł na ziemię. Adam natychmiast do niego podszedł.
- Nie ma sposobu, żebyś ją znalazł w portalu?
- Jak? – zapytał słabym głosem. – Tam jest miliony korytarzy… to by było jak szukanie igły w stogu siana.
Adam spuścił głowę. Mark podszedł do nich i położył rękę na ramieniu Marka.
- Przykro mi, stary.
- Ale z was idioci! – Alice śmiała się siedząc kawałek od nich i żując źdźbło trawy.
Spojrzeli na nią pytająco.
- O czym ty mówisz? – zapytał Adam.
- Jejku, jacy ci faceci potrafią być ograniczeni… - westchnęła jakby sama do siebie. Milczała przez dłuższą chwilę, czekając aż któryś z nich załapie i odezwie się, ale nic takiego nie nastąpiło. Westchnęła
 - Trzech najpotężniejszych władców czasu siedzi pod drzewem i zastanawia się czy można Eve wyciągnąć z portalu przestrzeni. – spojrzała na nich. Wszyscy przytaknęli. Roześmiała się. Dalej nie rozumieli o co jej chodzi, choć dała im jasną wskazówkę. Wstała i podeszła do Tobiasa.
- Pewnie chciałbyś cofnąć czas i nie otwierać tego portalu, co? – przytaknął. Patrzyła na niego uparcie, jakby na coś czekała.
- Kurde, wy bałwany! – krzyknęła w końcu wstając. – Może by któryś w końcu cofnął ten czas?! Tylko nie Mark, bo jeszcze wymaże wszystkim pamięć i będę musiała wam drugi raz tłumaczyć od czego macie swoje moce.
Tobias był wściekły na siebie. Jak mógł na to nie wpaść? To było tak oczywiste rozwiązanie. Przecież pojawiały mu się w głowie myśli, że gdyby mógł cofnąć czas, od razu by ją przytulił zamiast uciekać. Jak mógł być tak głupi. Wstał i zamknął oczy.  
Bladoniebieski rozbłysk rozświetlił błonia pod zamkiem
……
Eve wciąż siedziała w tunelach teleportacyjnych. Nie wiedziała co ma robić. Co jakiś czas przysiadała i płakała gorzko. Wołała Tobiasa, Alice, Marka… Każdego, kto jej przychodził na myśl. Bała się, że zostanie w tym przerażająco dziwnym miejscu na zawsze. Wiedziała, że sama się stąd nie wydostanie. Chodziła wciąż napotykając kolejne korytarze, ale wszystkie wyglądały prawie tak samo. Różniły się tylko odcieniem światła, który je oświetlał. Nagle zobaczyła bladoniebieski rozbłysk i wszystko dookoła niej zaczęło wirować. Krzyknęła przerażona, kiedy zobaczyła oślepiająco jasne światło. Miała wrażenie, że straciła przytomność.
……..
Otworzyła oczy. Tobias stał na schodach tyłem do niej. Złapała go za rękę. Odwrócił się i przytulił ją mocno.
- Przepraszam – wyszeptał jej do ucha – Przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić.
Nie rozumiała. Nie wiedziała co o tym myśleć. Jeszcze chwilę wcześniej była uwięziona w portalu przestrzeni, a teraz stała na tych samych schodach, na których się wszystko zaczęło. W jego objęciach. Nie miała pojęcia jak to możliwe, ale nie miała ochoty się zastanawiać. Wtuliła się w niego chłonąc ciepło jego ciała.
- Bałam się – wyszeptała, a on przyciągnął ją mocniej do siebie, jakby to mogło odpędzić wszelkie obawy i rozwiązać jej problemy.
Na górze schodów zobaczyła Marka. Odsunęła się od Tobiasa, ale Mark machnął ręką i zszedł do nich po schodach. Przez chwilę przyglądał jej się, jakby chciał coś sprawdzić, a potem delikatnie pocałował ją w pliczek. Spojrzała na Tobiasa, żeby sprawdzić jego reakcję. Uśmiechał się. Nic już nie rozumiała. Była kompletnie zagubiona. Do czego mogło dojść w czasie, który spędziła zawieszona w czasie, żeby dwóch rywali nagle zaczęło grać w jednej drużynie. Patrzyła zdumiona na Marka. Usta miała rozchylone, a oczy szeroko otwarte, jakby przed chwilą zobaczyła ducha. Tobias odchrząknął.
- Zrozumiałem, że to nie było prawdziwe, Eve – powiedział Mark. – To, co ci dzisiaj pokazałem, ten mój sen, to były moje wspomnienia. Tak mi się teraz wydaje.
- Chcesz mi powiedzieć, że i tobą ktoś zawładnął i nie byłeś sobą? – wpatrywała się w niego badawczo. Byłaby to okrutna ironia losu, w końcu sam poprosił Karen, żeby zmieniła jej odczucia. Teraz nagle okazuje się, że sam był wtedy pod czyimś wpływem.
- Tak – odparł – prawdopodobnie moja pamięć została zmieniona przez siły nieczyste.
- Ale dlaczego teraz nagle uwolniłeś się spod ich wpływu? – zapytała.
- Okazuje się, że twój chłopak – wskazał ruchem głowy Tobiasa, który uśmiechał się wyzywająco w cieniu swojej nieodłącznej czapki. – Jest geniuszem w tworzeniu iluzji i udało mu się opracować coś w rodzaju bariery, a może czyśćca…
- Chodzi mu o to – odezwał się Tobias przesuwając czapkę na tył głowy – Że iluzja, która otacza ten zamek nie pozwala na przejście nikomu, kto jest pod jakimkolwiek wpływem. Musi się na wejściu zrzec wszystkiego, co może nim kierować. – uśmiechnął się – Ci, którzy nie są świadomi wpływu, robią to automatycznie, nawet o tym nie wiedząc.
Eve stała osłupiała patrząc to na jednego, to na drugiego i nie wiedząc co ma powiedzieć. Z jednej strony cieszyła się, że ma z głowy jedną ważną decyzję, z drugiej strony bała się trochę tego, co miało teraz nastąpić. Wiedziała, że tym razem to nie będą żarty. Z jednej strony pragnęła tego już od jakiegoś czasu. Chciała być z nim naprawdę w każdy możliwy sposób i w stu procentach. Nie chciała zaprzątać sobie głowy nikim innym. Z drugiej strony przerażało ją to bardziej niż kiedykolwiek. Gardło miała ściśnięte ze zdenerwowania ilekroć próbowała się odezwać. Już chciała się zmusić do nadludzkiego jak jej się wydawało wysiłku i przemówić, kiedy uratował ją Adam.
- Skoro mowa o iluzji – jak spod ziemi pojawił się koło nich Adam – Czas na nas, musimy wzmocnić to, co Tobias wcześniej osłabił.
Eve nie miała ochoty nigdzie iść. Chciała porozmawiać z Tobiasem. Musiała mu wyjaśnić, że się boi, ze nie może jeszcze składać żadnych deklaracji, mimo, że jest w stu procentach pewna swoich uczuć. Wciąż gdzieś głęboko w niej siedziało przeświadczenie, że znowu coś może pójść nie tak i że będzie wtedy nieszczęśliwa do końca życia. Nie umiała racjonalnie wytłumaczyć tego lęku. Nie wiedziała jak go nazwać, ani jak go opisać. Po prostu taka dziwna obawa siedziała gdzieś głęboko w jej podświadomości.
Adam ruszył przed siebie. Za nim niechętnie powlókł się Tobias. Nie miał ochoty zajmować się teraz iluzjami. Nie, kiedy mógł w końcu przestać uważać na Marka i swobodnie pokazywać jak bardzo mu na niej zależy i jak bardzo mu się podoba. Już od pewnego czasu czuł się przy niej na tyle swobodnie, że pozwalał jej na odkrywanie prawdziwego siebie. Był pewien, że niedługo usłyszy od niej to, na co czekał już tyle czasu. Wiedział, że go kocha. Wiedział to i już. Sposób w jaki go dotykała, to jak przyspieszał jej oddech kiedy ją całował, to jak szybko biło jej serce, kiedy był blisko. Wszystko wskazywało tylko na jedno.
Adam wyszedł na błonia i skierował się w stronę wyjścia z iluzji na końcu drogi prowadzącej do zamku. Tobias odwrócił się i skinął na Eve, która wciąż stała jak przyklejona na schodach. Mark pchnął ją delikatnie. Ruszyła powoli w stronę drzwi czując jak zdenerwowanie w niej narasta. Nie wiedziała skąd brały się te dziwne uczucia. Wszystko było teraz tak proste. Jej problem rozwiązał się sam. Podeszła do Tobiasa i zmusiła się do uśmiechu. Przez chwilę dziwnie na nią patrzył, ale potem objął ją ramieniem i razem ruszyli w dół zbocza, podążając śladem Adama.
Kiedy ją dotykał czuła się niesamowicie lekka i wszystkie troski odpływały same. Oparła głowę na jego ramieniu i objęła go w pasie. Szli w milczeniu. Spojrzała na niego. Uśmiechał się lekko, a kiedy zauważył, że na niego patrzy przyciągnął ją bliżej do siebie pocałował delikatnie w czoło.
- Tobias… - zaczęła, ale nie mogła nic więcej wykrztusić. Coś ściskało ją za gardło. Nie mogła dokończyć zdania. Nie mogła się odezwać. Jego imię wisiało w powietrzu czekając na dalszą część. Podniosła wzrok. Patrzył na nią pytająco.
- Co się dzieje, Eve? – zapytał.
- Nic – wychrypiała. – Nie wiem co się dzieje…  Porozmawiamy później – dodała gdy doszli do skraju iluzji i wyszli na zewnątrz.
- Teraz nauczymy cię porządnie chować obiekty, a nie odwalać amatorszczyznę – powiedział Adam.
Eve spojrzała na niego pytająco. Kiedyś już ukrywała mieszkanie Evana i wydawało jej się, że zrobiła to dobrze.
- Na przykład to, co zrobiłaś u Evana, to była jakaś totalna porażka – ciągnął Adam. – Ukryłaś mieszkanie fizycznie. Budynek nagle skurczył się o dwa piętra, ale nie postawiłaś zasłony przeciwko teleporterom. Wszyscy, którzy chcieli mogli się tam dostać.
Eve zaczerwieniła się. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Miał rację.
- Nie martw się – Tobias delikatnie ścisnął jej dłoń – za pierwszym razem większość z nas produkuje coś podobnego.
Czuła podświadomie, ze Tobias próbuje ją tylko pocieszyć, że sam prawdopodobnie nie miał takich problemów… On z niczym nie miał problemów, miała wrażenie, że wszystko przychodzi mu łatwo.
- „Eve, to nie tak…” – szepnął do niej w myślach, a ona przez chwile zastanawiała się skąd o tym wszystkim wie, ale nagle uświadomiła sobie, że znów zapomniała o postawieniu zasłony. – „Iluzje akurat przychodziły mi łatwo, to fakt, ale nie wszystko działo się w ten sposób…”
Patrzy na niego zaskoczona.
- „Nie?”
- „Nie.” – odparł smutno – „zobacz ile lat nie mogłem sobie poradzić ze zniewoleniem Krisa, mimo, że byłem go świadom…”
Posmutniał, a jej zrobiło się przykro, że z jej powodu, wróciły jego najgorsze koszmary. Wspięła się na palce i spojrzała mu w oczy. Stali tak przez chwilę nic nie mówiąc tylko patrząc na siebie. Ona walczyła ze sobą walczyła o to, żeby móc powiedzieć, że go kocha, żeby dać mu ten mały promyk nadziei. Walczyła ze sobą, ale ciągle coś ją powstrzymywało. Nie potrafiła wykrztusić tych dwóch słów, wiec w końcu tylko go pocałowała. Potem podniosła na niego wzrok.
- „Przepraszam… Nie mogę…”
- „Ciiicho, nie przejmuj się. Rozumiem…” – uśmiechnął się do niej serdecznie i klepnął ją mocno w ramię.
- To jak? Kilka wskazówek? – pyta w końcu, a Eve uśmiechnęła się szeroko ciesząc się w duchy, że Tobias jest tak wyrozumiały i że nie naciska na nią.
- Dobrze, to co muszę zrobić, żeby następnym razem nie spaprać sprawy? – zapytała.
- Przede wszystkim nie skupiaj się na ukryciu przedmiotu przed ludźmi. Oni są niegroźni. Dla nich wystarczy, że uczynisz przedmiot nieatrakcyjnym, albo jak w przypadku mieszkania Evana, należało je zostawić w spokoju. – powiedział Adam – Musisz wiedzieć kogo chcesz utrzymać na zewnątrz i na tym się skup.
Eve kiwała głową próbując sobie to wszystko wyobrazić.
- Spróbuj. – zachęcał Adam.
Zamknęła oczy. Jej twarz stężała, a mięśnie się napięły. Po chwili poczuła lekką ulgę. Uchyliła powieki. Tobias wpatrywał się uparcie w przestrzeń przed sobą i ewidentnie jej pomagał. Adam robił to samo. Po chwili odetchnęli z ulgą.
- Zrobione – powiedzieli razem, jak na komendę
- Świetnie ci poszło, Eve – powiedział Tobias obejmując ją i przyciągając do siebie, żeby ją pocałować.

- Dobra robota Eve – klepnął ją po ramieniu Adam i po chwili dodał – A teraz zabierajcie się do Chicago szukać Kristen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!