Tobias opadł na
ziemię. Adam natychmiast do niego podszedł.
- Nie ma sposobu,
żebyś ją znalazł w portalu?
- Jak? – zapytał
słabym głosem. – Tam jest miliony korytarzy… to by było jak szukanie igły w
stogu siana.
Adam spuścił głowę.
Mark podszedł do nich i położył rękę na ramieniu Marka.
- Przykro mi, stary.
- Ale z was idioci! –
Alice śmiała się siedząc kawałek od nich i żując źdźbło trawy.
Spojrzeli na nią
pytająco.
- O czym ty mówisz? –
zapytał Adam.
- Jejku, jacy ci
faceci potrafią być ograniczeni… - westchnęła jakby sama do siebie. Milczała
przez dłuższą chwilę, czekając aż któryś z nich załapie i odezwie się, ale nic
takiego nie nastąpiło. Westchnęła
- Trzech najpotężniejszych władców czasu
siedzi pod drzewem i zastanawia się czy można Eve wyciągnąć z portalu
przestrzeni. – spojrzała na nich. Wszyscy przytaknęli. Roześmiała się. Dalej
nie rozumieli o co jej chodzi, choć dała im jasną wskazówkę. Wstała i podeszła
do Tobiasa.
- Pewnie chciałbyś
cofnąć czas i nie otwierać tego portalu, co? – przytaknął. Patrzyła na niego
uparcie, jakby na coś czekała.
- Kurde, wy bałwany! –
krzyknęła w końcu wstając. – Może by któryś w końcu cofnął ten czas?! Tylko nie
Mark, bo jeszcze wymaże wszystkim pamięć i będę musiała wam drugi raz tłumaczyć
od czego macie swoje moce.
Tobias był wściekły na
siebie. Jak mógł na to nie wpaść? To było tak oczywiste rozwiązanie. Przecież
pojawiały mu się w głowie myśli, że gdyby mógł cofnąć czas, od razu by ją
przytulił zamiast uciekać. Jak mógł być tak głupi. Wstał i zamknął oczy.
Bladoniebieski
rozbłysk rozświetlił błonia pod zamkiem
……
Eve wciąż siedziała w tunelach teleportacyjnych. Nie
wiedziała co ma robić. Co jakiś czas przysiadała i płakała gorzko. Wołała
Tobiasa, Alice, Marka… Każdego, kto jej przychodził na myśl. Bała się, że
zostanie w tym przerażająco dziwnym miejscu na zawsze. Wiedziała, że sama się
stąd nie wydostanie. Chodziła wciąż napotykając kolejne korytarze, ale
wszystkie wyglądały prawie tak samo. Różniły się tylko odcieniem światła, który
je oświetlał. Nagle zobaczyła bladoniebieski rozbłysk i wszystko dookoła niej
zaczęło wirować. Krzyknęła przerażona, kiedy zobaczyła oślepiająco jasne
światło. Miała wrażenie, że straciła przytomność.
……..
Otworzyła oczy. Tobias stał na schodach tyłem do niej.
Złapała go za rękę. Odwrócił się i przytulił ją mocno.
- Przepraszam – wyszeptał jej do ucha – Przepraszam, że
musiałaś przez to przechodzić.
Nie rozumiała. Nie wiedziała co o tym myśleć. Jeszcze chwilę
wcześniej była uwięziona w portalu przestrzeni, a teraz stała na tych samych
schodach, na których się wszystko zaczęło. W jego objęciach. Nie miała pojęcia
jak to możliwe, ale nie miała ochoty się zastanawiać. Wtuliła się w niego
chłonąc ciepło jego ciała.
- Bałam się – wyszeptała, a on przyciągnął ją mocniej do
siebie, jakby to mogło odpędzić wszelkie obawy i rozwiązać jej problemy.
Na górze schodów zobaczyła Marka. Odsunęła się od Tobiasa,
ale Mark machnął ręką i zszedł do nich po schodach. Przez chwilę przyglądał jej
się, jakby chciał coś sprawdzić, a potem delikatnie pocałował ją w pliczek.
Spojrzała na Tobiasa, żeby sprawdzić jego reakcję. Uśmiechał się. Nic już nie
rozumiała. Była kompletnie zagubiona. Do czego mogło dojść w czasie, który
spędziła zawieszona w czasie, żeby dwóch rywali nagle zaczęło grać w jednej
drużynie. Patrzyła zdumiona na Marka. Usta miała rozchylone, a oczy szeroko
otwarte, jakby przed chwilą zobaczyła ducha. Tobias odchrząknął.
- Zrozumiałem, że to nie było prawdziwe, Eve – powiedział
Mark. – To, co ci dzisiaj pokazałem, ten mój sen, to były moje wspomnienia. Tak
mi się teraz wydaje.
- Chcesz mi powiedzieć, że i tobą ktoś zawładnął i nie byłeś
sobą? – wpatrywała się w niego badawczo. Byłaby to okrutna ironia losu, w końcu
sam poprosił Karen, żeby zmieniła jej odczucia. Teraz nagle okazuje się, że sam
był wtedy pod czyimś wpływem.
- Tak – odparł – prawdopodobnie moja pamięć została
zmieniona przez siły nieczyste.
- Ale dlaczego teraz nagle uwolniłeś się spod ich wpływu? –
zapytała.
- Okazuje się, że twój chłopak – wskazał ruchem głowy
Tobiasa, który uśmiechał się wyzywająco w cieniu swojej nieodłącznej czapki. –
Jest geniuszem w tworzeniu iluzji i udało mu się opracować coś w rodzaju
bariery, a może czyśćca…
- Chodzi mu o to – odezwał się Tobias przesuwając czapkę na
tył głowy – Że iluzja, która otacza ten zamek nie pozwala na przejście nikomu,
kto jest pod jakimkolwiek wpływem. Musi się na wejściu zrzec wszystkiego, co
może nim kierować. – uśmiechnął się – Ci, którzy nie są świadomi wpływu, robią
to automatycznie, nawet o tym nie wiedząc.
Eve stała osłupiała patrząc to na jednego, to na drugiego i
nie wiedząc co ma powiedzieć. Z jednej strony cieszyła się, że ma z głowy jedną
ważną decyzję, z drugiej strony bała się trochę tego, co miało teraz nastąpić.
Wiedziała, że tym razem to nie będą żarty. Z jednej strony pragnęła tego już od
jakiegoś czasu. Chciała być z nim naprawdę w każdy możliwy sposób i w stu
procentach. Nie chciała zaprzątać sobie głowy nikim innym. Z drugiej strony
przerażało ją to bardziej niż kiedykolwiek. Gardło miała ściśnięte ze
zdenerwowania ilekroć próbowała się odezwać. Już chciała się zmusić do
nadludzkiego jak jej się wydawało wysiłku i przemówić, kiedy uratował ją Adam.
- Skoro mowa o iluzji – jak spod ziemi pojawił się koło nich
Adam – Czas na nas, musimy wzmocnić to, co Tobias wcześniej osłabił.
Eve nie miała ochoty nigdzie iść. Chciała porozmawiać z
Tobiasem. Musiała mu wyjaśnić, że się boi, ze nie może jeszcze składać żadnych
deklaracji, mimo, że jest w stu procentach pewna swoich uczuć. Wciąż gdzieś
głęboko w niej siedziało przeświadczenie, że znowu coś może pójść nie tak i że
będzie wtedy nieszczęśliwa do końca życia. Nie umiała racjonalnie wytłumaczyć
tego lęku. Nie wiedziała jak go nazwać, ani jak go opisać. Po prostu taka
dziwna obawa siedziała gdzieś głęboko w jej podświadomości.
Adam ruszył przed siebie. Za nim niechętnie powlókł się
Tobias. Nie miał ochoty zajmować się teraz iluzjami. Nie, kiedy mógł w końcu
przestać uważać na Marka i swobodnie pokazywać jak bardzo mu na niej zależy i
jak bardzo mu się podoba. Już od pewnego czasu czuł się przy niej na tyle
swobodnie, że pozwalał jej na odkrywanie prawdziwego siebie. Był pewien, że
niedługo usłyszy od niej to, na co czekał już tyle czasu. Wiedział, że go
kocha. Wiedział to i już. Sposób w jaki go dotykała, to jak przyspieszał jej
oddech kiedy ją całował, to jak szybko biło jej serce, kiedy był blisko.
Wszystko wskazywało tylko na jedno.
Adam wyszedł na błonia i skierował się w stronę wyjścia z
iluzji na końcu drogi prowadzącej do zamku. Tobias odwrócił się i skinął na
Eve, która wciąż stała jak przyklejona na schodach. Mark pchnął ją delikatnie.
Ruszyła powoli w stronę drzwi czując jak zdenerwowanie w niej narasta. Nie
wiedziała skąd brały się te dziwne uczucia. Wszystko było teraz tak proste. Jej
problem rozwiązał się sam. Podeszła do Tobiasa i zmusiła się do uśmiechu. Przez
chwilę dziwnie na nią patrzył, ale potem objął ją ramieniem i razem ruszyli w
dół zbocza, podążając śladem Adama.
Kiedy ją dotykał czuła się niesamowicie lekka i wszystkie
troski odpływały same. Oparła głowę na jego ramieniu i objęła go w pasie. Szli
w milczeniu. Spojrzała na niego. Uśmiechał się lekko, a kiedy zauważył, że na
niego patrzy przyciągnął ją bliżej do siebie pocałował delikatnie w czoło.
- Tobias… - zaczęła, ale nie mogła nic więcej wykrztusić.
Coś ściskało ją za gardło. Nie mogła dokończyć zdania. Nie mogła się odezwać.
Jego imię wisiało w powietrzu czekając na dalszą część. Podniosła wzrok.
Patrzył na nią pytająco.
- Co się dzieje, Eve? – zapytał.
- Nic – wychrypiała. – Nie wiem co się dzieje… Porozmawiamy później – dodała gdy doszli do
skraju iluzji i wyszli na zewnątrz.
- Teraz nauczymy cię porządnie chować obiekty, a nie odwalać
amatorszczyznę – powiedział Adam.
Eve spojrzała na niego pytająco. Kiedyś już ukrywała mieszkanie
Evana i wydawało jej się, że zrobiła to dobrze.
- Na przykład to, co zrobiłaś u Evana, to była jakaś totalna
porażka – ciągnął Adam. – Ukryłaś mieszkanie fizycznie. Budynek nagle skurczył
się o dwa piętra, ale nie postawiłaś zasłony przeciwko teleporterom. Wszyscy,
którzy chcieli mogli się tam dostać.
Eve zaczerwieniła się. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Miał rację.
- Nie martw się – Tobias delikatnie ścisnął jej dłoń – za
pierwszym razem większość z nas produkuje coś podobnego.
Czuła podświadomie, ze Tobias próbuje ją tylko pocieszyć, że
sam prawdopodobnie nie miał takich problemów… On z niczym nie miał problemów,
miała wrażenie, że wszystko przychodzi mu łatwo.
- „Eve, to nie tak…”
– szepnął do niej w myślach, a ona przez chwile zastanawiała się skąd o tym
wszystkim wie, ale nagle uświadomiła sobie, że znów zapomniała o postawieniu
zasłony. – „Iluzje akurat przychodziły mi
łatwo, to fakt, ale nie wszystko działo się w ten sposób…”
Patrzy na niego zaskoczona.
- „Nie?”
- „Nie.” – odparł
smutno – „zobacz ile lat nie mogłem sobie
poradzić ze zniewoleniem Krisa, mimo, że byłem go świadom…”
Posmutniał, a jej zrobiło się przykro, że z jej powodu,
wróciły jego najgorsze koszmary. Wspięła się na palce i spojrzała mu w oczy.
Stali tak przez chwilę nic nie mówiąc tylko patrząc na siebie. Ona walczyła ze
sobą walczyła o to, żeby móc powiedzieć, że go kocha, żeby dać mu ten mały promyk
nadziei. Walczyła ze sobą, ale ciągle coś ją powstrzymywało. Nie potrafiła
wykrztusić tych dwóch słów, wiec w końcu tylko go pocałowała. Potem podniosła
na niego wzrok.
- „Przepraszam… Nie
mogę…”
- „Ciiicho, nie
przejmuj się. Rozumiem…” – uśmiechnął się do niej serdecznie i klepnął ją
mocno w ramię.
- To jak? Kilka wskazówek? – pyta w końcu, a Eve uśmiechnęła
się szeroko ciesząc się w duchy, że Tobias jest tak wyrozumiały i że nie
naciska na nią.
- Dobrze, to co muszę zrobić, żeby następnym razem nie spaprać
sprawy? – zapytała.
- Przede wszystkim nie skupiaj się na ukryciu przedmiotu
przed ludźmi. Oni są niegroźni. Dla nich wystarczy, że uczynisz przedmiot
nieatrakcyjnym, albo jak w przypadku mieszkania Evana, należało je zostawić w
spokoju. – powiedział Adam – Musisz wiedzieć kogo chcesz utrzymać na zewnątrz i
na tym się skup.
Eve kiwała głową próbując sobie to wszystko wyobrazić.
- Spróbuj. – zachęcał Adam.
Zamknęła oczy. Jej twarz stężała, a mięśnie się napięły. Po
chwili poczuła lekką ulgę. Uchyliła powieki. Tobias wpatrywał się uparcie w
przestrzeń przed sobą i ewidentnie jej pomagał. Adam robił to samo. Po chwili
odetchnęli z ulgą.
- Zrobione – powiedzieli razem, jak na komendę
- Świetnie ci poszło, Eve – powiedział Tobias obejmując ją i
przyciągając do siebie, żeby ją pocałować.
- Dobra robota Eve – klepnął ją po ramieniu Adam i po chwili
dodał – A teraz zabierajcie się do Chicago szukać Kristen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!