Mark walił z
wściekłością w taflę szkła przed sobą. Krzyczał na cały głos, ale nikt mu nie
odpowiadał. Lustro musiało tłumić głosy. Odwrócił się od niego. Świat wewnątrz
wyglądał dokładnie tak samo jak na zewnątrz, tylko był całkowicie pozbawiony
istot żywych, nie licząc jego samego. Znajdował się w tej samej fabryce, którą
widział przez szybę. Lustro odbijało rzeczywistość po drugiej stronie. Miał
więc wszystko, czego potrzebował do życia. Wszystko i nic. Nie miał jej.
Została po tamtej stronie. Nie wiedział nawet czy żyje. Ostatnie, co widział,
to wytatuowany blondyn wnoszący ją do portalu przestrzeni. Nie wiedział gdzie
jest ani co się z nią dzieje. Nie wiedział czy jeszcze żyje. Wątpił czy po tej
stronie byłby w stanie odczuć jej śmierć. Jego moc tu nie działała. Nie mógł
też mówić w myślach do innych. Nie wiedział nawet czy go widzą. Nie miał
podstaw, żeby sądzić, że odczułby utratę połowy duszy. Jedyne, co wiedział to
to, że zrobi wszystko. Nie, WSZYSTKO, co będzie musiał, żeby móc ją choć
jeszcze raz zobaczyć, dotknąć, przytulić.
- O ile będzie chciała
się do cię znać po tym co jej zrobiłeś, idioto. – powiedział sam do siebie.
Popełnił największy
błąd swojego życia, nie ufając jej. A właściwie to nie ufając sobie, nie
wierząc w siebie. Nie wierzył, że ktoś taki jak ona może go szczerze pokochać.
Spędził cztery noce i dnie namawiając Karen, żeby mu pomogła. Na początku był
zachwycony wpływem kontroli emocji, ale kiedy Eve została porwana zaczęły go
dręczyć wyrzuty sumienia. Nie mógł znieść gorzkiego smaku kłamstwa, który wciąż
czuł w ustach. Czuł, jakby postawił między nimi nieprzebytą zasłonę, która
odbierała mu co raz więcej przyjemności z przebywania z nią. Dlatego musiał
powiedzieć jej prawdę. Dlatego nie mógł ciągnąć tego dłużej. To była
najtrudniejsza decyzja w jego życiu. Wiedział, że przez to może ją stracić, ale
los ponownie ich rozdzielił i nie wiedział czy ma szansę na przebaczenie.
Jedyne co mu pozostawało to nadzieja. Ją uczynił słowem klucz. Jej się trzymał
i miał mocne postanowienie, że to jedno wystarczy mu na tak długo, aż znajdzie
sposób, żeby się stąd wydostać. Wiedział, że musi znaleźć jakiś sposób
komunikacji ze światem zewnętrznym. Wziął parę skrzynek, zrobił z nich fotel i
usiadł przodem do lustra, czekając, aż pojawi się w nim jakaś twarz.
………….
- Adam, musimy się
jakoś skontaktować z Markiem. – powiedziała Karen, gdy stali na środku fabryki
obmyślając plan działania. – On może nam dużo wyjaśnić.
- Tafla tłumi głos.
Mówienie w myślach też nie przejdzie. – zauważył Ryan.
- Czekajcie! –
krzyknęła uradowana Alice i pobiegła do swojego posłania.
Karen spojrzała
pytająco na Adama, ale on tylko wzruszył ramionami. Po chwili Alice wróciła
uśmiechając się triumfalnie i rozdając każdemu mały notesik i długopis.
- Tak będziemy
rozmawiać .– powiedziała machając kartkami przed nosem Karen.
- A Mark jak będzie
nam odpowiadał? – Ryan leniwie drapał
się ołówkiem po brwi, a Alice uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyciągnęła
kolejny notesik.
- Świetnie, a jak
planujesz mu go przekazać? – zapytał z powątpiewaniem Adam.
- Przecież on jest w
lustrze! – powiedziała, a widząc ich zdziwione miny delikatnie wskazała głową
miejsce, gdzie stało ukryte pod iluzją lustro i dodała ironicznie – Chodźcie,
specjaliści. Pokażę wam.
Stanęła przed lustrem.
Mark poderwał się z prowizorycznego fotela i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się i
napisała coś na kartce, podniosła ją go góry napisem w stronę szkła.
Mark uśmiechnął się,
kiedy przeczytał „Fajne siedzenie” i prawą ręką udał, że pisze coś na lewej,
żeby pokazać, że nie ma nic do pisania. Uniosła do góry drugi notatnik i
położyła go na maszynie za sobą. Kiedy tylko go puściła, zmaterializował się po
drugiej stronie lustra. Wyglądało na to, że wszystko, co jest po tej stronie
lustra, odbija się w więzieniu Marka, o ile nie jest przez nikogo trzymane ani
dotykane. Ponieważ nie pojawiały się tam postacie, nie mogły tam przebywać
rzeczy z nimi związane.
Mark chwycił go i
zaczął pisać. „Co z Eve?”.
Ryan uśmiechnął się
„Żyje, Tobias ją leczy.”
„To ten z dredami,
który zabrał ją z zamku? Nie podoba mi się to.”
Alice wybuchła
śmiechem, przypominając sobie jak Tobias na nią działał, jak działał na
wszystkie kobiety. „Nawet nie masz pojęcia jak bardzo ci się to nie podoba…”
„Tobias jest
najlepszym uzdrowicielem jakiego znam” Adam trzymał tę kartę w górze tak długo
aż Mark niechętnie skinął głową.
Mark doszedł do
wniosku, że musi przełknąć to, że Eve opiekuje się inny mężczyzna. Jeśli był
najlepszy, to powinien się nią zajmować. Postanowił zmienić temat „Co z
Marcusem?”.
Karen zaczęła pisać
„Nie wyczuwałam duszy Damena, nie wiem dlaczego.”
„Ja wiem.” Napisał
szybko Mark, pokazał im gestem, żeby poczekali, pochylił się i zaczął opisywać
wszystko, o czym wiedział. W końcu podniósł kartkę do góry. Adam i Karen
zbliżyli się do lustra, żeby lepiej widzieć.
Koślawe pismo Marka
było trudne do odczytania, zwłaszcza, że starał się zawrzeć dużo informacji na
jednej kartce: „ Eve widziała to w jego wspomnieniach. Pokazała mi to na chwilę
przed utratą przytomności. Zawarł pakt z duchami z zaświatów. Miał odwrócić
portal do dnia koniunkcji wszystkich planet. Zawiódł, więc duchy wessały
resztki jego duszy.”
Karen znów zaczęła
pisać „Widziałeś to?”
Mark skinął głową.
Adam przyłożył do lustra
kartkę, którą gęsto zapisał tekstem. Mark podszedł bliżej i przeczytał „Lustro
zabrał Marcus. Grozi, że zacznie go używać, a to się może skończyć gorzej niż gdyby
używał go Damen. Marcus nie ma pojęcia co robi. Dał nam miesiąc na spełnienie
żądań. Nie odda go dopóki nie uwolnimy Kristen. Gdzie ona jest?”
Zanim Adam zabrał
rękę, pojawiła się odpowiedź „Gdzieś w dziewiętnastowiecznym Paryżu.
Przeniosłem ją tam na jej prośbę, ale wtedy Marcus zabrał mnie do siebie. Nie
mogłem jej stamtąd zabrać.”
Adam zaniepokoił się i
zaczął chodzić w tę i z powrotem przed lustrem drapiąc się po głowie. „Od dawna
tam jest?” napisał.
Mark wzruszył
ramionami i odpowiedział „Od ponad miesiąca.”
- Cholera! – krzyknął
głośno i zaczął gorączkowo pisać „To anachronizm. Nie powinna tam tak długo
przebywać. Nie wiem ile jeszcze wytrzyma. To silna kobieta, ale przebywanie
przez tak długi czas w przeszłości jest zabójcze. Musimy cię jak najszybciej
wydostać i zawieźć tam, skąd ją odesłałeś. Tylko wtedy będziemy mogli ją
stamtąd wyciągnąć.”
Mark rozłożył
bezradnie ręce i podniósł kartkę „Wiem,
że nie powinna tam być tyle czasu, ale nie miałem jak jej ściągnąć”.
Mark spojrzał na Alice
i zobaczył, że znowu coś pisze. „Pracujemy nad wyciągnięciem cię stąd”.
„Jak wam idzie?”
spojrzał na nich pytająco.
„Beznadziejnie. Nie
mamy pojęcia od czego zacząć” Ryan podniósł kartkę zanim ktoś zdążył go
powstrzymać. Karen trzepnęła go w ucho.
- Po co mu to
napisałeś? – zapytała.
- Bo taka jest prawda…
- wyjąkał.
Adam patrzył na niego
przez chwilę ze złością, ale w końcu westchnął i znów zaczął pisać. „Musimy
rozszyfrować zapiski Damena. Daj nam trochę czasu.”
Mark skinął głową i
popatrzył na Karen, po czym westchnął i napisał dwa słowa. Musiał jej
powiedzieć. Musiał ją przygotować na reakcję Eve. Karen nie była niczemu winna,
ale wiedział, że Eve nie będzie chciała tego słuchać. Wiedział, że będzie na
nią wściekła. Podniósł rękę uparcie patrząc Karen w oczy. Wiedział, że zrozumie
ten przekaz dokładnie tak jak powinna.
„Eve wie…”
Karen wymamrotała
nieme „powiedziałeś jej?”, a Mark skinął głową, dotknął ręką serca, i szybkim
ruchem wyrzucił ją do przodu, jakby coś odczepiał.
Karen skinęła głową.
Zrozumiała, że oddał jej duszę. Nie mógł żyć w kłamstwie. Mark odwrócił się
tyłem do nich. Nie miał ochoty więcej rozmawiać. Musiał pomyśleć. Zastanowić
się jak to wszystko naprawić. Jeśli w ogóle mógł to wszystko naprawić…
Ryan patrzył
wyczekująco na Karen.
- O czym on mówił? –
zapytał.
- Nie musisz wiedzieć…
- zaczęła próbując przejść obok niego.
- Muszę! – złapał ją
za rękę. Za mocno. Był zły. – Muszę, chodzi o Eve.
- Nie spodoba ci się
to…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!