Me

Me

czwartek, 7 lutego 2013

Lustro 22 - Więzienie

Mark walił z wściekłością w taflę szkła przed sobą. Krzyczał na cały głos, ale nikt mu nie odpowiadał. Lustro musiało tłumić głosy. Odwrócił się od niego. Świat wewnątrz wyglądał dokładnie tak samo jak na zewnątrz, tylko był całkowicie pozbawiony istot żywych, nie licząc jego samego. Znajdował się w tej samej fabryce, którą widział przez szybę. Lustro odbijało rzeczywistość po drugiej stronie. Miał więc wszystko, czego potrzebował do życia. Wszystko i nic. Nie miał jej. Została po tamtej stronie. Nie wiedział nawet czy żyje. Ostatnie, co widział, to wytatuowany blondyn wnoszący ją do portalu przestrzeni. Nie wiedział gdzie jest ani co się z nią dzieje. Nie wiedział czy jeszcze żyje. Wątpił czy po tej stronie byłby w stanie odczuć jej śmierć. Jego moc tu nie działała. Nie mógł też mówić w myślach do innych. Nie wiedział nawet czy go widzą. Nie miał podstaw, żeby sądzić, że odczułby utratę połowy duszy. Jedyne, co wiedział to to, że zrobi wszystko. Nie, WSZYSTKO, co będzie musiał, żeby móc ją choć jeszcze raz zobaczyć, dotknąć, przytulić.
- O ile będzie chciała się do cię znać po tym co jej zrobiłeś, idioto. – powiedział sam do siebie.
Popełnił największy błąd swojego życia, nie ufając jej. A właściwie to nie ufając sobie, nie wierząc w siebie. Nie wierzył, że ktoś taki jak ona może go szczerze pokochać. Spędził cztery noce i dnie namawiając Karen, żeby mu pomogła. Na początku był zachwycony wpływem kontroli emocji, ale kiedy Eve została porwana zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia. Nie mógł znieść gorzkiego smaku kłamstwa, który wciąż czuł w ustach. Czuł, jakby postawił między nimi nieprzebytą zasłonę, która odbierała mu co raz więcej przyjemności z przebywania z nią. Dlatego musiał powiedzieć jej prawdę. Dlatego nie mógł ciągnąć tego dłużej. To była najtrudniejsza decyzja w jego życiu. Wiedział, że przez to może ją stracić, ale los ponownie ich rozdzielił i nie wiedział czy ma szansę na przebaczenie. Jedyne co mu pozostawało to nadzieja. Ją uczynił słowem klucz. Jej się trzymał i miał mocne postanowienie, że to jedno wystarczy mu na tak długo, aż znajdzie sposób, żeby się stąd wydostać. Wiedział, że musi znaleźć jakiś sposób komunikacji ze światem zewnętrznym. Wziął parę skrzynek, zrobił z nich fotel i usiadł przodem do lustra, czekając, aż pojawi się w nim jakaś twarz.
………….
- Adam, musimy się jakoś skontaktować z Markiem. – powiedziała Karen, gdy stali na środku fabryki obmyślając plan działania. – On może nam dużo wyjaśnić.
- Tafla tłumi głos. Mówienie w myślach też nie przejdzie. – zauważył Ryan.
- Czekajcie! – krzyknęła uradowana Alice i pobiegła do swojego posłania.
Karen spojrzała pytająco na Adama, ale on tylko wzruszył ramionami. Po chwili Alice wróciła uśmiechając się triumfalnie i rozdając każdemu mały notesik i długopis.
- Tak będziemy rozmawiać .– powiedziała machając kartkami przed nosem Karen.
- A Mark jak będzie nam odpowiadał? –  Ryan leniwie drapał się ołówkiem po brwi, a Alice uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyciągnęła kolejny notesik.
- Świetnie, a jak planujesz mu go przekazać? – zapytał z powątpiewaniem Adam.
- Przecież on jest w lustrze! – powiedziała, a widząc ich zdziwione miny delikatnie wskazała głową miejsce, gdzie stało ukryte pod iluzją lustro i dodała ironicznie – Chodźcie, specjaliści. Pokażę wam.
Stanęła przed lustrem. Mark poderwał się z prowizorycznego fotela i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się i napisała coś na kartce, podniosła ją go góry napisem w stronę szkła.
Mark uśmiechnął się, kiedy przeczytał „Fajne siedzenie” i prawą ręką udał, że pisze coś na lewej, żeby pokazać, że nie ma nic do pisania. Uniosła do góry drugi notatnik i położyła go na maszynie za sobą. Kiedy tylko go puściła, zmaterializował się po drugiej stronie lustra. Wyglądało na to, że wszystko, co jest po tej stronie lustra, odbija się w więzieniu Marka, o ile nie jest przez nikogo trzymane ani dotykane. Ponieważ nie pojawiały się tam postacie, nie mogły tam przebywać rzeczy z nimi związane.
Mark chwycił go i zaczął pisać. „Co z Eve?”.
Ryan uśmiechnął się „Żyje, Tobias ją leczy.”
„To ten z dredami, który zabrał ją z zamku? Nie podoba mi się to.”
Alice wybuchła śmiechem, przypominając sobie jak Tobias na nią działał, jak działał na wszystkie kobiety. „Nawet nie masz pojęcia jak bardzo ci się to nie podoba…”
„Tobias jest najlepszym uzdrowicielem jakiego znam” Adam trzymał tę kartę w górze tak długo aż Mark niechętnie skinął głową.
Mark doszedł do wniosku, że musi przełknąć to, że Eve opiekuje się inny mężczyzna. Jeśli był najlepszy, to powinien się nią zajmować. Postanowił zmienić temat „Co z Marcusem?”.
Karen zaczęła pisać „Nie wyczuwałam duszy Damena, nie wiem dlaczego.”
„Ja wiem.” Napisał szybko Mark, pokazał im gestem, żeby poczekali, pochylił się i zaczął opisywać wszystko, o czym wiedział. W końcu podniósł kartkę do góry. Adam i Karen zbliżyli się do lustra, żeby lepiej widzieć.
Koślawe pismo Marka było trudne do odczytania, zwłaszcza, że starał się zawrzeć dużo informacji na jednej kartce: „ Eve widziała to w jego wspomnieniach. Pokazała mi to na chwilę przed utratą przytomności. Zawarł pakt z duchami z zaświatów. Miał odwrócić portal do dnia koniunkcji wszystkich planet. Zawiódł, więc duchy wessały resztki jego duszy.”
Karen znów zaczęła pisać „Widziałeś to?”
Mark skinął głową.
Adam przyłożył do lustra kartkę, którą gęsto zapisał tekstem. Mark podszedł bliżej i przeczytał „Lustro zabrał Marcus. Grozi, że zacznie go używać, a to się może skończyć gorzej niż gdyby używał go Damen. Marcus nie ma pojęcia co robi. Dał nam miesiąc na spełnienie żądań. Nie odda go dopóki nie uwolnimy Kristen. Gdzie ona jest?”
Zanim Adam zabrał rękę, pojawiła się odpowiedź „Gdzieś w dziewiętnastowiecznym Paryżu. Przeniosłem ją tam na jej prośbę, ale wtedy Marcus zabrał mnie do siebie. Nie mogłem jej stamtąd zabrać.”
Adam zaniepokoił się i zaczął chodzić w tę i z powrotem przed lustrem drapiąc się po głowie. „Od dawna tam jest?” napisał.
Mark wzruszył ramionami i odpowiedział „Od ponad miesiąca.”
- Cholera! – krzyknął głośno i zaczął gorączkowo pisać „To anachronizm. Nie powinna tam tak długo przebywać. Nie wiem ile jeszcze wytrzyma. To silna kobieta, ale przebywanie przez tak długi czas w przeszłości jest zabójcze. Musimy cię jak najszybciej wydostać i zawieźć tam, skąd ją odesłałeś. Tylko wtedy będziemy mogli ją stamtąd wyciągnąć.”
Mark rozłożył bezradnie ręce i podniósł kartkę  „Wiem, że nie powinna tam być tyle czasu, ale nie miałem jak jej ściągnąć”.
Mark spojrzał na Alice i zobaczył, że znowu coś pisze. „Pracujemy nad wyciągnięciem cię stąd”.
„Jak wam idzie?” spojrzał na nich pytająco.
„Beznadziejnie. Nie mamy pojęcia od czego zacząć” Ryan podniósł kartkę zanim ktoś zdążył go powstrzymać. Karen trzepnęła go w ucho.
- Po co mu to napisałeś? – zapytała.
- Bo taka jest prawda… - wyjąkał.
Adam patrzył na niego przez chwilę ze złością, ale w końcu westchnął i znów zaczął pisać. „Musimy rozszyfrować zapiski Damena. Daj nam trochę czasu.”
Mark skinął głową i popatrzył na Karen, po czym westchnął i napisał dwa słowa. Musiał jej powiedzieć. Musiał ją przygotować na reakcję Eve. Karen nie była niczemu winna, ale wiedział, że Eve nie będzie chciała tego słuchać. Wiedział, że będzie na nią wściekła. Podniósł rękę uparcie patrząc Karen w oczy. Wiedział, że zrozumie ten przekaz dokładnie tak jak powinna.
„Eve wie…”
Karen wymamrotała nieme „powiedziałeś jej?”, a Mark skinął głową, dotknął ręką serca, i szybkim ruchem wyrzucił ją do przodu, jakby coś odczepiał.
Karen skinęła głową. Zrozumiała, że oddał jej duszę. Nie mógł żyć w kłamstwie. Mark odwrócił się tyłem do nich. Nie miał ochoty więcej rozmawiać. Musiał pomyśleć. Zastanowić się jak to wszystko naprawić. Jeśli w ogóle mógł to wszystko naprawić…
Ryan patrzył wyczekująco na Karen.
- O czym on mówił? – zapytał.
- Nie musisz wiedzieć… - zaczęła próbując przejść obok niego.
- Muszę! – złapał ją za rękę. Za mocno. Był zły. – Muszę, chodzi o Eve.

- Nie spodoba ci się to… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!