Me

Me

czwartek, 14 lutego 2013

Odbicie 7 - Ostatnie medium dusz

Adam zebrał wszystkie Zwierciadła na dziedzińcu zamku. Podniósł rękę. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- Musimy znaleźć lustro – powiedział – To jest nasz priorytet. Będą mi potrzebni teleporterzy, i iluzjoniści i Karen, jako medium dusz. Musimy zacząć od razu.
- Gdzie mamy szukać? – zapytał jeden z teleporterów.
- Nie wiem jeszcze. Nad tym już pracują wieszcze, a to zawsze zajmuje czas. Przepowiadanie przyszłości nie jest takie proste. Będą potrzebowali spokoju. – powiedział - Dlatego zaczniemy od lokalizacji, które moim zdaniem Marcus mógłby wykorzystać. Mam tu listę – podniósł do góry zwitek papieru.
- A po co iluzjoniści? – zapytał ktoś z tłumu.
- Jako ochrona. Dobrze wam wiadomo, że tylko medium dusz i iluzjonista może zabić inne Zwierciadło. – wyjaśnił Adam – Dlatego będę was wysyłał grupami do różnych lokalizacji spośród tych, które tu wypisałem.
- Jak będzie wyglądała grupa? – zapytała kobieta z tłumu.
- Myślałem o co najmniej dwóch teleporterach, trzech lub czterech iluzjonistach, w zależności od ich mocy. Do jednej z grup dołączy Karen. – powiedział.
- A ja uważam, że jeśli mamy się przygotowywać do konfrontacji, to Wzmacniacze też powinni się znaleźć w każdej grupie – powiedział Ryan – Zwłaszcza, jeśli Marcus ma we władaniu siły nieczyste.
Adam spojrzał na niego zdziwiony tym, że na to nie wpadł. Zawsze zapominał o wzmacniaczach, bo ich moc wydawała się być bezużyteczna.
- Masz rację – powiedział. – Iluzjoniści i teleporterzy już widzę, że stoją na przedzie. Proszę o dołączenie wzmacniaczy.
W tłumie nastąpiło poruszenie, kiedy jedne Zwierciadła przesuwały się do przodu, a inne cofały, żeby zrobić im miejsce. Kiedy zamieszanie osłabło Adam wyciągnął listę i odwrócił się do Karen.
- Chcę, żebyś wróciła ze swoją grupą do zamku, w którym więzili kiedyś Eve. Wątpię, żeby tam był, ale muszę sprawdzić. Myślę, że jest to rozsądne podejście – spojrzał na nią pytająco. Skinęła głową.
- Wybierz swoją grupę. – powiedział do niej.
Karen natychmiast wyciągnęła rękę do Alice i Ryana. Poza nimi w grupie stanęło jeszcze troje iluzjonistów i jeden teleporter. Złapali się za ręce i razem przekroczyli przez portal przestrzeni kierując się na północ Polski.
Adam tworzył kolejne grupy dopierając je ilościowo mniej więcej tak jak tę pierwszą. Kiedy wysłał już wszystkich, zwinął kartkę. Wiedział, że pozostałe punkty będą musieli odwiedzić przy innej okazji. Uśmiechnął się sam do siebie i poszedł do zamku, żeby dołączyć do Jeremy’ego  i pomóc mu w rozszyfrowywaniu zagadki tajemniczego odbicia, o którym przeczytali w zapiskach Damena.
W drzwiach dopadł go zdyszany wieszcz, młody chłopak. Mógł mieć około 19 lat. Był dość wysoki, ale grubawy. Miał krótkie brązowe włosy i niebieskie oczy. Ubrany był niedbale, ale sprawiał wrażenie, jakby mu to nie przeszkadzało. Niedawno został uświadomiony, ale już wykazywał ogromne zdolności.
- Mamy problem – wysapał.
Adam spojrzał na niego badawczo, złapał go za ramiona, potrząsnął i puścił.
- Co się stało? – zapytał – Widziałeś coś?
Skinął głową i złapał Adama za ramię, żeby się ustabilizować. Wciąż nie mógł złapać oddechu.
- Czy ktoś pojechał do zamku Damena? – zapytał chłopak.
Adamowi serce podskoczyło do gardła. Wysłał tam Alice i Karen, bo był przekonany, że to najbezpieczniejsze miejsce. Był pewien, że Marcus nie zawiezie lustra po raz kolejny w to samo miejsce. To byłoby zbyt oczywiste, zbyt przewidywalne, zbyt...
- Cholera, to do niego podobne! – warknął wściekły sam do siebie. Przecież to Marcus, nie Damen…  
Spojrzał przerażony na chłopaka.
 - Tam jest lustro? – zapytał gorączkowo.
- Nie. – pokręcił głową
- To o co chodzi?
- To zasadzka. – odparł. – Marcus czeka tam na twoich ludzi. Ma zamiar ich pozabijać. Wszystkich.
Adam opadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach.
- Widziałeś koniec?
- Nie – pokręcił głową chłopak. – Ale widziałem krew. Ktoś dzisiaj zginie.
………
Alice, Ryan i Karen wyszli z portalu jako pierwsi, pozostali stali za nimi.
Wyszli w salonie w zamku. Karen natychmiast zabrała się za przeszukiwanie pomieszczeń. Pozostali poszli jej śladem. Przeczesywali każdy kawałek podłogi. Iluzjoniści zdejmowali zasłony, teleporterzy przyspieszali przemieszczanie tam, gdzie to było potrzebne. Tylko Ryan stał na środku i czuł się niepotrzebny.
- Hej! – krzyknęła do niego Karen mocując się z szafą. – pomógłbyś, co?
Uśmiechnął się i delikatnym skinieniem nadgarstka przesunął szafę pół metra do przodu zatrzymując ją tuż przed nosem wychodzącej z portalu Alice, która obrzuciła go oburzony spojrzeniem.
- Byłam w celi Eve, nic nie znalazłam – stwierdziła, po czym rozejrzała się i dodała – Jakoś tu jaśniej niż jako ostatnio tu byliśmy.
- Zdaje się, że Eve ostatnio zrobiła tu niezłe porządki i wypędziła siły nieczyste z zamku.
Jeden z iluzjonistów pokiwał głową.
- Tak, tutaj czuć samą miłość. Nie to, co na dziedzińcu. – wskazał okno.
Ciemne chmury zbierały się nad zamkiem, podczas, kiedy w jego wnętrzu świeciło słońce. Przez chwilę przyglądali się tej anomalii z niekłamanym zdziwieniem. Zamurowało ich wszystkich, nie mogli się ruszyć, tylko wpatrywali się tępo w przestrzeń.
-Coś tu nie gra – powiedziała Karen i podeszła do drzwi na dziedziniec.
Już miała je otworzyć, kiedy Ryan złapał ją za rękę i pociągnął klamkę.
- Pozwól, że pójdę pierwszy.
Skinęła głową i wyszła zaraz za nim. Pozostali powlekli się niechętnie za nimi. Coś im mówiło, że powinni zostać w zamku, że tam są bezpieczni.
Kiedy wyszli na dwór, drzwi się za nimi zamknęły i usłyszeli chrzęst zamka. Obejrzeli się za siebie. Wyrosła za nimi ściana chmur. Czerwonych. Ogarnęło ich przerażenie. Ich serca biły w jednym, zdecydowanie zbyt szybkim, rytmie.
- Witajcie – odezwał się głos. Nie wiedzieli skąd dochodzi, ale wiedzieli doskonale do kogo należy.
- Marcus – wycedził przez zęby Ryan spluwając z odrazą na kamienny bruk dziedzińca.
- Odważny jesteś – powiedział Marcus wychodząc z portalu tuż przed nim. – żeby tak otwarcie pokazywać, że mnie nie lubisz – pokiwał palcem – nieładnie.
Podszedł do niego powoli o złapał go za brodę zmuszając, żeby do niego spojrzał.
- Nigdy. Więcej. Nie. Próbuj. Mi. Okazywać. Niechęci. – powiedział.
- Ani myślę – stwierdził ironicznie Ryan i spojrzał na Karen.
Marcus zaśmiał się w głos tak mocno, że prawie się przewrócił.
- Adam jest głupszy niż myślałem. – powiedział – przysłał mi tu ostatnie medium dusz. – uśmiechnął się złowieszczo – powinienem się cieszyć. Kiedy cię zabiję, będę miał to z głowy. Poza tobą nikt mnie nie zabije. 
Jakby w odpowiedzi na jego słowa niebo rozbłysło wielokolorowymi łunami. Iluzjoniści próbowali walczyć, ale szybko otoczyły ich czerwone chmury i ich moc natychmiast osłabła. Cała trójka osunęła się na ziemię błagając o litość. Marcus zaśmiał się głośno.
- Damen był laikiem jeśli chodzi o siły ciemności. – powiedział – A może po prostu nie miał mojego daru – uśmiechnął się – Pewnie mój dziadek…. niech go piekło pochłonie! – splunął na podłogę –Mówił wam, że jestem słabeuszem, co?
Karen spojrzała na niego pytająco powstrzymując Ryana przed rzuceniem się na niego.
- „Nie pozwolę mu obrażać Augustusa” – warknął do niej w myślach.
- „Właśnie, że pozwolisz, jeśli chcesz żyć”- odpowiedziała i mocno szarpnęła go za ramię.
- Siły ciemności są mi coś winne za to, że przez tyle lat nie mogły mnie uwolnić od Damena. A nie Mogły, bo skurczybyk był odporny na ich działanie. Jedynie umowa zawarta po tamtej stronie lustra była ważna. – powiedział – opłacało się grać słabeusza, żeby go do tego namówić.
Iluzjoniści powoli stawali na nogi z pomocą Alice i drugiego teleportera i zaczynali się cofać do drzwi zamku.
- No ale do rzeczy – powiedział oblizując usta – Nie jestem takim beztalenciem, jak myślał mój dziadek. Mam unikalną moc władania ciemnymi mocami. Odkryłem ją jeszcze zanim Damen stworzył lustro. Tak zmusiłem Kristen, żeby porzuciła swą miłość i pokochała mnie,.
- Jesteś odrażający! – wykrztusił Ryan
Marcus zaśmiał się.
- Po co ci lustro? – zapytała Karen.
- Bo od kiedy je stworzyliśmy, od jego istnienia zależy moje życie. – odpowiedział. – Mogę wam to powiedzieć, bo i tak za chwilę wszyscy zginiecie – zaśmiał się.
Ryan rzucił się na niego, ale Marcus złapał go za gardło i bez trudu podniósł do góry, jakby był lekkim piórkiem. Spojrzał mu w oczy i natychmiast otoczyły go czerwone chmury. Widział co raz gorzej. Co chwila tracił przytomność.
- Dość! – krzyknęła Karen. – Zostaw go, weź mnie. – powiedziała podchodząc do Marcusa. Nie patrzyła na Ryana.  
- „Kiedy się mną zajmie, uciekajcie” – powiedziała do nich wszystkich w myślach.
- „Dlaczego to robisz?” – zapytał Ryan
- „Jeśli się nie domyślasz, to moja ofiara nie ma sensu, ale nie mogę teraz o tym rozmawiać, nie ma czasu. Idźcie!” – krzyknęła do ich umysłów.
Ryan nie rozumiał co chciała mu powiedzieć. Alice pomagała mu wstać i ciągnęła go uparcie w tył. Widział jak czerwone chmury otaczają Karen, która krzyczała głośno. Wyrwał się Alice i podbiegł do niej, ale coś go powstrzymało.
- „Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi to, co zrobiłam Eve” – powiedziała do niego w myślach
- „już ci wybaczyłem” – odparł przez łzy
- ”To zrób dla mnie jedną rzecz” – poprosiła – „Pokochaj kogoś tak, jak ja ciebie…”
Krzyknęła głośno i rzuciła się ostatkiem sił na Marcusa jednocześnie wrzeszcząc do nich, żeby uciekali. Alice natychmiast teleportowała Ryana do wnętrza zamku. Drugi teleporter zrobił to samo z resztą. Zdążyli tylko zobaczyć jak ciało Karen bezwładnie osuwa się na ziemię. Jej czarne oczy były puste i patrzyły na nich, jakby ponaglając ich do ucieczki. Wiedzieli, że tylko dzięki niej mają szansę ucieczki. Była tak potężna, że Marcus musiał zaprząc wszystkie siły ciemności do walki z nią.
- Nieeeeee! – wrzeszczał Ryan szamocząc się w uścisku Alice, kiedy znikali w portalu teleportacyjnym.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!