Adam zebrał wszystkie Zwierciadła na dziedzińcu zamku. Podniósł
rękę. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- Musimy znaleźć lustro – powiedział – To jest nasz
priorytet. Będą mi potrzebni teleporterzy, i iluzjoniści i Karen, jako medium
dusz. Musimy zacząć od razu.
- Gdzie mamy szukać? – zapytał jeden z teleporterów.
- Nie wiem jeszcze. Nad tym już pracują wieszcze, a to
zawsze zajmuje czas. Przepowiadanie przyszłości nie jest takie proste. Będą
potrzebowali spokoju. – powiedział - Dlatego zaczniemy od lokalizacji, które
moim zdaniem Marcus mógłby wykorzystać. Mam tu listę – podniósł do góry zwitek
papieru.
- A po co iluzjoniści? – zapytał ktoś z tłumu.
- Jako ochrona. Dobrze wam wiadomo, że tylko medium dusz i
iluzjonista może zabić inne Zwierciadło. – wyjaśnił Adam – Dlatego będę was
wysyłał grupami do różnych lokalizacji spośród tych, które tu wypisałem.
- Jak będzie wyglądała grupa? – zapytała kobieta z tłumu.
- Myślałem o co najmniej dwóch teleporterach, trzech lub
czterech iluzjonistach, w zależności od ich mocy. Do jednej z grup dołączy
Karen. – powiedział.
- A ja uważam, że jeśli mamy się przygotowywać do
konfrontacji, to Wzmacniacze też powinni się znaleźć w każdej grupie –
powiedział Ryan – Zwłaszcza, jeśli Marcus ma we władaniu siły nieczyste.
Adam spojrzał na niego zdziwiony tym, że na to nie wpadł.
Zawsze zapominał o wzmacniaczach, bo ich moc wydawała się być bezużyteczna.
- Masz rację – powiedział. – Iluzjoniści i teleporterzy już
widzę, że stoją na przedzie. Proszę o dołączenie wzmacniaczy.
W tłumie nastąpiło poruszenie, kiedy jedne Zwierciadła
przesuwały się do przodu, a inne cofały, żeby zrobić im miejsce. Kiedy
zamieszanie osłabło Adam wyciągnął listę i odwrócił się do Karen.
- Chcę, żebyś wróciła ze swoją grupą do zamku, w którym
więzili kiedyś Eve. Wątpię, żeby tam był, ale muszę sprawdzić. Myślę, że jest
to rozsądne podejście – spojrzał na nią pytająco. Skinęła głową.
- Wybierz swoją grupę. – powiedział do niej.
Karen natychmiast wyciągnęła rękę do Alice i Ryana. Poza
nimi w grupie stanęło jeszcze troje iluzjonistów i jeden teleporter. Złapali
się za ręce i razem przekroczyli przez portal przestrzeni kierując się na północ
Polski.
Adam tworzył kolejne grupy dopierając je ilościowo mniej
więcej tak jak tę pierwszą. Kiedy wysłał już wszystkich, zwinął kartkę.
Wiedział, że pozostałe punkty będą musieli odwiedzić przy innej okazji.
Uśmiechnął się sam do siebie i poszedł do zamku, żeby dołączyć do
Jeremy’ego i pomóc mu w rozszyfrowywaniu
zagadki tajemniczego odbicia, o którym przeczytali w zapiskach Damena.
W drzwiach dopadł go zdyszany wieszcz, młody chłopak. Mógł
mieć około 19 lat. Był dość wysoki, ale grubawy. Miał krótkie brązowe włosy i
niebieskie oczy. Ubrany był niedbale, ale sprawiał wrażenie, jakby mu to nie
przeszkadzało. Niedawno został uświadomiony, ale już wykazywał ogromne
zdolności.
- Mamy problem – wysapał.
Adam spojrzał na niego badawczo, złapał go za ramiona,
potrząsnął i puścił.
- Co się stało? – zapytał – Widziałeś coś?
Skinął głową i złapał Adama za ramię, żeby się
ustabilizować. Wciąż nie mógł złapać oddechu.
- Czy ktoś pojechał do zamku Damena? – zapytał chłopak.
Adamowi serce podskoczyło do gardła. Wysłał tam Alice i
Karen, bo był przekonany, że to najbezpieczniejsze miejsce. Był pewien, że
Marcus nie zawiezie lustra po raz kolejny w to samo miejsce. To byłoby zbyt
oczywiste, zbyt przewidywalne, zbyt...
- Cholera, to do niego podobne! – warknął wściekły sam do
siebie. Przecież to Marcus, nie Damen…
Spojrzał przerażony na chłopaka.
- Tam jest lustro? –
zapytał gorączkowo.
- Nie. – pokręcił głową
- To o co chodzi?
- To zasadzka. – odparł. – Marcus czeka tam na twoich ludzi.
Ma zamiar ich pozabijać. Wszystkich.
Adam opadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach.
- Widziałeś koniec?
- Nie – pokręcił głową chłopak. – Ale widziałem krew. Ktoś
dzisiaj zginie.
………
Alice, Ryan i Karen wyszli z portalu jako pierwsi, pozostali
stali za nimi.
Wyszli w salonie w zamku. Karen natychmiast zabrała się za
przeszukiwanie pomieszczeń. Pozostali poszli jej śladem. Przeczesywali każdy
kawałek podłogi. Iluzjoniści zdejmowali zasłony, teleporterzy przyspieszali
przemieszczanie tam, gdzie to było potrzebne. Tylko Ryan stał na środku i czuł
się niepotrzebny.
- Hej! – krzyknęła do niego Karen mocując się z szafą. –
pomógłbyś, co?
Uśmiechnął się i delikatnym skinieniem nadgarstka przesunął
szafę pół metra do przodu zatrzymując ją tuż przed nosem wychodzącej z portalu
Alice, która obrzuciła go oburzony spojrzeniem.
- Byłam w celi Eve, nic nie znalazłam – stwierdziła, po czym
rozejrzała się i dodała – Jakoś tu jaśniej niż jako ostatnio tu byliśmy.
- Zdaje się, że Eve ostatnio zrobiła tu niezłe porządki i
wypędziła siły nieczyste z zamku.
Jeden z iluzjonistów pokiwał głową.
- Tak, tutaj czuć samą miłość. Nie to, co na dziedzińcu. –
wskazał okno.
Ciemne chmury zbierały się nad zamkiem, podczas, kiedy w
jego wnętrzu świeciło słońce. Przez chwilę przyglądali się tej anomalii z
niekłamanym zdziwieniem. Zamurowało ich wszystkich, nie mogli się ruszyć, tylko
wpatrywali się tępo w przestrzeń.
-Coś tu nie gra – powiedziała Karen i podeszła do drzwi na
dziedziniec.
Już miała je otworzyć, kiedy Ryan złapał ją za rękę i
pociągnął klamkę.
- Pozwól, że pójdę pierwszy.
Skinęła głową i wyszła zaraz za nim. Pozostali powlekli się
niechętnie za nimi. Coś im mówiło, że powinni zostać w zamku, że tam są
bezpieczni.
Kiedy wyszli na dwór, drzwi się za nimi zamknęły i usłyszeli
chrzęst zamka. Obejrzeli się za siebie. Wyrosła za nimi ściana chmur.
Czerwonych. Ogarnęło ich przerażenie. Ich serca biły w jednym, zdecydowanie
zbyt szybkim, rytmie.
- Witajcie – odezwał się głos. Nie wiedzieli skąd dochodzi,
ale wiedzieli doskonale do kogo należy.
- Marcus – wycedził przez zęby Ryan spluwając z odrazą na
kamienny bruk dziedzińca.
- Odważny jesteś – powiedział Marcus wychodząc z portalu tuż
przed nim. – żeby tak otwarcie pokazywać, że mnie nie lubisz – pokiwał palcem –
nieładnie.
Podszedł do niego powoli o złapał go za brodę zmuszając,
żeby do niego spojrzał.
- Nigdy. Więcej. Nie. Próbuj. Mi. Okazywać. Niechęci. –
powiedział.
- Ani myślę – stwierdził ironicznie Ryan i spojrzał na
Karen.
Marcus zaśmiał się w głos tak mocno, że prawie się
przewrócił.
- Adam jest głupszy niż myślałem. – powiedział – przysłał mi
tu ostatnie medium dusz. – uśmiechnął się złowieszczo – powinienem się cieszyć.
Kiedy cię zabiję, będę miał to z głowy. Poza tobą nikt mnie nie zabije.
Jakby w odpowiedzi na jego słowa niebo rozbłysło
wielokolorowymi łunami. Iluzjoniści próbowali walczyć, ale szybko otoczyły ich
czerwone chmury i ich moc natychmiast osłabła. Cała trójka osunęła się na
ziemię błagając o litość. Marcus zaśmiał się głośno.
- Damen był laikiem jeśli chodzi o siły ciemności. –
powiedział – A może po prostu nie miał mojego daru – uśmiechnął się – Pewnie
mój dziadek…. niech go piekło pochłonie! – splunął na podłogę –Mówił wam, że
jestem słabeuszem, co?
Karen spojrzała na niego pytająco powstrzymując Ryana przed
rzuceniem się na niego.
- „Nie pozwolę mu obrażać Augustusa” – warknął do niej w
myślach.
- „Właśnie, że pozwolisz, jeśli chcesz żyć”- odpowiedziała i
mocno szarpnęła go za ramię.
- Siły ciemności są mi coś winne za to, że przez tyle lat
nie mogły mnie uwolnić od Damena. A nie Mogły, bo skurczybyk był odporny na ich
działanie. Jedynie umowa zawarta po tamtej stronie lustra była ważna. –
powiedział – opłacało się grać słabeusza, żeby go do tego namówić.
Iluzjoniści powoli stawali na nogi z pomocą Alice i drugiego
teleportera i zaczynali się cofać do drzwi zamku.
- No ale do rzeczy – powiedział oblizując usta – Nie jestem
takim beztalenciem, jak myślał mój dziadek. Mam unikalną moc władania ciemnymi
mocami. Odkryłem ją jeszcze zanim Damen stworzył lustro. Tak zmusiłem Kristen,
żeby porzuciła swą miłość i pokochała mnie,.
- Jesteś odrażający! – wykrztusił Ryan
Marcus zaśmiał się.
- Po co ci lustro? – zapytała Karen.
- Bo od kiedy je stworzyliśmy, od jego istnienia zależy moje
życie. – odpowiedział. – Mogę wam to powiedzieć, bo i tak za chwilę wszyscy
zginiecie – zaśmiał się.
Ryan rzucił się na niego, ale Marcus złapał go za gardło i
bez trudu podniósł do góry, jakby był lekkim piórkiem. Spojrzał mu w oczy i
natychmiast otoczyły go czerwone chmury. Widział co raz gorzej. Co chwila
tracił przytomność.
- Dość! – krzyknęła Karen. – Zostaw go, weź mnie. –
powiedziała podchodząc do Marcusa. Nie patrzyła na Ryana.
- „Kiedy się mną
zajmie, uciekajcie” – powiedziała do nich wszystkich w myślach.
- „Dlaczego to
robisz?” – zapytał Ryan
- „Jeśli się nie domyślasz,
to moja ofiara nie ma sensu, ale nie mogę teraz o tym rozmawiać, nie ma czasu.
Idźcie!” – krzyknęła do ich umysłów.
Ryan nie rozumiał co chciała mu powiedzieć. Alice pomagała
mu wstać i ciągnęła go uparcie w tył. Widział jak czerwone chmury otaczają
Karen, która krzyczała głośno. Wyrwał się Alice i podbiegł do niej, ale coś go
powstrzymało.
- „Mam nadzieję, że
kiedyś wybaczysz mi to, co zrobiłam Eve” – powiedziała do niego w myślach
- „już ci wybaczyłem”
– odparł przez łzy
- ”To zrób dla mnie
jedną rzecz” – poprosiła – „Pokochaj
kogoś tak, jak ja ciebie…”
Krzyknęła głośno i rzuciła się ostatkiem sił na Marcusa
jednocześnie wrzeszcząc do nich, żeby uciekali. Alice natychmiast teleportowała
Ryana do wnętrza zamku. Drugi teleporter zrobił to samo z resztą. Zdążyli tylko
zobaczyć jak ciało Karen bezwładnie osuwa się na ziemię. Jej czarne oczy były
puste i patrzyły na nich, jakby ponaglając ich do ucieczki. Wiedzieli, że tylko
dzięki niej mają szansę ucieczki. Była tak potężna, że Marcus musiał zaprząc
wszystkie siły ciemności do walki z nią.
- Nieeeeee! – wrzeszczał Ryan szamocząc się w uścisku
Alice, kiedy znikali w portalu teleportacyjnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!