Me

Me

piątek, 22 lutego 2013

Odbicie 34 - Gdzie Adam?

Tobias wpatrywał się pytająco w Eve. Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech. Chciała mu jak najlepiej opowiedzieć co widziała.
- Byłam w Nowym Jorku… – Zaczęła, ale on jej przerwał.
- Eve, czy jest coś, czego nie chcesz mi powiedzieć albo pokazać? – zapytał – coś co widziałaś albo czułaś?
- Dlaczego pytasz?
- Bo mogłabyś mi to zwyczajnie pokazać… - uśmiechnął się.
Zastanowiła się przez chwilę, ale uznała, że nie widziała ani nie robiła w iluzji nic, co mogłoby się nie spodobać Tobiasowi.
- Nie wpadłam na to. – zaśmiała się i opuściła zasłonę iluzji.
Tobias milczał dłuższą chwilę po tym jak jej wspomnienie się skończyło.
- Eve… - zaczął i prawie natychmiast urwał. Spojrzała na niego zdziwiona. Jego oczy były szare.
- Co się stało? – zapytała.
- Darren. – wychrypiał – Podoba ci się?
Potrząsnęła głową.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – podeszła do niego i przesunęła palcem po feniksie na jego szyi. – Ty mi się podobasz. – powiedziała cicho zmysłowym głosem.
- Eve, czułem to, co ty, kiedy cię dotknął. – odsunął się od niej.
- I masz zamiar mnie z tego rozliczać? – zapytała. – To uczucie to było nic w porównaniu do tego, co czuję przy tobie. – przywołała wspomnienie sprzed chwili z ich garderoby. – Widzisz?
Pokręcił głową.
- Nie podoba mi się to, że dotyk innych mężczyzn tak na ciebie działa. – powiedział.
Podeszła do niego, wspięła się na palce i pocałowała go. Potem objęła go w pasie i przytuliła się do niego mocno. Nic nie mówiła. Wiedziała, że słowa go nie przekonają, nie teraz. Przelewała na niego całą swoją miłość. Czekała aż jego serce zwolni, aż jego rytm się uspokoi.
 - Kocham cię – powiedziała w końcu – Nikogo innego tylko ciebie, Tobias…
Podniosła na niego wzrok. Jego twarz złagodniała.
- Byłeś zazdrosny? – zapytała.
Skinął głową i uśmiechnął się lekko.
- Chyba nie mogę znieść myśli o tym, że kiedyś znajdziesz kogoś, kto bardziej zasługuje na kogoś takiego, jak ty… - wychrypiał wtulając się w jej szyję.
- Nie ma nikogo takiego – powiedziała i zmusiła go, żeby na nią spojrzał. – Jesteśmy dla siebie stworzeni, rozumiesz? Zawsze będziemy razem. Ty i ja. Eve i Tobias. Zawsze!
Uśmiechnął się i przytulił ją mocno.
- Przepraszam – wychrypiał – robię ci wyrzuty o coś co się jeszcze nie stało…
- Tak, to idiotyczne – powiedziała – Masz rację.
Zaśmiał się głośno.
- A teraz chodźmy po Alice i zabierajmy się do Nowego Jorku. Jeśli chcemy zniszczyć lustro, musimy tam na nie poczekać.  – Pociągnęła go w stronę drzwi.
- Musimy wziąć też Jeremy’ego i dziennik Damena, gdyby coś poszło nie tak. – powiedział
Skinęła głową i razem wyszli na korytarz. Zapukali do pokoju Alice. Nie odpowiadała więc weszli bez pukania. Siedziała na parapecie okiennym. Nogi wystawiła na zewnątrz i wpatrywała się w gwiazdy.
- Alice! – krzyknęła Eve.
- O, cześć! – odwróciła się do nich -  Nie zauważyłam was. – powiedziała uśmiechając się szeroko i zeskakując z parapetu.
- Eve miała wizję – powiedział Tobias, musimy się zbierać so Nowego Jorku.
- Wracamy do mieszkania Evana? – zapytała.
Oboje skinęli głową.
- Musimy wziąć jeszcze Jeremy’ego – powiedział Tobias.
- Tak, nikt nie ma takiej wiedzy o lustrze jak on. – zgodziła się Alice – to znaczy, Adam miał, ale nie mamy pojęcia gdzie on jest, prawda?
Pobiegli do pokoju Jeremy’ego i zaczęli mocno stukać w drzwi. Wiedzieli, że będzie wściekły. Chciał mieć trochę spokoju i prywatności. Po dłuższej chwili otworzył drzwi. Oczy miał przekrwione z gniewu.
- Czego?! – zapytał łapiąc Tobiasa za gardło.
Eve opuścił zasłonę myśli i pokazała mu co widziała. Jego uścisk powoli rozluźniał się. Tobias odzyskiwał możliwość oddychania. Kiedy Jeremy opuścił rękę, zaczął rozcierać sobie szyję.
- Masz niezły uścisk chłopie – powiedział klepiąc go po ramieniu.
- A teraz idź i załóż coś więcej na siebie, bo nie wiem czy chcesz podróżować w samych majtkach! – powiedziała Alice. – Za pięć minut ruszamy.
Jeremy zniknął za drzwiami i po chwili wyszedł w pełni ubrany. Tobias wziął Eve za rękę, a Alice wyciągnęła dłoń do Jeremy’ego. Parami weszli do otwartych portali przestrzeni.
…..
Znaleźli się w salonie mieszkania Evana. Rozejrzeli się niepewnie nie wiedząc czego się spodziewać. Eve kątem oka zauważyła ruch w korytarzu prowadzącym do jej dawnego pokoju. Odwróciła się w tamtą stronę. Ktoś uciekał w stronę wiktoriańskich drzwi. Znała tę sylwetkę bardzo dobrze.
- Mark! – krzyknęła.
Zatrzymał się i odwrócił powoli.
- Eve? – zapytał niepewnie – To ty?
- Tak. – Odparła. – Wszystko w porządku. Jest ze mną Tobias, Alice i Jeremy. Przyszliśmy tu, bo wiemy, że niedługo będzie tu lustro.
Mark podszedł do niej powoli.
- Skąd wiesz? – zapytał
- Miewam wizje, pamiętasz? – uśmiechnęła się.
Jakże mógłby zapomnieć. Jej pierwsza wizja przerwała ich pocałunek w czasach, kiedy jeszcze myślał, ze ją kocha. Skinął głową.
- Darren! – krzyknął – Wychodź, wszystko w porządku.
Kiedy czarna czapka pojawiła się  korytarzu Tobias przysunął się do Eve i objął ją mocno. Czuła, że jest spięty. Przejechała palcem po jego dłoni.
- „Kocham cię” – powiedziała do jego myśli. Rozluźnił się odrobinę, pochylił głowę i musnął ustami jej ucho
- „Ja ciebie też…” – odpowiedział jej.
- Gdzie Adam? – zapytała nagle Alice.
Mark i Darren spojrzeli na siebie nie bardzo wiedząc jak mają jej powiedzieć, że Adam najprawdopodobniej umarł.
- Nie żyje – powiedzieli jednocześnie.
Alice pokręciła przecząco głową i położyła rękę na sercu.
- Gdyby nie żył, to bym wiedziała – uśmiechnęła się. – Oddał mi kiedyś duszę.
Darren spojrzał zdziwiony na Marka.
- Nie wiem w takim razie co się stało. Powinien był zginąć. Został, żeby odciągnąć Marcusa i dać nam szansę ucieczki. Prosił, żebym ci coś powtórzył – opuścił zasłonę myśli i pokazał jej ostatnie wspomnienie Adama.
Alice otworzyła szeroko usta. Nie wiedziała co o tym myśleć.
- Co się z nim stało w takim razie? – zapytała Alice – Jeśli Marcus go nie zabił?
- Zaraz się dowiemy – powiedział Tobias wskazując sufit pod którym kłębiły się już czerwone chmury.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!