Me

Me

niedziela, 10 lutego 2013

Lustro 37 - Zniszczyć

Wracali do fabryki. Eve miała nadzieję, że Adam zdoła jeszcze dojść do tego jak użyć dodatkowego składnika. Miała nadzieję, że mają wystarczająco dużo czasu. Musieli go mieć. Nie mogła stracić Marka. Nie w ten sposób.
- No nareszcie! – krzyknęła Karen, kiedy w końcu wyszli z portalu przestrzeni.
Eve spojrzała na Adama.
- Masz? – zapytał.
Otworzyła dłoń. Wziął kamień i spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jesteś pewna, że to ma być to?
Skinęła głową.
- Jeśli Damen miał użyć czegoś co jest bezwartościowe, leżało na wierzchu i w zasadzie cały czas miałam do tego dostęp i mogłam to zabrać, to tak. – odparła – Jestem pewna.
- Gdzie go znaleźliście? – zapytał Adam
- W jej celi. Na podłodze niedaleko posłania. – odparł Tobias.
Eve spojrzała na lustro. Było prawie całkowicie czarne. Przeraziła się. Czarny kolor u Zwierciadeł oznaczał tylko jedno. Nawiedziło ją wspomnienie szarpnięcia, jakie poczuła w piersi, kiedy pod własną iluzją czuła, jak Mark odchodzi na zawsze. W oczach stanęły jej łzy, ale szybko je otarła, żeby nikt nie zobaczył.
- Wiesz już jak użyć tajemniczego składnika? – spojrzała pytająco na Adama.
- Nie mam pojęcia. – wzruszył ramionami.
Nadzieja uciekała z niej jak powietrze z przekłutego balonu. Nigdy nie zobaczy Marka. Nigdy nie powie mu, że mu wybaczyła, że wszystko mu wybaczyła. Nigdy już nie spojrzy w jego lazurowe oczy i nie zobaczy jego uśmiechu. Nie mogła powstrzymać łez, które płynęły jej po policzkach. Podeszła do lustra, żeby się z nim pożegnać.
Jeremy nagle poderwał się z miejsca.
- Znalazłem wskazówki! – krzyknął i podbiegł do Adama. – Tutaj, patrz. Jeśli zastosujesz algorytm piąty, to wychodzi z tego…
- Zniszczyć. – powiedział cicho Adam.
Jeremy aż podskakiwał kartkując książkę.
- A tutaj z kolei… – wskazał palcem inny ciąg znaków – …po zastosowaniu ósemki wyjdzie…
- Historia lubi się powtarzać. – Adam zagryzł wargę – Damen lubił zagadki.
Eve chodziła w tę i z powrotem próbując rozszyfrować o co mogło chodzić Damenowi. Dlaczego to miało ich naprowadzić na to, jak użyć tajemniczego składnika. Jak mieli połączyć dwie tak różne wskazówki.
 -„Historia lubi się powtarzać.” – myślała.
Karen wybiegła poza zasłonę iluzji , a po chwili wróciła z młotkiem w ręki i podeszła szybko do Adama zabierając mu z ręki kamień.
 - Czemu nic nie robicie? -  zapytała – Przecież to oczywiste. Damen napisał nam, że mamy go zniszczyć. – położyła kamień na podłodze i zamachnęła się szybko.
Eve myślała gorączkowo. Była pewna, że to nie tak, że nie o to chodzi. To by było za proste i nielogiczne. Jak zniszczenie kamienia miałoby unicestwić lustro? Nie, to nie tak! Nie mieli zniszczyć kamienia. Była prawie pewna, że ta wskazówka miała ich zwieść. Karen zaczęła opuszczać rękę z młotkiem. Eve rzuciła się na nią i zbiła ją z nóg. Alice krzyknęła zaskoczona, a Ryan zaczął podskakiwać trzymając się za nogę, bo młotek wyślizgnął się z rąk Karen i spadł na jego stopę. Eve poderwała się na nogi i zabrała kamień ściskając go mocno w dłoni.
Karen podniosła się i otrzepała obrzucając ją nienawistnym spojrzeniem ruszyła prosto na nią podwijając rękawy koszuli. Eve cofnęła odruchowo kilka kroków.
- Zwariowałaś? – wysyczała przez zęby – Co cię napadło? Masz jakiś problem?
- Z tobą? – odpowiedziała jadowitym głosem – Owszem, ogromny! Otumaniłaś mnie i przez ciebie nie mam pojęcia które uczucia były naprawdę moje, a które nie. – westchnęła - Ale nie o to teraz chodzi czy cię lubię czy nie. Wybaczyłam ci.
- To dlaczego do cholery się na mnie rzuciłaś? – zapytała zatrzymując się i z trudem łapiąc powietrze.
- Bo to nie tak. To zbyt proste. Nie może być rozwiązaniem...
Karen dalej dyszała z wściekłości i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Adam złapał ją za ramiona i pokiwał głową.
 - Ona ma rację. – powiedział – To by było zbyt proste.
Eve podeszła do Tobiasa, jakby szukając pomocy. Spojrzał na nią badawczo.
- Eve, skąd wiedziałaś, że to jest to czego szukamy? – zapytał wskazując kamień i kładąc jej dłoń na biodrze, żeby dodać jej otuchy.
- Wydawało mi się, że kiedyś go już widziałam.. – powiedziała lekko nieobecnym głosem. 
- A widziałaś? – zapytał Adam.
- Tak. – powiedziała – Kiedyś, we wspomnieniach Kristen.
Adam podszedł do niej, przepchnął Tobiasa i stanął naprzeciwko niej patrząc jej w oczy.
- Przypomnij sobie! – powiedział z naciskiem – To bardzo ważne: co robiła z nim Kristen.
- Historia lubi się powtarzać… – powiedziała cicho Eve, jakby próbując sobie to wszystko poukładać w głowie. Adam stał przed nią i kiwał spokojnie jakby się z nią zgadzał.
Nie, to nie mogło być tak proste. To była jakaś pułapka. Mogła w ten sposób stracić Marka na zawsze.
Alice podeszła do niej.
- Eve już czas. – powiedziała. – Wiesz co zrobić?
- Nie jestem pewna. – odparła. Ręce jej się trzęsły. Bała się.
Spojrzała na lustro. Było zupełnie czarne. Miała kilka sekund na podjęcie decyzji. Zamknęła oczy.
- Oby to było to. – powiedziała do siebie.
Cofnęła się o krok. Wyciągnęła rękę za siebie obracając kamień palcami, a po chwili szybkim ruchem wyrzuciła go do przodu. Tobias stanął za nią i oparł ręce na jej biodrach. Usłyszała brzdęk tłuczonego szkła. Otworzyła oczy, ale nic nie widziała. Otaczała ją całkowita ciemność. Przestrzeń pod zasłoną iluzji wypełniał czarny dym. Zakrztusiła się. Oczy ją piekły. Wciąż nic nie widziała. Czuła tylko na sobie stabilny nacisk dłoni Tobiasa. Oparła się o niego plecami.
- Dobrze zrobiłaś. – powiedział cicho.
- Udało się? – zapytała.
- Nie wiem. Widzę tyle, co ty.
Eve przymrużyła oczy, jakby chciała zobaczyć coś co jest bardzo daleko. Dym zaczął się przerzedzać. Zobaczyła obok siebie Adama. Z drugiej strony stała Alice. Wszyscy patrzyli się w przestrzeń, gdzie przed chwilą było lustro. Lustro zniknęło. Nie było po nim śladu. Nie było odłamków szkła ani fragmentów ramy. Nic. Do oczu napłynęły jej łzy. Zawiodła. Mogła go ocalić, ale go zabiła. Odwróciła się przodem do Tobiasa i zaczęła płakać. Jego koszulka była mokra od jej łez, gdy poczuła, że porusza się niespokojnie. Podniosła wzrok. Zacisnął szczękę i wpatrywał się w punkt przed sobą. Z każdą sekundą obejmował ją co raz mocniej. Odwróciła się. Ktoś szedł w ich stronę. Pomimo dymu rozpoznawała sylwetkę, której tak dawno nie widziała na żywo. 

- Eve?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!