Eve z niemałym trudem wyrwała się z objęć Tobiasa. Podbiegła
do Marka. Wyprostował się. Rzuciła się w jego objęcia. Przytulił ją mocno
i wplótł palce w jej włosy. Wiedziała co
za chwilę nastąpi. Zawsze to robił. Zawsze wplatał palce w jej włosy, kiedy ją
całował. Delikatnie nakierował na siebie jej usta i pocałował ją mocno. Nie
wyrywała się. Czekała. Usłyszała stukot ciężkich butów. Odwróciła się od Marka.
Tobiasa nie było. Przeklęła się w duchu za to, że pozwoliła Markowi na tak
wiele. Za to, że pozwoliła mu na to przy Tobiasie.
- Nie powinieneś tego robić. – powiedziała
- Nie protestowałaś. – powiedział spokojnie.
- Wiedziałeś, że Tobias tu jest? – zapytała
- Tak. – odparł i pogładził ją po ramieniu przeciągając
kciukiem po obojczyku.
Strąciła jego rękę. Obojczyk należał do Tobiasa. Tylko on
miał prawo przesuwać po nim palcem, tak jak tylko Mark mógł wplatać palce w jej
włosy, kiedy ją całował. Odwróciła się od niego i wyszukała wzrokiem Karen.
- Możesz się nim zająć? – zapytała wskazując głową Marka –
Jest osłabiony. Ja muszę iść porozmawiać z Tobiasem, wyjaśnić mu.
Karen skinęła głową.
- Tylko żadnej kontroli emocji. – pogroziła jej palcem – Pamiętaj,
że iluzja jest wyżej w hierarchii. Tym razem ci się nie uda.
Karen ponownie skinęła głową.
- Ja i za pierwszym razem byłam przeciwna. – wymamrotała – Przepraszam.
- Już nie ważne. – powiedziała i pobiegła do Tobiasa.
Siedział pod zasłoną iluzji z czapką naciągnięta głęboko na
oczy i wściekle uderzał w struny gitary. Odłożył ją kiedy weszła.
- Jak było? –wycedził przez zaciśnięte zęby.
Nie zastanawiała się nad tym. Nie wiedziała co poczuła. Była
zbyt zaskoczona, zbyt przejęta tym, co się przed chwilą stało.
- Nie wiem. – powiedziała.
Odwrócił się od niej.
- Tobias, wiedziałeś, że to się musi w ten sposób potoczyć.
Kiedyś go kochałam, muszę się dowiedzieć co czuję teraz. – powiedziała
spokojnie i przesunęła mu czapkę na tył głowy.
Wciągnął mocno powietrze i zaraz szybko je wypuścił.
Podniósł na nią wzrok.
- Wiem. – powiedział. Jego głos był łagodniejszy –
Przepraszam, nie myślałem, że to będzie takie trudne. Nie mogę znieść myśli o
tym, że inny mężczyzna będzie cię dotykał i całował.
- Przez pewien czas będziesz musiał. – powiedziała – Muszę rozszyfrować
swoje uczucia. Muszę spędzić z nim trochę czasu sam na sam. Proszę cię, żebyś
mi zaufał.
Tobias zacisnął szczękę ale po chwili odetchnął głęboko i
rozluźnił się.
- Dzisiaj idziesz spać do niego czy zostajesz ze mną? –
zapytał z szelmowskim uśmiechem.
Roześmiała się.
- Nie podjęłam jeszcze decyzji… - powiedziała – A co masz mi
do zaoferowania?
Podszedł do niej i przesunął palcem po jej obojczyku.
Zadrżała. Przytknął usta do jej ucha.
- To. – wyszeptał przesuwając palcem po krawędzi jej szczęki
i podnosząc jej głowę do góry. Musnął ustami jej wargi. Westchnęła cicho.
Działał na nią niesamowicie. Spojrzała na niego. Spod czapki widać było tylko
lekki półuśmiech. Sięgnęła, żeby ją zdjąć, ale złapał ją za rękę i pocałował
delikatnie wewnętrzną stronę jej nadgarstka.
- Nie. – powiedział zmysłowym głosem. – Zdejmę ją na noc.
Twój wybór czy to zobaczysz.
Puścił ją. Przez chwilę siedziała i nie mogła się otrząsnąć.
W końcu wstała i odwróciła się. Jego widok ją rozpraszał.
- Idę do Marka. – powiedziała. – Zobaczę co z nim.
Wyszła spod iluzji Tobiasa i przeszła przez prawie całą halę
fabryczną po drodze mijając Zwierciadła, które najwyraźniej nie wiedziały co
się przed chwilą stało, bo gawędziły wesoło.
Bez trudu odnalazła Karen i Marka. Kiedy do nich podeszła
Karen wstała zostawiając ich samych.
- Brakowało mi ciebie, Eve. – powiedział usiłując się
podnieść.
- Wiem. – odparła delikatnie łapiąc go za rękę. Gestem
nakazała mu leżeć. Wiedziała, że musi odpoczywać.
- Przepraszam. – skrzywił się – Przepraszam za to, jak cię
skrzywdziłem i przepraszam za to, że cię dzisiaj pocałowałem. Nie powinienem
był…
- Nie przejmuj się. – uśmiechnęła się lekko – Wytłumaczyłam
mu. Zrozumiał. On wie, że muszę wybrać między wami dwoma. Wie, że muszę sobie
przypomnieć co do ciebie czułam. Muszę się dowiedzieć ile spośród tych
wszystkich odczuć należało do mnie.
Mark rozważał przez chwilę czy powinien jej przypominać o
tym, że jeśli go odrzuci to będzie skazany na samobójstwo. Nie wiedział jak Eve
to odbierze. Raczej nie lubiła nieczystej gry, ale pobyt za lustrem i bierne
przyglądanie się temu, jak rozwija się w niej uczucie do innego mężczyzny zmieniły
go. Doszedł do wniosku, że w tej grze wszystkie chwyty są dozwolone.
- Pamiętaj, że ja ci coś dałem… – zaczął, ale natychmiast mu
przerwała.
- On też. – patrzyła na niego zniesmaczona. Znowu próbował
szantażu emocjonalnego. Co się z nim stało? Dawniej nie był taki…
Mark zesztywniał.
- Powiedział ci, że cię kocha? – zapytał z niedowierzaniem.
Skinęła głową i uśmiechnęła się.
- Aż tak cię to dziwi? – zapytała udając obrażoną.
Zaśmiał się.
- Chyba nie powinno, co nie? – odparł.
Przyglądał się jej badawczo przez chwilę. Wciągnął głęboko
powietrze. Wiedział, że musi o to zapytać. Musiał wiedzieć na czym stoi, musiał
wiedzieć jakie ma szanse na odzyskanie jej.
- Czujesz coś do niego? – zapytał w końcu.
- Zdecydowanie tak. Ciężko mi bez niego. Nie lubię go
zostawiać nawet na chwilę tak, jak teraz.
- Nawet dla mnie? – spojrzał na nią z nadzieją.
Westchnęła i przewróciła oczami. Oczekiwał od niej, że się
na niego rzuci? Od razu po tym jak się pojawi ponownie w jej życiu? Miała
zostawić Tobiasa dla kogoś, komu nie umiała teraz zaufać? Wybaczyła mu, to
prawda. Nie gniewała się na niego, ale nie umiała mu zaufać.
- Mark, poznajemy się w zasadzie od nowa. Musisz mi dać
czas, żebym sobie przypomniała co dla siebie znaczyliśmy.
Przełknął głośno ślinę.
- Mogę ci w tym jakoś pomóc? – zapytał czując, że z każdą
minutą traci ją co raz bardziej.
- Po prostu mi nie przeszkadzaj. – powiedziała i przytuliła
się do niego. Poczuła znajome, przyjemne ciepło. Delikatny prąd przepływał
przez jej ciało. Mark obrócił się na bok, żeby móc na nią patrzeć. Leżeli naprzeciwko siebie
dłuższy czas nie odzywając się ani słowem. Eve powoli przesuwała palcem po jego
plecach tak, jak to robiła kiedyś. Czuła delikatne mrowienie w palcach, ale nie
było w tym nic z gorąca, które ogarniało ją przy Tobiasie. Mark położył jej
dłoń na policzku i lekko pocierał kciukiem. Zbliżył się do niej. Wiedziała, że
chce ją pocałować, ale go powstrzymała.
- Kochasz go, prawda? – westchnął ciężko.
Nie odpowiedziała. Usiadła i zapatrzyła się w jakiś punkt
tuż za nim.
- Mark, robię to, żeby być wobec ciebie fair. Chcę dać ci
szansę, bo uważam, że na nią zasługujesz. – powiedziała spokojnie – Nie będę
ukrywać, że w tej chwili nie działasz na mnie tak, jak kiedyś.
-Eve, nie było mnie
raptem chwilę, a ty już znalazłaś sobie kogoś innego. Ile to trwało? Tydzień? -
wycedził przez zęby.
Patrzyła na niego przez chwilę. Wiedziała, że nic nie
zdziała. Mark czuł się oszukany i pokrzywdzony i choćby nie wiem jak się
starała to naprawić, nie była w stanie. Czuł się zdradzony mimo, że to on
zdradził ją pierwszy. Zdradził ją oszukując ją, namawiając Karen do pomocy i
zmieniając jej prawdziwe uczucia. Odebrał jej możliwość samodzielnego wyboru, a
teraz miał do niej pretensje, że zakochała się w kimś, kto po prostu był przy
niej, kiedy tego potrzebowała.
- Od kiedy? – wstała – Od czasu, kiedy się przyznałeś, że
uwiodłeś mnie przy pomocy sił nadprzyrodzonych? Od czasu kiedy wciągnąłeś do
tego Karen?!
Nie słuchał jej. Ciągnął swój wywód.
- Nie było mnie raptem chwilę, a ty od razu rzuciłaś się na
szyję pierwszemu lepszemu kolesiowi, który w niczym mi nie dorównuje! Co on
takiego w sobie ma? - złapał ją za rękę,
kiedy wychodziła.
- Jest wszystkim, czym ty nigdy nie będziesz! Jest twoim
przeciwieństwem. – wyrwała rękę z jego uścisku i wyszła. Była zła na siebie, że
tak zareagowała. Nie powinna ranić Marka.
Pobiegła do Tobiasa, ale nie weszła pod zasłonę iluzji.
Przez chwilę stała oddychając ciężko. Serce ją bolało. Mark zmienił się przez
nią. Nie mogła sobie tego wybaczyć. Wiedziała, że tylko miłość mogła zrobić z
tego zgorzkniałego nieznajomego, kogoś, kogo znała. Była mu to winna.
Wiedziała, że musi mu pomóc. Może potrafiłaby być z nim szczęśliwa. Tobias
powinien zrozumieć. Musiał zrozumieć. Rozpłakała się. Nie chciała go zostawiać,
ale musiała to zrobić. Nie mogła się z nim pożegnać, nie mogła mu wytłumaczyć.
Nie miała na tyle siły. Wstała, żeby odejść z jego życia raz na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!