Me

Me

poniedziałek, 25 lutego 2013

Odbicie 35 - Wątpliwości

Wpatrywali się w sufit. Alice poruszała się niespokojnie. Nie mogła sobie tego ułożyć w głowie. Wiedziała, że Adam żyje, czuła przy sobie jego duszę. Jednocześnie wiedziała o Marcusie tyle, że była pewna, że nie ocalił Adama bez powodu. Musiał zażądać czegoś w zamian, a jeśli Adam mu to dał, to czyniło go zdrajcą, przeciwnikiem. Nie mogła w to uwierzyć. Każdy z tu obecnych zdradziłby prędzej niż on. Był chyba najuczciwszą osobą w całek koalicji ponad trzystu Zwierciadeł. Westchnęła głęboko. Bała się tego, czego może się za chwilę dowiedzieć. Zaczęła się trząść. Po chwili poczuła kojący dotyk czyichś rąk. Odwróciła się. Darren pochylił się w jej stronę.
- Nie bój się, nie pozwolę Marcusowi cię skrzywdzić… - wyszeptał.
- Nie boję się Marcusa… - powiedziała – Boję się czego mogę się dowiedzieć o Adamie.
Darren westchnął odsuwając się nieco od niej.
- No tak… - wychrypiał – Kochasz go…
- Nie wiem czy go kocham – odpowiedziała – Nic już nie wiem. Jeśli go kocham, to dlaczego nie kazałam Marcusowi zabić tamtej dziewczyny? Nie wiem co się ze mną dzieje. Byłam przekonana, że to on jest mi pisany, ale…
 Darren przez chwilę zastanawiał się co powinien zrobić. Nie był pewien czy powinien ją pocieszać czy zaprzeczyć wszystkiemu co mówi. Wiedział, że nie chce, żeby kochała Adama. Chciał, żeby pokochała jego. Kiedy tylko się do niej zbliżał, czuł nieodparte przyciąganie i miał nadzieję, że ona kiedyś poczuje to samo. Nie wierzył, że nie jest zdolna do miłości. Uważał, że po prostu jeszcze jej nie spotkała.
Objął ją mocno i przyciągnął do siebie.
- Może po prostu jeszcze nie znalazłaś miłości? – powiedział cicho.
Alice odwróciła się i spojrzała na niego. Niebieskie oczy wpatrywały się w nią, jakby chciały jej coś powiedzieć. Darren przesunął dłonią po jej plecach. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie mogła go powstrzymać. Nie rozumiała tego. Poczuła, że ktoś ją odwraca, spojrzała na niego z wyrzutem, ale Mark skinął głową w stronę przeciwległej ściany pod którą rysowały się powoli trzy sylwetki. Alice strąciła ręce Darrena ze swoich bioder i podeszła krok do przodu.
Adam stał po prawej ręce Marcusa. Nie patrzył na nią, ale widziała, że jego oczy są szare. Nie mogła rozgryźć wyrazu jego twarzy. Podeszłą krok bliżej. Adam spojrzał na nią, jakby chciał ją ostrzec, ale po chwili odwrócił wzrok. Nie rozumiała czemu nie chce na nią spojrzeć. Chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła się odezwać.
- Kristen! – krzyknął Mark i rzucił się w kierunku ukochanej.
- Nie! – Kristen próbowała się wyrwać z objęć Marcusa. Chciała chronić Marka, wiedziała, że Marcus będzie chciał go zabić. Była tego pewna. Mark dobiegł do niej i wziął ją w objęcia nie zważając na to, że Marcus stoi tuż obok i wciąż trzyma ją za rękę. Pocałował ją mocno. Kristen opierała się przez chwilę, ale bliskość Marka i uczucie, jakie od niego biło szybko sprawiły, że całe jej samozaparcie gdzieś zniknęło. Wplotła palce wolnej ręki w jego włosy i zapomniała o całym świecie, kiedy muskała wargami jego usta.  Byłą tak szczęśliwa, że mogła latać. Nagle coś przerwało jej szczęście. Otworzyła oczy. Marcus trzymał jedną rękę na gardle Marka, drugą wciąż odciągał ją od niego.
- Jeszcze jeden raz położysz łapy na mojej Kristen… - wysyczał przez zęby Marcus.
- Nic co mu zrobisz nie będzie dla niego większą karą niż odebranie mu Kristen – powiedział spokojnie Tobias, widząc, że Mark nie może oddychać i nie wykrztusi z siebie słowa. Eve przysunęła się do niego bliżej.
- Dlaczego uważacie, że nie mogę go zabić? – zapytał.
Kristen stała obok niego i łkała głośno.
- Nie zabijaj go! – krzyczała przez łzy  - Będę twoja!
- Nie! – wychrypiał Mark – Nie możesz, to będzie gorsze niż śmierć…
- Jakież to romantyczne…  - mruknął Marcus.
Eve poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Zrobiło jej się cieplej. Spojrzała w bok i zobaczyła, że dłoń nie należy do Tobiasa. Spodziewała się tego, pamiętając ostatnią wizję, ale zdziwiło ją, że tym razem poczuła to inaczej. Uczucie, które ją ogarnęło było podobne do tego, które nawiedzało ją teraz w obecności Marka. Znacznie bardziej przyjacielskie niż we śnie. Nie wiedziała dlaczego tak się stało, ale podejrzewała, że za pierwszym razem po prostu miała nadzieję, że ta ręką należy do Tobiasa i jej ciało zareagowało zgodnie z oczekiwaniami.
- „Lustro tu jest” – powiedział wprost do jej myśli Darren ściskając ją lekko za ramię.
- „Skąd wiesz?” – zapytała.
- „Domyśliłem się w końcu co może oznaczać tak ogromna koncentracja ciemnych mocy w jednym miejscu. Ma je przy sobie. Zawsze.”
Eve rozejrzała się.
-„ Nie widzę” – powiedziała.
- „Może ciemne moce sprawiają, ze jest niewidzialne” – wyszeptał Darren.
Eve skinęła. Wiedziała, że siły ciemności pozwalają niemal na wszystko. Nic nie wydawało się już nieprawdopodobne.
- „Jesteś pewien, że lustro tu jest?” – zapytała spoglądając na niego.
Darren przytaknął.
Eve przez chwilę zastanawiała się jak zmusić Marcusa do ujawnienia lustra. Wiedziała, że bez tego nie uda im się go zniszczyć. Potrzebowała pomocy. Pomocy kogoś, kto ma wpływ na duchy, na ciemne moce. Zamknęła oczy.
- „Ryan!” – powiedziała w myślach starając się odnaleźć gdzieś w pustce energię brata. Nikt jej nie odpowiedział, ale mówiła dalej. – „Spróbuj zmusić duchy, żeby ujawniły lustro.”
Przez chwilę nasłuchiwała odpowiedzi, ale jej nie otrzymała. Westchnęła cicho.
- „Ryan, to bardzo ważne.” – powiedziała – „Wiem, że masz nad nimi władzę. Wiem, że Marcus też ją ma, ale chwilowo jest rozproszony i masz szansę. Pomóż nam, proszę… ”
Otworzyła oczy. Darren wciąż stał tuż obok niej i wpatrywał się w nią pytająco.
 - Co ty robiłaś? – zapytał – wyglądałaś jakbyś miała odlecieć za chwilę.
Eve uśmiechnęła się lekko, wiedząc, że prawdopodobnie udało jej się skontaktować z Ryanem, a przynajmniej zostawić mu wiadomość. Chciała odpowiedzieć Darrenowi, ale zakręciło jej się w głowie. Darren złapał ją i uchronił przed upadkiem. Tobias natychmiast odbiegł od nich.
-  Zabieraj od niej łapy! – warknął biorąc Eve na ręce. – Co jej zrobiłeś?
- Ja ją tylko złapałem.  – powiedział.
- Dlaczego zemdlała? – zapytał zdenerwowany Tobias. Ręce mu się trzęsły.
- Nie wiem. Gadała coś do Ryana w myślach. – Darren wzruszył ramionami.
Tobias przez chwilę zastanawiał się jak Eve mogła się kontaktować z Ryanem, skoro ten był w świecie duchów, ale po krótkich rozważaniach doszedł do wniosku, że musiała mieć z nim jakąś łączność, skoro byli rodzeństwem.
- Czy ty zawsze musisz wpychać łapy w nieswoje sprawy? – warknął na Darrena.
- O co ci chodzi? – zapytał Darren – To ty zawsze odbierałeś mi przyjemności. Wystarczyło, że się pojawiłeś, a wszystkie dziewczyny leciały do ciebie. Nie miałem z tobą szans…
- Żartujesz? – zdziwił się Tobias. – Przecież wszystkie dziewczyny zawsze pociągała wyłącznie twoja buzia… Ja się nie liczyłem…
- Dopóki się nie odezwałeś. – warknął Darren.
- Nie panowałem nad tym! – powiedział – Gdybym mógł, wyłączyłbym to. Dobrze wiesz, że nigdy nie zależało mi na dziewczynach. Chciałem tylko odnaleźć ją – wskazał ruchem głowy Eve – Tylko na tym mi zależało. Na jej jedynej, która pokocha mnie takiego, jakim jestem i nie będzie chciała mnie zmieniać.
Darren westchnął. Znał pragnienia Tobiasa dobrze. Znali się od wielu lat i razem przechodzili przez nauki u Adama. Byli przyjaciółmi, mieli podobne poczucie humoru. Lubili się, mimo, że rywalizowali czasem o dziewczyny i dla zabawy próbowali je sobie odbijać, on używając wyłącznie swoich cech fizycznych, a Tobias przy użyciu swoich nadprzyrodzonych zdolności. Zawsze wygrywał Tobias, mimo, że obaj dobrze wiedzieli, że Darren jest zarówno przystojniejszy, jak i lepiej zbudowany. Głos Tobiasa hipnotyzował każdą kobietę.
- Darren, zawsze byłeś dla kobiet atrakcyjniejszy ode mnie – powiedział – Do tej pory boję się, że kiedyś mogę z tobą przegrać… Zwłaszcza teraz, kiedy oddałem swoje moce.
- Oddałeś moce? – zdziwił się Darren.
- Tak. Dla niej. – przycisnął na chwilę usta do czoła Eve - Dlatego bardzo cię proszę, zostaw mi Eve. Nie próbuj mi jej odebrać…
Darren spojrzał na niego zszokowany. Nigdy nie przypuszczał, że Tobias może mieć kompleksy na jego punkcie. Nigdy nie podejrzewał, że miał go za godnego rywala. Zawsze myślał, że się z niego nabija. Spojrzał na niego.
- Tobias, nigdy bym ci tego nie zrobił. – westchnął – Myślałem, że znasz mnie na tyle.
Tobias przytaknął lekko, ale wciąż nie wyglądał na przekonanego.
- Czy ty kiedyś widziałeś jak ona na ciebie patrzy? – zapytał Darren – Nawet gdybym nie wiem jak starał się ją odbić, nie zwróciłaby na mnie uwagi. Zrozum wreszcie, że ona cię kocha. Wcale nie mniej niż ty ją. – Uśmiechnął się.
Tobias spojrzał niepewnie na Eve a potem znów na Darrena.
- Kocha cię. Dwa razy przeżyła twoją śmierć i dwa razy wyciągała cię z zaświatów, żeby z tobą być. – powiedział – Nie wiem jak możesz jeszcze mieć wątpliwości.
Tobias uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Ja też nie wiem… - powiedział.
- W życiu bym nie przypuszczał, że ta cała twoja pewność siebie rozsypie się przy jednej dziewczynie. – roześmiał się.
- Tu nie chodzi o pewność siebie – odparł cicho Tobias – Ja nie zasługuję na nią. Nie zasługuję na jej miłość.
- Żartujesz, prawda? – zapytał – Na miłość nie można zasługiwać albo nie. Ona po prostu jest. Nie kocha się nikogo dlatego, że coś zrobił. Kocha się go, bo po prostu jest.
Tobias kręcił głową.
- Przecież Eve pokochała cię nie mając pojęcia o tobie. Nie wiedziała o tobie nic poza tym jak się nazywasz, a już coś ją do ciebie ciągnęło.
- Skąd wiesz? – zapytał Tobias.
- Ma opuszczoną zasłonę myśli – powiedział Darren uśmiechając się lekko. – Radzę, żebyś z tego skorzystał i powspominał trochę patrząc na to wszystko z innej perspektywy. Możesz się dużo dowiedzieć o sobie i o tym jak od samego początku na nią działałeś. – rozszerzył uśmiech widząc jak Tobias zaczyna się łamać – Połóż ją na łóżku i zajmij się powoli jej leczeniem. Pozwól, że ja wrócę do Marcusa – powiedział i odwrócił się do niego plecami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!