Łzy ciekły jej po policzkach. Czuła wszechogarniającą
pustkę. Czuła jak dusze Tobiasa usiłuje się wydostać z jej piersi. Starała się
ją powstrzymać, mówiąc jak bardzo go kocha i że nie potrafi bez niego żyć.
Poczuła szarpnięcie. Krzyczała. Pochyliła się i przyciągnęła jego głowę na
swoje kolana. Nie chciała uwierzyć w to, ze już go nie ma, że nie usłyszy
więcej jego śmiechu, nie spojrzy w jego oczy. Była cała mokra od łez. Włosy
oblepiały jej twarz.
- Należało mu się – usłyszała głos swojego brata, ale on nie
brzmiał jak Ryan. To nie był on. On nie mówił takich rzeczy.
Delikatnie położyła Tobiasa na ziemi i wstała.
- Jak mogłeś? – popchnęła Ryana
- Zasłużył na to – odparł.
- Tobias? – zapytała przez łzy – On na to zasłużył? Był
twoim przyjacielem.
- Wykorzystał mnie. – powiedział Ryan cofając się. –
Zresztą, ciebie też by wykorzystał.
- Nie! – powiedziała – to był jedyny mężczyzna jakiego
kochałam, a ty mi go odebrałeś.
Ryan zatrzymał się i podszedł do niej. Złapał ją za
podbródek i spojrzał jej w oczy. Nie cofnęła się.
- Zabij i mnie – powiedziała spokojnie – Nie chcę żyć. Nie
bez niego.
- Kochałaś go? – zapytał.
Nie odpowiedziała, tylko zsunęła szlafrok z ramienia.
- O boże! – krzyknął Ryan. – Co ja zrobiłem?
- Zabiłeś go. – powiedziała cicho. – Zabiłeś swojego
przyjaciela. Zabiłeś kogoś, kogo kochałam.
- Najpierw Alice, teraz on – westchnął Ryan – Co się ze mną
dzieje.
- Alice żyje. – powiedziała Eve – Nic jej nie zrobiłeś.
Tobias ją leczył.
Osunęła się na ziemię. Ukryła twarz w dłoniach. Czuła tylko
ból, ale nie fizyczny. Ten był znacznie gorszy. Gorszy od wszystkiego, co
kiedykolwiek przeżyła. Cierpiała niewyobrażalnie. Nie wiedziała jak ma żyć bez
Tobiasa. Nie potrafiłaby. Jej oczy robiły się co raz ciemniejsze, aż stały się
prawie całkowicie czarne. Przytuliła się do niego i położyła głowę na jego
ramieniu. Chciała umrzeć przy nim. Chciała poczuć ciepło jego ciała po raz
ostatni. Wtedy poczuła na sobie czyjeś dłonie. Otworzyła na chwilę oczy. Adam
klęczał przy niej i coś mówił, ale nic nie słyszała.
- Eve – powtórzył. – Nie odchodź. Nie minęło dużo czasu.
Istnieje szansa, że uda się go sprowadzić z powrotem, ale jesteś do tego
potrzebna. Nie poddawaj się! – powiedział po czym wstał i podszedł do Ryana.
- Twoja siostra umiera. – powiedział.
- Jak to? – Ryan rozejrzał się nieprzytomnie.
Adam załapał go za ramiona i potrząsnął nim mocno.
- Jeśli chcesz ocalić siostrę, to zrób użytek z tego, że
jesteś medium dusz i ocal go. – powiedział – Czas ucieka. W tej chwili Tobias
jest jeszcze gdzieś w świecie przejściowym. Jeszcze możesz negocjować z
duchami. Może go wypuszczą.
- Nie potrafię… - powiedział Ryan.
- To lepiej się naucz! – krzyczał Adam wskazując Eve – Ona
długo nie wytrzyma. Oddała mu duszę. Nie potrafi bez niego żyć. Kocha go.
- Ale ja nie mogę… - powiedział.
- Jesteś medium! – powiedział Adam – Jesteś najpotężniejszym
ze Zwierciadeł i nie możesz?! Ty wszystko możesz. Musisz go sprowadzić. Jeśli
chcesz ją ocalić.
Ryan pokręcił głową.
- To twoja siostra, do cholery! – krzyknął i uderzył go w
twarz.
Ból wyrwała Ryana z zamroczenia. Zrozumiał, że to jedyna
szansa ocalenia ostatniej osoby, którą kocha. Jedynej osoby, którą kochał całe
życie. Podszedł do Tobiasa i uklęknął koło niego. Położył dłoń na jego sercu.
Eve patrzyła na niego przerażona.
- Eve, musisz go przywołać z powrotem – wyszeptał jej na
ucho Adam. – Tylko ty możesz go powstrzymać przed przekroczeniem granicy.
Eve spojrzała na Tobiasa. Łzy kapały na jego policzki, na
jego koszulę, na jego usta. Pocałowała go mocno.
- Kocham cię – wyszeptała mu do ucha. Wydawało jej się, że
jej odpowiedział. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Wiedziała, że już nigdy
więcej go nie zobaczy. Wiedziała, że nigdy więcej nie usłyszy, że ją kocha. Nie
mogła znieść bólu. Znów poczuła dotyk Adama. Dodawał jej otuchy. Dodawał jej
wiary.
- Spójrz na Ryana – powiedział.
Podniosła wzrok. Jej brat miał nieobecną twarz, jego oczy
skakały z lewej strony na prawą i z powrotem.
- Co się z nim dzieje? – zapytała.
- Rozmawia z duchami – odparł.
…….
Ryan skupił się na odnalezieniu duszy Tobiasa. Mrugnął, a
kiedy otworzył oczy zobaczył, że znalazł się w grobowcu. Podłoga zrobiona była
z czasek, ściany z kości. Jedyne światło pochodziło od krążących dookoła niego
duchów. Szukał duszy Tobiasa, ale nie mógł jej znaleźć. W końcu poczuł lekkie
dotknięcie. Obok niego zmaterializowała się ciemnogranatowa materia o złocistym
połysku. Była to najczystsza forma w tym pomieszczeniu. Jedyna nieskażona złymi
intencjami. Skinął na niego.
- Kocham cię – usłyszał szept Eve. Wiedział, że próbuje
wywołać Tobiasa, bo jego dusza poruszyła się niespokojnie i odbiła się od
ściany próbując wrócić.
- Przyszedłeś o coś prosić, medium? – głos odbijał się echem
od kości. Powodowało to iście upiorne wrażenie. Wzdrygnął się.
- Chciałem was prosić, żebyście zwrócili tę duszę żywym –
powiedział wskazując na obłok granatu, który unosił się obok niego w powietrzu.
- Nie ma nic za darmo – powiedziały duchy.
Ryan przez chwilę zastanawiał się co może im ofiarować w
zamian, ale nic nie przychodziło mu na myśl. Wiedział jednak, że nie może
zawieść Eve. Musiał ocalić Tobiasa za wszelką cenę.
- Dam wam cokolwiek. Wszystko, co mam jest wasze, tylko go
wypuśćcie. – powiedział błagalnie.
Duchy zaczęły szeptać. Z początku Ryan nic nie rozumiał, ale
w końcu usłyszał, że rozmawiają o tym co bardziej im się opłaca. Mogły dostać
duszę Tobiasa, a po chwili duszę Eve. Wiedział, że duchy muszą czuć, że Eve
jest na granicy. Musiały o tym wiedzieć. Z drugiej strony miały duszę medium,
która energetycznie była dla nich warta znacznie więcej niż jakakolwiek inna.
Znacznie więcej niż dusza pięćdziesięciorga innych Zwierciadeł. Wiedział, że na
szali jest jego życie. Duchy wybiorą czy przyjmą jego ofiarę, czy odeślą go z
powrotem, a zadowolą się Tobiasem i Eve. Zrozumiał co musi poświęcić. Wiedział,
że albo zawiedzie Eve i do końca życia będzie musiał żyć ze świadomością, że
przez niego się zabiła, albo nigdy nie wróci, żeby zobaczyć czy jego siostra
jest szczęśliwa z tym, którego wybrała. Chciało mu się płakać, ale podjął już
decyzję. Poświęciłby dla niej wszystko. Jeśli jego życie miało wartość ocalenia
jego siostry i przyjaciela, to był gotów się z nim pożegnać.
- Podjęliśmy decyzję – powiedziały duchy.
……..
- Dlaczego to tyle trwa? – zapytała Eve. – Tracimy go…
Przytuliła się do Tobiasa po raz kolejny tracąc nadzieję, że
kiedykolwiek go odzyska. Znów płakała. Nie mogła tego powstrzymać. Adam klęczał
obok niej i powtarzał jej, że mają jeszcze szanse, że dopóki Ryan prowadzi
negocjacje istnieje cień szansy, że Tobias wróci. Mówił to, chociaż sam co raz
bardziej wątpił w to, że im się uda. Czas uciekał. Wiedział, że Ryan nie może
przebywać za długo w świecie przejściowym, bo stanie się jednym z duchów. Nie
powiedział mu tego, choć wiedział, że powinien.
Podniósł wzrok i stuknął lekko Eve w bok. Usiadła z trudem i
spojrzała na niego pytająco. Ruchem głowy wskazał Ryana. Robił się co raz
bledszy i powoli opadał w stronę ziemi. Jego oczy uspokajały się, ale
jednocześnie stawały się co raz ciemniejsze.
- Wybacz mi, Eve – wyszeptał i osunął się na ziemię. Jego
puste oczy były martwe i całkowicie czarne.
Eve zamarła. Nie mogła się ruszyć. Spojrzała niepewnie na
Adama. Nie rozumiała co się dzieje. Adam wstał i podszedł do Ryana. Uklęknął
koło niego i sprawdził mu puls. Eve patrzyła na niego wyczekująco, ale on tylko
pokręcił głową.
- Co to ma znaczyć?! – krzyknęła zrozpaczona. – Miał mu
pomóc, a nie umierać!
Pochyliła się nad Tobiasem i złapała kurczowo jego koszulkę.
Nie mogła powstrzymać potoku łez. Teraz już nie miała dla kogo żyć. Zarówno jej
brat jak i miłość jej życia przeszli na drugą stronę. Chciała oddać swoją
duszę. Poczuła, że ktoś ją obejmuje. Chciała go odtrącić, ale ogarnęło ją
znajome ciepło.
- Kocham cię – wyszeptał jej na ucho – Nie odchodź. – błagał
– Zostań ze mną.
Podniosła głowę. Tobias patrzył na nią niepewnie. Wiedziała,
że jego dusza ponownie należy do niej. Oddał jej ją od razu po tym, jak została
jej brutalnie zabrana, gdy umierał.
- Co się stało? – zapytała rozglądając się niepewnie – Co
się dzieje?
- Ryan mnie stamtąd wyciągnął. – powiedział Tobias siadając
i biorąc ją na kolana. Przytulił ją mocno.
- Ale dlaczego? Jak?
- Duchy zażądały w zamian jego duszy. – westchnął –
poświęcił swoje życie, żebyśmy mogli być szczęśliwi. Razem.
- Och, Ryan, coś ty zrobił? – wykrztusiła Eve.
- Prosił mnie, żebym ci powiedział, że on i tak chciał się
zabić. Kochał Karen. Nie oddał jej duszy, ale nie umiał bez niej żyć. –
spojrzał jej w oczy. Były wciąż ciemnoszare – Kochał ciebie i kochał ją. Dla
niego to nie było poświęcenie, tylko dowód miłości.
Eve otarła łzy wierzchem dłoni.
- Cały on. – westchnęła – zawsze myślał tylko o innych.
Tobias skinął głową i przytulił ją mocno.
- Musimy być silni, dla niego. Nie możemy pozwolić, żeby
jego ofiara poszła na marne. – powiedział patrząc na jej wciąż odsłonięty
tatuaż. Przesunął po nim palcem. – Nie wiem co bym zrobił, gdybyś się przeze
mnie zabiła. Obiecaj mi, że nigdy tego nie zrobisz.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie mogę. – powiedziała. – Nie potrafiłabym bez ciebie
żyć. Musisz mi obiecać, że nigdy więcej nie będę musiała przez to przechodzić.
– spojrzała mu w oczy i pogładziła go po tatuażu na szyi. – Błagam.
- Przysięgam. – powiedział i pocałował ją mocno.
Zapomniała gdzie się znajduje. Odpłynęły wszystkie troski. Liczyło się tylko
to, że znowu jest z nim. Objęła go mocno i przyciągnęła bliżej do siebie.
Zapamiętali się w sobie nawzajem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!