Eve pochłonęły czerwone
chmury. Znalazła się na klęczkach w salonie niemal identycznym, jak ten w domu
Caleba. Podniosła wzrok. Przed nią stał Caleb we własnej osobie. Ukłonił się
nisko.
- Witam, moja pani. –
uśmiechnął się – Od dziś to będzie twój dom. Będziesz tu ze mną mieszkać.
Zostałaś wybrana. Będziesz mi towarzyszyć.
Eve wzdrygnęła się.
- Nigdy! – powiedziała
zakładając ręce.
- Nie? – zapytał – Na
pewno?
- Tak. – odparła.
- Ponoć nie patrzysz
na wygląd… - zaczął, ale mu przerwała.
- Nie twój wygląd, a
twoja obrzydliwie chciwa dusza mnie przeraża.
Odwrócił się nagle. Za
jego plecami portal chmur otworzył się ponownie i wypadł z niego osłabiony
Tobias. Eve rzuciła się w jego stronę, ale Caleb ją powstrzymał.
- Zmieniłaś chłopaka?
– zapytał.
- Nie twoja sprawa.
- Zła odpowiedź. –
powiedział a czerwone chmury rzuciły się na Tobiasa podrzucając jego ciało do
góry i obracając je tam przez chwilę. Po pewnym czasie opadł na ziemię z
łoskotem. Skrzywił się z bólu.
- Tak. – wysapała Eve
– Zmieniłam chłopaka.
- Ten jest
odważniejszy. – powiedział.
- Owszem. – przyznała.
Zastanawiała się do czego zmierza.
- Kochasz go? –
zapytał.
- Nie wiem… -
powiedziała przerażona.
Ciało Tobiasa znów
wyskoczyło do góry i obracało się w powietrzu, żeby po krótkim czasie wylądować
bezwładnie na ziemi. Tobias jęknął z bólu, ale podniósł się na kolana.
- Czy to prawda, panie
wykrywaczu kłamstw? – Caleb spojrzał na niego.
Tobias wzruszył
ramionami. Eve spojrzała na niego zdziwiona. Caleb zaśmiał się.
- Nie wiedziałaś, że
twój ukochany doskonale wie kiedy kłamiesz? Jest wykrywaczem kłamstw. Ma też
moc oddziaływania na kobiety. Każda go pragnie. – powiedział Caleb.
Eve poczuła ukłucie w
piersi. Czyżby na nią też działał jego urok? Czyżby po raz kolejny ktoś ją
oszukał?
Tobias podniósł się i
stanął wyprostowany.
- Nie słuchaj go. –
powiedział – Mam takie dary, ale na ciebie nie działają. Jesteś odporna. Jesteś
jedyną osobą, na którą nie działają. – wysapał. Uwierzyła mu. Jak mogłaby mu nie uwierzyć? Nie okłamał jej
nigdy, nie oszukał. Serce podpowiadało jej, że komu, jak komu, ale Tobiasowi
może ufać zawsze i wszędzie.
Tobias spojrzał na nią
niepewnie. Skinęła głową, żeby wiedział, że mu ufa. Uśmiechnął się lekko i podszedł
do Caleba.
- Nie potrzebuję tych
darów. Oddam ci je. Tylko ją wypuść. – powiedział.
- Oddasz mi dar
powodujący, że każda kobieta chętnie pójdzie ze mną do łóżka? – zapytał z
niedowierzaniem.
- Tak.
- Żeby ją uwolnić?
- Tak. – odparł
patrząc jej w oczy.
- Dlaczego? – zapytał
Caleb.
- Bo nie mógłbym
znieść myśli, że nie zrobiłem wszystkiego, żeby ją ocalić. – spojrzał jej w
oczy takim wzrokiem, że prawie spłonęła.
Nie wiedziała co
chciał jej powiedzieć, ale czuła, że poświęci dla niej wszystko. Nawet życie. Nie
chciała, żeby to robił.
- Dobrze. – powiedział
Caleb – Wypuszczę ją.
- Poczekaj. – wtrąciła
się – Nie ruszam się nigdzie bez niego.
- „Co ty robisz? Uciekaj!” – usłyszała w
myślach slaby głos Tobiasa.
- „Nie mogę…” – odpowiedziała mu.
- „Dlaczego?” – zapytał. Nadzieja w jego
głosie zagrała na strunach jej duszy, poruszając ją do głębi. Niewiele
brakowało, a powiedziałaby mu prawdę o tym, jak na nią działa jego dotyk, o tym
jak pragnie każdego kolejnego gestu, każdego dotyku, każdego słowa szeptanego
prosto do ucha, gorącym szeptem... Było tak blisko, ale jednak uznała, że za
krótko go zna, żeby odpowiedzieć na to
pytanie. Nie była pewna swoich uczuć. Nie wiedziała co o tym wszystkim
myśleć.
- Dlaczego myślisz, że
wypuszczę was oboje? – zapytał Caleb.
- Bo nie jesteś taki
zły jakbyś chciał być. – odparła – Czuję to.
Caleb zamyślił się i
pocierał przez chwilę brodę.
- Okej. – powiedział –
Za was dwoje chcę jego oddziaływania na kobiety i wykrywania kłamstw.
Eve spojrzała na
Tobiasa. Był blady i słaby. Skinął głową, wiedząc, że najprawdopodobniej utrata
dwóch mocy go zabije. Eve podeszła do niego i pomogła mu stanąć na nogi.
- Dasz radę? –
zapytała.
Skinął głową, choć
wiedział, że ma marne szanse. Spojrzała mu w oczy. Odwrócił wzrok. Wiedziała,
że kłamie. Pierwszy raz skłamał. Wiedziała dlaczego, wiedziała, że chce ją
zmusić do ucieczki, że chce kupić jej wolność, nawet za cenę własnego życia.
Ściągnęła brwi i spojrzała na niego surowo.
- Nie wrócę tam bez
ciebie. – szepnęła mu na ucho. – Zostanę, jeśli nie dasz rady.
Wzdrygnął się.
Dokładnie wiedziała gdzie uderzyć, żeby zebrał całą siłę woli i postarał się
przejść przez piekło jeszcze raz. Dla niej. Nic mu nie obiecywała. Nie
potrzebował tego. Jej troska była wystarczająca. Czuł, że go potrzebuje. Czuł
to w sercu. Nie mógł się podać. Wyprostował się i podszedł do Caleba.
- Bierz. – powiedział.
Wstrząsnęły nim dreszcze. Twarz miał wykrzywioną z bólu, mocno zaciskał zęby,
ale nie krzyczał. Na czole pojawiły mu się krople potu. Eve patrzyła
przerażona, jak otaczają go czerwone chmury a jego ciałem wstrząsają konwulsje.
Opadł na ziemię. Podbiegła do niego przykładając palce do szyi. Jego serce
jeszcze biło. Nierówno, ale biło.
- Odeślij nas. –
powiedziała do Caleba – Masz co chciałeś.
Uśmiechnął się i skinął
głową.
- Nie tamten jest ci
pisany. – powiedział i zniknął.
Czerwone chmury
zabrały ich z powrotem do fabryki i tam zostawiły. Eve wylądowała na kolanach
naprzeciwko Adama. Rzucił się na pomoc, ale gestem go odprawiła i wyprostowała
się. Szukała wzrokiem Ryana, ale go nie znalazła.
Tobias powoli podnosił
się z ziemi. Ledwo trzymał się na nogach.
- Dlaczego to
zrobiłeś? – zapytała.
- Dla ciebie zrobiłbym
wszystko. – odparł i oparł się ciężko na jej ramieniu. Zaprowadziła go na jego
posłanie i pomogła mu się położyć.
- Dlaczego? – zapytała
cicho, właściwie nie wiedząc na jaką odpowiedź liczy.
- Bo cię kocham. –
powiedział i stracił przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!