Me

Me

środa, 27 lutego 2013

Odbicie 39 - Odpoczynek

Kiedy wyszli z portali przestrzeni w zamku, wiedzieli, że coś jest nie tak. Było za pusto i za cicho. Rozejrzeli się z niepokojem. Alice próbowała wołać po imieniu kilka osób, ale nikt się nie odezwał. Wiedzieli, że wszyscy wrócili do domów.
- Jeremy musiał im powiedzieć, że mogą wracać. – stwierdził Mark
- I myślisz, że by mu uwierzyli? – zapytał Darren.
- Pewnie pokazał im wspomnienie – powiedziała Alice.
- Nie powinien ma mu ufać! – krzyknął Tobias – Wiedziałem, że coś ukrywa…
 Eve spojrzała na niego pytająco. Nie rozumiała co Jeremy ukrywał. Wydawało się, że wszystko im powiedział.
- Wiedział, że tylko Adam może zniszczyć lustro, ale nam nie powiedział. – wysyczał przez zęby – Wiedział, że bez Adama nie mamy szans.
- Może po prostu liczył na to, że Adam znajdzie sposób, żeby się tam znaleźć? – powiedziała Kristen.
- Wątpię – wycedził przez zęby Tobias, a Darren pokiwał głową dając znać, że się z nim zgadza.
- Chyba powinniśmy ich znaleźć – powiedział Mark – Bierzcie się do roboty – spojrzał na Tobiasa i Alice.
Kristen pociągnęła go za rękaw i odciągnęła na bok.
- Widzisz jak oni wyglądają? – zapytała – Są wycieńczeni. Nie mogą się teraz nigdzie teleportować. Alice straciła kogoś bardzo ważnego, a Tobias dziś zużył dużo energii. Nie przeżyje kolejnej teleportacji.
Tobias poruszył się niespokojnie i spojrzał na Alice.
- Mark ma rację – westchnął – Powinniśmy znaleźć Jeremy’ego.
- Nie – pokręciła głową Kristen kładąc mu rękę na ramieniu – Musicie odpocząć. Inaczej wykończycie siebie, a nas zostawicie  zagubionych w portalach przestrzeni bez możliwości wyjścia.
Eve skinęła głową i złapała Tobiasa za rękaw ciągnąc go w stronę schodów i dalej, do ich sypialni. Darren stał na środku i patrzył pytająco na Alice, ale ona pokręciła przecząco głową.
- Muszę sobie poradzić z Adamem – powiedziała podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zapytał.
Pokręciła przecząco głową.
- Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie. – westchnęła i spojrzała na niego. Widziała, że chce z nią być, że chce jej pomoc i że bardzo pragnie, żeby i ona tego chciała.
- Rozumiem – uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały szare.
- Nie wiem ile mi to zajmie… - powiedziała cicho.
- Nie obchodzi mnie to. – złapał ją za rękę i delikatnie nakreślił kciukiem koło na wierzchu jej dłoni – Poczekam ile będzie trzeba.
Serce podskoczyło jej do gardła i pewnie natychmiast rzuciłaby się mu na szyję, gdyby nie fakt, że Darren był już na szczycie schodów i kierował się do swojego pokoju. Powoli powlokła się w stronę sypialni, w której ostatnim razem spędzała czas z Adamem. Położyła dłoń na klamce, nacisnęła ją i pchnęła lekko drzwi. Wszystko wyglądało tak, jak wtedy, kiedy była tu ostatnim razem. Nawet rozerwana koszula Adama leżała tam, gdzie ją rzucił. Podeszła do niej i wtuliła twarz w materiał. Wciąż pachniał nim. Rozpłakała się. Nie chciała go tracić. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowała.
Wstała powoli i powlokła się do łazienki. Wiedziała, że musi odpocząć. Wzięła gorący prysznic, chcąc zmyć z siebie wszelkie poczucie winy. Coś ciągnęło ją do Darrena, ale uważała, ze powinna spędzić tę noc sama, opłakując Adama, który kiedyś był dla niej wszystkim, który kiedyś znalazł ją i otoczył opieką, kiedy bardzo tego potrzebowała. Adama, który zawsze był dla niej oparciem. Nie chciała pamiętać incydentu z lustrem. Wiedziała już, że to nie był jego wina i że gdyby mógł, to na pewno powstrzymałby Damena. Wyszła spod prysznica, ubrała się w zwiewną, jedwabną koszulkę, w której zawsze spała i weszła do łóżka. Było ogromne i przerażająco puste. Przyłożyła głowę do poduszki i próbowała zasnąć, ale ile razy zamknęła oczy nawiedzało ją wspomnienie umierającego Adama i budziła się z krzykiem.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Nie odpowiedziała. Chciała być sama. Ktoś nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Zobaczyła długie, jasne włosy i niebieskie oczy wychylające się zza drzwi.
- Alice? – powiedział niepewnym głosem. – Co się dzieje?
- Nic – powiedziała.
Otworzył drzwi na oścież i przez chwilę stał w smudze światła z korytarza. Widziała, że niedawno jeszcze spał. Wciąż miał nieco nieprzytomny wzrok. Przyszedł w samych bokserkach. Nie powinien się jej tak pokazywać. Nie teraz. Nie w kiedy powinna opłakiwać Adama. Nie powinien…
Otworzyła szeroko usta i przetarła oczy. Nie mogła się napatrzyć na niego. Zawsze pociągali ją wymuskani, idealni faceci o umięśnionych ciałach. Darren był tak bliski jej ideału, ze nie wiedziała czy cokolwiek go od niego odróznia. Idealne proporcje jego ciała i doskonale wyrzeźbione mięśnie wołały do niej. Podniosła wzrok na jego twarz. Kształtne usta wyginały się w kuszący sposób. Oczy patrzyły na nią tak, że od samego wzroku robiło jej się gorąco. Chciała się do niego zbliżyć. Zbliżyć i nie oddalać. Jego blada skóra prawie świeciła w przygaszonym świetle. Przeniosła wzrok niżej. Z obojczyka na prawą pierś schodził tygrys. Uśmiechnęła się do siebie w duchu zastanawiając się czy tak jak czapkę i tatuaż spapugował po Tobiasie.
Darren zamknął drzwi. Widziała tylko jego stopy w smudze światła spod drzwi. Szedł powoli w jej kierunku. Oddech jej przyspieszył. Wiedziała, że potrzebuje jego towarzystwa. Potrzebowała pocieszenia. Potrzebowała jego dotyku, ale miała wyrzuty sumienia. Poczuła lekki ukłucie w sercu, a w jej głowie zabrzmiał głos Adama „Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli on ci to zapewni, macie moje błogosławieństwo.”. Przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że Adam nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby związała się z Darrenem, wiedziała to już od dawna, więc dlaczego wciąż się bała? Dlaczego się wahała? Dlaczego nie chciała go dopuścić blisko do siebie?
- Alice – Darren usiadł na brzegu łóżka i pochylił się w jej stronę – Co się dzieje?
Powtarzał pytanie, na które odpowiedziała. Doskonale wiedział, że kłamała. Czuł, że coś jest nie tak. Jak mógł nie wiedzieć, skoro pół nocy krzyczała w niebogłosy? Starała się na niego nie patrzeć. Skupiła wzrok na jego dłoni, opartej na łóżku. Patrzyła na napięte mięśnie, na długie, szczupłe palce, na idealnie gładką opalizującą, jasną skórę…  Jej wzrok mimowolnie prześlizgnął się do góry i zatrzymał na tatuażu. Tygrys wyglądał jak żywy. Nie mogła się na oderwać od niego wzroku.
Darren dotknął jej dłoni. Poczuła przyjemne mrowienie i coś, jakby prąd przepływający przez całe jej ciało. Musnął tylko jej dłoń, a już miała ochotę na więcej. Nie chciała, żeby przestawał. Nie chciała, żeby się od niej odsuwał. Zdusiła westchnienie, które wyrywało jej się z piersi. Nie mogła mu pokazać jak bardzo pragnie jego bliskości. Było za wcześnie.
- Alice, krzyczałaś. – powiedział przysuwając się do niej. – Masz koszmary?
Podniosła wzrok. Czuła ciepło jego ciała. Rozkosznie rozgrzewało jej skórę. Poczuła, że się rumieni. Był o wiele za blisko. Bała się bliskości, ale nie mogła zrozumieć dlaczego. Odepchnęła go lekko i niechcący opuściła zasłonę myśli na chwilę.
- Boisz się tego? – zapytał Darren przysuwając się z powrotem do niej i gładząc ją kciukiem po policzku.
Zrobiło jej się gorąco. Spuściła wzrok i szybko podniosła zasłonę zastanawiając się jak mogła być tak głupia. Prześlizgiwała się wzrokiem po jego mięśniach, które napinały się i rozprężały, kiedy podnosił rękę, żeby ją objąć. Spojrzała mu w oczy. Nie był ani zły ani zdziwiony.
- Boję się… – odparła – Ale nie wiem dlaczego…
- To oczywiste – wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko – Nie chcesz po raz kolejny przechodzić przez to, przez co przeszłaś z Adamem. Najpierw przez wiele lat myślałaś, że cię zdradził, potem odzyskałaś go ale nie byłaś pewna swoich uczuć i zanim zdołałaś jej rozszyfrować, on odszedł… I wiesz, że już nigdy się nie dowiesz co by było, gdybyście jednak spróbowali… To boli. Musi boleć…
Pokiwała głową zaskoczona, że tak bezbłędnie rozszyfrował myśli, których nawet ona nie umiała nazwać.
- Rozumiem to Alice. – powiedział cicho. – Rozumiem i nie chcę cię do niczego zmuszać. Nie po to tu przyszedłem. Chcę ci pomóc.
Nie chciała się rozpłakać, ale łzy same popłynęły jej po policzkach. Histeryczny szloch wzbierał w jej piersi. Darren przysunął się bliżej i przytulił ją mocno zagrzebując się pod kołdrę koło niej. Dotyk jego rąk był kojący. Ciepło rozchodziło się po jej ciele. Obręcz jego ramion oddzielała ją od świata i od problemów. Wtuliła się w niego. Kiedy powoli opadali na poduszki, czuła jak kolejno opuszczają ją wszystkie obawy i jak wydarzenia ostatnich godzin rozpływają się w nicość. Czuła się bezpieczna. Darren wciąż coś do niej szeptał, ale nie docierały do niej żadne słowa. Słyszała tylko kojący szum jego głosu. Czuła, że jego bliskość daje jej dokładnie to, czego zawsze potrzebowała. Westchnęła głęboko i zasnęła, kiedy delikatnie muskał ustami jej policzek.
………
Eve niemal siłą zaciągnęła Tobiasa do łóżka.
- Musimy go znaleźć. Musimy zniszczyć notatnik Damena. – powtarzał w kółko jak w transie, kiedy na siłę go rozbierała i kładła do łóżka.
- Nie – powiedziała – Nic nie musimy dopóki nie odpoczniesz.
Zmusiła go, żeby się położył i przykryła go. Poszła do łazienki, żeby się odrobinę obmyć. Kiedy stała pod prysznicem drzwi się otworzyły. Stał w nich Tobias ze swoim standardowym zawadiackim półuśmiechem na twarzy. Nie mogła powstrzymać nerwowego chichotu, kiedy do niej podchodził. Po chwili stali razem pod prysznicem.
- Postanowiłeś jednak nie gonić Jeremy’ego.
- Stwierdziłem, że właściwie to wolę się pouganiać za tobą – powiedział niskim, zmysłowym głosem. – Co ty na to?
Ogarnęła ją fala gorąca. Nogi się pod nią ugięły. Złapał ją mocno w pasie i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęła się lekko.
- Zmieniłem zdanie. – wymruczał jej do ucha. – Jestem zbyt zmęczony na uganianie się za tobą. Po prostu zabiorę cię do łóżka i będę cię – zawahał się chwilę szukając właściwego słowa – całował całą noc. – uniósł brwi do góry jakby chciał zapytać czy pojęła ukryte znaczenie słowa „całować”.
Przeszedł ją rozkoszny dreszcz. Serce biło jej tak mocno, ze bała się, że za chwilę wyskoczy jej z piersi. Nie wiedziała jakim cudem jego głos tak na nią działa. Wystarczyło jedno słowo, żeby ugięły się pod nią nogi. Wystarczył jeden gest, żeby jej puls przyspieszył do jakichś niewyobrażalnych wartości. Nie rozumiała tego. Nic nie pojmowała, ale wiedziała, że nie chce tego stracić. Uwielbiała go pod każdym względem. Całego jego. Każdą jedną część jego istnienia. Jego niski głos rozpalał ją do czerwoności za każdym razem ,kiedy składał jakiekolwiek obietnice. Uwielbiała hipnotyzujące spojrzenie ciemnogranatowych oczu, w które mogła patrzeć bez końca. Lubiła kiedy jego mięśnie napinały się pod jej dotykiem. Pragnęła wciąż czuć zapach jego skóry tak kojarzący jej się z wolnością. Kochała tatuaż na jego szyi, który był dla niej symbolem końca niewoli. Objęła go mocno i pocałowała w zagłębienie pod szyją.
- Nie mogę się doczekać – szepnęła.
Pocałował ją mocno i zaniósł do łóżka.
- Jestem cała mokra! – krzyknęła kiedy kładł ją na pościeli.
Uśmiechnął się szeroko. Rozpłynęła się na widok dołeczków w jego policzkach. Przyciągnęła go do siebie i wtuliła nos w jego szyję wciągając mocno znajomy zapach morza i piasku, słońca i wiatru.
Tobias mruknął z zadowoleniem i odsunął się od niej, żeby na niąspojrzeć.  
- Mam zamiar cię rozgrzać. Myślę, że szybko wyschniesz… – powiedział chrapliwym głosem.
Przyciągnęła go do siebie i pocałowała lekko.
- Co ty ze mną robisz? – zapytała czując, że już od samej obietnicy robi jej się gorąco.
- Nie wiem – powiedział z szelmowskim uśmiechem na twarzy – A co robię?
Pokręciła głową i przyciągnęła go do siebie tak mocno, że stracił równowagę i oparł się na niej całym ciężarem ciała. Mruknęła z zadowoleniem.
- Tak? – zapytał z niedowierzaniem – Podoba ci się?
Zachichotała i wysunęła się spod niego chowając się pod kołdrą.
- Znowu chcesz się bawić w chowanego? – jego niski głos doprowadzał ją do obłędu.
Nie odpowiedziała. Przypomniało jej się, jak niedawno schowała się przed nim w garderobie. Zrobiło jej się gorąco. Skuliła się pod kołdrą, czekając w napięciu na to, co Tobias wymyśli. Poczuła delikatny dotyk jego dłoni na swojej stopie. Powoli przesuwał ręką w górę jej ciała. Doszedł do kolana, pogładził ją po udzie objął ręką jej biodro.
- Eve? – wymruczał przykładając usta do jej pleców.
Westchnęła. Nie była w stanie nic powiedzieć.
Złapał ja za biodra i obrócił na plecy. Ręce miała rozrzucone nad głową. Spojrzał na nią gorącym wzrokiem i przesunął palcem po jej  ciele. Czuła jak rysuje niewidzialną linię od jej biodra, przez żebra i wewnętrzną część ręki aż do wnętrza jej dłoni. Złapał ją za rękę i pocałował wewnętrzną stronę jej nadgarstka. Zaczął ją delikatnie całować. Najpierw wyznaczył trasę od nadgarstka, przez obojczyk aż do szyi, a potem posuwał się w dół po jej ciele aż do podbrzusza. Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. Straciła kontakt z rzeczywistością. Czuła tylko jego ręce i usta. Wszędzie.
……….
Kristen zaciągnęła Marka do sypialni. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły natychmiast zaczęła go rozbierać, całując co chwilę. Nie mogła oderwać od niego rąk. Pragnęła dotyku jego ciała, pragnęła wtulić się w niego i poczuć znajomy zapach drzewa sandałowego i cytrusów, którego tak jej brakowało przez ostatnich kilkadziesiąt lat.
- Kocham cię – wyszeptała mu prosto do ucha, a po chwili przycisnęła usta do jego szyi wplatając palce w jego włosy.
Mark uśmiechnął się szeroko i złapał ją za ramiona odsuwając lekko od siebie.
- Zwolnij. – powiedział cicho. – Nie musimy się nigdzie spieszyć.
Kristen spojrzała na niego zdumiona. Jak mógł coś takiego powiedzieć? Nie chciał jej? Nie pragnął tego po tak długiej rozłące? Zaczęła się zastanawiać czy jeszcze ją kocha. Próbowała coś wyczytać z jego oczu, ale nic takiego tam nie znalazła. Lazurowa barwa była niezmącona jakąkolwiek wątpliwością. Pokręciła głową.
- Marcus nas nie ściga. Nikt nam nie zagraża. – powiedział gładząc ją delikatnie po twarzy. 
- Nie zagraża… – powtórzyła cicho, jakby potrzebowała to usłyszeć z własnych ust.
Mark uśmiechnął się i pokiwał głową widząc, że Kristen powoli załapuje.
- Jesteśmy nieśmiertelni – powiedziała patrząc na niego – Mamy tyle czasu ile chcemy.
- Dowolnie dużo czasu… – wymruczał i pocałował ją mocno rozpinając jej sukienkę.
Pragnął jej bardziej niż czegokolwiek na świecie. Trzęsły mu się ręce, kiedy sukienka opadała na ziemię odsłaniając jej nagie ciało.
Zarzuciła mu ręce na szyję.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało – wyszeptała.
Wziął ją za rękę i razem poszli pod prysznic, umyli się i weszli do łóżka. Przez cały ten czas dotknęli się zaledwie kilka razy. Kiedy tylko dotknęli powierzchni materaca rzucili się na siebie. Nie zdążyli się przykryć. Zachowywali się, jakby coś ich goniło. Jego palce prześlizgiwały się po jej ciele, ona co raz mocniej ściskała jego ramiona. Ich usta połączyły się w najdłuższym pocałunku jaki znał świat. Kristen pociągnęła go mocno, żeby znalazł się na niej. Spojrzał na nią zmieszany.
- Jesteś pewna? – zapytał.
 Uśmiechnęła się.
- Nigdy niczego nie byłam tak pewna, jak tego, że potrzebuję ciebie. Całego ciebie. Teraz.

- Kocham cię, Kristen – powiedział cicho. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!