Me

Me

czwartek, 21 lutego 2013

Odbicie 25 - Darren

- Co się stało kiedy straciłem przytomność? – zapytał Tobias, kiedy Eve w końcu nacieszyła się tym, że wrócił i przestała mu zamykać usta pocałunkami.
- Marcus próbował zmusić Alice, żeby wybrała czy ma zabić Adama czy jakąś dziewczynę z tłumu. – powiedziała ponownie przysuwając się do niego i rozchylając usta. Musnęła wargami jego szyję.
Uśmiechnął się i objął ją przytulając mocno.
- Hej – powiedział cicho. – Nigdzie się nie wybieram. Będziemy mieli na to mnóstwo czasu. – powiedział przesuwając kciukiem po jej obojczyku.
- Czekaj… - zaczęla – Czy tym razem ty postanowiłeś być odpowiedzialny i dla odmiany zbawiać świat?
Roześmiał się.
- Na to wygląda. – pocałował ją przelotnie w policzek – Co z tą dziewczyną? – zapytał. W jego głosie słyszała niepokój.
- Nic – wzruszyła ramionami. Alice odmówiła dokonania wyboru.
- Co?! – wstał z łóżka. – Jak to odmówiła?
- Powiedziała, że nie potrafi nikogo zabić, bo to nie leży w jej naturze. – odparła Eve przyglądając się mu uważnie. Coś w jego twarzy zaniepokoiło ją – Co jest?
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Wiesz, że oni się kochają? – zapytał, a Eve skinęła głową – To teraz zastanów się co byś zrobiła gdyby ktoś poprosił ciebie, żebyś wybierała między moim życiem, a życiem jakiejś anonimowej dla ciebie osoby…
Wreszcie zrozumiała co miał na myśli. Wiedziała, ze sama nie byłaby w stanie poświęcić Tobiasa. Dla niczego. Zastanawiała się czy próbowałaby ratować Ryana, gdyby taki miała wybór. Ku swojemu przerażeniu doszła do wniosku, że Tobias był dla niej  ważniejszy nawet od brata. Dlatego nie rozpaczała po jego śmierci tak, jak teoretycznie powinna. Dlatego przyjęła jego ofiarę z wdzięcznością a nie ze smutkiem. Czuła, że to uczucie nie ma nic wspólnego z tym, co teraz wiedziała o jego egzystencji w świecie duchów.
- Ona go nie kocha… - wyszeptała.
Tobias wzruszył ramionami.
- Co się stało później? – zapytał – Marcus nie zabił nikogo poza mną?
Pokręciła głową.
- Zniknął. Zabrał ze sobą Marka i Adama. – podniosła oczy w górę, jakby próbowała sobie coś przypomnieć – I Darrena. Ciemne moce ich zabrały.
Tobias poruszył się niespokojnie. Coś mu nie pasowało
- Ciemne moce zabrały Darrena? – zapytał zdziwiony – Przypomnij sobie dokładnie.
Eve zamknęła oczy i opuściła zasłonę myśli przywołując wspomnienie.
Tobias wpatrywał się w nią uważnie. Po chwili zamknął oczy i skrzywił się jakby go coś zabolało.
- Przepraszam… - wyszeptał jej prosto do ucha. – Przepraszam, że musiałaś znowu przez to przechodzić.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Poczułem to, co ty, kiedy byłaś przekonana, że już mnie nie odzyskasz. – przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy – Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem. To okropne! – otarł łzę z jej policzka. – Obiecuję, że już nigdy tego nie poczujesz. – zmusił ją do spojrzenia na siebie – Nigdy!
Uśmiechnęła się.
- Skup się, dobrze? – powiedziała. – Marcus trzymał Darrena za kołnierz. Nie wiem jakie to ma znaczenie.
Tobias wypuścił powietrze z płuc.
- A już myślałem, że się pomyliłem. – powiedział z ulgą
Patrzyła na niego zdumiona. Nie rozumiała o czym mówi.
- Darren to znacznie ciekawszy przypadek, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. – uśmiechnął się tajemniczo.
……..
Kiedy chmury się rozstąpiły, Darren w końcu mógł się rozejrzeć. Znajdowali się w jakiejś jaskini. Nie miał pojęcia gdzie dokładnie. Jedynym źródłem światła był wąska szczelina między usypiskiem kamieni, które miało zagradzać wejście. Próbował ruszyć kamienie, ale mu się nie udało. Były za duże i za ciężkie. Podejrzewał, że zostały ułożone przez siły nieczyste. Wyczuwał w nich coś dziwnego. Spojrzał na sklepienie i ściany. Wszędzie widział ślady ciemnych mocy.
- „Pseudoiluzja” –pomyślał. – „Chce nas tu utrzymać jednocześnie prowokując do ucieczki.”  Mark i Adam leżeli nieprzytomni na podłodze. Nie ruszali się. Podszedł do nich, żeby sprawdzić czy jeszcze żyją. Obaj mieli stabilne tętno i oddychali równo. Spali. Widział, że są pod wpływem sił nieczystych. Niemal świecili w ciemności. Spojrzał na własną dłoń. Nie różniła się niczym od nich. Też wyczuwał ciemne moce.
- „O co tu chodzi?” – pomyślał. – „Czemu oni śpią a ja nie?”
Przez chwilę chodził w tę i z powrotem nie rozumiejąc co się dzieje. W końcu przypomniał sobie rozmowę z Tobiasem, kiedy ten przyszedł go zwerbować do pomocy. Z początku był przeciwny, tak jak wcześniej, kiedy odmówił Augustusowi, ale po pewnym czasie zaczął się łamać. Na chwilę przed tym, jak zniknął żeby przyprowadzić Kristen i Marka, Tobias wspominał, że jest coś, co sprawia, że właśnie on musi pójść. Powtarzał, że tylko on poradzi sobie z ciemnymi mocami. Do tej pory myślał, że chodziło o to, że instynktownie wyczuwa ich obecność, widzi co robią, ale teraz zaczął się zastanawiać.
Podszedł do ściany i wyciągnął niepewnie rękę. Dotknął kamienia. Jego dłoń przeszła przez pseudoiluzję, która miała ich zatrzymać wewnątrz. Przyciągnął nieprzytomnego Marka pod ścianę, żeby sprawdzić swoją teorię. Jego ręka nie była w stanie przebić zasłony. Był odporny. Odporny na działanie ciemnych mocy. Uśmiechnął się do siebie. Mógł stąd uciec. Wiedział, że może. Wiedział też, że jeśli otworzy portal przestrzeni, Marcus od razu się o tym dowie. Musiał to dobrze rozegrać. Był prawie pewien, że będzie mógł zabrać Adama i Marka ze sobą, ale potrzebował, żeby byli przytomni. Mogli mu się przydać. Wiedział, że obaj są potężni i mogą spokojnie mu pomóc w dalszej ucieczce. Przez chwilę zastanawiał się gdzie właściwie powinien się udać. Wiedział, że nie może wrócić do zamku, bo Marcus będzie go ścigał. Siły ciemności na pewno mogły mu powiedzieć, gdzie uciekał. Wyczują z jaką intencją otwierał portal. Musiał wymyślić coś innego, jakieś bezpieczne, a przynajmniej względnie bezpieczne miejsce. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest kilka miejsc o których odwiedzenie Marcus nie będzie go posądzał. Postanowił, że pobawi się z nim w kotka i myszkę. Uśmiechnął się do siebie.
Nagle usłyszał, że kamienie blokujące wejście osypują się na ziemię. Wiedział kogo za chwilę zobaczy. Rzucił się na ziemię, udając, że jest nieprzytomny jak pozostali. Liczył na to, że Marcus nie zauważy, że ciała są poprzesuwane. Obserwował wszystko spod przymkniętych powiek.
W jaskini robiło się co raz jaśniej. Postać Marcusa rysowała się co raz wyraźniej w powstającej szczelinie.
- Obudźcie ich! – ryknął, a czerwone chmury otoczyły trzech mężczyzn na podłodze.
Darren usłyszał jak Adam powoli gramoli się na nogi pojękując cicho. Kiedy to samo zrobił Mark, on też postanowił się podnieść. Stanął patrząc ukradkiem na chłopaków, żeby naśladować ich zachowanie. Obaj stali wyprostowani, starali się udawać, że nic im nie jest i że czują się dobrze, ale ich twarze były zmęczone.
- Minęła jedna doba – powiedział Marcus, a jego głos odbił się echem od kamiennych ścian. – Jeśli jutro nie oddadzą mi Kristen, żaden z was tego nie przeżyje.
- Po co nam to mówisz? – zapytał Adam. – Wiemy na czym stoimy.
- Liczę na to, że jeden z was okaże się na tyle porządny, żeby jakoś ostrzec swoją ukochaną, że jeśli chce go ocalić,  to ma natychmiast do mnie przyjść. – spojrzał wymownie na Marka, ale on tylko pokręcił głową.
- Gdybyś kiedykolwiek naprawdę kogoś kochał, wiedziałbyś, że nie mogę tego zrobić. – odparł. – Nie mogę poświęcić jej dla siebie. Nie potrafiłbym.
- Nie?
Mark pokręcił głową.
- A umiałbyś zaryzykować życie ukochanej osoby, żeby nie być odpowiedzialnym za śmierć kogoś innego? – spojrzał wymownie na Adama.
Adam wzdrygnął się. Wiedział, że Marcus odnosi się do decyzji Alice, ale już od jakiegoś czasu podejrzewał, że deklaracja Alice mogła nie być prawdziwa. Widział jak ciągnęło ją najpierw do Tobiasa, a teraz do Darrena. Nie wystarczał jej. Wiedział o tym.
Marcus patrzył na niego uważnie analizując jego twarz.
- Nie – odpowiedział Mark – Kazałbym zabić tę drugą osobę.
- „Przykro mi” – powiedział do Adama w myślach.
- „Nadzieja umiera ostatnia” – odpowiedział smutno – „Myślałem, że mamy szanse. Kiedyś mnie kochała. Tak naprawdę. Chyba przejścia związane z Damenem zmieniły ją bardziej niż myślałem. Nie wiem czy po prawie całkowitym przejściu na drugą stronę lustra jest jeszcze zdolna do prawdziwej miłości…”
- Nie jest – wtrącił się Marcus, który słyszał wszystko, bo Mark jak zwykle postawił zbyt słabą zasłonę myśli  – Duchy wysysają z ciebie to, co najlepsze. Jeśli nie jesteś chroniony, kiedy tam wchodzisz, to nie masz szans wrócić w pełni sobą. Ta ruda, o ile mnie pamięć nie myli, przekroczyła lustro jeszcze będąc człowiekiem… - urwał czekając na potwierdzenie.
Adam skinął głową.
- Więc nie miała szans. Zwierciadła trudniej ogołocić z uczuć, ale ludzie są łatwym łupem. Zwłaszcza tak delikatni jak ona… - westchnął Marcus – W jej przypadku wystarczyłoby, żeby dotknęła lustra i już nie byłaby sobą.
Adam spojrzał na Marka. Obaj nie rozumieli dlaczego Marcus im to mówi. Nie spodziewali się, że będzie się z nimi dzielił wiedzą na temat drugiej strony. Nie spodziewali się po nim szczerości. Podejrzewali, że gdzieś głęboko wciąż siedział dobry człowiek, który przez nieszczęśliwą miłość zszedł na złą drogę. Może chciał im oszczędzić tego samego? Może Marcus jednak był dobry, tylko niezrozumiany i nie kochany. Może był po prostu nieszczęśliwy.
- Chroniony? –przerwał ciszę Darren.
- Jeśli twoja dusza jest podzielona, kiedy przechodzisz na drugą stronę, jeśli ktoś cię kocha, duchy nie mogą ci zrobić krzywdy. Nie mogą ci nic odebrać dopóki ta druga osoba się nie podda. – wyjaśnił. – Pewnie dlatego ten cały Tobias wyszedł z tego cało za pierwszym razem. Ona nie pozwoliła mu zrobić krzywdy.
Adam westchnął.
- Tak – uśmiechnął się złośliwie Marcus – Dla ciebie to nie jest najlepsza wiadomość.
Odwrócił się i wyszedł. Czerwone chmury zamknęły za nim wejście kamieniami.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Nie rozumieli jaki właściwie był cel tej wizyty. Czy Marcus chciał ich postraszyć, czy podzielić się z nimi wiedzą?
Darren odczekał chwilę, aż kroki ucichną i szepnął.
- Zwiewamy – powiedział – Mam plan.
Mark i Adam spojrzeli po sobie.
- Jak? – zapytał Mark – Marcus na pewno ustawił tu jakąś zasłonę z sił nieczystych.
- Owszem – odparł Darren. – Ale ja mogę przez nią przejść i podejrzewam, że wy będziecie mogli to zrobić razem ze mną.
Adam skinął głową.
- Kolejna ciekawa umiejętność? – zapytał.
Darren skinął głową.
- Jestem odporny na siły nieczyste. Nie mogą mi nic zrobić. Nie mogą mnie powstrzymać.
Podszedł do ściany i położył na niej rękę, po czym skinął na Marka i Adama, żeby zrobili to samo. Ich dłonie oparły się na niewidzialnej materii kilka centymetrów od kamienia. Skinęli głowami.
- Chcesz się z nami teleportować? – zapytał Adam.
Darren uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś pewien, że to zadziała? – zapytał Mark
- Nie – pokręcił głową. – Nie wiem czy wy przejdziecie, ale alternatywnie możemy tu zostać i czekać na twoją Kristen, żeby nas wybawiła. Tego chcesz?
 - Gdzie idziemy? Do zamku?– zapytał Mark.
- Nie możemy – powiedział szybko Adam. – Prawdopodobnie będziemy ścigani. Nie możemy narażać innych.
Darren pokiwał głową.
- A gdzie byliście wcześniej? – Darren spojrzał na nich.
Obaj pokazali mu w myślach poprzednie siedziby.
- Idziemy do fabryki! – powiedział i otworzył portal przestrzeni podając im ręce. – Gotowi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!