- Co się stało kiedy straciłem przytomność? – zapytał
Tobias, kiedy Eve w końcu nacieszyła się tym, że wrócił i przestała mu zamykać
usta pocałunkami.
- Marcus próbował zmusić Alice, żeby wybrała czy ma zabić
Adama czy jakąś dziewczynę z tłumu. – powiedziała ponownie przysuwając się do
niego i rozchylając usta. Musnęła wargami jego szyję.
Uśmiechnął się i objął ją przytulając mocno.
- Hej – powiedział cicho. – Nigdzie się nie wybieram.
Będziemy mieli na to mnóstwo czasu. – powiedział przesuwając kciukiem po jej
obojczyku.
- Czekaj… - zaczęla – Czy tym razem ty postanowiłeś być
odpowiedzialny i dla odmiany zbawiać świat?
Roześmiał się.
- Na to wygląda. – pocałował ją przelotnie w policzek – Co z
tą dziewczyną? – zapytał. W jego głosie słyszała niepokój.
- Nic – wzruszyła ramionami. Alice odmówiła dokonania
wyboru.
- Co?! – wstał z łóżka. – Jak to odmówiła?
- Powiedziała, że nie potrafi nikogo zabić, bo to nie leży w
jej naturze. – odparła Eve przyglądając się mu uważnie. Coś w jego twarzy
zaniepokoiło ją – Co jest?
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Wiesz, że oni się kochają? – zapytał, a Eve skinęła głową
– To teraz zastanów się co byś zrobiła gdyby ktoś poprosił ciebie, żebyś
wybierała między moim życiem, a życiem jakiejś anonimowej dla ciebie osoby…
Wreszcie zrozumiała co miał na myśli. Wiedziała, ze sama nie
byłaby w stanie poświęcić Tobiasa. Dla niczego. Zastanawiała się czy
próbowałaby ratować Ryana, gdyby taki miała wybór. Ku swojemu przerażeniu
doszła do wniosku, że Tobias był dla niej
ważniejszy nawet od brata. Dlatego nie rozpaczała po jego śmierci tak,
jak teoretycznie powinna. Dlatego przyjęła jego ofiarę z wdzięcznością a nie ze
smutkiem. Czuła, że to uczucie nie ma nic wspólnego z tym, co teraz wiedziała o
jego egzystencji w świecie duchów.
- Ona go nie kocha… - wyszeptała.
Tobias wzruszył ramionami.
- Co się stało później? – zapytał – Marcus nie zabił nikogo
poza mną?
Pokręciła głową.
- Zniknął. Zabrał ze sobą Marka i Adama. – podniosła oczy w
górę, jakby próbowała sobie coś przypomnieć – I Darrena. Ciemne moce ich
zabrały.
Tobias poruszył się niespokojnie. Coś mu nie pasowało
- Ciemne moce zabrały Darrena? – zapytał zdziwiony –
Przypomnij sobie dokładnie.
Eve zamknęła oczy i opuściła zasłonę myśli przywołując
wspomnienie.
Tobias wpatrywał się w nią uważnie. Po chwili zamknął oczy i
skrzywił się jakby go coś zabolało.
- Przepraszam… - wyszeptał jej prosto do ucha. –
Przepraszam, że musiałaś znowu przez to przechodzić.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Poczułem to, co ty, kiedy byłaś przekonana, że już mnie
nie odzyskasz. – przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy – Nigdy w życiu
czegoś takiego nie czułem. To okropne! – otarł łzę z jej policzka. – Obiecuję,
że już nigdy tego nie poczujesz. – zmusił ją do spojrzenia na siebie – Nigdy!
Uśmiechnęła się.
- Skup się, dobrze? – powiedziała. – Marcus trzymał Darrena
za kołnierz. Nie wiem jakie to ma znaczenie.
Tobias wypuścił powietrze z płuc.
- A już myślałem, że się pomyliłem. – powiedział z ulgą
Patrzyła na niego zdumiona. Nie rozumiała o czym mówi.
- Darren to znacznie ciekawszy przypadek, niż może się
wydawać na pierwszy rzut oka. – uśmiechnął się tajemniczo.
……..
Kiedy chmury się rozstąpiły, Darren w końcu mógł się
rozejrzeć. Znajdowali się w jakiejś jaskini. Nie miał pojęcia gdzie dokładnie.
Jedynym źródłem światła był wąska szczelina między usypiskiem kamieni, które
miało zagradzać wejście. Próbował ruszyć kamienie, ale mu się nie udało. Były
za duże i za ciężkie. Podejrzewał, że zostały ułożone przez siły nieczyste.
Wyczuwał w nich coś dziwnego. Spojrzał na sklepienie i ściany. Wszędzie widział
ślady ciemnych mocy.
- „Pseudoiluzja”
–pomyślał. – „Chce nas tu utrzymać
jednocześnie prowokując do ucieczki.”
Mark i Adam leżeli nieprzytomni na podłodze. Nie ruszali się. Podszedł do
nich, żeby sprawdzić czy jeszcze żyją. Obaj mieli stabilne tętno i oddychali
równo. Spali. Widział, że są pod wpływem sił nieczystych. Niemal świecili w
ciemności. Spojrzał na własną dłoń. Nie różniła się niczym od nich. Też
wyczuwał ciemne moce.
- „O co tu chodzi?”
– pomyślał. – „Czemu oni śpią a ja nie?”
Przez chwilę chodził w tę i z powrotem nie rozumiejąc co się
dzieje. W końcu przypomniał sobie rozmowę z Tobiasem, kiedy ten przyszedł go
zwerbować do pomocy. Z początku był przeciwny, tak jak wcześniej, kiedy odmówił
Augustusowi, ale po pewnym czasie zaczął się łamać. Na chwilę przed tym, jak
zniknął żeby przyprowadzić Kristen i Marka, Tobias wspominał, że jest coś, co
sprawia, że właśnie on musi pójść. Powtarzał, że tylko on poradzi sobie z ciemnymi
mocami. Do tej pory myślał, że chodziło o to, że instynktownie wyczuwa ich
obecność, widzi co robią, ale teraz zaczął się zastanawiać.
Podszedł do ściany i wyciągnął niepewnie rękę. Dotknął
kamienia. Jego dłoń przeszła przez pseudoiluzję, która miała ich zatrzymać
wewnątrz. Przyciągnął nieprzytomnego Marka pod ścianę, żeby sprawdzić swoją
teorię. Jego ręka nie była w stanie przebić zasłony. Był odporny. Odporny na
działanie ciemnych mocy. Uśmiechnął się do siebie. Mógł stąd uciec. Wiedział,
że może. Wiedział też, że jeśli otworzy portal przestrzeni, Marcus od razu się
o tym dowie. Musiał to dobrze rozegrać. Był prawie pewien, że będzie mógł
zabrać Adama i Marka ze sobą, ale potrzebował, żeby byli przytomni. Mogli mu
się przydać. Wiedział, że obaj są potężni i mogą spokojnie mu pomóc w dalszej
ucieczce. Przez chwilę zastanawiał się gdzie właściwie powinien się udać.
Wiedział, że nie może wrócić do zamku, bo Marcus będzie go ścigał. Siły
ciemności na pewno mogły mu powiedzieć, gdzie uciekał. Wyczują z jaką intencją
otwierał portal. Musiał wymyślić coś innego, jakieś bezpieczne, a przynajmniej
względnie bezpieczne miejsce. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest kilka miejsc
o których odwiedzenie Marcus nie będzie go posądzał. Postanowił, że pobawi się
z nim w kotka i myszkę. Uśmiechnął się do siebie.
Nagle usłyszał, że kamienie blokujące wejście osypują się na
ziemię. Wiedział kogo za chwilę zobaczy. Rzucił się na ziemię, udając, że jest
nieprzytomny jak pozostali. Liczył na to, że Marcus nie zauważy, że ciała są
poprzesuwane. Obserwował wszystko spod przymkniętych powiek.
W jaskini robiło się co raz jaśniej. Postać Marcusa rysowała
się co raz wyraźniej w powstającej szczelinie.
- Obudźcie ich! – ryknął, a czerwone chmury otoczyły trzech
mężczyzn na podłodze.
Darren usłyszał jak Adam powoli gramoli się na nogi
pojękując cicho. Kiedy to samo zrobił Mark, on też postanowił się podnieść.
Stanął patrząc ukradkiem na chłopaków, żeby naśladować ich zachowanie. Obaj
stali wyprostowani, starali się udawać, że nic im nie jest i że czują się
dobrze, ale ich twarze były zmęczone.
- Minęła jedna doba – powiedział Marcus, a jego głos odbił
się echem od kamiennych ścian. – Jeśli jutro nie oddadzą mi Kristen, żaden z
was tego nie przeżyje.
- Po co nam to mówisz? – zapytał Adam. – Wiemy na czym
stoimy.
- Liczę na to, że jeden z was okaże się na tyle porządny,
żeby jakoś ostrzec swoją ukochaną, że jeśli chce go ocalić, to ma natychmiast do mnie przyjść. – spojrzał
wymownie na Marka, ale on tylko pokręcił głową.
- Gdybyś kiedykolwiek naprawdę kogoś kochał, wiedziałbyś, że
nie mogę tego zrobić. – odparł. – Nie mogę poświęcić jej dla siebie. Nie
potrafiłbym.
- Nie?
Mark pokręcił głową.
- A umiałbyś zaryzykować życie ukochanej osoby, żeby nie być
odpowiedzialnym za śmierć kogoś innego? – spojrzał wymownie na Adama.
Adam wzdrygnął się. Wiedział, że Marcus odnosi się do
decyzji Alice, ale już od jakiegoś czasu podejrzewał, że deklaracja Alice mogła
nie być prawdziwa. Widział jak ciągnęło ją najpierw do Tobiasa, a teraz do Darrena.
Nie wystarczał jej. Wiedział o tym.
Marcus patrzył na niego uważnie analizując jego twarz.
- Nie – odpowiedział Mark – Kazałbym zabić tę drugą osobę.
- Nie – odpowiedział Mark – Kazałbym zabić tę drugą osobę.
- „Przykro mi” –
powiedział do Adama w myślach.
- „Nadzieja umiera
ostatnia” – odpowiedział smutno – „Myślałem,
że mamy szanse. Kiedyś mnie kochała. Tak naprawdę. Chyba przejścia związane z
Damenem zmieniły ją bardziej niż myślałem. Nie wiem czy po prawie całkowitym
przejściu na drugą stronę lustra jest jeszcze zdolna do prawdziwej miłości…”
- Nie jest – wtrącił się Marcus, który słyszał wszystko, bo
Mark jak zwykle postawił zbyt słabą zasłonę myśli – Duchy wysysają z ciebie to, co najlepsze.
Jeśli nie jesteś chroniony, kiedy tam wchodzisz, to nie masz szans wrócić w
pełni sobą. Ta ruda, o ile mnie pamięć nie myli, przekroczyła lustro jeszcze
będąc człowiekiem… - urwał czekając na potwierdzenie.
Adam skinął głową.
- Więc nie miała szans. Zwierciadła trudniej ogołocić z
uczuć, ale ludzie są łatwym łupem. Zwłaszcza tak delikatni jak ona… - westchnął
Marcus – W jej przypadku wystarczyłoby, żeby dotknęła lustra i już nie byłaby
sobą.
Adam spojrzał na Marka. Obaj nie rozumieli dlaczego Marcus
im to mówi. Nie spodziewali się, że będzie się z nimi dzielił wiedzą na temat
drugiej strony. Nie spodziewali się po nim szczerości. Podejrzewali, że gdzieś
głęboko wciąż siedział dobry człowiek, który przez nieszczęśliwą miłość zszedł
na złą drogę. Może chciał im oszczędzić tego samego? Może Marcus jednak był
dobry, tylko niezrozumiany i nie kochany. Może był po prostu nieszczęśliwy.
- Chroniony? –przerwał ciszę Darren.
- Jeśli twoja dusza jest podzielona, kiedy przechodzisz na
drugą stronę, jeśli ktoś cię kocha, duchy nie mogą ci zrobić krzywdy. Nie mogą
ci nic odebrać dopóki ta druga osoba się nie podda. – wyjaśnił. – Pewnie
dlatego ten cały Tobias wyszedł z tego cało za pierwszym razem. Ona nie
pozwoliła mu zrobić krzywdy.
Adam westchnął.
- Tak – uśmiechnął się złośliwie Marcus – Dla ciebie to nie
jest najlepsza wiadomość.
Odwrócił się i wyszedł. Czerwone chmury zamknęły za nim
wejście kamieniami.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Nie rozumieli jaki właściwie był
cel tej wizyty. Czy Marcus chciał ich postraszyć, czy podzielić się z nimi
wiedzą?
Darren odczekał chwilę, aż kroki ucichną i szepnął.
- Zwiewamy – powiedział – Mam plan.
Mark i Adam spojrzeli po sobie.
- Jak? – zapytał Mark – Marcus na pewno ustawił tu jakąś
zasłonę z sił nieczystych.
- Owszem – odparł Darren. – Ale ja mogę przez nią przejść i
podejrzewam, że wy będziecie mogli to zrobić razem ze mną.
Adam skinął głową.
- Kolejna ciekawa umiejętność? – zapytał.
Darren skinął głową.
- Jestem odporny na siły nieczyste. Nie mogą mi nic zrobić.
Nie mogą mnie powstrzymać.
Podszedł do ściany i położył na niej rękę, po czym skinął na
Marka i Adama, żeby zrobili to samo. Ich dłonie oparły się na niewidzialnej
materii kilka centymetrów od kamienia. Skinęli głowami.
- Chcesz się z nami teleportować? – zapytał Adam.
Darren uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś pewien, że to zadziała? – zapytał Mark
- Nie – pokręcił głową. – Nie wiem czy wy przejdziecie, ale
alternatywnie możemy tu zostać i czekać na twoją Kristen, żeby nas wybawiła.
Tego chcesz?
- Gdzie idziemy? Do
zamku?– zapytał Mark.
- Nie możemy – powiedział szybko Adam. – Prawdopodobnie będziemy
ścigani. Nie możemy narażać innych.
Darren pokiwał głową.
- A gdzie byliście wcześniej? – Darren spojrzał na nich.
Obaj pokazali mu w myślach poprzednie siedziby.
- Idziemy do fabryki! – powiedział i otworzył portal
przestrzeni podając im ręce. – Gotowi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!