Niebo było zachmurzone. Iluzja przykrywająca zamek zniknęła
całkowicie, co spowodowało lekką panikę wśród okolicznych mieszkańców, którzy
nagle zaczęli gromadnie przychodzić do zamku i dziwnie patrzyli na zgromadzone
na dziedzińcu Zwierciadła.
Tobias i Eve wyszli na dziedziniec.
- Tylko tego nam brakowało – mruknął Tobias i uścisnął dłoń
Eve wskazując ruchem głowy niebo.
Wiedziała, ze musza odbudować iluzję. Musieli pozbyć się
ciekawskich ludzi, poza tym nie mogli narażać ich na niebezpieczeństwo. Zamieszanie
po zniknięciu Adama nie ustawało i Zwierciadła robiły się nerwowe. Wiedzieli,
że nieproszeni goście tylko potęgują napiętą atmosferę. Spojrzeli w niebo i
skupili się na iluzji. Po chwili ludzie zniknęli oddzieleni iluzją od prawdziwego
świata.
- Szkoda, że nie ma Marka – westchnęła Eve. – Mógłby im
wymazać pamięć.
Tobias wzruszył ramionami.
- Uznają to pewnie za zbiorowe halucynacje i popędzą do
lekarzy. – odparł. – Mamy większe zmartwienia. – dodał wskazując na
dziedziniec, gdzie co chwila widać było pojawiające się kolorowe łuny i
rozbłyski światła.
- Co się dzieje? – zapytała przerażona Alice podchodząc do
nich.
- Stracili lidera. – powiedział Tobias drapiąc się po
głowie. – Żadne z nas nie będzie w stanie uspokoić nastrojów tak, jak to robił
Adam.
- To mamy problem… - westchnęła Alice.
- I to niemały. – powiedział uchylając się przed lecącym w
jego kierunku kamieniem. – Telekinetorzy też zaczynają świrować.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że muszą jakoś zapanować nad
tłumem, bo za chwilę może się zdarzyć jakaś tragedia. Spojrzeli po sobie, ale
żadne z nich nie miała pomysłu jak rozładować napiętą atmosferę.
- Pomocy! – usłyszeli gdzieś z tłumu.
- Kristen?! – krzyknęła Eve.
- To ona jest wszystkiemu winna. – wrzasnął ktoś z tłumu –
Wydajmy ją Marcusowi to będzie spokój.
- Tak myślisz? – zapytał Tobias – Naprawdę uważasz, że
Marcus da nam spokój, jeśli mu ją oddamy? Moim zdaniem znajdzie kolejny
pretekst, żeby się na nas uwziąć i znowu nas ścigać.
Mężczyzna, który trzymał Kristen zaczął się przeciskać do
przodu. Był niski, ledwie pól głowy wyższy od drobniutkiej dziewczyny, którą
prowadził. Wyglądał na około czterdzieści lat. Gdzieniegdzie spomiędzy ciemnych
włosów wystawały pasma siwizny. Miał krótką brodę i bystre, orzechowe oczy.
Tobias wiedział, że jest iluzjonistą i cieszył się, że w razie konieczność
będzie mógł zablokować jego działania. Jako władca czasu był wyżej w
hierarchii.
- A ja tak nie uważam. – powiedział stając oko w oko z
Tobiasem. – Myślę, że powinniśmy ją wydać i zobaczyć co się wtedy stanie.
- Przynajmniej odzyskamy Adama! – krzyknęła jakaś kobieta.
Przez tłum przetoczył się pomruk niezadowolenia. Zaczęli
rozmawiać o Adamie, o tym jak bardzo by im się w tej chwili przydał. Były też
pojedyncze osoby, które uważały, że do tej pory Adam wyłącznie zawodził ich
zaufanie. Nie chciały go sprowadzać z powrotem. Wybuch gniewu spowodował, że
znów pojawiły się kolorowe łuny. Zwierciadła zaczynały używać mocy przeciwko
sobie. Marcus osiągnął dokładnie to, co chciał. Skłócił ich ze sobą i
spowodował powolny rozpad koalicji.
Tobias zaczął żałować, że oddał swój dar. Wiedział, że przy
jego pomocy udałoby mu się uciszyć przynajmniej żeńską część publiczności. W tej
chwili nie miał pomysłu jak załatwić sprawę tak, żeby uspokoić wszystkich i nie
dopuścić do tego, żeby część Zwierciadeł wróciła do domów zostawiając
pozostałych osłabionych. Potrzebował chwili do namysłu.
Błękitny rozbłysk oświetlił na ułamek sekundy dziedziniec.
Tobias zatrzymał czas. Specjalnie ominął tylko kilka osób. Eve,
Alice, Kristen i mężczyznę, który wciąż trzymał ją kurczowo za ramię, jakby się
bał, że mu ucieknie.
- Dobrze – powiedział oddychając z ulgą Tobias - Teraz możemy porozmawiać.
Mężczyzna skinął głową.
- Dobrze, że to powstrzymałeś. – powiedział – Nie uważam,
żeby kłótnie i używanie mocy w tej chwili były słuszne.
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy – wycedziła przez zęby
Eve.
Alice uśmiechnęła się lekko.
- Przede wszystkim zacznijmy od tego, że nie wiemy kim
jesteś – powiedziała.
- Mam na imię Alexander – powiedział przeczesując ręką
włosy. – A kim jestem to wasz przyjaciel doskonale wie – powiedział wskazując
Tobiasa i uśmiechając się lekko – Wszak podobnie jak ja jest predyktorem.
Tobias skinął nieznacznie głową.
- Dobrze, co według ciebie powinniśmy zrobić? – zapytał.
- Spełnić żądanie Marcusa. Ona jest jedna. Może uratować co
najmniej trzy istnienia. – powiedział Alexander – Wybór jest chyba oczywisty.
- Nie dla wszystkich – powiedziała Eve. – Zdajesz sobie
sprawę z tego dlaczego Marcus chce ją odzyskać?
Pokręcił przecząco głową.
- Kristen kiedyś, pod wpływem ciemnych mocy oddała mu duszę,
żeby chronić swoją prawdziwą miłość. Poświęciła się dla Marka. – powiedziała
Eve – Poświęciła swoje życie, żeby on mógł żyć szczęśliwie. Przekonała go, że
go nie kocha, żeby go chronić. Dopiero niedawno odnaleźli się na nowo i dopiero
teraz Kristen wyzwoliła się spod wpływu ciemnych mocy. Chcesz ją po raz kolejny
prosić o takie poświęcenie? – zapytała.
Alexander patrzył na nią z szeroko otwartymi ustami. Nie
miał pojęcia o tym wszystkim. Obrócił Kristen przodem do siebie, żeby spojrzeć
jej w oczy. Po jej policzkach spływały wielkie łzy.
Płakała, bo po raz kolejny los rozdzielił ją z Markiem. Nie
wiedziała czy jeszcze kiedykolwiek go ujrzy. Była pewna, że gniew Marcusa skupi
się na nim. Nie miała żadnej gwarancji, że Mark wyjdzie z tego cało. Najgorsza
jednak była świadomość, że nie będzie miała pojęcia czy jest bezpieczny czy
nie. Jej dusza była własnością Marcusa, już od dawna. On nie chciał albo nie
zdążył jej oddać swojej. Nie miała więc żadnych przesłanek do tego, żeby
wnioskować czy jeszcze żyje czy też jej egzystencja nie ma już sensu. Wiedziała,
że nie potrafiłaby żyć ze świadomością, że Marka już nie ma.
- No to nie wiem co powinniśmy zrobić – Alexander wzruszył
ramionami. – Jeśli dobrze rozumiem, Mark to jeden z porwanych.
- Tak – powiedział Tobias.
Kristen podeszła dwa kroki do przodu
- Macie w ogóle zamiar mnie zapytać co mam zamiar z tym
zrobić? – zapytała.
Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
- Nie zostawię ich tak. – powiedziała – Przede wszystkim nie
zostawię Marka. Nie potrafię… - urwała. – Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Alice pokręciła przecząco głową, ale Eve i Tobias
przytaknęli. Nawet Alexander kiwał twierdząco. Odwróciła się, żeby wyjść na
błonia, ale Tobias złapał ją za rękę.
- Poczekaj – powiedział. – Mamy szanse.
- Jakie? – zapytała
- Darren jest odporny na działanie sił nieczystych. Może uda
mu się ich stamtąd wyciągnąć.
- Może mi nie wystarczy. – powiedziała smutno – Muszę mieć
pewność, że nic mu nie jest…
- Poczekaj – powiedział Tobias – mamy jeszcze czas…
- Ile? Dobę? – zapytała. – Musze jeszcze znaleźć Marcusa…
- Kristen, naprawdę chcesz do końca życia być z kimś kogo
nie kochasz? – zapytała Alice.
- Nie oczekuję, że zrozumiesz… - odparła – Nie kochasz go
tak, jak ja kocham Marka. Moja dusza może należeć do kogoś innego, ale moje
serce należy do niego. Zawsze tak było. Nie umiem go poświęcić…
- I dlatego chcesz być do końca życia nieszczęśliwa? –
zapytała z niedowierzaniem Alice.
- Myślisz, że chcę? – spojrzała na nią zapłakanymi oczyma –
Nie ma na świecie osoby, którą nienawidzę bardziej niż Marcusa. Nie ma. - powtórzyła – Ale jeśli bycie z nim, to
jedyny sposób, żeby uratować Marka…
- Poświęcisz siebie?
Przytaknęła.
- Żeby go ocalić? – zapytała. – Zrobię wszystko.
Odwróciła się od nich i wyszła na błonia kierując się w
stronę granicy iluzji.
Tobias ruszył za nią, żeby ją powstrzymać, ale Eve złapała
go za rękę.
- Musi to zrobić – powiedziała – Musi go ocalić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!