Me

Me

niedziela, 10 lutego 2013

Lustro 33 - Problem przeszłości

Tobias oddał jej jeden z koców, którymi był przykryty. Położył się na podłodze, a jej oddał swoje posłanie. Chciał jej zapewnić maksimum prywatności, żeby mogła spokojnie przemyśleć decyzję. Wiedziała, że to, co usłyszał musiało być dla niego trudne. Nie miał żadnej gwarancji, że wybierze jego. Nie mógł tego wiedzieć…
Analizowała po kolei każdą chwilę spędzoną z Markiem i z Tobiasem. Porównywała swoje odczucia, pamiętając, że te wobec Marka były co najmniej zintensyfikowane przez Karen. Porównywała też ich samych. Ich cechy fizyczne i charakter. Mark był klasycznym przystojniakiem o ciemnych włosach i obłędnie pięknych oczach. Miał proporcjonalną twarz i był ładnie zbudowany. Ciemna karnacja, bielusieńkie zęby i pełne usta powodowały, że był prawie idealny. Prawie... Ciało Tobiasa to był majstersztyk. Nadawał by się na posąg greckiego boga. Nie był klasycznym przykładem faceta, na którego widok mdleją kobiety. Miał trochę za wąską twarz i lekko odstające uszy, ale było w nim coś pociągającego.  Miał piegi, które pojawiały się zawsze kiedy przebywał na słońcu, czyli towarzyszyły mu prawie non stop. Kojarzyły jej się z nim czarne ciuchy, glany, dredy, tatuaże. Wygląd buntownika dodawał mu uroku. No i ta przeklęta czarna czapka z daszkiem, której z jednej strony nienawidziła, a z drugiej tak już wrosła w jej wyobrażenie o nim, że nie mogła go sobie wyobrazić bez niej. Byli kompletnymi przeciwieństwami. Nie miała pojęcia jak mogła cokolwiek czuć do nich obu. Mark był delikatny i czuły, ale też nerwowy. Tobias miał niezliczone pokłady cierpliwości, ale ciągle nie mogła go rozgryźć. Zdarzało się, że ją irytował. Był za bardzo bezpośredni i pewny siebie. Z jednej strony, to dobrze, ale z drugiej…
Po długich rozmyślaniach doszła do wniosku, ze jest jedna rzecz, która ich łączy. Obaj mieli trudną przeszłość i obaj zasługiwali na prawdziwą miłość. Ten wniosek ani trochę jej nie pomógł. Przez całą noc nie zmrużyła oka, tylko patrzyła tępo w przestrzeń nad sobą.
 Nad ranem Tobias zaczął się przebudzać. Usiadła i spojrzała na niego. Wyglądał znacznie lepiej niż poprzedniego dnia, ale jego granatowe oczy poszarzały. Wiedziała, że to jej wina. Podniósł się na łokciach i uśmiechnął się do niej delikatnie.
- I jak? – zapytał wyciągając niepewnie rękę w kierunku jej obojczyka i przesuwając po nim palcem. Przeszedł ją dreszcz. Brakowało jej ciepła, które zapewniał jej tylko ten dotyk.
- Nie wiem.. - złapała go za rękę i odsunęła od siebie. Wciąż nie była pewna czy umie sobie poradzić z jego przeszłością. Bała się, że nie sprosta jego oczekiwaniom. Przerażało ją jego ogromne doświadczenie. Był jeszcze starszy niż Mark. I znacznie lepiej wiedział czego chce. Co mogłoby się stać, gdyby nie dała mu tego, czego oczekiwał?
Patrzył na nią badawczo. Widział, że coś jest nie tak. Wiedział to na pewno. Jej oczy zmieniały co chwilę kolor. Walczyła ze sobą. Chciał jej pomóc, pocieszyć. Wiedział, że muszą omówić to, czego się dowiedziała ostatniej nocy.
- Eve… - zaczął patrząc jej w oczy. – Musimy porozmawiać, widzę, że coś cię trapi, co jest?
Westchnęła. Jak miała mu powiedzieć, że zaczęła się bać, że jest niepewna siebie, że jest kompletnie niedoświadczona w ‘tych’ sprawach, podczas kiedy on dokładnie zna każdy skrawek kobiecego ciała. I to nie jednego! Już miała powiedzieć, że nic, ale wtedy przypomniała sobie, że podstawą ich związku ma być szczerość. Wbiła wzrok we własne dłonie, które splotła ze sobą.
- Po tym czego się wczoraj dowiedziałam o tobie… - zaczęła, ale mówienie przychodziło jej z trudem. Była mu wdzięczna, że jej nie przeszkadza i nie przerywa. - … boję się, że nie sprostam twoim oczekiwaniom, że nie będę  taka jak one wszystkie, że nie będę wystarczająco dobra… - wyrzuciła te słowa jednym tchem – Jestem kompletnie niedoświadczona w tym wszystkim. – dodała cicho.
Przez chwilę nic nie mówił tylko wpatrywał się w nią zdumiony. Spodziewał się wszystkiego tylko nie tego, że ona ma takie obawy. Każdy mógł je mieć, ale nie ona. Nie Eve. Sposób w jaki go dotykała sprawiał, że nie miał ochoty choć na chwilę się od niej oddalać. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Nie przeszkadzało mu to, że czasem zawisała w połowie gestu, jakby nie wiedziała co powinna dalej zrobić.
 Westchnął. Wiedział, że musi użyć całej swojej siły przekonywania, żeby uwierzyła w to, co chciał jej powiedzieć. Zbliżył się do niej.
- Jestem naprawdę zdumiony, że martwisz się o takie rzeczy. – powiedział z lekkim półuśmiechem na twarzy.
- A ty byś się nie martwił? – zapytała – Pewnie, że nie. – odpowiedziała na własne pytanie – Doskonale wiesz co masz do zaoferowania. Jesteś cudownie troskliwy, wyglądasz jak grecki bóg i doskonale wiesz co zrobić, żeby kobieta roztopiła się pod wpływem twojego dotyku.
Oddychała ciężko. Właśnie mu powiedziała, jak na nią działa. Wcale tego nie chciała. Wyszło tak po prostu… Samo. Tobias uśmiechnął się szerzej.
- Eve, czy ty masz kompleksy? -  zapytał z niedowierzaniem. – Uważasz, że nie jesteś wystarczająco ładna i miła i że nie działasz na facetów?
Skinęła głową, a Tobias uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-  Eve, żadna kobieta, nigdy nie działała na mnie tak jak ty. Mogę się założyć, że Mark powiedziałby to samo. – westchnął – Masz dwóch przystojniaków, którzy lada chwila pobiją się o ciebie i jeszcze się zastanawiasz czy działasz na facetów?
Pokręciła głową. Nie przekonał jej. Złapał ją za rękę i pociągnął ją do siebie. Położył jej dwa palce na swoim nadgarstku, żeby poczuła puls.
- Czujesz? Stabilny, powolny rytm. – powiedział spokojnie, po czym przeniósł jej rękę na swoją szyję, tam gdzie miał wytatuowanego feniksa. Odruchowo delikatnie pogładziła go kciukiem. Zrobiło mu się gorąco. Ledwo się powstrzymał, żeby jej nie pocałować. Przycisnął jej dłoń mocniej do swojej szyi.
- Czujesz? – zapytał patrząc jej w oczy.
Miał przyspieszone tętno.  Serce waliło mu jak oszalałe. Skinęła głową.
- To wszystko efekt przelotnego dotknięcia. Żałuję, że nie mogę ci pokazać co czuję w środku, to jest dopiero niesamowite. – uśmiechnął się i pochylił się w jej stronę. – Pozwolisz mi?
Pytał ją, czy może ją pocałować? Zwariował? On się jej pytał o pozwolenie? On? Nie odpowiedziała. Podniosła się na kolanach, wciąż gładząc feniksa na jego szyi przysunęła się do niego i połączyła ich usta.
- Nigdy więcej nie waż się mnie o to pytać. – wymruczała prosto w jego szyję.
Zaśmiał się i przyłożył usta do jej obojczyka zasypując go miękkimi pocałunkami. Westchnęła cicho. Znowu rozpalał ją do białości. Oddychała ciężko. Musiała się powstrzymywać, żeby się na niego nie rzucić. Znowu.
Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy czując, że ciągle coś jest nie tak. 
- Eve, co jest? – zapytał z troską w głosie. – Powiedz mi, proszę.
- To trudne… - odparła cicho – Nie wiem czy umiem sobie poradzić z twoją przeszłością, ze świadomością jak wiele kobiet miałeś przede mną.
Westchnął. Bał się tego. Właśnie tego, że jego przeszłość zagrodzi mu drogę do szczęścia w przyszłości. To by było tak, jakby nigdy nie uwolnił się od Krisa, jakby ciągle ktoś inny sterował za niego jego życiem.
- Eve. – jego głos drżał, pierwszy raz widziała go w takim stanie – Nie mogę zmienić przeszłości, tylko przyszłość jest w moich rękach i zrobię wszystko, żebyś ty była jej częścią.
- Tobias, ja nie potrafię… - zaczęła, ale urwała widząc jego minę. 
- Proszę cię, nie pozwól, żeby Kris stanął między nami. – głos mu się załamywał. – Dość już przez niego wycierpiałem. Jeśli wybierzesz Marka, zrozumiem, ale nie skreślaj mnie ze względu na moją przeszłość. Nie rób mi tego, proszę. – widząc, że Eve wciąż się wacha mówił dalej – Eve, nie kochałem żadnej z nich. Żadna z nich mi się nie podobała tak jak ty. Nie czerpałem żadnej przyjemności z przebywania z nimi. Jeden twój dotyk jest wart więcej niż sto lat seksu z partnerkami, które nic dla mnie nie znaczą.
Kręciła głową.
- Eve, nie mogłem nic na to poradzić. To nie ja z nimi wszystkimi spałem, tylko on. To było moje ciało, ale nie moja dusza i nie moja wola. Nie oceniaj mnie po czymś, czego nie zrobiłem! – załamał ręce. Skończyły mu się argumenty, teraz mógł już tylko czekać na jej odpowiedź.
Przez chwilę oddychała głęboko próbując zebrać myśli. Wiedziała, że Tobias ma rację. Musiała tylko sobie to uświadomić. Nie mogła odtrącić go dlatego, że kiedyś ktoś go skrzywdził. Nie mogła. Nie chciała. Nie zrobi tego.
Podniosła na niego wzrok. Siedział zrezygnowany patrząc się w podłogę. Nie przypominał siebie. Buntowniczy, dowcipny, pewien siebie Tobias zniknął, pojawił się ktoś, kogo nie znała. Ktoś, kogo nie chciała więcej widzieć. Objęła go za szyję i pocałowała delikatnie za uchem.
- Twoja przeszłość nam nie przeszkodzi. – powiedziała – Obiecuję.
Wypuścił powietrze z płuc i objął ją mocno przyciągając do siebie. Po chwili wstali, Tobias ubrał się i naciągnął na oczy czapkę. Po raz pierwszy uśmiechnęła się na ten widok. Znów był sobą.
Przybiegł do nich Adam. 

- Chodźcie! Cholera jasna! Pogorszyłem sprawę! – zaklął i wyszedł spod iluzji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!