Me

Me

czwartek, 7 lutego 2013

Lustro 23 - Oszustwo

Odeszli od lustra. Ryan złapał Karen za ramię i pociągnął ją do pustego korytarza, w którym kiedyś Tobias grał na gitarze. Odwrócił ją przodem do siebie i puścił. Wpatrywał się w nią badawczo. Czekał aż się sama odezwie, ale w końcu się zdenerwował i podniósł jej podbródek do góry zmuszając ją, żeby na niego spojrzała.
- O co chodzi!? – zapytał szorstko.
Karen kręciła się niespokojnie w miejscu. Nie wiedziała od czego zacząć. Próbowała sobie o poukładać w głowie. Nie chciała, żeby  wyszło na to, że Mark jest oszustem, ale za każdym razem brzmiało to dokładnie tak samo. Rozejrzała się jakby szukając podpowiedzi w ścianach, ale ta nie nadchodziła. Odchodząca płatami farba i popękana posadzka korytarza fabryki nie pomagała jej się skupić.
Poczuła uścisk Ryana, który był trochę za mocny.
- Ryan… - zaczęła i od razu przerwała. – Mark dużo przeszedł.
- Nie interesuje mnie Mark. Interesuje mnie moja siostra! – powiedział ostrzejszym tonem – Jeśli on ją skrzywdził, przysięgam, że odwdzięczę mu się tym samym!
- Mark jest moim bratem. – zaczęła znowu Karen
- Nie jest twoim bratem. Co najwyżej jakimś dalekim kuzynem, albo kolegą z akademika. – puścił ją.
- Nie ważne! – krzyknęła wściekła – Mów sobie co chcesz. On jest dla mnie jak brat. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, może nawet bliżej niż ty i Eve.  Wiemy o sobie dokładnie wszystko.
- Dobrze, powiesz mi w końcu o co chodziło? – tupał zniecierpliwiony nogą.
 - Muszę zacząć od początku. – westchnęła – to trochę potrwa.
Ryan spojrzał na halę fabryczną, a po chwili leciały do nich dwie skrzynki. Wylądowały pod jego stopami. Postawił je naprzeciwko siebie i usiadł na jednej z nich, a drugą gestem wskazał Karen. Usiadła i ukryła twarz w dłoniach. Przez chwilę głęboko oddychała. Podniosła głowę i spojrzała na Ryana.
- Mark miał trudny start. Kristen chciała go wykorzystać. Rozkochała go w sobie i porzuciła… - urwała.
- Mów dalej. – Ryan kiwał głową.
- Niestety, on w międzyczasie powiedział jej, że ją kocha. Mało nie umarł, kiedy go porzuciła.
Ryan zmarszczył brwi i pokiwał głową.
- Razem z Kathy i Evanem przez bardzo długi czas doprowadzaliśmy go do porządku. W końcu Evan uznał, że została nam jedna opcja… - urwała. Dalsza część była najgorsza. Nie wiedziała czy Ryan jej kiedykolwiek wybaczy to, co zrobiła.
- Taaaak? – przeciągłe ponaglające pytanie wyrwało się z ust Ryana.
- Wiedzieliśmy, że on ma ogromną potrzebę miłości. Znaleźliśmy Zwierciadło, które odpowiadało jego ideałowi fizycznemu. Kogoś podobnego do Kristen…
- Eve?  - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak. – zamknęła oczy
- Co jej zrobiliście?
- Podłożyliśmy jej kamień w kolorze jego oczu. – spuściła wzrok. Wiedziała, co teraz nastąpi.
Ryan włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej brązowo-bursztynowy, połyskujący kamień.  Wyciągnął go na dłoni w jej kierunku.
- To też podłożyliście? – zapytał.
Karen nie odpowiedziała, tylko skinęła delikatnie głową. Ryan wstał i ze złością cisnął kamień w kąt. Patrzył jak rozbija się na malutkie kawałki. Potrząsnął głową i usiadł z powrotem.  Łzy popłynęły po policzkach Karen, bo wiedziała, że go rani, wiedziała, że ryzykuje tym, że Ryan więcej się do niej nie odezwie… Znała konsekwencje, ale chciała być z nim szczera. Nie mogła brnąć w sieć kłamstw tak, jak Mark.
- A ja myślałem, że mogę cię pokochać… - wymamrotał pod nosem, po czym podniósł wzrok na nią i czekał.
Karen uznała, że nie ma potrzeby opowiadać o tym, że Mark był wuefistą w szkole, bo nie miało to wpływu na relacje z Eve. Nie pamiętała go z tamtego okresu, kiedy do nich przyszła.
- Czekaliśmy, aż Eve będzie gotowa i zaaranżowaliśmy ich spotkanie na lotnisku. Pojechałam tam z nimi. – głos jej drżał.
- I co zrobiłaś? – zapytał ostro.
- Mark namawiał mnie na to wiele miesięcy. Nie chciałam się zgodzić, bo uważałam, że to nie w porządku wobec niej….
- Co zrobiłaś? – powtórzył głośniej.
- W końcu namówił mnie, żebym manipulowała jej emocjami przy pierwszym spotkaniu. Nie wierzył w siebie. Nie wierzył, że będzie mogła go pokochać. Nie wierzył, że zasługuje na miłość.
- Co… - zaczął, ale Karen przerwała mu gestem.
- On się strasznie bał. Wiedziałam, że nie przeżyje ponownego odrzucenia. Musiałam mu pomóc. Był bardzo niepewny siebie. Bał się wszystkiego. Bał się obudzić w sobie uczucia, mimo, że pokochał ją kiedy tylko Evan pokazał mu ją w myślach. Pokochał ją od pierwszego wejrzenia.
Ryan wstał i zacisnął pięści.
- Bał się jej zaufać, więc mu pomogłam. A potem już jakoś tak poszło…
- Jak to poszło? – spojrzał na nią wściekły – Nie zdjęłaś tego z niej, kiedy miała mu oddać duszę.
- Nie. – wyszeptała, spuszczając głowę. – Wiem, że powinnam, ale nie zrobiłam tego. Kilka razy to wzmacniałam, bo miałam wrażenie, że Eve zaczyna odzyskiwać świadomość uczuć.
Odwrócił się, żeby odejść.
- Oddał jej duszę! – krzyknęła za nim. – Powiedział jej o wszystkim i oddał jej duszę. Jest wolna. Nic jej z nim nie łączy.
Ryan zatrzymał się w pół kroku.
- A jego dusza? – zapytał.
- Została u niej. Jego miłość jest czysta i prawdziwa. – powiedziała słabnącym głosem. 
Ryan cały się trząsł. Przez chwilę rozważał co powinien zrobić.
- Wybacz mu…
- Nie odzywaj się do mnie! – warknął i pobiegł w stronę lustra, zdjął je ze ściany i już miał cisnąć o podłogę, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Adam.
- O co chodzi? – zapytał.
Ryan pokazał mu w myślach, co przed chwilą powiedziała mu Karen.
- Cholera! – zaklął. – Rozumiem cię, ale nie możesz go zniszczyć. Jeszcze nie teraz. Policzycie się później. – położył mu rękę na ramieniu.
Ryan zamachnął się, ale Adam złapał go za ramiona.
- Nie możesz, bo ani ona, ani żadne z nas już nigdy nie będzie bezpieczne. – powiedział – Mark jest nam potrzebny!
Ryan trzęsąc się z wściekłości odwiesił lustro na ścianę i spojrzał na przerażonego Marka. Przejechał palcem wskazującym po szyi, wyszeptał nieme „zabiję cię za to, co jej zrobiłeś”. Odwrócił się do niego plecami i odszedł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!