Me

Me

piątek, 8 lutego 2013

Lustro 29 - Konfrontacja

Kiedy Eve zobaczyła lustro wydała z siebie zduszony okrzyk przerażenia. Tobias spojrzał na nią pytająco.
- Widziałam je we śnie. – powiedziała – Mogłam się domyślić, że to prawda, że to znowu prorocza wizja, że... Och, Mark… – szepnęła w końcu patrząc na drugą stronę srebrzystej tafli szkła.
Podeszła bliżej i zobaczyła Marka. Na jej widok uśmiechnął się szeroko i podniósł do góry kartkę.
„Stęskniłem się za tobą” przeczytała. Usłyszała jak za nią Tobias porusza się niespokojnie. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Stał z założonymi rękami i zaciśniętą szczęką. Czapkę nasunął głęboko na oczy. Nie wiedziała jakim cudem widzi, co Mark napisał.
Odwróciła się do Marka. Zaczęła się zastanawiać co właściwie chciała mu powiedzieć. Nie powinna była tu przychodzić bez przemyślenia wszystkiego. To był impuls. Głupi impuls. Po co właściwie tu przyszła? Czego oczekiwała po tym spotkaniu? Podniosła wzrok. Kolejna kartka przyciśnięta do lustra czekała na nią. Tobias zakaszlał.
„Eve, umierałem, umieram każdego dnia, czekając na ciebie. Wybacz mi, proszę. Kocham cię”
Cofnęła się. Nie powinien tego pisać. Wiedział, że nie powinien. Oparła się plecami o Tobiasa. Uścisnął jej rękę, jakby dając jej znak, że między nimi wszystko w porządku, że rozumie i że nie ma jej za złe tego, co widzi. Lekko popchnął ją do przodu.
Pochyliła się i zaczęła pisać. „Mark, oszukałeś mnie i zraniłeś. Nie jestem już pod wpływem Karen.”. Podniosła kartkę. Mark posmutniał, kiedy to przeczytał.
„Mam jeszcze jakieś szanse na przebaczenie?” na tej kartce pojawiły się dwie łzy. Tobias prychnął. Eve odwróciła się, żeby go uciszyć. Podniósł ręce w obronnym geście i wzruszył ramionami.
„Zaufanie jest dla mnie bardzo ważne.” napisała i przyłożyła kartkę do lustra.
„A temu blondynowi z tatuażem ufasz?” pokazał  notes i szybko go zabrał, żeby dopisać „Widzę co się dzieje, nie jestem głupi. Powiedz mi prawdę.”
Eve znowu się cofnęła. Nie zrobiła nic, żeby mógł się domyślić. Ponownie wpadła na Tobiasa.
- Eve, co się stało, o co chodzi? – zapytał.
Nie wiedziała co się dzieje. Nie wiedziała co ma napisać. Nie wiedziała jak nie zranić Marka i Tobiasa jednocześnie. Musiała coś wymyślić. Pochyliła się i napisała „Ufam mu. On mnie nie oszukał.”. Odpowiedź Marka pojawiła się niemal w tym samym momencie – „Jeszcze…”.
Tobias poruszył się niespokojnie. Czuła, że się spina. Odwróciła się do niego i oparła ręce na jego biodrach. Nie obchodziło jej co Mark teraz pomyśli. I tak już za dużo się domyślał. Nie mogła sobie pozwolić na utratę Tobiasa. Podniosła jego czapkę do góry i spojrzała mu w oczy. Trząsł się z wściekłości.
- Zaraz mu coś zrobię. – powiedział cicho zaciskając pięści.
Złapała go za ręce i delikatnym naciskiem zmusiła do rozluźnienia ich. Po czym tak, żeby widział napisała na kartce „On nie jest tobą…”. Podeszła do lustra i szybkim ruchem przyłożyła do niego tę kartkę. Była zła.
- Eve… - wyszeptał niemo Mark i zaczął pisać po raz kolejny. „Nie wierzę, że kompletnie nic do mnie nie czujesz…” Podniósł tę kartkę a jej zakręciło się w głowie. Nie wiedziała co do niego czuje. Nie była pewna czy kiedy go zobaczy, poczuje jego dotyk, nie wrócą odczucia, które jeszcze kilka miesięcy temu wydawały się jej być symptomami miłości.
„Nie wiem co do ciebie czuję i nie dowiem się dopóki będziesz tam siedział.” Odpowiedziała szybko. Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem. Nagle poczuła na plecach dłoń Tobiasa. Coś było nie tak. Nigdy wcześniej tak jej nie dotykał. Jakby się o nią bał…
 Rozejrzała się. Adam stał z otwartymi ustami i patrzył się w górę. Tobias przyciągał ją co raz mocniej do siebie. Prawie nie mogła oddychać. Spojrzała w górę, ale zobaczyła tylko daszek czapki Tobiasa. Spojrzała w lustro i wtedy to zobaczyła. Ledwo widoczne odbicie rzeczywistości w szklanej tafli. Czerwone chmury kłębiące się nad nią i nad Tobiasem. Nad Markiem też. Chmury były też w lustrze. Serce jej przyspieszyło. Bała się.
Tobias przesunął ją za siebie jakby chciał ją ochronić przed chmurami, ale one także się przesunęły.
Nad horyzontem pojawiła się na ułamek sekundy purpurowa łuna.
Tobias próbował iluzji, żeby odegnać chmury.
Czerwona łuna pojawiła się pulsując kilka sekund. Tobias opadł na kolana. Podbiegła do niego, ale bez słowa odsunął ją za siebie i z trudem wstał. Widziała, że jest osłabiony. Próbował walczyć iluzją, ale były silniejsze. Czerwona łuna była zdecydowanie mocniejsza i wyraźniejsza niż purpurowa. Chmury zgasiły jego iluzję i pozbawiły go energii.
Eve była pewna, że to siły nieczyste. Zbliżały się do niej. Nie wiedziała co zrobić. Krzyczała.
Tobias podbiegł do niej i zgiął ją w pół, a następnie przykrył własnym ciałem. Chmury zniżyły się do ich wysokości.
- Ona jest nasza. – powiedziały – Nie powstrzymasz nas. To jest twoja klątwa.
- Nie! – krzyknął Tobias i wstał.
Bladoniebieski rozbłysk rozświetlił fabrykę. Chmury zawisły na chwilę w bezruchu.
- Adam! – krzyknął Tobias – Zrób coś! Długo nie dam rady.
- Z nimi nie wygrasz… - powiedział Adam. – Próbowałem nie raz. Zabiorą ją.
Tobias spojrzał w lustro. Mark miotał sięga lustrem waląc w nie pięściami i co chwila próbując pomóc Tobiasowi w walce o życie Eve. Teraz nie liczyło się to, że obaj ją kochają. Nie liczyło się  to, że ona obecnie jest z Tobiasem. Chciał jej pomóc. Udowodnić, że jest coś wart. Że jest wart jej miłości.
Tobias opadł na kolana. Ciemne moce pokonywały go. Przebijały się przez jego zasłonę czasową. Wiedział, że za chwilę przegra.
- Eve. – wysapał. – Cokolwiek się stanie, znajdę cię. Choćbym miał na to poświęcić całe życie.
Spojrzała na niego przerażona. Co chciał jej powiedzieć? Że zawsze będzie przy niej? Nie. Nie mógł być przy niej. Adam powiedział, że ciemne moce ją zabiorą. Znowu będzie sama. Była pewna, że to właśnie jest klątwa Caleba. Miała nigdy nie zaznać miłości. Nie wiedziała dlaczego ją to spotykało.
- Nie wiesz? – zapytały chmury.
Pokręciła przecząco głową.
- Ponoć wygląd cię nie interesuje… - odezwały się głosem Caleba  - Dlatego będziesz żyła ze mną.
Chmury utworzyły nad nią portal i zaczęły ją do niego wciągać. Tobias patrzył na to osłupiały. Spojrzał na Adama.
- Zostaw. – powiedział – Już po niej. Nic nie poradzisz.
- Nie! – wrzasnął. Nie chciał jej porzucić. Nie mógł. Nie mógł się poddać. Nie byłby w stanie żyć bez niej. Przygotował się do skoku kiedy portal zaczął się zamykać.
- Co robisz?! – krzyknął Adam – Zginiesz razem z nią!
- Nie zostawię jej samej. Nie mogę! – wrzasnął zdejmując czapkę i skacząc w portal – Kocham ją!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!