Me

Me

środa, 20 lutego 2013

Odbicie 23 - Zemsta

Eve rzuciła się w stronę ciała Tobiasa, ale Marcus ją powstrzymał.
- Jeszcze nie skończyłem – powiedział spokojnie.
Eve spojrzała na Alice. Jej twarz zbladła. Wiedziała, że teraz największe niebezpieczeństwo grozi Adamowi.
- Pozostałych trzech zabieram ze sobą. – powiedział spokojnie Marcus patrząc po zebranych.
- Nie! – krzyknęła Alice.
- „Cofnij się” – powiedział do jej myśli Adam. – „Jeśli weźmie tylko mnie, mamy szanse. Jeśli weźmie nas oboje, jesteśmy przegrani.”
- Aha! – Ucieszył się Marcus. – Mamy kolejną zakochaną parę. Na którym z nich ci zależy?
Podszedł do niej i położył jej dłoń na policzku.
- Na nim nie. – powiedział, a czerwone chmury otoczyły Marka – On ma inną miłość. Nie byłabyś tak głupia, żeby się w nim zakochać.
- Na nim? – spojrzał na nią badawczo gdy siły ciemności otoczyły Darrena.
- Czy na nim?– zapytał Marcus.
Alice poruszyła się niespokojnie, gdy ciało Adama zostało uniesione odrobinę do góry.
- Mam cię! – krzyknął łapiąc ją za ramię. – Kochasz go?
-Tak – powiedziała cicho
- Co zrobisz, żebym go oszczędził? – zapytał patrząc na nią podejrzliwie.
Alice obserwowała jak czerwone chmury wywijają w powietrzu bezwładnym ciałem Adama. Widziała jego przerażona minę.
- „Nic” – usłyszała w głowie jego głos – „Powiedz, że nic
Nic? Jak mogła powiedzieć, że nic, skoro zrobiłaby dokładnie wszystko, jeśli miałaby gwarancję, że to uchroni go od cierpienia a potem śmierci.
- Wszystko – powiedziała.
Ciało Adama opadło delikatnie na ziemię. Alice patrzyła na niego z niepokojem. Odetchnęła z ulgą dopiero kiedy powoli zaczął się podnosić.
- Nie jestem aż tak zły, jak ci się wydaje – uśmiechnął się Marcus. – Nie zabiję go.
Alice odetchnęła z ulgą. Ruszyła w stronę Adama, ale Marcus ją powstrzymał.
- Nie powiedziałem, że ci go oddam. Powiedziałem, że go nie zabiję. – uśmiechnął się złowieszczo.
Alice stanęła jak wryta. Nie wiedziała co ma zrobić. Spoglądała to na Adama, to na Marcusa.
- Odpuść mu – powiedziała błagalnie.
- Nie mogę – pokręcił głową – on był jednym z tych, którzy próbowali mi pokrzyżować plany. Augustus już nie żyje, Tobias dogorywa w świecie przejściowym, został tylko Adam.
Alice opadła na kolana i zaczęła szlochać.
- Masz mnie zamiast niego. Weź mnie – prosiła.
- Nie mogę – odparł, rozejrzał się i wskazał jedną  osobę z tłumu Zwierciadeł. – Ale mogę wziąć ją. Zamienisz jej życie za jego?
Alice patrzyła na niego przerażona. Wiedziała, że nie ma prawa poświęcić życia tej dziewczyny. Nie mogła wybierać. Nie powinien dawać jej takiej możliwości. Nie mógł jej do tego zmuszać.
Marsus skinął dłonią i czerwone chmury przywlokły Adama. Złapał go za gardło i skinął drugi raz. Ciał dziewczyny poszybowało w jego kierunku. Złapał ją drugą ręką.
- Wybieraj – powiedział patrząc Alice w oczy.
Alice zamknęła oczy. Wiedziała co powie. Wiedziała od początku kogo wybierze. Obiecała mu, że zawsze będzie go kochała. Oddała mu duszę. Nie mogła go zdradzić. Z drugiej strony nie mogła się przyczynić do śmierci tej dziewczyny. Poczuła na sobie wzrok około trzystu osób i wiedziała, że nie może wybrać.
- „Wybacz mi” – szepnęła do Adama.
- No więc? – zapytał niecierpliwie Marcus.
- Nie potrafię wybrać. – powiedziała Alice.
- Mówiłaś, ze zrobisz dla niego wszystko… - powiedział.
- Nie zabiję nikogo – odparła – Nie potrafię. To by było sprzeczne z moją naturą.
Marcus rozglądał się przez chwilę zdenerwowany. Miał nadzieję, że ma ją na widelcu, ale nie miał. Nie zrobiła tego, czego się po niej spodziewał. Nie została morderczynią. Musiał zmienić strategię. Jeśli nie morderstwo to może porwanie…
- W porządku – powiedział w końcu – Skoro nie chcesz wziąć na siebie odpowiedzialności…
Odsunął się od niej puszczając dziewczynę wolno. Adama wciąż trzymał za gardło.
- Utrudnię wam trochę życie – powiedział.
Eve z przerażeniem obserwowała, jak ciało Tobiasa znika  w kłębach czerwonych chmur. Nie wiedziała gdzie go niosą bo rozstąpiły się na trzy części. Nie miała nawet możliwości, żeby się z nim pożegnać i nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie miała. Przepełnił ją smutek. Upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Łzy ciekły jej po policzkach. Nie mogła ich powstrzymać nawet kiedy Marcus zmusił ją, żeby stanęła na nogach.
- Twój ukochany i tak żył w pożyczonym czasie. – powiedział – pożyczonym od twojego brata.
Eve rozpłakała się głośno.
- Dlaczego on? – zapytała – Dlaczego my?
- Dlatego, że jesteście tak podobni do mnie i Kristen – powiedział. – Musicie mi oddać Kristen. Macie dwa dni. Jeśli tego nie zrobicie zabiję ich.
Cofnął się i złapał Darrena za kołnierz. Czerwone chmury pochłonęły ich wraz z Markiem i Adamem.
Alice upadła na kolana koło Eve .
- Tak mi przykro – wyszeptała.
Eve otarła łzy i wstała.
 – Jeszcze nie – powiedziała – Jeszcze ma szansę. Czuję, że jest ze mną. Muszę go znaleźć.
Puściła się biegiem do drzwi zamku, bo tam popłynęła jedna z chmur, które mogły nieść ciało Tobiasa. W drzwiach zderzyła się z Kristen.
- Co się stało? – zapytała łapiąc ją za łokieć
- Marcus – wydyszała Eve – Porwał
Kristen patrzyła na nią uparcie i nie puszczała jej. Eve nie miała ochoty z nią rozmawiać. Nie chciała tracić czasu. Wiedziała, że Tobias ma go niewiele. Wiedziała, że musi go odnaleźć i ratować, choć nie wiedziała jak.
- Kogo? – zapytała Kristen nie zwalniając uścisku – Kogo porwał?
- Adama, Darrena i Marka.  – wysapała Eve.
- Marka?
- Tak.
- Czego żąda w zamian? – zapytała Kristen licząc na to, że odpowiedź nie pokryje się z jej przypuszczeniami.
- Ciebie. – odparła Eve wyrywając się z jej uścisku. – Masz dwa dni.
Pobiegła schodami na górę nie oglądając się za siebie. Wpadła do swojej sypialni. Tobias leżał na łóżku. Nie ruszał się. Stała w drzwiach i nie mogła się ruszyć. Po raz kolejny oddał życie, żeby ją ratować. Nie mogła tego znieść. Była na niego zła. Jak mógł się tak poświęcać wiedząc, że ona nie może bez niego żyć… Prosiła go, żeby więcej jej tego nie robił, a on… Podbiegła do niego i przytuliła się mocno do jego ciała. Pocałowała go. Jego usta wciąż były ciepłe. Dotyk jego ciała wciąż wywoływał ogień w jej sercu. Jeszcze żył. Wiedziała to.
Nagle poczuła delikatne kołatanie w okolicach serca.. Wiedziała, że jego dusza próbuje się wydostać. Szybko zaczęła go rozbierać licząc na to, że zdąży go ogrzać. Nie zdążyła. Poczuła szarpnięcie i wszechogarniającą pustkę.

- Tobias… - płakała z twarzą wtuloną w jego szyję… - Wróć…          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!