Adam uśmiechnął się szeroko.
- Zależy co chcesz robić – powiedział. – Czy chcesz najpierw
dorwać jej kochanka czy zająć się lustrem.
Marcus roześmiał się.
- Wyczułeś mnie – powiedział. – Pewnie, że najpierw chcę się
pozbyć męskiej konkurencji. Lustro może poczekać.
- W takim razie proponuję zacząć od mieszkania Kristen.
Wydaje mi się, że słyszałem myśli Darrena, kiedy znikał. – przesunął palcem po
brodzie jakby się nad czymś zastanawiał. – Tak, tam ich znajdziemy.
Marcus uśmiechnął się i poszedł po Kristen. Po chwili stanął
przed Adamem trzymając ją za łokieć.
- Idziemy! – krzyknął, a czerwone chmury otoczyły ich
wszystkich.
……..
Darren z Markiem wyszli z portalu w mieszkaniu Kristen.
- Dlaczego on to zrobił? – zapytał nagle Mark.
Darren wzruszył ramionami przypominając sobie ostatnią
rozmowę z Adamem. Wciąż nie rozumiał czemu chciał mu oddać Alice. Bez walki i
bez próby odzyskania jej. Nie pojmował dlaczego tak łatwo odpuścił. To nie
leżało w naturze zakochanych Zwierciadeł, żeby oddawać tak łatwo obiekt swoich
uczyć.
- Masz ochotę na coś do jedzenia? – zapytał Mark grzebiąc
leniwie w zamrażarce. Musiał zająć czymś ręce, bo wciąż zamartwiał się o
Kristen. Nie wiedział co się z nią dzieje. Nie wiedział czy jest bezpieczna
tam, gdzie ją ukrył. Miał nadzieję, ze podał jej wystarczająco dużo środka
nasennego, żeby się nie obudziła do czasu, kiedy cały ten koszmar się skończy.
Miał wyrzuty sumienia, ale kiedy dosypywał jej proszków do
herbaty, czuł, że to jedyny sposób, żeby ją powstrzymać przed powrotem do
Marcusa. Jedyny sposób, żeby zgasić jej naturę altruistki. Wiedział, że jeśli
siłą nie zatrzyma jej w zamku, to Krosten będzie się chciała poświęcić dla
dobra wszystkich i wróci do Marcusa, żeby zapewnić im bezpieczeństwo, a przede wszystkim
zapewnić bezpieczeństwo jemu. Nie mógł do tego dopuścić, więc uśpił ją, kiedy
tylko usłyszał o ataku Marcusa. Uśpił i ukrył w szafie w sypialni Eve i
Tobiasa, zastawiając drzwi ciężkim fotelem. Westchnął i podniósł wzrok na
swojego towrzysza.
- To jak? – zapytał -
Głodny?
Darren otrząsnął się z zamyślenia i podszedł do niego
zaglądając mu przez ramię do wnętrza zamrażarki. Poczuł nagłe ssanie w żołądku.
Niby nie musiał jeść, ale po prostu to lubił. Do tej pory była to jedna z
największych przyjemności w jego życiu, choć patrząc na niego ciężko było to
odgadnąć.
Czarna koszulka opinała się na mięśniach. Każdy, kto go znał
wiedział, że specjalnie zakłada za małe ubrania, żeby lepiej podkreślić
muskulaturę ciała. Darren doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest to
jeden z jego największych atutów. Ciągle tylko nie rozumiał dlaczego nie może
znaleźć partnerki na stałe, mimo, że wiele kobiet twierdziło, że jest
przystojny i ma wspaniałe ciało. Bolało go to, że miał dookoła siebie wiele
kobiet, które chętnie zbliżały się do niego, a nawet sypiały z nim
okazjonalnie, ale żadna z nich nie wykazywała zainteresowania poznaniem jego
wnętrza. Westchnął i sięgnął do zamrażarki zaciskając ręce na jednym z pudełek.
- Pizza! – ucieszył się.
Wyciągnął mrożonkę, położył na blacie i zaczął rozpakowywać
podczas kiedy Mark włączał piekarnik, żeby się nagrzał.
- Jejku, jak ja dawno pizzy nie jadłem. – powiedział
rozmarzonym głosem Darren.
Mark roześmiał się. Tak wiele rzeczy go teraz martwiło, że
zastanawianie się nad tym, co ostatnio jadł wydało mu się po prostu dziecinne.
- Serio, jedzenie jest teraz tym, co chodzi ci po głowie? –
zapytał patrząc z politowaniem na Darrena.
- A o czym mam myśleć? – zapytał wzruszając ramionami – Mam
się użalać nad sobą?
- Nie masz nad czym w sumie… - powiedział Mark.
- Tak myślisz? – zapytał.
- Proszę cię, Nie masz zobowiązań, panienki na ciebie lecą,
wszystkie. – spojrzał na niego – Jesteś
lepiej zbudowany od Tobiasa i pewnie przystojniejszy, nie znam się na facetach.
Jesteś chodzącym farciarzem!
Darren westchnął, włożył pizzę do piekarnika i odwrócił się
do niego.
- Tak? – podszedł do niego – Jestem farciarzem? Nie masz
pojęcia o czym mówisz! – popchnął go lekko i odwrócił się od niego
- To mi wyjaśnij, bo szczerze, nie pojmuję… - powiedział
łapiąc go za rękę.
- Chciałbym być na twoim miejscu…
- Zwariowałeś?! – krzyknął Mark
Darren westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nie masz pojęcia jak wiele osób zamieniłoby się z tobą
miejscami… - powiedział cicho.
- Po co? Jestem sam. Nie wiem co się dzieje z Kristen… -
urwał. Głos mu drżał.
- Ale masz po co żyć. Kochasz ją, a ona kocha ciebie. Nie ma
znaczenia czy oddaliście sobie dusze czy nie. Jesteś najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi, bo masz to, czego każdy szuka przez całe życie – wypuścił
głośno powietrze z płuc – Ona cię kocha i poświęciłaby dla ciebie wszystko.
Oddałbym to, co mam, żeby kiedykolwiek się tak poczuć…
- Nigdy nie miałeś stałej partnerki? – zapytał zdziwiony
Mark.
Darren pokręcił głową.
- Nie. – westchnął – Żadna nigdy nie wysiliła się na tyle,
żeby sprawdzić czy pod ładną buzią nie ma czegoś więcej. Żadna nie zadała sobie
trudu poznania mnie. – powiedział – Kiedyś zazdrościłem Tobiasowi jego daru.
Dopiero niedawno uświadomiłem sobie, że przez ten dar on mógł być tak samo
nieszczęśliwy, jak ja jestem teraz…
Mark pokiwał głową.
- Eve go ocaliła. Paradoksalnie to, że okazała się odporna
na jego dar, bardzo mu pomogło w zdobyciu jej serca. Poznała prawdziwego
Tobiasa, a nie przekłamaną otoczkę. – skrzywił się – Dobra, dość powagi,
bierzmy się za pizzę.
Mark przytaknął, ale jeszcze przez chwilę przyglądał się
badawczo Darrenowi. Nie podejrzewał, że jest aż tak nieszczęśliwy. Widział, że
działa na kobiety. Nawet Alice nie mogła się powstrzymać przed wodzeniem za nim
wzrokiem.
Darren wyciągnął pizzę z pieca i położył na blacie, po czym
zaczął przeglądać szuflady w poszukiwaniu noża. Mark w tym czasie wyciągnął dwa
talerze i piwo z lodówki.
Darren uśmiechnął się
szeroki biorąc od niego jedną puszkę.
- Nie wiem po co te talerze, ale piwem zdobyłeś moją
dozgonną wdzięczność. – powiedział klepiąc go po ramieniu.
Stali rozkoszując się chwilą spokoju i przegryzając pizzę.
- Cholera! – zaklął nagle Darren.
- Co się stało? – zapytał zdezorientowany Mark, a Darren
wskazał sufit, przez który powoli przesączały się czerwone chmury.
- Pościg – warknął.
- Iluzja Tobiasa jest za słaba? – zapytał Mark.
- Nie wiem – wzruszył ramionami i po chwili wyciągnął do
niego rękę, żeby wciągnąć go do dopiero co otwartego portalu przestrzeni.
- Gdzie idziemy? – zapytał Mark, kiedy zaczęły się dookoła
nich tworzyć rozbłyski świetlne.
- W jedyne miejsce, jakie nam zostało – powiedział smutno
Darren. – Nie wiem co zrobimy, jeśli i tam nas dopadnie. Nie możemy wrócić do
zamku.
Mark skinął głową. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
jeśli Marcus dopadnie ich w Nowym Jorku, to ich zabije.
………
Marcus rozglądał się po salonie Kristen oceniając wystrój.
- Naprawdę tak chciałabyś mieszkać? – zapytał z
powątpiewaniem.
Nie odpowiedziała i ledwo powstrzymała okrzyk, kiedy
odwróciła się i zobaczył jak za plecami Marcusa zamyka się portal przestrzeni.
Wiedziała, że minęła się z Markiem o włos i dziękowała opatrzności, że tak się
stało.
Adam podszedł do blatu i złapał kawałek pizzy zatapiając w
nim z lubością zęby.
- Jeszcze ciepła – wybełkotał z pełnymi ustami.
Marcus skinął głową.
- Musieliśmy się minąć o włos – wycedził przez zęby.
- Gdzie teraz? – zapytał.
Adam przeżuł to co miał w ustach nie spiesząc się i
obserwując jak w Marcusie narasta furia. Wiedział, ze nic mu nie zrobi. Nie
mógł. Wciąż nie zdradził mu ani gdzie się znajduje ani jak wygląda przedmiot,
który może zniszczyć lustro.
- Upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu – powiedział
uśmiechając się złowieszczo.
Kristen podeszła do niego i uderzyła go w twarz tak mocno,
ze aż dłoń ją zapiekła.
- Zdrajca! – rzuciła mu w twarz – Jak możesz zdradzać
przyjaciół? Jak możesz zdradzać ukochaną? Nie jesteś lepszy od niego! –
wskazała Marcusa.
Adam ani drgnął. Wyraz jego twarzy się nie zmienił. Spojrzał
ponad jej ramieniem na Marcusa.
- Mieszkanie Evana w Nowym Jorku. – powiedział i ruszył w
stronę Marcusa po drodze ściskając dłoń Kristen trochę za mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!