Me

Me

niedziela, 10 lutego 2013

Lustro 32 - Niepewność

Tobias zasypiał trzymając ją mocno w ramionach. Był szczęśliwy. Zachowanie Eve wskazywało na to, że, choćby nie wiem jak temu zaprzeczała, czuła coś do niego. I nie był to tylko pociąg fizyczny. Nie chciała mu pozwolić odejść. Nie chciała go zostawiać na pastwę sił nieczystych. Przepełniała go nadzieja, że od tej chwili wszystko będzie zmierzało w jedynie słusznym kierunku. Zasnął z delikatnym uśmiechem na ustach. Eve odczekała chwilę i wyślizgnęła się delikatnie z jego objęć.
Nie dokończyła jednej rzeczy. Ubrała się szybko. Z kieszeni spodni wyciągnęła notatnik i ołówek i na palcach przeszła labiryntem pomiędzy śpiącymi ciałami. Weszła pod zasłonę iluzji lustra. Mark siedziała fotelu ze skrzynek i drzemał.  Podeszła do lustra i zapukała w szybę. Poderwał się. Przez chwilę rozglądał się zdezorientowany, ale zaraz jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Poczuła przyjemne ukłucie w piersi.
„Jakim cudem ocalałaś? Po twoim zniknięciu Adam napisał, że najprawdopodobniej po was.”
Zastanawiała się jak to ująć, żeby go nie zranić. Wiedziała, że Mark nie lubi Tobiasa i w sumie nie było w tym nic dziwnego. Tobias mu ją odbierał. Każdego dnia co raz bardziej. Mark musiał o tym wiedzieć. Przełknęła ślinę. Musiała napisać prawdę. „Tobias mnie ocalił.”
Nadzieja ożyła. Jeśli ją ocalił, musiał zginąć. Siły nieczyste nie mogły wypuścić ich obojga. Uśmiechnął się w duchu, ale próbował zrobić zatroskaną minę. „Nie żyje?”
„Żyje. Jest osłabiony. Odpoczywa. ” Napisała to wiedząc, że Mark nie będzie zachwycony, ale zachował się przyzwoicie i odpisał „Cieszę się”. Jego mina wyrażała coś innego. Był wściekły na własną niemoc. Zza lustra nie mógł nic zrobić. Nie mógł mu przeszkodzić w zabraniu jej.
Przez chwilę żadne z nich nic nie pisało. W końcu Mark nie wytrzymał i podniósł do góry kartkę, na której napisał: „Wiedziałem, że wrócisz. Cieszę się, że tym razem jesteś sama.”
Uśmiechnęła się i odpisała „Ja też. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.”
Podszedł do lustra i przyłożył rękę do tafli. Ona chciała zrobić to samo, ale powstrzymał ją gestem. „Jeśli to zrobisz, zamienimy się miejscami. Nie chcę tego.”.
Skinęła głową i trzymała dłoń w odległości kilku centymetrów od zimnego szkła. Mogli się prawie dotknąć. Poczuła lekkie mrowienie. Spojrzała zdziwiona na swoją dłoń. Mark uśmiechnął się. Zrozumiał, że coś poczuła.
„Czyli jednak coś czujesz?” Napisał patrząc na nią z uwielbieniem.
Spojrzała na jego twarz. Mieszała się na niej nadzieja i strach. Czekał na jej odpowiedź. Od niej mogło wiele zależeć. Poczuł ucisk w sercu. Patrzył na nią wyczekująco. Rozłożył ręce, błagając, żeby nie trzymała go w niepewności.
„Nie wiem, Mark.” Odpisała po chwili.
„Co mogę zrobić, żebyś zrozumiała, jak bardzo żałuję tego co zrobiłem?” zapytał.
Podrapała się po brodzie. Nie miała pojęcia co mogłoby odwrócić jej uwagę od tak okrutnego kłamstwa. „Nie wiem. Oszukałeś mnie. Nic tego nie zmieni. ”
Spuścił wzrok i przez chwilę stał nieruchomo oddychając głęboko i próbując się uspokoić. W końcu zaczął pisać „I nie potrafisz mi wybaczyć?” Błagalnie wyciągnął do niej ręce.
„Jeszcze nie.” Odpisała szybko.
„Będziesz umiała o tym zapomnieć?” zapytał.
Westchnęła. Jak mogła zapomnieć o czymś takim. Kilka miesięcy jej życia było kłamstwem. Spała z nim w jednym łóżku. Całowała go i pieściła. Była gotowa poświęcić dla niego życie. Ciekawe czy wtedy by ją powstrzymał. „Na pewno nie.” Odpisała w końcu.
Westchnął i spuścił wzrok. Spodziewał się takiej odpowiedzi. W sumie, to był jej pewien. Sam odpowiedziałby tak samo. Spojrzał na nią. Kątem oka zauważył, że pod iluzję powoli, z wysiłkiem wchodzi ktoś inny. Było ciemno, ale mignął mu tatuaż i dredy. Przyszedł po nią. Był tutaj. Dopóki ona o tym nie wiedziała miał przewagę. Jeśli chciał ją odzyskać, musiał zagrać nieczysto. Musiał. Kochał ją. Nie mógł odpuścić. Tobias miał o tyle łatwiej, że był przy niej. Mark siedział zamknięty w więzieniu. Nie mógł jej nawet dotknąć, przytulić. Brakowało mu jej. Nie chciał grać nie fair, ale wiedział, że inaczej nie wygra… Zaczął pisać, modląc się, żeby Tobias obserwował wszystko z ukrycia. Żeby się nie odezwał.
Eve przeczytała „Mam do ciebie prośbę”.
„Jaką?” odpisała natychmiast.
Westchnął i spojrzał na Tobiasa. Wiedział, że to co teraz zrobi będzie nie fair.
„Nie chcę, żebyś się z nim zadawała”. Kiedy podniósł kartkę Tobias zacisnął szczęki.
„Nie masz prawa mnie o to prosić. Nie ty i nie po tym co mi zrobiłeś!” Odpisała szybko. Tobias uśmiechnął się szeroko.
„To chociaż obiecaj mi, że nie dasz mu się zbałamucić. Słyszałem, że jest ekstremalnie doświadczony w kontaktach z kobietami. Ponoć miał ich setki. Jest niestały w uczuciach.”
Tobias zesztywniał. Nie wiedziała jeszcze o nim tego co powinna. Mark mógł zniszczyć wszystko co między nimi było. Mógł ją przekonać, że Tobias jest draniem, który rozkochuje w sobie kobiety i wykorzystuje je, żeby za chwilę je porzucić. Przeraził się. Miał do wyboru dwie drogi. Mógł pozwolić, żeby Mark go oczerniał i liczyć na rozsądek Eve, albo przyznać się, że ją śledził i podkopać jej zaufanie. Przez chwilę rozważał swoje opcje. Eve stała nieruchomo i ewidentnie nie wiedziała co odpowiedzieć Markowi.
- „Eve.” – powiedział do niej w myślach. Chciała się odwrócić, ale poprosił ją, żeby nie zdradzała Markowi, że wie o jego obecności.
- „Śledziłeś mnie? Nie ufasz mi?” – oburzyła się.
-„Jemu nie ufam, nie tobie. Nie śledziłem cię. Obudziłem się a ciebie nie było. Nie wiedziałem gdzie jesteś. Musiałem cię znaleźć…” – wyszeptał wprost do jej głowy.
- „Czy on mówi prawdę? Miałeś setki kobiet?” – drżała jej dolna warga. Była bliska płaczu
- „ To nie tak.” – mruknął.
- „Tylko jak? Powiedz mi, że nigdy nie spałeś z dziewczyną.” – zapytała patrząc uparcie w lustro, jakby analizowała słowa Marka.
- „Nigdy z własnej woli…” – odpowiedział i opuścił całkowicie zasłonę myśli, przywołując wspomnienie pierwszego spotkania z Krisem i pozwalając jej na zapoznanie się z własną przeszłością.
Eve spuściła wzrok, kiedy przeczesywała jego myśli. Miała ochotę do niego podbiec i wtulić się w niego. Chciała wymazać jego tragiczną przeszłość. Podniosła wzrok i wzięła głęboki oddech.
- „Tobias… tak mi przykro…” – zaczęła, ale przerwał jej.
- „Porozmawiamy później. Słabo mi. Wracam do łóżka.” – powiedział i powoli wyszedł spod zasłony iluzji kierując się w stronę swojego posłania.
 „On wykorzystuje kobiety i je porzuca.” napisał znowu Mark.
„Wiem o nim więcej niż ci się może wydawać.” odpisała szybko po chwili dodając „Grasz nieczysto, Mark…”
Rozgryzła go. Mark cofnął się parę kroków „On też… Ja jestem tu uwięziony, a w tym czasie on może zapracować na twoją miłość, może cię przytulać i dotykać. Może być blisko... Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje…”
Zdenerwowała się. Mark miał o wiele więcej czasu, żeby zapracować na jej zaufanie i prawdziwe uczucie. Zamiast tego oszukał ją. Mimo to, kiedy teraz przed nim stała czuła dziwne przyciąganie. Jeszcze godzinę temu gotowa była przysiąc, że nic do niego nie czuje. Teraz nie była pewna. Nie było to tak silne uczucie jak to, które towarzyszyło jej wcześniej. Nie było też tak silne, jak to, które ciągnęło ją do Tobiasa, ale nie wiedziała czy to nie efekt tego, że Mark jest po drugiej stronie lustra. Przecież tafla szkła mogła osłabiać jej uczucia, prawda?
„Mogę ci obiecać jedno, Mark. Nie podejmę żadnej decyzji, dopóki tu siedzisz. Wiem, że do was obu coś czuję, ale nie wiem co…” Przyłożyła tę kartkę do lustra i odwróciła się, żeby wyjść. Musiała porozmawiać z Tobiasem.  Powoli, noga za nogą szła w stronę jego posłania. Nie była nawet pewna, czy powinni spać pod jedną iluzją, ale nie mogła go teraz zostawić, nie po tym, co przed chwilą zobaczyła w jego myślach. Nie mogła sobie wyobrazić jakie okropne uczucie musiało mu towarzyszyć, kiedy stracił kontrolę nad własnym ciałem na pięćdziesiąt lat. Zaczynała rozumieć jego zmienne nastroje i to dlaczego ciągle chodził z czapką naciągniętą na oczy. Nie chciał patrzeć na kobiety. Nie chciał ich więcej ranić. Dręczyły go wyrzuty sumienia. Musiał być tym strasznie zmęczony.
Weszła pod zasłonę i spojrzała na niego. Spał, ale we śnie poruszał się niespokojnie mamrocząc coś pod nosem. Uklękła koło niego i położyła mu dłoń na policzku pocierając kciukiem jego usta.
- Co on ci zrobił? – powiedziała szeptem sama do siebie.
Tobias poruszył się i otworzył oczy. Nie chciała go budzić, ale było za późno. Spojrzał na nią badawczo. Nie uśmiechnął się. Wyciągnął rękę i zaczął przesuwać palcem po jej obojczyku.
- Pomogła ci rozmowa z nim? – zapytał.
- Mam jeszcze większy mętlik w głowie. – odparła. Nie chciała go ranić, ale nie mogła go okłamać. Wiedziała, że oczekuje prawdy. – Wydaje mi się, że wciąż coś do niego czuję.
Ręka Tobiasa opadła na posłanie. Spodziewał się tego, ale miał nadzieję, że będzie miał więcej czasu. Więcej czasu, żeby pokazać jej, że jest wszystkim, czym Mark nigdy nie będzie. Że jest dla niej oparciem. Że w przypadku niebezpieczeństwa, bez zastanowienia zrobi wszystko, żeby była bezpieczna. Nawet poświęcając własne życie. Milczał. Nie wiedział co ma powiedzieć. Chciał się odezwać. Zapewnić ją, że jedynym słusznym wyborem jest on sam. Ale nie mógł. Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią. Jej oczy były szare. Posmutniała. Musiała się czuć zagubiona i po części czuł się temu winien.
- I co teraz? – zapytał miękko przesuwając palec po jej obojczyku.

- Nie jestem pewna. – odparła ukrywając twarz w dłoniach. Zaczęła szlochać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!