Tobias zasypiał trzymając ją mocno w ramionach. Był
szczęśliwy. Zachowanie Eve wskazywało na to, że, choćby nie wiem jak temu
zaprzeczała, czuła coś do niego. I nie był to tylko pociąg fizyczny. Nie
chciała mu pozwolić odejść. Nie chciała go zostawiać na pastwę sił nieczystych.
Przepełniała go nadzieja, że od tej chwili wszystko będzie zmierzało w jedynie słusznym
kierunku. Zasnął z delikatnym uśmiechem na ustach. Eve odczekała chwilę i
wyślizgnęła się delikatnie z jego objęć.
Nie dokończyła jednej rzeczy. Ubrała się szybko. Z kieszeni
spodni wyciągnęła notatnik i ołówek i na palcach przeszła labiryntem pomiędzy
śpiącymi ciałami. Weszła pod zasłonę iluzji lustra. Mark siedziała fotelu ze
skrzynek i drzemał. Podeszła do lustra i
zapukała w szybę. Poderwał się. Przez chwilę rozglądał się zdezorientowany, ale
zaraz jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Poczuła przyjemne ukłucie w piersi.
„Jakim cudem ocalałaś? Po twoim zniknięciu Adam napisał, że
najprawdopodobniej po was.”
Zastanawiała się jak to ująć, żeby go nie zranić. Wiedziała,
że Mark nie lubi Tobiasa i w sumie nie było w tym nic dziwnego. Tobias mu ją odbierał.
Każdego dnia co raz bardziej. Mark musiał o tym wiedzieć. Przełknęła ślinę.
Musiała napisać prawdę. „Tobias mnie ocalił.”
Nadzieja ożyła. Jeśli ją ocalił, musiał zginąć. Siły
nieczyste nie mogły wypuścić ich obojga. Uśmiechnął się w duchu, ale próbował
zrobić zatroskaną minę. „Nie żyje?”
„Żyje. Jest osłabiony. Odpoczywa. ” Napisała to wiedząc, że
Mark nie będzie zachwycony, ale zachował się przyzwoicie i odpisał „Cieszę
się”. Jego mina wyrażała coś innego. Był wściekły na własną niemoc. Zza lustra
nie mógł nic zrobić. Nie mógł mu przeszkodzić w zabraniu jej.
Przez chwilę żadne z nich nic nie pisało. W końcu Mark nie
wytrzymał i podniósł do góry kartkę, na której napisał: „Wiedziałem, że
wrócisz. Cieszę się, że tym razem jesteś sama.”
Uśmiechnęła się i odpisała „Ja też. Będziemy mogli spokojnie
porozmawiać.”
Podszedł do lustra i przyłożył rękę do tafli. Ona chciała
zrobić to samo, ale powstrzymał ją gestem. „Jeśli to zrobisz, zamienimy się
miejscami. Nie chcę tego.”.
Skinęła głową i trzymała dłoń w odległości kilku centymetrów
od zimnego szkła. Mogli się prawie dotknąć. Poczuła lekkie mrowienie. Spojrzała
zdziwiona na swoją dłoń. Mark uśmiechnął się. Zrozumiał, że coś poczuła.
„Czyli jednak coś czujesz?” Napisał patrząc na nią z
uwielbieniem.
Spojrzała na jego twarz. Mieszała się na niej nadzieja i
strach. Czekał na jej odpowiedź. Od niej mogło wiele zależeć. Poczuł ucisk w
sercu. Patrzył na nią wyczekująco. Rozłożył ręce, błagając, żeby nie trzymała
go w niepewności.
„Nie wiem, Mark.” Odpisała po chwili.
„Co mogę zrobić, żebyś zrozumiała, jak bardzo żałuję tego co
zrobiłem?” zapytał.
Podrapała się po brodzie. Nie miała pojęcia co mogłoby
odwrócić jej uwagę od tak okrutnego kłamstwa. „Nie wiem. Oszukałeś mnie. Nic
tego nie zmieni. ”
Spuścił wzrok i przez chwilę stał nieruchomo oddychając
głęboko i próbując się uspokoić. W końcu zaczął pisać „I nie potrafisz mi
wybaczyć?” Błagalnie wyciągnął do niej ręce.
„Jeszcze nie.” Odpisała szybko.
„Będziesz umiała o tym zapomnieć?” zapytał.
Westchnęła. Jak mogła zapomnieć o czymś takim. Kilka
miesięcy jej życia było kłamstwem. Spała z nim w jednym łóżku. Całowała go i
pieściła. Była gotowa poświęcić dla niego życie. Ciekawe czy wtedy by ją
powstrzymał. „Na pewno nie.” Odpisała w końcu.
Westchnął i spuścił wzrok. Spodziewał się takiej odpowiedzi.
W sumie, to był jej pewien. Sam odpowiedziałby tak samo. Spojrzał na nią. Kątem
oka zauważył, że pod iluzję powoli, z wysiłkiem wchodzi ktoś inny. Było ciemno,
ale mignął mu tatuaż i dredy. Przyszedł po nią. Był tutaj. Dopóki ona o tym nie
wiedziała miał przewagę. Jeśli chciał ją odzyskać, musiał zagrać nieczysto. Musiał.
Kochał ją. Nie mógł odpuścić. Tobias miał o tyle łatwiej, że był przy niej.
Mark siedział zamknięty w więzieniu. Nie mógł jej nawet dotknąć, przytulić. Brakowało
mu jej. Nie chciał grać nie fair, ale wiedział, że inaczej nie wygra… Zaczął
pisać, modląc się, żeby Tobias obserwował wszystko z ukrycia. Żeby się nie
odezwał.
Eve przeczytała „Mam do ciebie prośbę”.
„Jaką?” odpisała natychmiast.
Westchnął i spojrzał na Tobiasa. Wiedział, że to co teraz
zrobi będzie nie fair.
„Nie chcę, żebyś się z nim zadawała”. Kiedy podniósł kartkę
Tobias zacisnął szczęki.
„Nie masz prawa mnie o to prosić. Nie ty i nie po tym co mi
zrobiłeś!” Odpisała szybko. Tobias uśmiechnął się szeroko.
„To chociaż obiecaj mi, że nie dasz mu się zbałamucić.
Słyszałem, że jest ekstremalnie doświadczony w kontaktach z kobietami. Ponoć
miał ich setki. Jest niestały w uczuciach.”
Tobias zesztywniał. Nie wiedziała jeszcze o nim tego co
powinna. Mark mógł zniszczyć wszystko co między nimi było. Mógł ją przekonać,
że Tobias jest draniem, który rozkochuje w sobie kobiety i wykorzystuje je,
żeby za chwilę je porzucić. Przeraził się. Miał do wyboru dwie drogi. Mógł
pozwolić, żeby Mark go oczerniał i liczyć na rozsądek Eve, albo przyznać się,
że ją śledził i podkopać jej zaufanie. Przez chwilę rozważał swoje opcje. Eve
stała nieruchomo i ewidentnie nie wiedziała co odpowiedzieć Markowi.
- „Eve.” –
powiedział do niej w myślach. Chciała się odwrócić, ale poprosił ją, żeby nie
zdradzała Markowi, że wie o jego obecności.
- „Śledziłeś mnie? Nie
ufasz mi?” – oburzyła się.
-„Jemu nie ufam, nie
tobie. Nie śledziłem cię. Obudziłem się a ciebie nie było. Nie wiedziałem gdzie
jesteś. Musiałem cię znaleźć…” – wyszeptał wprost do jej głowy.
- „Czy on mówi prawdę?
Miałeś setki kobiet?” – drżała jej dolna warga. Była bliska płaczu
- „ To nie tak.” –
mruknął.
- „Tylko jak? Powiedz
mi, że nigdy nie spałeś z dziewczyną.” – zapytała patrząc uparcie w lustro,
jakby analizowała słowa Marka.
- „Nigdy z własnej
woli…” – odpowiedział i opuścił całkowicie zasłonę myśli, przywołując
wspomnienie pierwszego spotkania z Krisem i pozwalając jej na zapoznanie się z
własną przeszłością.
Eve spuściła wzrok, kiedy przeczesywała jego myśli. Miała
ochotę do niego podbiec i wtulić się w niego. Chciała wymazać jego tragiczną
przeszłość. Podniosła wzrok i wzięła głęboki oddech.
- „Tobias… tak mi
przykro…” – zaczęła, ale przerwał jej.
- „Porozmawiamy
później. Słabo mi. Wracam do łóżka.” – powiedział i powoli wyszedł spod
zasłony iluzji kierując się w stronę swojego posłania.
„On wykorzystuje
kobiety i je porzuca.” napisał znowu Mark.
„Wiem o nim więcej niż ci się może wydawać.” odpisała szybko
po chwili dodając „Grasz nieczysto, Mark…”
Rozgryzła go. Mark cofnął się parę kroków „On też… Ja jestem
tu uwięziony, a w tym czasie on może zapracować na twoją miłość, może cię
przytulać i dotykać. Może być blisko... Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje…”
Zdenerwowała się. Mark miał o wiele więcej czasu, żeby
zapracować na jej zaufanie i prawdziwe uczucie. Zamiast tego oszukał ją. Mimo
to, kiedy teraz przed nim stała czuła dziwne przyciąganie. Jeszcze godzinę temu
gotowa była przysiąc, że nic do niego nie czuje. Teraz nie była pewna. Nie było
to tak silne uczucie jak to, które towarzyszyło jej wcześniej. Nie było też tak
silne, jak to, które ciągnęło ją do Tobiasa, ale nie wiedziała czy to nie efekt
tego, że Mark jest po drugiej stronie lustra. Przecież tafla szkła mogła
osłabiać jej uczucia, prawda?
„Mogę ci obiecać jedno, Mark. Nie podejmę żadnej decyzji,
dopóki tu siedzisz. Wiem, że do was obu coś czuję, ale nie wiem co…” Przyłożyła
tę kartkę do lustra i odwróciła się, żeby wyjść. Musiała porozmawiać z
Tobiasem. Powoli, noga za nogą szła w
stronę jego posłania. Nie była nawet pewna, czy powinni spać pod jedną iluzją,
ale nie mogła go teraz zostawić, nie po tym, co przed chwilą zobaczyła w jego
myślach. Nie mogła sobie wyobrazić jakie okropne uczucie musiało mu
towarzyszyć, kiedy stracił kontrolę nad własnym ciałem na pięćdziesiąt lat.
Zaczynała rozumieć jego zmienne nastroje i to dlaczego ciągle chodził z czapką
naciągniętą na oczy. Nie chciał patrzeć na kobiety. Nie chciał ich więcej
ranić. Dręczyły go wyrzuty sumienia. Musiał być tym strasznie zmęczony.
Weszła pod zasłonę i spojrzała na niego. Spał, ale we śnie
poruszał się niespokojnie mamrocząc coś pod nosem. Uklękła koło niego i
położyła mu dłoń na policzku pocierając kciukiem jego usta.
- Co on ci zrobił? – powiedziała szeptem sama do siebie.
Tobias poruszył się i otworzył oczy. Nie chciała go budzić,
ale było za późno. Spojrzał na nią badawczo. Nie uśmiechnął się. Wyciągnął rękę
i zaczął przesuwać palcem po jej obojczyku.
- Pomogła ci rozmowa z nim? – zapytał.
- Mam jeszcze większy mętlik w głowie. – odparła. Nie
chciała go ranić, ale nie mogła go okłamać. Wiedziała, że oczekuje prawdy. –
Wydaje mi się, że wciąż coś do niego czuję.
Ręka Tobiasa opadła na posłanie. Spodziewał się tego, ale
miał nadzieję, że będzie miał więcej czasu. Więcej czasu, żeby pokazać jej, że
jest wszystkim, czym Mark nigdy nie będzie. Że jest dla niej oparciem. Że w
przypadku niebezpieczeństwa, bez zastanowienia zrobi wszystko, żeby była
bezpieczna. Nawet poświęcając własne życie. Milczał. Nie wiedział co ma powiedzieć.
Chciał się odezwać. Zapewnić ją, że jedynym słusznym wyborem jest on sam. Ale
nie mógł. Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią. Jej oczy były szare.
Posmutniała. Musiała się czuć zagubiona i po części czuł się temu winien.
- I co teraz? – zapytał miękko przesuwając palec po jej
obojczyku.
- Nie jestem pewna. – odparła ukrywając twarz w dłoniach.
Zaczęła szlochać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!