Me

Me

wtorek, 5 lutego 2013

Lustro 14 - Treningi

Ryan poczuł przejmujące zimno, kiedy wyszli z portalu. Wszechobecna biel oślepiła go. Przymrużył oczy, żeby zobaczyć gdzie się znaleźli. Otaczał ich śnieg, gdzieniegdzie widać było szare skały. Słońce świeciło wysoko nad horyzontem, a światło odbite od śniegu powodowało, że przyjemne ciepło ogrzewało jego twarz. Spojrzał na Tobiasa, który zsunął czapkę na tył głowy i rozkoszował się ciszą, spokojem i brakiem fanek z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Gdzie jesteśmy? – zapytał Ryan.
- Na dachu świata.
- Everest? – wykrztusił z niedowierzaniem.
- Tak, a co? – wyszczerzył się – Jak się ma taki dar, to trzeba z niego korzystać, nie?
Ryan roześmiał się, po czym zrobił ze śniegu kulkę i rzucił mu w tył głowy. Tobias obrócił się z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Pożałujesz tego. – powiedział, a po chwili wokół Ryana zaczęły tańczyć małe tornada. Ryan spojrzał na Tobiasa śmiejąc się i machnął ręką powodując, że powietrzne wiry zniknęły.
- Jak… - zaczął Tobias, ale po chwili uświadomił sobie gdzie popełnił błąd. – No tak, moc wzmacniacza jest ponad władcą żywiołów. Mogę to rozegrać inaczej. – podrapał się po brodzie.
- Lepiej mi powiedz o co poszło między tobą i Alice. Wyglądała na strasznie wkurzoną na waszej naradzie.
Twarz Tobias stężała. Zesztywniał i przełknął głośno ślinę.
- Próbowała mnie do czegoś zmusić. – powiedział nienaturalnie niskim głosem.
- Tylko tyle? – zaśmiał się głośno – Musiało chodzić o coś więcej.
- Nie. – skwitował krótko. – Dla mnie to było aż tyle. To jedyna rzecz, której się boję.
- Czyli co konkretnie?
- Że ktoś lub coś przejmie nade mną kontrolę. – powiedział – Żyłem tak przez pięćdziesiąt lat. Więcej nie chcę.
Ryan wpatrywał się w niego wyczekująco. Tobias opuścił zasłonę myśli i pokazał mu swoją przeszłość.
………
Stał w jakimś klubie, obok niego kłębiły się tłumy dziewczyn. Był w centrum zainteresowania. Za każdym razem kiedy się odezwał lub spojrzał na którąś z kobiet słyszał zachwycone piski. Cieszył się swoim powodzeniem, choć nigdy nie wykorzystywał go do pójścia z dziewczyną do łóżka. Dar umożliwiał mu jedynie wybór odpowiedniej partnerki do tańca albo na krótką rozmowę przy drinku.
Nagle nawiedziło go dziwne uczucie. Nie mógł się ruszyć. Chciał, ale nie mógł. Jego ciało go nie słuchało. W pewnym momencie ruszył przed siebie, mimo, że wcale tego nie pragnął. Ogarnęło go przerażenie. Kierował się do stolika w rogu, gdzie siedział samotnie mężczyzna około czterdziestki. Wyglądał przerażająco.  Miał zdeformowaną twarz i brakowało mu jednej ręki. Tylko jego nieskazitelna, opalizująca skóra sugerowała, że nie jest kimś zwyczajnym, że nie jest człowiekiem.  Ciało Tobiasa podeszło do nieznajomego i usiadło obok niego.
-Witaj, przystojniaku. – powiedział skrzekliwym, nieprzyjemnym głosem. – Nazywam się Kris.
Tobias chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Jego usta nie należały do niego. Nie był w stanie nimi poruszać. Jego ciałem zawładnęła jakaś obca siła.
- Zastanawiasz się pewnie dlaczego twoje ciało nie reaguje na twoje polecenia. – twarz Krisa wykrzywił dziwaczny grymas. Tobias podejrzewał, że miał to być uśmiech, ale nie był pewien. – Wyjaśnię ci. – pochylił się i szeptał mu do ucha. – Wiesz już, że tak jak ty jestem Zwierciadłem, prawda?
Tobias chciał skinąć głową, ale nie mógł. Doprowadzało go to do szaleństwa.
- Otóż mam pewną unikalną zdolność. – ciągnął Kris – Mogę zawładnąć ciałem dowolnego innego Zwierciadła. – zrobił pauzę, żeby upewnić się, że Tobias zrozumiał co właśnie usłyszał. - Mogę i robię to często. Steruję wtedy dwoma ciałami na raz. Wymaga to nieco wysiłku, więc raz na pięćdziesiąt lat zmieniam ofiarę.
Tobias chciał zapytać dlaczego to robi, ale Kris już odpowiadał na jego pytanie.
- Wiesz, mam potrzeby. – złapał się za pasek od spodni i potrząsnął nim.
Tobiasa ogarnęło obrzydzenie. Skupił całą siłę woli, żeby uwolnić się od intruza, ale nie był wystarczająco potężny. To był czas niedługo po uświadomieniu, kiedy jego moc nie rozwinęła się jeszcze wystarczająco.
- Niestety, z moją twarzą żadna kobieta mnie nie chce. – kontynuował swój wywód Kris – Dlatego pożyczam sobie ciała takich przystojniaków, jak ty. Pożyczam i wykorzystuję do spełnienia potrzeb mojego ciała.
Tobiasa ogarnęło jeszcze większe przerażenie. Próbował się szamotać, ale jego kończyny go nie słuchały. Kris przyglądał mu się badawczo z przerażającym wyrazem twarzy.
- A teraz. – powiedział – Idź i przyprowadź te dwie piękne panie, które stoją przy barze. Zabawimy się. – demoniczny śmiech zadźwięczał w uszach Tobiasa - Obaj. Podwójna przyjemność to jest to! – uniósł kieliszek do góry.
……….
Ryan stał z szeroko otwartymi ustami i patrzył się na Tobiasa nie mogąc wykrztusić słowa.
- Po pięćdziesięciu latach dał mi spokój. – powiedział – Od tamtego czasu nie pozwalam nikomu sobą rządzić. Unikam też bliższych kontaktów z kobietami. Lubię czasem poflirtować i pobawić się z nimi, ale nigdy nie doszło do niczego poza uściskiem ręki.
- Nie wiem co powiedzieć… - zaczął Ryan.
- Nie musisz nic mówić. Wiem, że to nieco szokujące, ale tak było. – Tobias przymknął oczy i potrząsnął głową, żeby odpędzić kłębiące się w głowie wspomnienia.
- Dlaczego nie mogłeś się wyzwolić spod jego wpływu? – zapytał.
- Nie miałem siły. Za bardzo olewałem ćwiczenia i moja moc nie była rozwinięta. – odparł Tobias patrząc się na własne buty. – Gdybym wiedział, słuchałbym ponagleń Adama.
- A dlaczego Adam ci nie pomógł?
Tobias westchnął.
- Kris był niezły w tym co robił. Uciekał. Co chwilę zmienialiśmy lokalizację. Adam nigdy mnie nie znalazł, choć jestem pewien, że szukał. – spojrzał Ryanowi w oczy – Zresztą to i tak by nic nie dało, bo spod tego tylu niewoli można się wyzwolić tylko samemu. Nawet zabić go nie mogli, dopóki mną władał. W jakiś dziwny sposób jego osoba była podzielona na dwa ciała. Musieliby zabić nas obu.
- Co się stało z Krisem? – zapytał Ryan zastanawiając się czy nie posuwa się za daleko.
- Nie żyje. Zaraz po mnie zadarł z bardzo niewłaściwą osobą. – złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy – Zawładnął Damenem.
Ryan wydał z siebie zduszony dźwięk, coś pomiędzy śmiechem a przerażonym krzykiem. Tobias uśmiechnął się kiwając głową.
- Po dwóch latach Damen się opamiętał i zabił go. Jako potężne medium miał ogromną władzę. Wyzwolił się spod jego wpływu, odszukał wszystkie cząstki jego duszy, które jako medium widział dokładnie i wszystkie je wysłał w zaświaty.
Ryan skinął głową.
- Kiedy odzyskałem kontrolę nad sobą, zrobiłem sobie to. – popukał się palcem w szyję, gdzie widniał wytatuowany feniks. – Ma mi przypominać, że się odrodziłem i że jestem sobą.
Ryan nie wiedział co powinien teraz zrobić. Zrozumiał doskonale dlaczego Tobias zachowuje się tak dziwnie. Przez chwilę w jego wspomnieniach czuł tę całkowitą, wszechogarniającą niemoc. Uczucie było przerażające. Nie mógł sobie wyobrazić, jak można nie zwariować i w ogóle się uśmiechać po takim doświadczeniu.
- To co? Poćwiczymy trochę i zbieramy się z powrotem? – zapytał wesoło Tobias, przerywając milczenie.
Ryan kiwnął głową i także się uśmiechnął.
……….
Zwierciadła zgromadzone w fabryce szybko podzieliły się na grupy i ustawiły się w różnych częściach pomieszczenia tak, żeby sobie nie przeszkadzać. Nagle jak na komendę w hali rozbłysły wszelkie kolory tęczy. Żarówki pod sufitem eksplodowały od nadmiaru elektryzującej mocy w powietrzu. Adam i Alice spojrzeli po sobie  i zaczęli powoli chodzić między grupami pytając o moc, którą władają jej członkowie. Od czasu do czasu sugerowali zmiany w grupach, żeby trening był bardziej efektywny. Starali się ustawiać wszystko tak, żeby w każdym momencie jedna osoba próbowała powstrzymać kilka innych, które atakowały ją w tym samym momencie. Skupione twarze i napięte do granic możliwości mięśnie w każdym zakątku dawały jasno do zrozumienia, że każdy daje z siebie wszystko.
Adam przechadzał się zadowolony między nimi, obejmując Alice w talii.
 - A ja? – zapytała niewinnie wtulając nos w jego szyję – Ja nie będę ćwiczyć?
- Nie musisz. – wyszeptał jej do ucha po  drodze muskając ustami jej szyję. – Jesteś moim osobistym teleporterem.
- Tak ci się wydaje? – założyła ręce udając obrażoną, ale jej uśmiech mówił coś innego.
- Tak. – przyciągnął ją do siebie – Chyba, że mam sobie znaleźć inną kandydatkę. Kilka by się pewnie znalazło..  – pocałował ją delikatnie.
- Nie schlebiaj sobie. – uśmiechnęła się, odsuwając się lekko od niego i patrząc mu w oczy – Nie jesteś Tobiasem.
- Nie? – zapytał – A chciałabyś, żebym był? Możemy to załatwić. – zamknął oczy.
Na ułamek sekundy otoczyła ich ciemnoczerwona łuna.
Alice stała naprzeciwko Tobiasa, który uśmiechał się do niej uwodzicielsko. Przez moment nie rozumiała co się dzieje, ale po chwili zaśmiała się głośno i delikatnie odepchnęła go od siebie.
- Adam, nie wygłupiaj się, żartowałam.
Na ułamek sekundy otoczyła ich ciemnoczerwona łuna.
Adam stał przed nią i uśmiechał się.
- To jak? Nie jestem Tobiasem, co? – położył ręce na jej biodrach. Jego usta prześlizgiwały się wolno po jej szyi. Najpierw z lewej, a potem z prawej strony.
- Nie jesteś. – zarzuciła mu ręce na szyję – I dobrze. – pocałowała go mocno, jakby chciała go zapewnić, że żaden mężczyzna nie stanie nigdy między nimi. 
Nagły krzyk oderwał ich od namiętności. Jedna z kobiet leżała na ziemi i oddychała ciężko. Adam podbiegł do niej i uklęknął. Szybko rozejrzał się dookoła. Na twarzach towarzyszących jej  Zwierciadeł malowało się przerażenie.
- Co się stało? – zapytał.
- Nie wiemy. Broniła się przed nami i nagle upadła. – wyjaśnił przysadzisty mężczyzna, stojący tuż obok niego.
- Przegięliście. – podsumował – Ilu was było przeciwko jej jednej?
- Sześcioro.  – odpowiedziało chórem kilka osób.
- Za dużo. – skwitował – Przydałby nam się Tobias.- wymruczał.
- Dlaczego akurat on? – zapytała nieco zirytowana Alice – Czy do wszystkiego musisz potrzebować tylko jego?
- Dlatego, że to najlepszy uzdrowiciel jakiego znam. – powiedział spokojnie – Tylko Kathy mogła się z nim równać, a i tak dałbym sobie rękę uciąć, że była klasę gorsza od niego. 
Wstał i rozejrzał się. Rozbłyski światła powoli ustawały. Wszyscy zorientowali się, że coś poszło nie tak.
- Potrzebuję uzdrowicieli! – krzyknął Adam i natychmiast pojawiły się przy nim trzy osoby. – Doprowadźcie ją do porządku. – powiedział.
Uzdrowiciele wzięli kobietę na ręce i przenieśli w kąt. Adam spojrzał po zebranych, podnosząc rękę.
- Mieliśmy mały wypadek. Nic poważnego, ale proszę was o to, żebyście uważali i nie wyczerpali całej swojej mocy przed atakiem. – jego spokojny głos jak zawsze odbijał się echem od ścian fabryki. – Przez kolejne dni będziecie ćwiczyć w maksymalnie czteroosobowych grupach i robić piętnastominutowe  przerwy co godzinę. Na dokładnie trzy dni przed atakiem zaprzestaniemy ćwiczeń, żeby zregenerować siły.


1 komentarz:

  1. Nadużywanie skrótu cdn szkodzi zdrowiu ;) Pewnie, że chcemy więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!