Ryan poczuł przejmujące zimno, kiedy wyszli z portalu.
Wszechobecna biel oślepiła go. Przymrużył oczy, żeby zobaczyć gdzie się
znaleźli. Otaczał ich śnieg, gdzieniegdzie widać było szare skały. Słońce
świeciło wysoko nad horyzontem, a światło odbite od śniegu powodowało, że
przyjemne ciepło ogrzewało jego twarz. Spojrzał na Tobiasa, który zsunął czapkę
na tył głowy i rozkoszował się ciszą, spokojem i brakiem fanek z szerokim uśmiechem
na twarzy.
- Gdzie jesteśmy? – zapytał Ryan.
- Na dachu świata.
- Everest? – wykrztusił z niedowierzaniem.
- Tak, a co? – wyszczerzył się – Jak się ma taki dar, to
trzeba z niego korzystać, nie?
Ryan roześmiał się, po czym zrobił ze śniegu kulkę i rzucił
mu w tył głowy. Tobias obrócił się z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Pożałujesz tego. – powiedział, a po chwili wokół Ryana
zaczęły tańczyć małe tornada. Ryan spojrzał na Tobiasa śmiejąc się i machnął
ręką powodując, że powietrzne wiry zniknęły.
- Jak… - zaczął Tobias, ale po chwili uświadomił sobie gdzie
popełnił błąd. – No tak, moc wzmacniacza jest ponad władcą żywiołów. Mogę to
rozegrać inaczej. – podrapał się po brodzie.
- Lepiej mi powiedz o co poszło między tobą i Alice.
Wyglądała na strasznie wkurzoną na waszej naradzie.
Twarz Tobias stężała. Zesztywniał i przełknął głośno ślinę.
- Próbowała mnie do czegoś zmusić. – powiedział
nienaturalnie niskim głosem.
- Tylko tyle? – zaśmiał się głośno – Musiało chodzić o coś
więcej.
- Nie. – skwitował krótko. – Dla mnie to było aż tyle. To
jedyna rzecz, której się boję.
- Czyli co konkretnie?
- Że ktoś lub coś przejmie nade mną kontrolę. – powiedział –
Żyłem tak przez pięćdziesiąt lat. Więcej nie chcę.
Ryan wpatrywał się w niego wyczekująco. Tobias opuścił
zasłonę myśli i pokazał mu swoją przeszłość.
………
Stał w jakimś klubie, obok niego kłębiły się tłumy
dziewczyn. Był w centrum zainteresowania. Za każdym razem kiedy się odezwał lub
spojrzał na którąś z kobiet słyszał zachwycone piski. Cieszył się swoim
powodzeniem, choć nigdy nie wykorzystywał go do pójścia z dziewczyną do łóżka.
Dar umożliwiał mu jedynie wybór odpowiedniej partnerki do tańca albo na krótką
rozmowę przy drinku.
Nagle nawiedziło go dziwne uczucie. Nie mógł się ruszyć.
Chciał, ale nie mógł. Jego ciało go nie słuchało. W pewnym momencie ruszył
przed siebie, mimo, że wcale tego nie pragnął. Ogarnęło go przerażenie.
Kierował się do stolika w rogu, gdzie siedział samotnie mężczyzna około
czterdziestki. Wyglądał przerażająco.
Miał zdeformowaną twarz i brakowało mu jednej ręki. Tylko jego
nieskazitelna, opalizująca skóra sugerowała, że nie jest kimś zwyczajnym, że nie
jest człowiekiem. Ciało Tobiasa podeszło
do nieznajomego i usiadło obok niego.
-Witaj, przystojniaku. – powiedział skrzekliwym,
nieprzyjemnym głosem. – Nazywam się Kris.
Tobias chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Jego usta nie
należały do niego. Nie był w stanie nimi poruszać. Jego ciałem zawładnęła jakaś
obca siła.
- Zastanawiasz się pewnie dlaczego twoje ciało nie reaguje
na twoje polecenia. – twarz Krisa wykrzywił dziwaczny grymas. Tobias
podejrzewał, że miał to być uśmiech, ale nie był pewien. – Wyjaśnię ci. –
pochylił się i szeptał mu do ucha. – Wiesz już, że tak jak ty jestem
Zwierciadłem, prawda?
Tobias chciał skinąć głową, ale nie mógł. Doprowadzało go to
do szaleństwa.
- Otóż mam pewną unikalną zdolność. – ciągnął Kris – Mogę
zawładnąć ciałem dowolnego innego Zwierciadła. – zrobił pauzę, żeby upewnić
się, że Tobias zrozumiał co właśnie usłyszał. - Mogę i robię to często. Steruję
wtedy dwoma ciałami na raz. Wymaga to nieco wysiłku, więc raz na pięćdziesiąt
lat zmieniam ofiarę.
Tobias chciał zapytać dlaczego to robi, ale Kris już
odpowiadał na jego pytanie.
- Wiesz, mam potrzeby. – złapał się za pasek od spodni i
potrząsnął nim.
Tobiasa ogarnęło obrzydzenie. Skupił całą siłę woli, żeby
uwolnić się od intruza, ale nie był wystarczająco potężny. To był czas niedługo
po uświadomieniu, kiedy jego moc nie rozwinęła się jeszcze wystarczająco.
- Niestety, z moją twarzą żadna kobieta mnie nie chce. –
kontynuował swój wywód Kris – Dlatego pożyczam sobie ciała takich
przystojniaków, jak ty. Pożyczam i wykorzystuję do spełnienia potrzeb mojego
ciała.
Tobiasa ogarnęło jeszcze większe przerażenie. Próbował się
szamotać, ale jego kończyny go nie słuchały. Kris przyglądał mu się badawczo z
przerażającym wyrazem twarzy.
- A teraz. – powiedział – Idź i przyprowadź te dwie piękne
panie, które stoją przy barze. Zabawimy się. – demoniczny śmiech zadźwięczał w
uszach Tobiasa - Obaj. Podwójna przyjemność to jest to! – uniósł kieliszek do
góry.
……….
Ryan stał z szeroko otwartymi ustami i patrzył się na
Tobiasa nie mogąc wykrztusić słowa.
- Po pięćdziesięciu latach dał mi spokój. – powiedział – Od
tamtego czasu nie pozwalam nikomu sobą rządzić. Unikam też bliższych kontaktów
z kobietami. Lubię czasem poflirtować i pobawić się z nimi, ale nigdy nie
doszło do niczego poza uściskiem ręki.
- Nie wiem co powiedzieć… - zaczął Ryan.
- Nie musisz nic mówić. Wiem, że to nieco szokujące, ale tak
było. – Tobias przymknął oczy i potrząsnął głową, żeby odpędzić kłębiące się w
głowie wspomnienia.
- Dlaczego nie mogłeś się wyzwolić spod jego wpływu? –
zapytał.
- Nie miałem siły. Za bardzo olewałem ćwiczenia i moja moc
nie była rozwinięta. – odparł Tobias patrząc się na własne buty. – Gdybym
wiedział, słuchałbym ponagleń Adama.
- A dlaczego Adam ci nie pomógł?
Tobias westchnął.
- Kris był niezły w tym co robił. Uciekał. Co chwilę
zmienialiśmy lokalizację. Adam nigdy mnie nie znalazł, choć jestem pewien, że
szukał. – spojrzał Ryanowi w oczy – Zresztą to i tak by nic nie dało, bo spod
tego tylu niewoli można się wyzwolić tylko samemu. Nawet zabić go nie mogli,
dopóki mną władał. W jakiś dziwny sposób jego osoba była podzielona na dwa
ciała. Musieliby zabić nas obu.
- Co się stało z Krisem? – zapytał Ryan zastanawiając się
czy nie posuwa się za daleko.
- Nie żyje. Zaraz po mnie zadarł z bardzo niewłaściwą osobą.
– złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy – Zawładnął Damenem.
Ryan wydał z siebie zduszony dźwięk, coś pomiędzy śmiechem a
przerażonym krzykiem. Tobias uśmiechnął się kiwając głową.
- Po dwóch latach Damen się opamiętał i zabił go. Jako
potężne medium miał ogromną władzę. Wyzwolił się spod jego wpływu, odszukał
wszystkie cząstki jego duszy, które jako medium widział dokładnie i wszystkie
je wysłał w zaświaty.
Ryan skinął głową.
- Kiedy odzyskałem kontrolę nad sobą, zrobiłem sobie to. –
popukał się palcem w szyję, gdzie widniał wytatuowany feniks. – Ma mi
przypominać, że się odrodziłem i że jestem sobą.
Ryan nie wiedział co powinien teraz zrobić. Zrozumiał doskonale
dlaczego Tobias zachowuje się tak dziwnie. Przez chwilę w jego wspomnieniach
czuł tę całkowitą, wszechogarniającą niemoc. Uczucie było przerażające. Nie
mógł sobie wyobrazić, jak można nie zwariować i w ogóle się uśmiechać po takim
doświadczeniu.
- To co? Poćwiczymy trochę i zbieramy się z powrotem? –
zapytał wesoło Tobias, przerywając milczenie.
Ryan kiwnął głową i także się uśmiechnął.
……….
Zwierciadła zgromadzone w fabryce szybko podzieliły się na
grupy i ustawiły się w różnych częściach pomieszczenia tak, żeby sobie nie
przeszkadzać. Nagle jak na komendę w hali rozbłysły wszelkie kolory tęczy.
Żarówki pod sufitem eksplodowały od nadmiaru elektryzującej mocy w powietrzu.
Adam i Alice spojrzeli po sobie i
zaczęli powoli chodzić między grupami pytając o moc, którą władają jej
członkowie. Od czasu do czasu sugerowali zmiany w grupach, żeby trening był
bardziej efektywny. Starali się ustawiać wszystko tak, żeby w każdym momencie
jedna osoba próbowała powstrzymać kilka innych, które atakowały ją w tym samym
momencie. Skupione twarze i napięte do granic możliwości mięśnie w każdym
zakątku dawały jasno do zrozumienia, że każdy daje z siebie wszystko.
Adam przechadzał się zadowolony między nimi, obejmując Alice
w talii.
- A ja? – zapytała
niewinnie wtulając nos w jego szyję – Ja nie będę ćwiczyć?
- Nie musisz. – wyszeptał jej do ucha po drodze muskając ustami jej szyję. – Jesteś
moim osobistym teleporterem.
- Tak ci się wydaje? – założyła ręce udając obrażoną, ale
jej uśmiech mówił coś innego.
- Tak. – przyciągnął ją do siebie – Chyba, że mam sobie
znaleźć inną kandydatkę. Kilka by się pewnie znalazło.. – pocałował ją delikatnie.
- Nie schlebiaj sobie. – uśmiechnęła się, odsuwając się
lekko od niego i patrząc mu w oczy – Nie jesteś Tobiasem.
- Nie? – zapytał – A chciałabyś, żebym był? Możemy to
załatwić. – zamknął oczy.
Na ułamek sekundy otoczyła ich ciemnoczerwona łuna.
Alice stała naprzeciwko Tobiasa, który uśmiechał się do niej
uwodzicielsko. Przez moment nie rozumiała co się dzieje, ale po chwili zaśmiała
się głośno i delikatnie odepchnęła go od siebie.
- Adam, nie wygłupiaj się, żartowałam.
Na ułamek sekundy otoczyła ich ciemnoczerwona łuna.
Adam stał przed nią i uśmiechał się.
- To jak? Nie jestem Tobiasem, co? – położył ręce na jej biodrach.
Jego usta prześlizgiwały się wolno po jej szyi. Najpierw z lewej, a potem z
prawej strony.
- Nie jesteś. – zarzuciła mu ręce na szyję – I dobrze. –
pocałowała go mocno, jakby chciała go zapewnić, że żaden mężczyzna nie stanie
nigdy między nimi.
Nagły krzyk oderwał ich od namiętności. Jedna z kobiet
leżała na ziemi i oddychała ciężko. Adam podbiegł do niej i uklęknął. Szybko
rozejrzał się dookoła. Na twarzach towarzyszących jej Zwierciadeł malowało się przerażenie.
- Co się stało? – zapytał.
- Nie wiemy. Broniła się przed nami i nagle upadła. –
wyjaśnił przysadzisty mężczyzna, stojący tuż obok niego.
- Przegięliście. – podsumował – Ilu was było przeciwko jej
jednej?
- Sześcioro. –
odpowiedziało chórem kilka osób.
- Za dużo. – skwitował – Przydałby nam się Tobias.-
wymruczał.
- Dlaczego akurat on? – zapytała nieco zirytowana Alice –
Czy do wszystkiego musisz potrzebować tylko jego?
- Dlatego, że to najlepszy uzdrowiciel jakiego znam. –
powiedział spokojnie – Tylko Kathy mogła się z nim równać, a i tak dałbym sobie
rękę uciąć, że była klasę gorsza od niego.
Wstał i rozejrzał się. Rozbłyski światła powoli ustawały.
Wszyscy zorientowali się, że coś poszło nie tak.
- Potrzebuję uzdrowicieli! – krzyknął Adam i natychmiast
pojawiły się przy nim trzy osoby. – Doprowadźcie ją do porządku. – powiedział.
Uzdrowiciele wzięli kobietę na ręce i przenieśli w kąt. Adam
spojrzał po zebranych, podnosząc rękę.
- Mieliśmy mały wypadek. Nic poważnego, ale proszę was o to,
żebyście uważali i nie wyczerpali całej swojej mocy przed atakiem. – jego
spokojny głos jak zawsze odbijał się echem od ścian fabryki. – Przez kolejne dni
będziecie ćwiczyć w maksymalnie czteroosobowych grupach i robić
piętnastominutowe przerwy co godzinę. Na
dokładnie trzy dni przed atakiem zaprzestaniemy ćwiczeń, żeby zregenerować
siły.
Nadużywanie skrótu cdn szkodzi zdrowiu ;) Pewnie, że chcemy więcej! ;)
OdpowiedzUsuń