Popędzili za Adamem. Po drodze dołączyła do nich Alice,
Karen i Ryan. Wbiegli pod zasłonę iluzji, za którą jeszcze niedawno było lustro
z Markiem. Zamarli. Jeremy stał obok czegoś, przez co kiedyś kontaktowali się z
Markiem. Biała rama wyglądała jak wcześniej, ale to, co okalała nie było już
lustrem. Wszystko po drugiej stronie jakby zaszło mgłą. Wciąż mogli zobaczyć
delikatny zarys postaci Marka, ale raczej należało przyjąć, że jest gorzej niż
było. Znacznie gorzej. Wpatrywali się to w siebie nawzajem, to w lustro.
Alice odezwała się pierwsza.
- Coś ty zrobił?! – wrzasnęła. Jeremy skulił się, ale ona
podeszła do Adama. – Miałeś go uwolnić, a nie uniemożliwić nam całkowicie nawiązywanie
kontaktu z nim.
Adam rozłożył bezradnie ręce. Nie wiedział co dokładnie
poszło nie tak. Były dwie opcje.
- Nie wiem co się stało. – powiedział.
- Lepiej powiedz, że wiesz jak to odwrócić. – syknęła Karen.
- Nie jestem pewien. To zależy od tego skąd wziął się błąd.
– podrapał się ołówkiem za uchem.- Mam
dwie hipotezy. Módlcie się, żeby pierwsza była prawdziwa, bo jeśli prawdziwa
jest druga, to nie wiem co zrobimy.
- Opowiadaj! – powiedziała z przejęciem Eve. Była przerażona
tym, co się działo. Nie chciała, żeby Mark na wieki został za lustrem. Poza tym
bała się, że ta biała substancja wcale nie pozwoli mu pożyć zbyt długo.
Adam westchnął i
wziął do ręki dziennik Damena i zaczął opowiadać o tym jak właściwie tworzy się
lustra.
- Trzeba używać ogromnej ilości składników, które najpierw
przerabia się na farbę, którą smaruje się odpowiednią taflę szkła. Trzeba to
wszystko robić zgodnie z fazami księżyca, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.
Potem przygotowuje się napar do namaczania lustra i ramę. I tu w zależności od
efektu jaki chcemy osiągnąć możemy najpierw namaczać, albo najpierw założyć
ramę. – mówił jednym tchem – Wszystko generalnie jest zawsze zapisywane w
dzienniku. – pomachał czarną księgą.
Karen poruszyła się niespokojnie.
- Nie rozumiem w czym problem, skoro wszystko jest zapisane?
– powiedziała.
- Daj mu skończyć! – ryknął na nią Ryan. Adam w
podziękowaniu skinął mu głową.
- Te zapiski są prowadzone w starym języku alchemików i
dodatkowo szyfrowane. Jest kilka typowych algorytmów kodujących, które są
często używane, a które znają tylko zajmujący się tworzeniem luster. – wziął
głęboki oddech – Opis tego egzemplarza został zapisany tak zwanym szyfrem
niemożliwym, czyli każde słowo zaszyfrowano z udziałem innego algorytmu. Przez
cały ten czas siedzieliśmy z Jeremym próbując odczytać księgę.
- Niestety wygląda na to, że mogło nam się nie udać. –
wtrącił Jeremy wskazując na lustro.
- Najwyraźniej. – syknęła Alice.
- I tu przechodzimy do sedna. – powiedział Adam. – Aby
zniszczyć lustro, trzeba w odwrotnej kolejności wykonać wszystkie czynności,
które pozwoliły na jego stworzenie.
- Ale Kristen zniszczyła tamto lustro za pomocą kamienia. –
wtrąciła Eve.
- Nie, ona je uszkodziła. Gdyby je zniszczyła, rozsypałoby
się w pył. Tak było zaprogramowane. To prawdopodobnie stanie się nieszkodliwym
portalem przez który będzie można przechodzić. Albo także zniknie. To może
wiedzieć tylko Damen. – westchnął – Często jest także droga skrótowa do
zniszczenia lustra. Wymaga to użycia jednej, specyficznej substancji w ściśle
określony sposób. Tę drogę nie koniecznie zapisuje siew dziennikach, ona ma
służyć temu, kto stworzył lustro.
Usłyszeli stukanie w szybę, obrócili się w stronę lustra.
Jak przez mgłę widzieli Marka, który próbował im coś powiedzieć, niestety napis
na kartce i jego gesty były nieczytelne z powodu gęstniejącej mgły.
- Dobrze, ale skoro tak dużo wiesz o lustrach, to jakim cudem
zepsułeś to? – wszystkie twarze zwróciły się na Tobiasa. Nikt nie spodziewał
się, że akurat on się odezwie. Jemu nie powinno zależeć na uwolnieniu Marka.
- Pierwsza hipoteza jest taka, że źle odczytaliśmy nazwę
jednego składnika. – odparł Adam – Mieliśmy obaj wątpliwości co do tego którego
algorytmu użył Damen. Za chwilę Jeremy powtórzy procedurę używając tych
składników, które uznaliśmy za prawidłowe.
To powinno odwrócić zmiany, które wprowadziliśmy. – skinął w stronę lustra i
zamarł. Mgła zgęstniała do tego stopnia, że wnętrze lustra było całe białe. Nie
widzieli co się dzieje z Markiem. Nawet konturów nie dało się odróżnić.
- Jest co raz gorzej. – spanikowała Eve- Pospieszcie się!
Adam odwrócił się od Jeremy’ego i wskazał kilka misek
ustawionych na podłodze. Rozmawiali chwilę. Jeremy zdjął lustro ze ściany i
zaczął procedurę odwracania skutków.
- Adam, jaka jest druga hipoteza? – zapytał Tobias.
- Znacznie gorsza. Jeśli okaże się, że Damen zabezpieczył
lustro przed zniszczeniem, a sądząc po tym, co się teraz dzieje, tak właśnie
było, to musimy znaleźć jakąś wskazówkę dotyczącą tego co to było. Zabezpieczeń
nigdy nie zapisuje się w księgach. To za zwyczaj jest odwracalne przy pomocy
tego drugiego, znanego tylko twórcy sposobu zniszczenia lustra. Prawdopodobnie
Damen zastosował jakiś dodatkowy składnik, który dokładnie ukrył. Jeśli dobrze go
znam, to schował to gdzieś w zamku. Teraz nie mamy czasu bawić się w zgadywanki
i naprawianie tego, co zepsuliśmy. Musimy działać. Ktoś będzie musiał wrócić do
zamku i poszukać składnika, który pozwoli na nagłe zniszczenie lustra.
- Jak on może wyglądać? – zapytała Eve.
- Nie mam pojęcia. To mogło być wszystko. Podejrzewam, że
leży gdzieś na wierzchu, przykryte iluzją, albo i nie.
- Jakie są szanse, że to, co Jeremy teraz robi przyniesie
skutek? – spytał Tobias.
Adam poruszył się
niespokojnie i spojrzał na lustro, które z mlecznobiałego powoli robiło się
szare. Podrapał się po brodzie i westchnął. Doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że przy tak szybko zmieniającej się postaci uszkodzenia, mają marne
szanse powodzenia. To musiało być zabezpieczenie. Nie chciał mówić, że to może
być niebezpieczne dla Marka, choć wiedział, że najprawdopodobniej było.
Podejrzewał, że jeśli mgła przybierze nieprzeniknioną czarną barwę, spowoduje
jego śmierć.
- Praktycznie żadne. – odparł – Szybko zmieniające się
uszkodzenia są za zwyczaj skutkiem próby ominięcia zabezpieczenia. To swoista kara, zemsta na intruzie, który
próbuje zniszczyć lustro.
Eve patrzyła na niego pytająco, nie bardzo rozumiała jakie
dokładnie mogą być skutki.
– To jak przy rozbrajaniu bomby. Jeśli przetniesz
niewłaściwy kabel, licznik zacznie tykać szybciej. My przecięliśmy wszystkie
kable na raz. Bomba zgłupiała. Nie sposób przewidzieć co się z nią teraz
stanie.
- Czy to znaczy, że Mark może być w niebezpieczeństwie?-
zapytała z przerażeniem Eve.
- Najprawdopodobniej. – pokiwał głową.
Tobias poruszył się niespokojnie.
- Dobrze rozumiem, że ktoś z nas musi wrócić do zamku? –
zapytał.
Adam skinął głową.
- Idę! – powiedziała Eve – Ile mamy czasu? – zapytała.
- Nie mam pojęcia. Lustro zmienia się szybko. – Adam
podrapał się po głowie.
- Idę z tobą. – powiedział spokojnie Tobias. – Ktoś musi cię
tam dostarczyć.
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Wiedziała, że będzie
to dla niego trudne. Miał jej pomóc w ocaleniu życia i uwolnieniu własnego
rywala. Nie rozumiała dlaczego się na to zdecydował, ale nie miała czasu, żeby
się zastanawiać. Już miała poprosić Tobiasa, żeby otworzył portal przestrzeni,
kiedy zauważyła, że Adam patrzy na niego zaniepokojony.
- Tobias, co się stało kiedy pochłonęły was ciemne moce? –
zapytał.
- Nie ważne, teraz mamy coś innego do zrobienia. – odparł
kręcąc głową.
Adam westchnął.
- Jeśli chcecie wrócić, muszę być pewien, że jesteś w pełni sił.
Tam ciągle mogą się czaić ciemne moce, Tobias. Nie chcę, żeby ci się coś stało.
– głos Adama był pełen troski. Pocierał z przejęciem czoło.
- Wynegocjowałem uwolnienie Eve. – powiedział Tobias. –
Caleb chciał moich mocy.
- Oddałeś mu moc i udało ci się wrócić? Powinieneś zginąć,
wiesz o tym! Ostrzegałem cię, żebyś się nigdy na to nie godził! – Adam mówił z naciskiem. Eve
słuchała tego analizując wszystkie fakty. Jeśli Tobias wiedział, że umrze, to
dlaczego się na to zdecydował? A jeśli nie umarł, to co trzymało go przy życiu?
- Wiedziałeś, że najprawdopodobniej nie wrócisz? – zapytała.
- Tak. – powiedział cicho.
- Dlaczego… - zaczęła, ale wystarczyło jedno spojrzenie,
żeby odpowiedź pojawiła się sama. Kochał ją. Chciał ją ocalić, za wszelką cenę.
- Eve, powinnaś zastanowić się dlaczego Tobias nie umarł. –
uśmiechnął się Adam. – Bo, że jest wystarczająco uparty i zakochany, żeby mnie
nie słuchać i narazić się dla ciebie, to już wiemy.
Eve spojrzała na niego pytająco, ale Adam uśmiechnął się
lekko i odparł.
- Jest jedna siła na świecie, która może zapobiec przejściu
na drugą stronę. Kiedyś wykorzystałaś ją, żeby zawrócić Marka. Teraz nie
pozwoliłaś przejść Tobiasowi.
- Al. Przy Marku to nie były moje uczucia… - szepcze – Jak
mogły zadziałać?
- Może twoje serce było przekonane o ich prawdziwości. Może ty
go jednak kochałaś… – Adam wzruszył ramionami – Być może to wystarczyło. Nie
wiem… Nie umiem ci powiedzieć dlaczego wtedy to zadziałało…
Eve chciała zadać Adamowi jeszcze wiele pytań, ale
wiedziała, że teraz nie ma czasu na wyjaśnienia.
- Adam, dlaczego o to wszystko pytałeś? Opóźniasz nas, a
Mark ma co raz mniej czasu.
Spojrzeli na lustro, które zrobiło się ciemnogranatowe, jak
oczy Tobiasa. Jeremy bezsilnie rozkładał ręce.
- Pytałem bo muszę wiedzieć, że jesteście czyści, że nie
trzymają się was siły nieczyste. – powiedział Adam - Z tego co mówicie wygląda na to, że Caleb
was po prostu wypuścił.
Tobias pokiwał głową.
- Spróbuje ugrać trochę czasu i powstrzymać zmiany, ale nie
liczcie na wiele. – Adam spojrzał na Tobiasa jakby oceniał na ile wrócił do
sił. – Dasz radę?
Pod czapką pojawił się tradycyjny zawadiacki półuśmiech.
- Z nią? – skinął głową na Eve – Pewnie. – powiedział i
odwrócił się w kierunku stworzonego portalu. Pociągnął Eve ze sobą.
Ty zawsze wiesz kiedy przerwać...;)
OdpowiedzUsuńJeeeeeeszczeeeeee :D