Me

Me

czwartek, 21 lutego 2013

Odbicie 28 - Wybacz

Adam przechadzał się powoli po fabryce wspominając wszystkie noce, kiedy udawało mu się oderwać od pracy i położyć razem z Alice na jednym posłaniu, pod przykryciem iluzji i z daleka od wścibskich spojrzeń innych. Wtedy wydawało mu się, że ona także go kocha. Teraz uważał, że był to jedynie szybko przemijający pociąg fizyczny. A może nawet nie to, tylko ciekawość. Może Alice chciała tylko sprawdzić jak wyglądałoby jej życie, gdyby związała się z tym, którego kiedyś kochała. Był pewien, że przed incydentem z lustrem miał jej pełną miłość, powtarzała mu to kilka razy, ale była wtedy tylko człowiekiem. Była za młoda na uświadomienie. Nie mógł ryzykować, bał się ją stracić, więc nie uświadamiał jej. Przyjął ją tylko do siebie. Odtrąconą przez ludzi ze względu na jej fizyczną odmienność, ze względu na czerwone oczy. Zamknął oczy i zatopił się we wspomnieniach.
…….
Szedł spokojnie brzegiem Tamizy, kiedy usłyszał płacz. Coś go w tym głosie poruszyło. Zszedł na nadbrzeże. Znalazł ją pod jednym z mostów. Jej ogniste włosy opadały na ramiona pokryte sińcami.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zapytał.
Podniosła na niego wzrok. Jej czerwone oczy utkwione w jego twarzy.
- Nie – powiedziała – chyba, że możesz mnie zabić.
Czuł jej ból i ta rozpacz była jego rozpaczą. Widział jak bardzo jest nieszczęśliwa i z całego serca pragnął jej pomóc. Już wtedy wiedział, że ją kocha, wiedział, że to na nią czekał od zawsze. Podszedł do niej.
- Mogę ci pomóc – powiedział. Po kolorze oczu wiedział doskonale, że musi być Zwierciadłem. Wiedział też, że ludzie nigdy jej nie zaakceptują. Wiedział, że sińce najprawdopodobniej zrobili jej rodzice, którzy starali się wypędzić szatana z jej ciała, choć wcale go tam nie było. Po prostu urodziłą się z niewłaściwym kolorem oczu i nikt nie był w stanie tego zrozumieć.
Wziął ją na ręce i zabrał do swojego domu.
- Dlaczego to robisz? – zapytała patrząc na niego niepewnie – Też chcesz mnie skrzywdzić?
Zabolało go serce. Nigdy nie chciał jej zrobić nic złego. Wtedy nie wiedział dlaczego tak mówiła, dopiero po pewnym czasie zrozumiał, że nigdy nikt nie wyciągnął do niej pomocnej dłoni.
- Nie – powiedział cicho – Chcę ci pomóc.
- Dlaczego? – zapytała patrząc na niego błagalnie.
………
Nie odpowiedział jej na to pytanie przez kolejny rok. Dopiero kiedy ona poczuła się pewnie i swobodnie w jego towarzystwie odważył się jej powiedzieć co czuje. Mówił jej wtedy że kochał ją od momentu, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy. Pamiętał, że zapytała dlaczego wcześniej jej nie powiedział, a on odparł, że nie mógł, bo bał się, że ją wystraszy. Rzuciła mu się wtedy na szyję i rozpłakała się. Kiedy zapytał ją czemu płacze odparła, że ona też pokochała go pierwszego dnia, kiedy tylko okazał jej dobroć. Pokochała go i przez ten cały czas zastanawiała się czy ma szanse na to, ze jej uczucie zostanie odwzajemnione. Był wtedy najszczęśliwszy na świecie. Wtedy wiedział, że Alice naprawdę go kocha. Westchnął.
 Wiedział, że zniszczył jej życie w dniu kiedy zaprowadził ją do zamku Damena. Już jakiś czas wcześniej powiedział jej ,że jest Zwierciadłem i że jest nieśmiertelny. Chciała poznać jego życie, jego sekrety. Chciała wiedzieć czym się od niego różni, a on bał się jej powiedzieć, że niczym. Bał się ją uświadomić, bo miała ledwie siedemnaście lat. Bał się, że ją straci. Od tamtej pory zastanawiał się czy dobrze zrobił, a te wątpliwości nasiliły się, kiedy dowiedział się jak bardzo skrzywdził ją Damen zmuszając ją do zanurzenia się w lustrze.
Opadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Wiedział, że to, że Alice nie może go pokochać to wyłącznie jego wina i tylko do siebie mógł mieć pretensje. Wiedział, że przez niego ona nigdy nie zazna pełni szczęścia.
Usłyszał za sobą kroki. Wstał i otarł łzy. Mark stał tuż za nim. Kiedy się odwrócił, położył mu rękę na ramieniu.
- W porządku? – zapytał.
Adam pokręcił głową.
- Nie – powiedział wzruszając ramionami – Nie w porządku. I nigdy już nie będzie w porządku. Zniszczyłem jej życie.
- Czyje? – zapytał
- Alice… - jego głos się załamywał.
- Przecież cię pokochała…
- Nie – zaprzeczył – oddała mi duszę, ale ona nie potrafi już kochać. Przeze mnie.
Mark nie wiedział jak go pocieszyć, więc tylko poklepał go po ramieniu i odszedł zostawiając go samego.
Darren kręcił się niespokojnie po fabryce.
- Nie podoba mi się to – powiedział, kiedy Mark podszedł do niego.
- Co jest? – zapytał.
- Nie powiedzieliście mi, ze to słabe miejsce, żeby czekać na atak. – powiedział rozglądając się nerwowo – Całe śmierdzi ciemnymi mocami.
- I co to oznacza? – zapytał Mark
- że mogę nie wyczuć w porę, że się zbliżają.
Adam podszedł do nich.
- Jakiś problem? – zapytał.
Darren cofnął się nagle i spojrzał w górę na sufit hali. Powoli pojawiały się pod nim czerwone chmury.
- Cholera! – krzyknął. – Możemy nie zdążyć uciec.
Przez chwilę wszyscy milczeli. Pierwszy odezwał się Adam.
- Idźcie. – powiedział.
Mark spojrzał na niego zszokowany.
- A ty? – zapytał.
- Ja będę udawał, że wszyscy wciąż tu jesteśmy. – wzruszył ramionami – Ugram dla was trochę czasu.
- Zginiesz – powiedział Darren – Wiesz o tym?
Adam przytaknął. Wiedział, że jeśli będzie grał z Marcusem w kotka i myszkę, to prędzej czy później ten go dopadnie i wyładuje na nim całą złość.
- Dlaczego chcesz to zrobić? – zapytał.
- Dlatego, że kiedyś zawiodłem kogoś, kogo kocham i tylko w ten sposób mogę jej to wynagrodzić – powiedział kładąc mu rękę na ramieniu.
Darren nie rozumiał o czym Adam mówi.
- Chodzi o to, co mówił Marcus? O przekraczanie na drugą stronę? – zapytał – O kim on mówił?
Adam opuścił zasłonę myśli i pokazał mu swoje wspomnienia, kiedy Alice, jeszcze jako człowiek została zmuszona przez Damena do prawie całkowitego przekroczenia na drugą stronę.
- Kochałeś ją? – zapytał Darren.
- Nadal ją kocham – odparł Adam. – Problem w tym, że przeze mnie, ona już nikogo nie pokocha naprawdę. Ma szansę tylko na fizyczną miłość… - urwał i spojrzał uważnie na Darrena, który zaczął się odruchowo cofać.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytał.
- Widziałem jak na nią patrzysz – powiedział łykając gorzkie łzy – I widziałem jak ona patrzy na ciebie. Zaopiekuj się nią, proszę. Daj jej to, czego ja jej nie dałem… Pokochaj ją i spraw, żeby w każdy możliwy sposób ona pokochała ciebie.
- To nie jest rozwiązanie! – wtrącił się Mark. – Co ty w ogóle chcesz zrobić? W ten sposób nie uczynisz jej szczęśliwą…
- Skąd wiesz? – zapytał zbolałym głosami Adam patrząc z niepokojem na sufit, gdzie pojawiało się co raz więcej chmur. – Uciekajcie! – Krzyknął.
- Ale… - zaczął Mark, ale Darren już ciągnął go do portalu przestrzeni.
- Dziękujemy! – powiedział – Upewnię się, ze Alice dowie się co dla nas zrobiłeś. – Machnął mu na pożegnanie i zniknął w czarnej dziurze ciągnąc za sobą Marka.
Adam rozejrzał się szybko, po czym biegiem ruszył w stronę bocznego korytarza fabryki. Nie mógł stać na środku. Wiedział, że wtedy Marcus od razu zorientuje się, że to tylko podstęp. Usiadł na schodach w korytarzu i spojrzał tępo w przestrzeń. Wiedział, że musi zrobić jeszcze jedną rzecz. W ręku ściskał bursztynowy kamień, który znalazł po drodze.
- Alice – powiedział cicho – Kocham cię i zawsze będę cię kochał. To, co teraz robię, robię dlatego, że nie potrafię żyć ze świadomością jak bardzo cię skrzywdziłem. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa z Darrenem albo kimkolwiek innym, kogo wybierzesz. Wybacz mi to co zrobiłem i to, co za chwilę zrobię.
Położył prawą rękę na swoim sercu i ścisnął mocno.
- Nie kocham cię, Alice. Odejdź. – powiedział i poczuł lekkie szarpnięcie w okolicach piersi. Po policzkach pociekły mu łzy.
- Znajdę was! – usłyszał głos Marcusa odbijający cię echem od ścian fabryki.

Ścisnął kamień w ręku i rzucił nim o ścianę, żeby zwrócić na siebie jego uwagę, po czym pędem ruszył w górę po schodach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!