Me

Me

środa, 13 lutego 2013

Odbicie 3 - Sen Marka

Wyszli z portalu w fabryce. Adam od razu zaczął instruować teleporterów gdzie mają się przenosić. Tobias i Eve mieli za chwilę tam wrócić, żeby rozlokować wszystkich po komnatach w zamku i prywatnych domkach.
- Jak tam? Udało się małe sam na sam? – Ryan klepnął Tobiasa w ramię.
- Nie bardzo… - skrzywił się Tobias.
- Znaczy do niczego nie doszło? – dopytywał się Ryan, mimo, że Eve od pewnego czasu rytmicznie kopała go w kostkę.
- Nie! – powiedział wściekły – Adam nam przeszkodził.
Eve ścisnęła lekko jego dłoń i wtuliła się w niego.
- „Tobias, to nic…” – szepnęła do jego myśli – „jeszcze mamy czas… mnóstwo czasu” - powiedziała i jakimś cudownym trafem, całe zdenerwowanie nagle go opuściło. Rozluźnił się, objął ją mocno i pocałował.
- „dziękuję…” – szepnął.
- Oj, nieładnie, chciałeś spać z moją siostrą nie pytając o błogosławieństwo? – uśmiechnął się szeroko Ryan i uchylił, kiedy Eve próbowała go strzelić w tył głowy. – No co? – spojrzał na nią.
- Myślałem, że mam twoje błogosławieństwo od momentu, kiedy sam mnie namawiałeś, żebym ją poderwał. – wyszczerzył się Tobias przesuwając czapkę na tył głowy. Nie patrzył na Ryana, patrzył na Eve. Namiętnie.
Nagle mina mu zrzedła naciągnął czapkę z powrotem na oczy i odsunął się od niej. Po chwili Eve poczuła jak czyjeś dłonie obejmują ją od tyłu.
- Stęskniłem się… - wymruczał jej do ucha Mark.
Odwróciła się i odsunęła od niego. Nie umiała już udawać, że coś do niego czuje. Nie po tym co przed chwilą zaszło między nią a Tobiasem. Cofała się, żeby znaleźć się bliżej ukochanego, ale Mark złapał ją za rękę i przytrzymał.
- Czy mam rozumieć, że podjęłaś już decyzję? – zapytał.
 - Nie dajesz mi innego wyboru – powiedziała wyrywając się z jego uścisku. – Jeśli masz się tak zachowywać, jeśli masz obrażać Tobiasa tylko dlatego, że jest twoim rywalem, to nie mam powodu, żeby się z tobą wiązać.
- Eve… - zaczął, ale mu przerwała
- Mark, masz kilka dni. – ucięła krótko - Albo się opamiętasz i zaczniesz zachowywać jak ktoś, kogo znam, albo oddam ci twoją duszę, czy tego chcesz czy nie. – położyła mu rękę na sercu – wiem, że dawny ty siedzi gdzieś tam w głębi. Znajdź go.
Odwróciła się i podeszła do Tobiasa obejmując go w pasie. Przytulił ją i pocałował w czubek głowy.
- „W porządku?” – zapytał ją w myślach.
Skinęła głową, choć wiedziała, że to kłamstwo. Nic nie było w porządku. Mark był dziwny, jakby nie był sobą. Ona nie mogła powstrzymać się przed rzucaniem się na Tobiasa przy każdej możliwej okazji. Wiedziała, że go kocha a mimo to, kiedy chciała mu to powiedzieć w zamku, coś ścisnęło ją za gardło. Nie mogła wykrztusić dwóch słów, które tyle dla niej znaczyły. Nie rozumiała tego. Nic już nie rozumiała. Wtuliła się mocniej w jego ciepłe ciało, licząc na to, że jego obecność odpędzi wszelkie troski. Nie odpędziła. Myśli nadal kłębiły się w jej głowie. Nie mogła się ich pozbyć.  Bez względu na to, co się działo dookoła niej, nie była w stanie koncentrować się na niczym innym niż na Tobiasie. Tylko na nim. Nawet Mark jej nie obchodził. W tej chwili na świecie istniała jedna osoba. Pocałowała go lekko w szyję. Spojrzał na nią zmieszany.
- Eve, co się dzieje? – zapytał – Powiedz mi. Jeśli tylko będę mógł ci pomóc, zrobię to.
- Nie możesz mi pomóc. – powiedziała ukrywając twarz w dłoniach – Nikt nie może…
Objął ją mocno i pocałował w usta.
- Kocham cię – powiedział – Nic, co zrobisz, nic co kiedykolwiek zrobiłaś nigdy tego nie zmieni.
- Wiem. – odparła i musnęła ustami tatuaż na jego szyi.     
……………
Tobias od kilku dni niemal bezustannie łaził po całym zamku i po błoniach, pokazując Zwierciadłom gdzie mogą się ulokować na noc. Posiadłość była na tyle duża, że dwie pary na pokój to było maksimum. Niektórzy decydowali się na noclegi pod namiotami, pod rozgwieżdżonym niebem, żeby mieć większą prywatność, inni nocowali w stajniach, w stodołach, gdzie popadło, byle pod dachem.
Nadeszła noc. Eve powoli powlokła się do sypialni, w której kilka dni temu była razem z Tobiasem. Mark spał w pokoju za ścianą. Chciał być blisko niej i mimo usilnych prób Tobiasa i Adama, nie pozwolił się  przenieść nigdzie dalej.
Weszła do komnaty. Nie zapalała lampy, podobało jej się miękkie, delikatne światło księżyca, które zalewało całe pomieszczenie. Poszła do łazienki i rozebrała się, żeby wejść pod prysznic. Usłyszała kroki.  Ktoś wszedł do pokoju. Okryła się ręcznikiem. Drzwi do łazienki otworzyły się. Stał w nich Tobias. Wyglądał na zmęczonego, ale na jej widok rozpromienił się.
- Szukałem cię w całym zamku. – powiedział cicho podchodząc do niej – Wszyscy już tu są. Jutro z rana ruszamy do Chicago.
Skinęła głową.
- Tego nie będziemy potrzebowali – powiedział zabierając jej ręcznik i kładąc na krześle za sobą. Przez chwilę przyglądał jej się takim wzrokiem, jakby miał ochotę się na nią rzucić. A może właśnie tego chciał?
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Jesteś piękna. – powiedział ściągając koszulkę i spodnie – Wspaniała. – przesunął palcem po jej obojczyku – Kocham cię.
Pocałował ją. Mocno. Tak, jakby miał jej więcej nie zobaczyć. Przylgnęła do niego całym ciałem. Tobias rozebrał się i weszli razem pod prysznic. Namydlił dłonie i zaczął ją delikatnie pocierać, po kolei mówiąc jak piękne i wspaniałe są wszystkie fragmenty jej ciała. Nie miała żadnych wątpliwości co do tego, że jego uczucie jest prawdziwe. Odwdzięczyła się i umyła go dokładnie, nie mówiąc ani słowa. Nie wyglądał, jakby na to czekał.
Wyszli spod prysznica, ona narzuciła  na siebie białą, jedwabną koszulkę, on założył jedynie bokserki. Wślizgnęli się pod kołdrę. Eve przytuliła się i zasnęła. Choć wiedziała, że Tobias liczy na coś więcej, miała nadzieję, ze zrozumie. Była wykończona. Najwyraźniej on  też, bo tylko objął ją mocno i zasnął.
………
   Mark rzucał się w niespokojnym śnie. Co chwilę nawiedzały go wspomnienia, których nie znał. Wiedział, że to muszą być wspomnienia, bo występowała w nich Kristen. Nie rozumiał dlaczego nawiedzają go dopiero teraz. Pamiętał tylko, że  Adam mówił mu, że w tym zamku nie ma żadnych sił nieczystych, bo od ponad stu lat był prze nimi chroniony. Iluzja stworzona przez Tobiasa była ponoć niepowtarzalna i genialna. Rano wraz z Adamem i Eve miał ją odnowić. Teraz już w całości, a nie fragmentarycznie, objawiło mu się to samo wspomnienie, co zwykle, ten sam dziwny sen.
……
Kristen siedziała na kanapie w ich mieszkaniu. Obok niej stał Marcus. Mark siedział na podłodze przed nimi przyglądając się wszystkiemu, jakby nie mógł się ruszyć. Zauważył tylko czerwone chmury przemieszczające się dookoła niego. 
- Kocham cię – powiedział do niej.
- Nie rób mi tego – błagała wiercąc się niespokojnie.
-Masz wybór – powiedział Marcus – Albo każę im go zabić, albo przysięgniesz mi miłość
- Nie – Karen wstała. – Wiesz, że go kocham, a on kocha mnie. Nie pozwolę go zabić.
- Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał Marcus.
- Zmuś siły nieczyste, żeby wpłynęły na niego. –westchnęła – Niech zakocha się w kimś innym. Niech pokocha kogoś podobnego do mnie. To będzie tak, jakbym zawsze byłą z nim.
- A co będę za to miał – zapytał Marcus przekrzywiając głowę.
Kristen spojrzała czule na Marka, pogładziła go kciukiem po policzku, a potem oderwała od niego wzrok i spojrzała w czerwone oczy Marcusa.
- Oddam ci swoją duszę. Na wieki będę twoja – wymamrotała cicho.
- Poświecisz dla niego swoje szczęście? – zdziwił się Marcus
- Tak. – powiedziała – poświęciłabym dla niego wszystko. Nawet życie. Kocham go.
- Czemu mu tego nie powiedziałaś do tej pory?  - zapytał.
- Nie wiem…- odparła – Zrobiłam błąd. Ogromny błąd.
Przez dłuższy czas milczeli. Mark przyglądał się wszystkiemu biernie, jakby nie mógł nic zrobić.
- Dobrze. Zmuszę go, żeby zakochał się w innej i sprawię, że zapomni o miłości do ciebie, ale nie obiecuję, że ona zakocha się w nim. – powiedział – O to wszak nie prosiłaś. – uśmiechnął się krzywo – No i będziesz musiała mu oddać duszę, przekonać go, że go nie kochasz.
Kristen poruszyła się niespokojnie.
- Obudź go na chwilę teraz, pozwól mi na dwa słowa zanim go zaczarujesz. – powiedziała i pochyliła się nad Markiem – Przepraszam – powiedziała całując go delikatnie w usta. – Robię to dla ciebie, chcę, żebyś był szczęśliwy. Chociaż ty, z nas dwojga. – westchnęła - Zrób wszystko, żeby ta dziewczyna też cię pokochała, bo tego nie mogę ci zapewnić.
Czerwone chmury otoczyły jego ciało.
- Nie kocham cię. – powiedziała do niego Kristen.
……..
- Nieeee! – Mark obudził się z krzykiem na ustach – To nie może być prawda!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!