Alice opowiedziała jej po drodze co się w międzyczasie
wydarzyło, więc kiedy tylko weszły do zamku Eve popędziła do Ryana. Chciała go
pocieszyć, ale nie wiedziała jak. Pukała do jego drzwi, ale nie odpowiadał.
-Ryan! – krzyczała – To ja, Eve. Wpuść mnie.
- Odejdź. – odpowiedział w końcu – Chcę być sam.
Wahała się, kilka razy pukała jeszcze, ale odpowiedź wciąż
była taka sama. Nie chciał jej widzieć, chciał pobyć sam ze sobą. Musiał to
sobie wszystko poukładać. Zrozumiała. Wiedziała, że musi uszanować jego
decyzję.
- W porządku – powiedziała – Daj znać jak będziesz chciał
się wygadać, albo wypłakać.
Chwilę czekała na odpowiedź, ale Ryan milczał. Wzruszyła
ramionami i poszła do swojej sypialni. Weszła od razu do łazienki i wyplątała
się z tej okropnie wielkiej sukni, którą wciąż miała na sobie. Obojczyk jeszcze
ją piekł po niedawnej wizycie w Polsce ale nie zwracała na to uwagi. Zrobiła to
dla niego i nie obchodził jej żaden ból.
Wzięła szybki prysznic i wyszła osuszając ciało ręcznikiem. Rozejrzała
się. Ich pokój wydawał się ogromny i pusty bez niego. Dotkliwie odczuwała każdą
minutę, kiedy nie czuła jego ciepła, nie mogła spojrzeć w jego oczy, kiedy nie
było go przy niej. Przez chwilę stała, trzęsąc się i rozpaczliwie szukając
czegoś, co mogłoby jej go przybliżyć choć na chwilę. Jej wzrok zawisł na
krześle w rogu pokoju, gdzie wciąż leżały jego ubrania. Założyła koszulkę
Tobiasa, którą tam znalazła. Było na niej jeszcze trochę jego zapachu. Wtuliła
w nią twarz. Poszła do łóżka i zakopała się pod kołdrę. Leżała z głową na
poduszce, na której on spał ostatniej nocy. Chciała być jak najbliżej niego.
Chłonęła resztki jego zapachu wciąż trzymając rękę na sercu. Łzy ciekły jej po
policzkach, choć doskonale wiedziała, że nic mu nie jest. Czuła to. Jego dusza
była wciąż z nią. To była jedyna myśl, która powstrzymywała ją przed czymś
głupim. Nawet nie wiedziała przed czym. Szalała z tęsknoty za nim. Wiedziała,
że może tylko czekać, ale każda minuta wydawała się godziną, a każda godzina
wiecznością. Nie spodziewała się, że można za kimś aż tak tęsknić. Westchnęła
ciężko. Już któryś raz tego wieczoru wydawało jej się, że słyszy, jak Tobias ją
woła.
- Eve!
Usłyszała jak ktoś wbiega po schodach. Zignorowała to, była
pewna, że wyobraźnia znów płata jej figla. Nagle drzwi do sypialni otworzyły
się z łoskotem. Usiadła przecierając z wrażenia oczy. Stał w wejściu i
gorączkowo omiatał wzrokiem pomieszczenie. Podejrzewała, że niewiele widzi,
jego wzrok nie był przyzwyczajony do panujących tu ciemności, jej tak. Przez
sekundę przyglądała mu się, jakby nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę on. Wyglądał
dokładnie tak, jak go zapamiętała. Czapkę przesunął lekko do tyłu, żeby widzieć
cokolwiek poza czubkami własnych butów. Wystrzeliła z łóżka i dopadła go zanim
zdążył ją zauważyć. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego całym
ciałem. Przez chwilę stał nieruchomo, jakby nie mógł uwierzyć, że jest przy
niej. Objął ją mocno i przyciągnął bliżej do siebie. Chłonęła jego zapach, tak
znajomy a jednocześnie tak odległy przez kilka ostatnich dni. Nie mogła się od
niego oderwać. Jej palce zacisnęły się na jego koszulce. Bała się go puścić,
żeby nie zniknął. Bała się, że jest tylko wyobrażeniem. Pogładził ją delikatnie
po włosach. Przeszył ją gorący dreszcz rozkoszy. Tylko on na nią tak działał, musiał
być prawdziwy. Pocałowała go mocno.
- Widziałam cię… - powiedziała przez łzy – Dawnego ciebie…
- Wiem. – powiedział miękko przytulając ją trzęsącymi się
rękoma.
- Chciałeś się zabić! – wydyszała.
- Chciałem… – odparł niepewnie. – Ale tego nie zrobiłem.
Uratowałaś mnie.
Przyłożył usta do jej ust wydając z siebie pomruk
zadowolenia.
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. – wymruczał biorąc
ją na ręce i zanosząc do łóżka. Postawił ją na ziemi tuż obok jego krawędzi.
- Wierz mi, wiem – powiedziała ciągnąc go za koszulkę i
całując namiętnie.
Nie opierał się. Nie miał siły na to, żeby się z nią
droczyć. Robił dokładnie to, czego od niego oczekiwała. Smak jego ust był tak
wytęskniony, tak wyczekany, że wydawał jej się czymś najcudowniejszym na
świecie. Jego zapach, mieszał się z jej zapachem, jego oddech z jej oddechem,
jego dłonie idealnie odwzorowywały kształt jej talii, kiedy przyciągał ją do
siebie bliżej i bliżej. Nikt nigdy nie pasował do niej tak idealnie. Nie mogła
się nacieszyć jego obecnością. Czuła jego tęsknotę w każdym ruchu. Czuła, że
jej pragnie, gdy unosił jej koszulkę do góry. Czuła, że jej potrzebuje, gdy
przesuwał palcem po jej plecach. Gdy obejmował ją tak, jakby miał jej nigdy nie
puścić, czuła, że właśnie tego chce. Kiedy ją całował, czuła, że ją kocha. Ona
jego też kochała i starała się zawrzeć to uczucie w każdym dotknięciu.
Zapamiętali się w pocałunku, długo nie mogąc oderwać od siebie ust. W końcu
Tobias odsunął się odrobinę, żeby na nią spojrzeć.
- Masz na sobie moją koszulkę? – zapytał unosząc jedną brew
do góry w geście zdumienia.
Spłonęła rumieńcem. Wiedziała, że to głupie. Wiedziała, że
to nie miało sensu.
- Chciałam być bliżej ciebie – powiedziała bawiąc się
własnymi włosami. Po chwili zdjęła mu czapkę. Zapomniała o tym wcześniej,
uradowana tym, że w końcu są razem.
- A co masz pod spodem? – zapytał patrząc na nią tak gorącym
wzrokiem, że była pewna, że za chwilę się roztopi.
Uniosła do góry kącik ust i przygryzła ze zdenerwowania
wargę.
- Nic… – wyszeptała cicho.
Uśmiechnął się szeroko. W policzkach pojawiły się mu
dołeczki. Uwielbiała ich widok. Nogi się pod nią ugięły i usiadła na brzegu
łóżka. Nie mogła się powstrzymać, nie teraz, nie kiedy patrzył na nią w ten
sposób, nie, kiedy się do niej uśmiechał, jakby była największym cudem świata.
Złapała go mocno w pasie wkładając ręce pod jego koszulkę i przyciągnęła go do
siebie kładąc się na łóżku. Zaskoczony opadł na materac i oparł się o nią całym
ciężarem ciała, ale nie przeszkadzało jej to. Przesunęła palcem po jego nagiej
skórze na żebrach. Zrobiło jej się gorąco i zapragnęła być jeszcze bliżej.
Zapragnęła pozbyć się wszystkiego, co mogło ich od siebie oddzielić. Poczuła
jak się uśmiecha tuż przy jej szyi.
- Pomóc, czy sama sobie poradzisz? – zapytał podnosząc się
na łokciach.
Serce podskoczyło jej do gardła. Chciał, żeby go rozebrała. Doskonale
wiedział, o czym myślała. Ze zdenerwowania huczało jej w głowie. Kompletnie nie
wiedziała co ma robić, ale on delikatnie złapał ją za rękę i poprowadził jej
dłoń do krawędzi koszulki, a gdy zacisnęła na niej palce pociągnął ją lekko do
góry pochylając głowę, żeby mogła łatwiej ją ściągnąć. Zaskoczona tym, że sama
dokończyła ten ruch, zaskoczona własną śmiałością, odsunęła się trochę od niego,
siadając głębiej na łóżku. Oddychała płytko, a serce jej waliło. Bała się.
Tobias poruszył się niespokojnie wyciągając do niej rękę,
ale ona cofnęła się, uciekając przed jego dotykiem.
- Co się stało? – zapytał patrząc jej w oczy.
Odwróciła wzrok. Nie mogła mu powiedzieć, że się tego boi.
Nie mogła mu powiedzieć, że znowu chodzi o jego doświadczenie i o to, że ona go
w ogóle nie ma. Nie mogła znowu wypominać mu przeszłości. Nie po tym, jak
widziała na własne oczy co robił z nim Kris. Nie po tym, kiedy poznała jego
historię.
- Eve? – złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia na
siebie. – Co jest? Powiedz mi, proszę…
- Boję się…
-wychrypiała.
Pogładził ją kciukiem po policzku i pocałował lekko w czubek
głowy.
- Eve, nie chcę cię do niczego zmuszać. – powiedział
spokojnie, a w jego głosie było tyle zrozumienia i troski, że wszystkie jej
obawy nagle odpłynęły. Ufała mu, a skoro mu ufała, to musiała mu o wszystkim
powiedzieć. Przełknęła nerwowo ślinę.
- Nie – powiedziała – Nie zmuszasz mnie. Sama tego chcę,
tylko… - zawahała się.
- Tylko co? – zapytał przykładając usta do jej szyi i
zostawiając na niej gorący ślad swojego uczucia.
- Musisz mi to wszystko pokazać… - wychrypiała przez
ściśnięte gardło. – Nie mam pojęcia co mam robić.
Zaśmiał się lekko. I spojrzał jej w oczy.
- O to się nie martw. – pocałował wewnętrzną stronę jej
nadgarstka. – Nikt lepiej od ciebie nie wie co robić, jak mnie dotykać, żeby
było mi cudownie, jak nigdy… - Podniósł wzrok. Jego granatowe oczy świeciły tęsknotą
i pożądaniem.
Kiwnęła lekko głową spuszczając wzrok.
- Wskakuj pod kołdrę! – powiedział uśmiechając się
uwodzicielsko. – Nie chcę, żeby ktoś nas podglądał.
Przełknęła głośno ślinę i zachichotała nerwowo zagrzebując
się w pościeli i obserwując jak Tobias rozbiera się, zostawiając tylko luźne
bokserki. Patrzyła na niego z otwartymi ustami. Pragnęła go mocniej niż
kiedykolwiek. Nie mogła się odczekać aż wskoczy do łóżka razem z nią, a on stał
z boku i jej się przyglądał. Znowu to robił. Znowu kazał jej czekać, kiedy
wewnątrz szalał ogień.
- Chodź tu wreszcie – powiedziała ciągnąc go za rękę.
Uśmiechnął się i wsunął pod kołdrę tuż obok niej. Położył ją
delikatnie na plecach.
- Nadal się boisz? – zapytał opierając się na łokciu. Jego
dredy opadały na jej ramię.
Skinęła głową. Złapał jej rękę i położył na swojej talii.
- Wiesz co robić – szepnął jej do ucha i mruknął z
zadowoleniem, kiedy przesunęła palcem po jego podbrzuszu.
Pochylił się i pocałował ją w szyję. Zsunął koszulkę z jej
lewego ramienia i zamknął oczy. Powoli zaczął całować jej obojczyk. Pocałunek
przy pocałunku. Jego dotyk był lekki jak piórko. Westchnęła z rozkoszy i oddała
się pieszczotom czekając, cierpliwie na jego reakcję.
Otworzył oczy kiedy ponownie zbliżał się do jej szyi. Zauważył
coś czarnego na jej obojczyku. Odsunął się, żeby lepiej skupić wzrok. Czarny
atrament na kości obojczyka układał się w trzy słowa. Czytał je cztery razy
zanim dotarł do niego ich sens. „Kocham cię, Tobias”. Spojrzał na nią pytająco,
nie wierząc w to, co widzi. Kiwnęła głową. Uśmiechnął się szeroko pocałował w
policzek.
- Dziękuję ci – powiedział. Słyszała ulgę w jego głosie.
Jakby bał się, że mogła mu tego nie powiedzieć, jakby bał się, że nie czuła do
niego nic, poza przyjaźnią, jakby nie wierzył w jej oddanie.
- Nie masz za co – powiedziała przyciągając go bliżej. Jej
usta muskały płatek jego ucha. – Kocham cię. – wyszeptała.
Zaśmiał się. Był tak szczęśliwy, że miał ochotę skakać. Właśnie
spełniło się jego największe marzenie. Eve oddała mu swoją duszę. Już nie
musiał sam siebie przekonywać, że w każdym jej geście czuł miłość. Po prostu w
końcu postanowiła mu to powiedzieć. Postanowiła zapisać to na zawsze. Objął ją
w pasie i obrócił się na plecy , przeciągając ją tak, że usiadła na nim
okrakiem. Bez zastanowienia szybkim ruchem zdjął jej koszulkę.
- Faktycznie nic nie miałaś pod spodem – powiedział
przyglądając się jej z zachwytem. Jego głos był zmysłowy, przepełniony głęboką
tęsknotą i namiętnością, której nigdy wcześniej u niego nie widziała.
Uśmiechnęła się szeroko i przesunęła palcem po jego nagim
brzuchu aż do bokserek. Delikatnie przesunęła je w dół. Opuściło ją cale
zdenerwowanie. Czuła tylko dziwne przyciąganie. Jakby coś popychało ją do
dalszego działania. Teraz, kiedy w końcu powiedziała mu co czuje, nie miała
żadnych wątpliwości co do tego czy powinni to robić. Skinęła na niego.
Znów położył ją na plecach. Oparł się na łokciu i delikatnie
całował każdy centymetr jej ciała. Jego dredy łaskotały jej ciało, podczas
kiedy każdy pocałunek wzniecał ogień. Zaczął od szyi i ramion i posuwał
się dół. Jego dłonie błądziły po jej
ciele zostawiając na nim gorące ślady. Przesunęła rękoma po jego ramionach.
Podniósł na chwilę głowę, jakby chciał zapytać, czy coś się stało. Westchnęła
cicho, widząc pożądanie w jego oczach. Uśmiechnął się lekko i znów pochylił
głowę przyciskając usta do jej ciała i kontynuując podróż w dół. Doszedł do jej
brzucha. Każdy pocałunek wywoływał falę gorąca. Zacisnęła pięści na
prześcieradle, żeby nie krzyknąć, kiedy całował ją tuż nad linią majtek
delikatnie dotykając jej ciała językiem. Musnął dłonią wewnętrzną stronę jej
uda. Ugięła nogę. Uśmiechnął się i przesunął się z powrotem do góry i wtulił
się w jej szyję wdychając głośno powietrze. Czuła jego nagie ciało. Wszędzie.
Nie zauważyła kiedy pozbył się bokserek. Pochylił się nad nią i musnął ustami
jej wargi. Jęknęła. Wiedziała, co planuje teraz zrobić. Odsunął się i spojrzał
na nią uśmiechając się uwodzicielsko. Patrzyła na niego wyczekująco, nie
wiedząc, czego ma się spodziewać. Była cała gorąca. Wiedziała, że to widzi.
Musiał to widzieć. Ich oczy się spotkały. Rozchyliła lekko usta. Tobias mruknął
gardłowo i pochylił się w jej stronę. Doskonale wiedział co robi. Przesuwał
dłońmi po jej ciele tak, żeby ją ułożyć możliwie najwygodniej. Ich ciała
pasowały do siebie idealnie. Całował ją w rytmie w jakim unosili się i opadali,
razem. jak jeden organizm. Ogień w jej wnętrzu szalał coraz bardziej. Objęła go
mocno i jęknęła dokładnie wtedy kiedy on wydał z siebie westchnienie rozkoszy.
Pocałował ją delikatnie w czoło i obrócił ich ciała tak, żeby ona leżała na
nim. Było jej tak niesamowicie dobrze, że nie chciała się ruszyć. Musnęła
delikatnie feniksa na jego szyi.
- Jesteś niesamowity – wymruczała.
- Już się mnie nie boisz? – zapytał. Nie musiała na niego
patrzeć, żeby wiedzieć, że znowu uśmiecha się szelmowsko.
- Nie… – powiedziała cicho.
Tobias zaśmiał się miękko.
– Chcę więcej. - dokończyła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!