Me

Me

piątek, 15 lutego 2013

Odbicie 15 - Razem

Alice opowiedziała jej po drodze co się w międzyczasie wydarzyło, więc kiedy tylko weszły do zamku Eve popędziła do Ryana. Chciała go pocieszyć, ale nie wiedziała jak. Pukała do jego drzwi, ale nie odpowiadał.
-Ryan! – krzyczała – To ja, Eve. Wpuść mnie.
- Odejdź. – odpowiedział w końcu – Chcę być sam.
Wahała się, kilka razy pukała jeszcze, ale odpowiedź wciąż była taka sama. Nie chciał jej widzieć, chciał pobyć sam ze sobą. Musiał to sobie wszystko poukładać. Zrozumiała. Wiedziała, że musi uszanować jego decyzję.
- W porządku – powiedziała – Daj znać jak będziesz chciał się wygadać, albo wypłakać.
Chwilę czekała na odpowiedź, ale Ryan milczał. Wzruszyła ramionami i poszła do swojej sypialni. Weszła od razu do łazienki i wyplątała się z tej okropnie wielkiej sukni, którą wciąż miała na sobie. Obojczyk jeszcze ją piekł po niedawnej wizycie w Polsce ale nie zwracała na to uwagi. Zrobiła to dla niego i nie obchodził jej żaden ból.
Wzięła szybki prysznic i wyszła osuszając ciało ręcznikiem. Rozejrzała się. Ich pokój wydawał się ogromny i pusty bez niego. Dotkliwie odczuwała każdą minutę, kiedy nie czuła jego ciepła, nie mogła spojrzeć w jego oczy, kiedy nie było go przy niej. Przez chwilę stała, trzęsąc się i rozpaczliwie szukając czegoś, co mogłoby jej go przybliżyć choć na chwilę. Jej wzrok zawisł na krześle w rogu pokoju, gdzie wciąż leżały jego ubrania. Założyła koszulkę Tobiasa, którą tam znalazła. Było na niej jeszcze trochę jego zapachu. Wtuliła w nią twarz. Poszła do łóżka i zakopała się pod kołdrę. Leżała z głową na poduszce, na której on spał ostatniej nocy. Chciała być jak najbliżej niego. Chłonęła resztki jego zapachu wciąż trzymając rękę na sercu. Łzy ciekły jej po policzkach, choć doskonale wiedziała, że nic mu nie jest. Czuła to. Jego dusza była wciąż z nią. To była jedyna myśl, która powstrzymywała ją przed czymś głupim. Nawet nie wiedziała przed czym. Szalała z tęsknoty za nim. Wiedziała, że może tylko czekać, ale każda minuta wydawała się godziną, a każda godzina wiecznością. Nie spodziewała się, że można za kimś aż tak tęsknić. Westchnęła ciężko. Już któryś raz tego wieczoru wydawało jej się, że słyszy, jak Tobias ją woła.
- Eve!
Usłyszała jak ktoś wbiega po schodach. Zignorowała to, była pewna, że wyobraźnia znów płata jej figla. Nagle drzwi do sypialni otworzyły się z łoskotem. Usiadła przecierając z wrażenia oczy. Stał w wejściu i gorączkowo omiatał wzrokiem pomieszczenie. Podejrzewała, że niewiele widzi, jego wzrok nie był przyzwyczajony do panujących tu ciemności, jej tak. Przez sekundę przyglądała mu się, jakby nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę on. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Czapkę przesunął lekko do tyłu, żeby widzieć cokolwiek poza czubkami własnych butów. Wystrzeliła z łóżka i dopadła go zanim zdążył ją zauważyć. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego całym ciałem. Przez chwilę stał nieruchomo, jakby nie mógł uwierzyć, że jest przy niej. Objął ją mocno i przyciągnął bliżej do siebie. Chłonęła jego zapach, tak znajomy a jednocześnie tak odległy przez kilka ostatnich dni. Nie mogła się od niego oderwać. Jej palce zacisnęły się na jego koszulce. Bała się go puścić, żeby nie zniknął. Bała się, że jest tylko wyobrażeniem. Pogładził ją delikatnie po włosach. Przeszył ją gorący dreszcz rozkoszy. Tylko on na nią tak działał, musiał być prawdziwy. Pocałowała go mocno.
- Widziałam cię… - powiedziała przez łzy – Dawnego ciebie…
- Wiem. – powiedział miękko przytulając ją trzęsącymi się rękoma.
- Chciałeś się zabić! – wydyszała.
- Chciałem… – odparł niepewnie. – Ale tego nie zrobiłem. Uratowałaś mnie.
Przyłożył usta do jej ust wydając z siebie pomruk zadowolenia.
- Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. – wymruczał biorąc ją na ręce i zanosząc do łóżka. Postawił ją na ziemi tuż obok jego krawędzi.  
- Wierz mi, wiem – powiedziała ciągnąc go za koszulkę i całując namiętnie.
Nie opierał się. Nie miał siły na to, żeby się z nią droczyć. Robił dokładnie to, czego od niego oczekiwała. Smak jego ust był tak wytęskniony, tak wyczekany, że wydawał jej się czymś najcudowniejszym na świecie. Jego zapach, mieszał się z jej zapachem, jego oddech z jej oddechem, jego dłonie idealnie odwzorowywały kształt jej talii, kiedy przyciągał ją do siebie bliżej i bliżej. Nikt nigdy nie pasował do niej tak idealnie. Nie mogła się nacieszyć jego obecnością. Czuła jego tęsknotę w każdym ruchu. Czuła, że jej pragnie, gdy unosił jej koszulkę do góry. Czuła, że jej potrzebuje, gdy przesuwał palcem po jej plecach. Gdy obejmował ją tak, jakby miał jej nigdy nie puścić, czuła, że właśnie tego chce. Kiedy ją całował, czuła, że ją kocha. Ona jego też kochała i starała się zawrzeć to uczucie w każdym dotknięciu. Zapamiętali się w pocałunku, długo nie mogąc oderwać od siebie ust. W końcu Tobias odsunął się odrobinę, żeby na nią spojrzeć.
- Masz na sobie moją koszulkę? – zapytał unosząc jedną brew do góry w geście zdumienia.
Spłonęła rumieńcem. Wiedziała, że to głupie. Wiedziała, że to nie miało sensu.
- Chciałam być bliżej ciebie – powiedziała bawiąc się własnymi włosami. Po chwili zdjęła mu czapkę. Zapomniała o tym wcześniej, uradowana tym, że w końcu są razem.
- A co masz pod spodem? – zapytał patrząc na nią tak gorącym wzrokiem, że była pewna, że za chwilę się roztopi.
Uniosła do góry kącik ust i przygryzła ze zdenerwowania wargę.
- Nic… – wyszeptała cicho.
Uśmiechnął się szeroko. W policzkach pojawiły się mu dołeczki. Uwielbiała ich widok. Nogi się pod nią ugięły i usiadła na brzegu łóżka. Nie mogła się powstrzymać, nie teraz, nie kiedy patrzył na nią w ten sposób, nie, kiedy się do niej uśmiechał, jakby była największym cudem świata. Złapała go mocno w pasie wkładając ręce pod jego koszulkę i przyciągnęła go do siebie kładąc się na łóżku. Zaskoczony opadł na materac i oparł się o nią całym ciężarem ciała, ale nie przeszkadzało jej to. Przesunęła palcem po jego nagiej skórze na żebrach. Zrobiło jej się gorąco i zapragnęła być jeszcze bliżej. Zapragnęła pozbyć się wszystkiego, co mogło ich od siebie oddzielić. Poczuła jak się uśmiecha tuż przy jej szyi.
- Pomóc, czy sama sobie poradzisz? – zapytał podnosząc się na łokciach.
Serce podskoczyło jej do gardła. Chciał, żeby go rozebrała. Doskonale wiedział, o czym myślała. Ze zdenerwowania huczało jej w głowie. Kompletnie nie wiedziała co ma robić, ale on delikatnie złapał ją za rękę i poprowadził jej dłoń do krawędzi koszulki, a gdy zacisnęła na niej palce pociągnął ją lekko do góry pochylając głowę, żeby mogła łatwiej ją ściągnąć. Zaskoczona tym, że sama dokończyła ten ruch, zaskoczona własną śmiałością, odsunęła się trochę od niego, siadając głębiej na łóżku. Oddychała płytko, a serce jej waliło. Bała się.
Tobias poruszył się niespokojnie wyciągając do niej rękę, ale ona cofnęła się, uciekając przed jego dotykiem.
- Co się stało? – zapytał patrząc jej w oczy.
Odwróciła wzrok. Nie mogła mu powiedzieć, że się tego boi. Nie mogła mu powiedzieć, że znowu chodzi o jego doświadczenie i o to, że ona go w ogóle nie ma. Nie mogła znowu wypominać mu przeszłości. Nie po tym, jak widziała na własne oczy co robił z nim Kris. Nie po tym, kiedy poznała jego historię.
- Eve? – złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia na siebie. – Co jest? Powiedz mi, proszę…
-  Boję się… -wychrypiała.
Pogładził ją kciukiem po policzku i pocałował lekko w czubek głowy.
- Eve, nie chcę cię do niczego zmuszać. – powiedział spokojnie, a w jego głosie było tyle zrozumienia i troski, że wszystkie jej obawy nagle odpłynęły. Ufała mu, a skoro mu ufała, to musiała mu o wszystkim powiedzieć. Przełknęła nerwowo ślinę.
- Nie – powiedziała – Nie zmuszasz mnie. Sama tego chcę, tylko… - zawahała się.
- Tylko co? – zapytał przykładając usta do jej szyi i zostawiając na niej gorący ślad swojego uczucia.
- Musisz mi to wszystko pokazać… - wychrypiała przez ściśnięte gardło. – Nie mam pojęcia co mam robić.
Zaśmiał się lekko. I spojrzał jej w oczy.
- O to się nie martw. – pocałował wewnętrzną stronę jej nadgarstka. – Nikt lepiej od ciebie nie wie co robić, jak mnie dotykać, żeby było mi cudownie, jak nigdy… - Podniósł wzrok. Jego granatowe oczy świeciły tęsknotą i pożądaniem.
Kiwnęła lekko głową spuszczając wzrok.
- Wskakuj pod kołdrę! – powiedział uśmiechając się uwodzicielsko. – Nie chcę, żeby ktoś nas podglądał.
Przełknęła głośno ślinę i zachichotała nerwowo zagrzebując się w pościeli i obserwując jak Tobias rozbiera się, zostawiając tylko luźne bokserki. Patrzyła na niego z otwartymi ustami. Pragnęła go mocniej niż kiedykolwiek. Nie mogła się odczekać aż wskoczy do łóżka razem z nią, a on stał z boku i jej się przyglądał. Znowu to robił. Znowu kazał jej czekać, kiedy wewnątrz szalał ogień.
- Chodź tu wreszcie – powiedziała ciągnąc go za rękę.
Uśmiechnął się i wsunął pod kołdrę tuż obok niej. Położył ją delikatnie na plecach.
- Nadal się boisz? – zapytał opierając się na łokciu. Jego dredy opadały na jej ramię.
Skinęła głową. Złapał jej rękę i położył na swojej talii.
- Wiesz co robić – szepnął jej do ucha i mruknął z zadowoleniem, kiedy przesunęła palcem po jego podbrzuszu. 
Pochylił się i pocałował ją w szyję. Zsunął koszulkę z jej lewego ramienia i zamknął oczy. Powoli zaczął całować jej obojczyk. Pocałunek przy pocałunku. Jego dotyk był lekki jak piórko. Westchnęła z rozkoszy i oddała się pieszczotom czekając, cierpliwie na jego reakcję.
Otworzył oczy kiedy ponownie zbliżał się do jej szyi. Zauważył coś czarnego na jej obojczyku. Odsunął się, żeby lepiej skupić wzrok. Czarny atrament na kości obojczyka układał się w trzy słowa. Czytał je cztery razy zanim dotarł do niego ich sens. „Kocham cię, Tobias”. Spojrzał na nią pytająco, nie wierząc w to, co widzi. Kiwnęła głową. Uśmiechnął się szeroko pocałował w policzek.
- Dziękuję ci – powiedział. Słyszała ulgę w jego głosie. Jakby bał się, że mogła mu tego nie powiedzieć, jakby bał się, że nie czuła do niego nic, poza przyjaźnią, jakby nie wierzył w jej oddanie.
- Nie masz za co – powiedziała przyciągając go bliżej. Jej usta muskały płatek jego ucha. – Kocham cię. – wyszeptała.
Zaśmiał się. Był tak szczęśliwy, że miał ochotę skakać. Właśnie spełniło się jego największe marzenie. Eve oddała mu swoją duszę. Już nie musiał sam siebie przekonywać, że w każdym jej geście czuł miłość. Po prostu w końcu postanowiła mu to powiedzieć. Postanowiła zapisać to na zawsze. Objął ją w pasie i obrócił się na plecy , przeciągając ją tak, że usiadła na nim okrakiem. Bez zastanowienia szybkim ruchem zdjął jej koszulkę.
- Faktycznie nic nie miałaś pod spodem – powiedział przyglądając się jej z zachwytem. Jego głos był zmysłowy, przepełniony głęboką tęsknotą i namiętnością, której nigdy wcześniej u niego nie widziała.
Uśmiechnęła się szeroko i przesunęła palcem po jego nagim brzuchu aż do bokserek. Delikatnie przesunęła je w dół. Opuściło ją cale zdenerwowanie. Czuła tylko dziwne przyciąganie. Jakby coś popychało ją do dalszego działania. Teraz, kiedy w końcu powiedziała mu co czuje, nie miała żadnych wątpliwości co do tego czy powinni to robić. Skinęła na niego.
Znów położył ją na plecach. Oparł się na łokciu i delikatnie całował każdy centymetr jej ciała. Jego dredy łaskotały jej ciało, podczas kiedy każdy pocałunek wzniecał ogień. Zaczął od szyi i ramion i posuwał się  dół. Jego dłonie błądziły po jej ciele zostawiając na nim gorące ślady. Przesunęła rękoma po jego ramionach. Podniósł na chwilę głowę, jakby chciał zapytać, czy coś się stało. Westchnęła cicho, widząc pożądanie w jego oczach. Uśmiechnął się lekko i znów pochylił głowę przyciskając usta do jej ciała i kontynuując podróż w dół. Doszedł do jej brzucha. Każdy pocałunek wywoływał falę gorąca. Zacisnęła pięści na prześcieradle, żeby nie krzyknąć, kiedy całował ją tuż nad linią majtek delikatnie dotykając jej ciała językiem. Musnął dłonią wewnętrzną stronę jej uda. Ugięła nogę. Uśmiechnął się i przesunął się z powrotem do góry i wtulił się w jej szyję wdychając głośno powietrze. Czuła jego nagie ciało. Wszędzie. Nie zauważyła kiedy pozbył się bokserek. Pochylił się nad nią i musnął ustami jej wargi. Jęknęła. Wiedziała, co planuje teraz zrobić. Odsunął się i spojrzał na nią uśmiechając się uwodzicielsko. Patrzyła na niego wyczekująco, nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Była cała gorąca. Wiedziała, że to widzi. Musiał to widzieć. Ich oczy się spotkały. Rozchyliła lekko usta. Tobias mruknął gardłowo i pochylił się w jej stronę. Doskonale wiedział co robi. Przesuwał dłońmi po jej ciele tak, żeby ją ułożyć możliwie najwygodniej. Ich ciała pasowały do siebie idealnie. Całował ją w rytmie w jakim unosili się i opadali, razem. jak jeden organizm. Ogień w jej wnętrzu szalał coraz bardziej. Objęła go mocno i jęknęła dokładnie wtedy kiedy on wydał z siebie westchnienie rozkoszy. Pocałował ją delikatnie w czoło i obrócił ich ciała tak, żeby ona leżała na nim. Było jej tak niesamowicie dobrze, że nie chciała się ruszyć. Musnęła delikatnie feniksa na jego szyi.
- Jesteś niesamowity – wymruczała.
- Już się mnie nie boisz? – zapytał. Nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że znowu uśmiecha się szelmowsko.
- Nie… – powiedziała cicho.
Tobias zaśmiał się miękko.

– Chcę więcej. - dokończyła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobało ci się? A może nie? Powiedz mi o tym!